Marta wychowywała się na wsi, u babci. Wcześnie osierocona, cały czas marzy o innym życiu. Nie wie jednak, że to inne życie przyniesie jej przykre niespodzianki. Gdy poznaje Piotra, wydaje się, że znalazła w końcu szczęście i miłość. Pozornie ma wszystko: przystojnego męża, dostatek, kochaną córkę. Ale tak naprawdę koszmar dopiero się zaczyna… Czy los kiedykolwiek uśmiechnie się do Marty i pozwoli obronić własne „ja”?
"Kurhanek Maryli" to opowieść o trudnym małżeństwie, ale również historia więzi między pokoleniami, a przede wszystkim opis walki o tożsamość i szczęście.
Ewa Bauer - z wykształcenia prawnik, ale serce oddała literaturze. Mieszka w Krakowie. Jest autorką trzech powieści obyczajowych: W nadziei na lepsze jutro (Radwan 2011), Kruchość jutra (Szara Godzina 2013) i Kurhanek Maryli (Szara Godzina 2014), a także opowiadań publikowanych w różnych antologiach. Więcej na www.ewabauer.pl
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2014-05-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 256
Rewelacyjnie skonstruowana powieść, o której nie sposób prędko zapomnieć. Zmusza do refleksji, wywołuje skrajne emocje, lecz jednocześnie nie pozbawia nas wiary w to, że jeszcze może być tak, jak sobie kiedyś wymarzyliśmy. Polecam zdecydowanie! Musicie ją mieć w Waszej domowej biblioteczce!
Bezgranicznie smutna. Tak jednym, krótkim zdaniem mogę opisać tę książkę. I choć przez większość czasu odczuwałam lekka irytację z powodu Marty- głównej bohaterki, nie mogę powiedzieć by postać została źle wykreowana.
Ewa Bauer pokazała klasyczny przykład ofiary przemocy domowej zarówno fizycznej jak i psychicznej. Ofiary, która mimo spotykających ją nieszczęść, musi odnaleźć w sobie siłę by walczyć o swoje życie i szczęście.
„Kurhanek Maryli” to powieść autorstwa Ewy Bauer, z którą nie miałam wcześniej żadnej styczności literackiej. W marcu br. wydawnictwo wypuściło na rynek wznowienie powieści pod tym samym tytułem, pierwsze jej wydanie miało miejsce w 2014 roku.
Dziś możemy ją kupić w nowej szacie graficznej.
Czy los kiedykolwiek uśmiechnie się do Marty i pozwoli obronić własne "ja"?
Marta wychowywała się na wsi, u babci. Wcześnie osierocona, cały czas marzy o innym życiu. Nie wie jednak, że to inne życie przyniesie jej przykre niespodzianki. Gdy poznaje Piotra, wydaje się, że znalazła w końcu szczęście i miłość. Pozornie ma wszystko: przystojnego męża, dostatek, kochaną córkę. Ale tak naprawdę koszmar dopiero się zaczyna...
Kurhanek Maryli to opowieść o trudnym małżeństwie, ale również historia więzi między pokoleniami, a przede wszystkim opis walki o tożsamość i szczęście.
Zgodnie z zapowiedziami książka wciąga, wewnętrznie rozrywa, ale i daje nadzieję.
Tematyka podjęta przez autorkę jest jedną z trudniejszych jakie można wziąć na warsztat. Przemoc domowa, niezależnie od tego czy w postaci fizycznej czy psychicznej, czy też w obu naraz, jest mocnym akcentem.
I ci, którzy posiadają wrodzoną wrażliwość oraz empatię będą z pewnością tę powieść przeżywać bardzo dogłębnie, niemalże osobiście.
„Kurhanek Maryli” nie jest objętościowo obfitą lekturą, czytanie zajęło mi ledwie kilka godzin. Jest jednak powieścią bogatą fabularnie. I myślę, że ten zabieg udał się autorce bardo dobrze. Cieszy mnie to, że nie stworzyła pięciuset stron o pierdyliardach problemów, a skupiła się na głębokim wydźwięku samej przemocy domowej, skoncentrowała się na opisaniu prostych mechanizmów psychopaty ukrytego w ciele „dobrego” człowieka. Tu zatrzymam się na chwilę, bo napisałam prostych mechanizmów – tak, są one proste – tylko, jedynie dla kogoś kto stoi i patrzy z boku. Tak pokrętnie jest to złożone, ze ofiara manipulacji i znęcania się nie jest w stanie dostrzec tych drobnych faktów świadczących o tym, że jest osaczana, uzależniania. A kiedy się w tym orientuje, to najczęściej jest już w samym epicentrum przemocy szeroko stosowanej.
Autorka użyła prostego języka, który trafia do czytelnika bezpośrednio i porusza jego wnętrze.
Czytając łapałam się na tym, że widziałam apodyktyczne, dyktatorskie zachowania Piotra. Miałam ochotę podbiec do Marty i potrząsnąć jej ramionami, by się opamiętała i zobaczyła to, co dostrzegam ja sama. Ale nie mogłam…
Marta też nie mogła tego zobaczyć, przewidzieć…
Czy uda jej się wyrwać z matni?
Czy pokona w sobie lęk przed samotnością i będzie potrafiła postawić się tyranowi?
Czy dokona słusznych wyborów?
Czy w końcu odnajdzie spokój duszy, którego tak bardzo pragnie?
Tego Wam oczywiście nie powiem, dowiecie się sami z powieści.
„Kurhanek Maryli” to bardzo emocjonalna książka, łapie za serce i ściska gardło, chwilami nawet dusi. To mogę powiedzieć bez dwóch zdań. Wzbudza mnóstwo emocji i wzrusza niesamowicie (myślę, że gro z Was będzie potrzebowało chusteczek). Ta historia pobudza do refleksji, brutalnie wyrywa z marazmu codzienności i burzy wszelkie schematy o kobiecej sile, ale tylko pozornie, moim zdaniem. Dlaczego? A dlatego, że znieść tyle i nie zwariować do reszty, podnosić się wciąż na nowo z kolan potrafi jedynie silna osoba, silna i pełna odwagi, nawet jeśli kompletnie się taką nie czuje.
Gdzieś w otchłani internetów przeczytałam zdanie „Przecież takie rzeczy się nie dzieją!”
Ehhh...dzieją się Kochani, oj dzieją!
I to jeszcze jak!
Dlatego choćby ze względu na to, że nasza ludzka wyobraźnia jest czasem mocno ograniczona – warto przeczytać tę powieść. Poznać losy Marty i zobaczyć co dzieje się w dzisiejszym świecie.
Może tuż za ścianą?
Może tuż za płotem?
Po sąsiedzku?
Może u pani z warzywniaka?
Żyjmy bardziej świadomie!
Może wówczas taka Marta, która mieszka blisko nas, nie będzie musiała radzić sobie sama.
Polecam gorąco!
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina.
https://przeczytajka.blogspot.com/2019/05/kurhanek-maryli-ewa-bauer.html
O ! jakże zmęczyło mnie czytanie '' Kurhanka Maryli '' . Dobrze że nie było to jakieś bardzo opasłe tomiszcze , bo chyba nie dotrwałabym do końca . Ta książka jest jak ten tytułowy kurhanek , który dla małej Marty był niemal miejscem kultu , gdzie zawsze składała kwiaty zerwane na łące , a w rzeczywistości okazał się ....przeczytajcie sami , czym się okazał . Taka sama jest ta książka . Po dobrych opiniach i ocenach tutaj na LC i na innych portalach książkowych liczyłam na wspaniałą lekturę , która dostarczy mi wielu fajnych chwil i trochę wzruszeń . Co dostałam ? Dostałam opowieść w której autorka '' ubrała '' swoją bohaterkę , w niemal wszystkie nieszczęścia świata . No może poza trzęsieniem ziemi i tsunami , ale to pewnie dlatego tylko , że warunki geograficzne ku temu nie sprzyjały . Pozycja dokładnie obliczona jako wyciskacz łez . Nie podobała mi się , chociaż przeczytałam ją do końca licząc wreszcie na jakiś zwrot . Na to że Marta w końcu się obudzi i coś zrobi ze swoim małżeństwem i ze swoim życiem . A ona cały czas się zachowywała jakby miała napisane na plecach '' kopnij mnie w ty...k '' . Bezwolna i naiwna , właściwie zupełnie głupiutka . Równie niemądra kiedy miała lat 17 - naście i uciekała z niewłaściwym facetem od babci ze wsi , co i kiedy miała lat czterdzieści i wiedząc , mając na to dowody , że jej małżonek ją zdradza , cytuję : '' (...) zaczęła się zastanawiać , co obca kobieta robi na piętrze jej domu , gdzie znajdują się wyłącznie sypialnie '' Heloł !! Serio ???? , trzeba było się nad tym zastanawiać ? To przecież było jasne jak przysłowiowe słońce . W pewnym momencie Marta zaczęła mnie przerażać swoją naiwnością i głupotą . Mąż jej w oczy mówi , że inna baba jest z nim w ciąży , że zabiera jej córkę i wywozi ją do Łodzi a od niej domaga się tylko cichego rozwodu , ŻE ODBIERA JEJ DZIECKO !! a ona ? że przecież Karolinka ma za trzy dni urodziny i ona chciała tort upiec i zrobić dziecku przyjęcie . Naprawdę ??? Głucha , czy nienormalna ? . Zdania niemal pojedyncze , bez rozwinięć , niczym z wypracowania gimnazjalistki . Niewiele wiadomo o uczuciach i odczuciach Marty , za to o działaniach '' Podporządkowała siebie i swoje życie całkowicie Piotrowi '' , wręcz łopatologicznie , jakby to podporządkowanie nie wynikało z treści , trzeba czytelnikowi łopatą ten fakt do głowy włożyć . Dobra , już przestaję się pastwić nad '' Kurhankiem Maryli '' , dodam jeszcze tylko , że to co mi się spodobało to niezły opis starego wiejskiego zwyczaju , czuwania przy zwłokach i zmuszania dziecka do '' pożegnania się '' z osobą zmarłą . Sama byłam kiedyś światkiem takiego wydarzenia i nawet nie chcę myśleć , co to dziecko wtedy przeżywało . Za to daję tej książce trzy gwiazdki . No i to zakończenie , rety , pani Ewo , nie dało się wymyślić czegoś bardziej nie wtórnego ? Reasumując , jest to pozycja dla mało wymagającego czytelnika .
Poruszająca historia kobiet, którym przyjdzie zmierzyć się z trudnymi relacjami i najcięższymi wyborami w życiu. Beata jest młodą panią architekt, która...
Quod non licet feminis, aeque non licet viris (Czego nie wolno kobietom, tego nie wolno i mężczyznom) Po śmierci rodziców Michał Liniewski coraz częściej...