Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 1997-04-09
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 198
Tytuł oryginału: Maze of Death
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Najlepsza z niefantastycznych powieści Philipa K. Dicka. ,,Jack Isidore (...) wierzy w latające spodki, w zagadkę Morza Sargassowego, w Atlantydę, podziemne...
Czy agentom wszechwiedzącego Valisa powiedzie się misja wyzwoleńcza? Czy też przyjęta przez prezydenta Farrisa F. Fremonta taktyka skrupulatnego likwidowania...
Przeczytane:2019-03-10,
„-Pan nigdy się nie modli? – zapytał ze zdziwieniem Ben.
-Tylko w ostateczności. Cenię ludzi radzących sobie ze swoimi problemami bez niczyjej pomocy.”
Labirynt śmierci to prawdopodobnie jedna z „normalniejszych” książek Philipa K. Dicka. Choć nigdy nie przestanę uważać, że normalność nie jest czymś, co cechuje powieści tego autora i ogółem jego twórczość. Specyficzny styl Dicka, a zarazem jego niecodzienne pomysły, sprawiają, że czytelnik wskakuje na zupełnie inny poziom. Jego dzieła są czymś niepowtarzalnym, niemożliwym do skopiowania, po prostu całkowicie wyjątkowym. I dlatego też nie zasługują na taką zupełnie pospolitą recenzję.
Dlaczego jednak postanowiłam zaryzykować stwierdzenie, że ta książka należy do tych „normalniejszych”? Bowiem o ile czasami naprawdę ciężko się odnaleźć w historiach tego autora, ciężko się połapać w tym, co nam oferuje, tak w tym przypadku teoretycznie mamy pewną jasność – czternaścioro obcych sobie ludzi przybywa na planetę Delmak-O. Nie mogą sobie ufać, a śmierć może ich nawiedzić w każdej chwili. Wiedzą, że czekają ich jakieś zadania, ale awaria przekaźnika uniemożliwia wezwanie jakiejkolwiek pomocy. Wkrótce oczywiste staje się dla nich to, że są obiektami jakiegoś eksperymentu. Jedynym miejscem, w którym mogą odkryć prawdę jest tajemniczy Budynek, jedyna budowla na tej planecie. Jednak gdy ginie pierwszy z nich, zaczynają się rodzić pewne wątpliwości…
I na pozór mamy do czynienia z oczywistą fabułą. Z pogranicza sci-fi i kryminału. Ale to w sumie tylko pozory. Bo owszem, stosunkowo łatwo się tutaj połapać w rozgrywających się wydarzeniach, ale nadal nie brakuje tutaj specyfiki charakterystycznej tylko dla Philipa K. Dicka. Jednym z bardziej znaczących aspektów jego życia była kwestia religii i człowieczeństwa: czy Bóg istnieje? Jaką odgrywa rolę w naszym życiu? Czy możemy polegać na wierze? Kim tak naprawdę jest człowiek i jak powinien postępować? Te wszystkie dylematy są widoczne w wielu jego książkach, nie inaczej jest i tutaj. I choć Labirynt Śmierci po raz pierwszy pojawił się chwilę po najbardziej uznanych powieściach autora, takich jak Łowca Androidów czy Ubik, to jakoś nie wybił się tak, jak one. Choć oczywiście wierni fani jego twórczości potrafią odpowiednio docenić każdy utwór.
Co ciekawe, Dick nigdy nie ukrywał swojej skłonności do zażywania narkotyków. Pośmiertne doznania jednej z bohaterek tej powieści są wzorowane na jego przeżyciach po zażyciu LSD. Czy można zatem mówić o całkowitemu poświęceniu się dla lektury? Tego nie wiem, tak samo jak nie mam pewności, jak wyglądałyby jego powieści, gdyby pozostawał stale przy zdrowym umyśle. Nie jestem zwolenniczką brania narkotyków, w żadnym wypadku, ale mimo wszystko uznaję Philipa K. Dicka za geniusza. Jego powieści są doskonałe w każdym calu i nie można ich oceniać tak, jak innych powieści. W moim odczuciu to coś zupełnie odmiennego, coś, co nie podlega tym samym prawom, co cała literatura. O ile w ogóle można by jakieś prawa wyróżnić.
Możecie mnie nazwać nieobiektywną, ale ja każdą powieść Dicka, całą jego twórczość, będę zawsze zachwalać. Tym razem nie może być inaczej. Labirynt śmierci czytało mi się wspaniale, a miałam pewną przerwę w lekturach tego autora, dlatego niesamowicie było poczuć to wszystko ponownie. Podczas czytania jego dzieł zawsze towarzyszy mi intrygujące uczucie, które pojawia się tylko i wyłącznie w tej sytuacji. Ciekawe, prawda?
www.bookeaterreality.blogspot.com