Najnowsza książka autorki ,,Śpij, dziecinko, śpij", zdobywczyni głównej nagrody w
plebiscycie Książka Roku Lubimyczytać 2022, w kategorii horroru.
Barbara Trzebińska jest wybitnym lekarzem transplantologiem. Po wieloletnich walkach udaje jej
się odzyskać rodzinny majątek w Jaraczewie. Remontuje dworek i spędza w nim każdą wolną
chwilę. Zaprzyjaźnia się z siedmioletnim miejscowym chłopcem, Mareczkiem Jaczyńskim.
Wkrótce, chłopiec ginie bez wieści, a poszukiwania nic nie dają. Barbara zostaje pilnie wezwana
do kliniki w Warszawie. Dowiaduje się też, że załapała się na grant medyczny w Stanach. Nie
zastanawia się długo i podejmuje decyzję o wyjeździe. Do Jaraczewa wraca po pięciu latach z
dwunastoletnim chłopcem. Twierdzi, że Karol jest jej adoptowanym synem. Powrót Barbary
wzbudza niepokój w matce Mareczka. Andżelika Jaczyńska nigdy nie zapomniała o zaginionym
dziecku.
Czy Karol jest synem Andżeliki? Jak daleko posunie się matka, żeby odzyskać dziecko?
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2023-08-01
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 328
Po poprzedniej książce autorki ,,Śpij, dziecinko, śpij" zwyczajnie musiałam przeczytać i tą. Autorka na każdym kroku udowadnia, że pisze najlepsze thrillery na świecie. Uwielbiam te postacie, które zapadają w pamięci, bo jak nikt potrafią zszargać nasze nerwy i doprowadzić do granicy obłędu. Tutaj już na samym początku mamy ogromne zamieszanie, bo poznając naszą główną bohaterkę nie można jednoznacznie określić jej stanu emocjonalnego, położenia psychicznego, ani charakteru. Wiemy, że jest lekarzem, że ma styczność z transportem ludzkich organów, że w przeszłości przeszła prawdziwa traumę, bo straciła swoje dziecko. I teraz poznaje młodego chłopca, któremu chce pomóc. Bardzo go polubiła, bo przypomina jej swoje dziecko. Wiemy również, że on spędza u niej bardzo dużo czasu. Później napotykamy sytuację dla nas bardzo dziwną. Chłopiec, który miał zaraz do niej powrócić w ogóle nie pojawia się. Do domu nie wraca, nie dotarł w miejsce gdzie jechał i nagle jego matka oskarża kobietę, że to ona go przetrzymuje. By nikogo nie oceniać, powiem wam tylko, że nikt tutaj nie zachowuje się normalnie. Matka wcześniej spokojna, teraz wrednie oskarża kobietę o uprowadzenie. Mężczyzna, który pomaga kobiecie ,,oskarżonej" zaciekle jej broni, ale mamy powody by dwojako go traktować, na pewno też zwrócicie na to uwagę. Pierwszy policjant wyższy rangą zachowuje się jakby sprawa go w ogóle nie interesowała, choć wiemy kim jest i nie takie powinno być jego podejście. Pojawia się również inny policjant i jego zachowanie jest zwyczajnie inne, nie wyjaśnię wam tego. Ktokolwiek w tych scenach się ukazuje może grać na dwie strony, a im dalej, tym i nas rzucają nerwy, bo profil jaki od początku przypisaliśmy do danej postaci, zwyczajnie ulega zmianie. Jedyne co wiemy to to, że nikomu nie można ufać. Dodam tylko, że mały chłopiec nie przez wszystkich był lubiany. Jak zatem ta sprawa się rozwinie?
Napięcie ogromne, książka praktycznie sama się czyta, a nas roznoszą emocje. Ogromnie polecam wielbicielom dobrych thrillerów. Autorka z pewnością trafi na wasze must have always!
Tytuł recenzji :
𝗧𝗼, 𝗰𝗼 𝗽𝗼𝗱𝗽𝗼𝘄𝗶𝗮𝗱𝗮 𝘀𝗲𝗿𝗰𝗲
𝐾𝑟𝑧𝑦𝑘 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑦 zaczyna się bardzo spokojnie niczym powieść obyczajowa, chociaż w podświadomości czytającego tkwi przekonanie, że w którymś momencie ta sielanka musi zostać zakłócona, wszak wiadomo, że powieść obyczajowa to nie jest. Jolanta Bartoś pisze lekko łatwo i przyjemnie, co może dać początkowe złudzenie, że nic złego w takiej miejscowości jak Jaraczewo zdarzyć się nie może. Jest to miejsce spokojne, w którym poza pijackimi burdami tak naprawdę nic się nie dzieje. Wszystko toczy się wolno i w swoim rytmie. Tę sielskość zaburza jednak pojawienie się Barbary Trzebińskiej, „dziedziczki”, jak ją tu nazwano.
Po latach batalii ojca, Barbara Trzebińska, odzyskuje w końcu swoją własność , dworek w Jaraczewie. Bardzo ją to cieszy i nie zraża nawet fakt, że budowla jest w dość opłakanym stanie. Postanawia dworek wyremontować i korzystać z jego uroków. 𝐶𝑎ł𝑒 𝑜𝑡𝑜𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒 𝐽𝑎𝑟𝑎𝑐𝑧𝑒𝑤𝑎 𝑤𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑎ł𝑜 𝐵𝑎𝑟𝑏𝑎𝑟ę 𝑤 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑦 𝑛𝑎𝑠𝑡𝑟ó𝑗 𝑖 𝑚𝑖𝑎ł𝑎 𝑜𝑐ℎ𝑜𝑡ę 𝑧𝑎𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒ć 𝑜 𝑑𝑜t𝑐ℎ𝑐𝑧𝑎𝑠𝑜𝑤𝑦𝑚 ż𝑦𝑐𝑖𝑢. 𝑇𝑜 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑒 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑎ł𝑜, ż𝑒 𝑤𝑐𝑖ąż 𝑑𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑡ę𝑠𝑘𝑛𝑖ł𝑎. Barbara jest wybitnym transplantologiem i gdy w grę wchodzi ryzykowny przeszczep, to zawsze jest wzywana. Nie przeszkadza jej, że musi zostawiać swoich pacjentów, pod opieką innych, bo ogromnie ją cieszy przebywanie w dworku. Kiedyś przyrzekła sobie, że już nigdy nie będzie miała dzieci, więc swoje instynkty macierzyńskie zaspokaja, przyjmując atencje siedmioletniego chłopczyka z sąsiedztwa, który od samego początku skradł jej serce.
Barbara z racji tego, że często w dworku jest nieobecna, przyjmuje do pracy zarządcę, by doglądał domu i jego otoczenia, a gdy tu przyjeżdża, cały swój czas poświęca zaprzyjaźnionemu chłopcu. Pewnego dnia Marek wiezie ojcu wodę na pole, ale na miejsce nigdy nie dociera. Nikt dziecka nie widział i nie wiadomo, co się z nim stało. Szeroko zakrojone poszukiwania chłopca nie przynoszą rezultatu, zdołano jedynie odnaleźć jego rowerek. Zrozpaczona matka, jako sprawczynię zaginięcia syna wskazuje Barbarę, chociaż lekarka jest tak samo zaangażowana w poszukiwania Marka, jak wszyscy mieszkańcy. Andżelikę w jej teorii dodatkowo utwierdza miejscowy policjant, któremu śledztwo wkrótce zostaje odebrane, ale to nie przeszkadza mu w podjudzaniu miejscowych przeciwko Barbarze i jej pracownikowi. Dąbrowskiemu mimo usilnych starań, nic nie udaje się znaleźć na lekarkę, więc postanawia pogrzebać w przeszłości zarządcy, którego szczerze nie znosi. Jego nielegalne poczynania nieomal nie doprowadzą do tragedii. 𝐽𝑎𝑟𝑐𝑧𝑒𝑤𝑜 𝑡𝑜 𝑚𝑎ł𝑎 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑜𝑤𝑜ść, 𝑤𝑖ę𝑐 𝑤𝑦𝑠𝑡𝑎𝑟𝑐𝑧𝑦, ż𝑒 𝑘𝑡𝑜ś 𝑐𝑜ś 𝑝𝑎𝑙𝑛𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑙𝑜𝑡𝑘𝑎 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎 ż𝑦ć 𝑤ł𝑎𝑠𝑛𝑦𝑚 ż𝑦𝑐𝑖𝑒𝑚. Łatwo ludziom wmówić coś czego nie ma, obciążyć winą człowieka, który nie ma nic na sumieniu. Podburzeni ludzie w tłumie są gorsi od rozjuszonych zwierząt, gotowych zabić w imię fałszywie pojmowanej sprawiedliwości.
Mimo usilnych starań policji zaginięcie Marka nie znajduje wyjaśnienia, natomiast Barbara nieoczekiwanie otrzymuje propozycję intratnego stażu w Ameryce. Długo na niego czekała, więc się nie waha ani chwili i wkrótce wyjeżdża. Wraca dopiero po pięciu latach z 12-letnim synem Karolem.
To, co wydarzyło się wcześniej to zaledwie preludium do tego, co ma nastąpić później.
Mareczka nigdy nie odnaleziono i wciąż uznawany jest za zaginionego. Pamięć mieszkańców o tamtej tragedii już się zatarła, ale matka o swym dziecku nie zapomniała. 𝑀𝑎𝑡𝑘𝑎 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑎𝑓𝑖 𝑝𝑜𝑔𝑜𝑑𝑧𝑖ć 𝑠𝑖ę 𝑧𝑒 ś𝑚𝑖𝑒𝑟𝑐𝑖ą 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎, 𝑎𝑙𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑧𝑛𝑖𝑘𝑛𝑖ę𝑐𝑖𝑒𝑚. […] 𝑗𝑎𝑘 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑠𝑧𝑐𝑧𝑦 𝑑𝑢𝑠𝑧ę. 𝐶𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘 ż𝑦𝑗𝑒 𝑛𝑎𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗ą 𝑘𝑎ż𝑑𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑛𝑖𝑎, ż𝑒 𝑧𝑜𝑏𝑎𝑐𝑧𝑦 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑘𝑜, 𝑖 𝑛𝑖𝑐 𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗 𝑠𝑖ę 𝑛𝑖𝑒 𝑙𝑖𝑐𝑧𝑦. Lepiej by było, gdyby ciało dziecka zostało odnalezione, wtedy matka mogłaby zapłakać nad jego grobem i choć nigdy nie przestałaby za nim tęsknić, to byłoby lepsze niż życie w niewiedzy. Zrozpaczona kobieta wciąż czeka, bo wierzy, że jej syn żyje i wróci. Teraz rozpoznaje syna w Karolu, który jest łudząco podobny do zaginionego Mareczka. Nienawiść Andżeliki do lekarki sięga apogeum, bo oszalała z bólu kobieta wmawia sobie, że to Barbara i zarządca stoją za uprowadzeniem jej syna i postanawia za wszelką cenę go odzyskać.
Chociaż w 𝐾𝑟𝑧𝑦𝑘𝑢 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑦 atmosfera niepokoju towarzyszy czytającemu od samego początku, to nic nie wskazuje na to, co ma wydarzyć się później. Fabuła lekka i przyjemna, jak w powieści obyczajowej, ale już gdzieś za rogu, wygląda strach, nieokreślony bliżej lęk. Jest coraz większy i wciąż się potęguje, sprawia, że przyspiesza tętno, a po plecach przechodzą ciarki. W pewnym momencie w chwili zaginięcia dziecka strach staje się wręcz namacalny. Ktoś chłopca uprowadził, zamordował, ukrył ciało, bo wszystko na to wskazuje. Policja prowadzi tendencyjne śledztwo, więc sprawca, jeśli jest, z łatwością może pozostać ukryty w cieniu, bezkarny.
Życie Barbary odtąd zmienia się w koszmar, bo Andżelika rozpowiada po wsi, że podobieństwo Karola do Marka nie może być przypadkowe. Żadne rozsądne argumenty do niej nie trafiają. Na nic zdają się tłumaczenia męża, który próbuje powstrzymać żonę od czegoś, czego później będzie żałowała. Oszalała z bólu kobieta nie zważa na nikogo i na nic, a każdego, kto stanie na jej drodze skłonna jest usunąć, bo jej jedynym celem jest odzyskanie syna. 𝑍𝑎𝑚𝑘𝑛ęł𝑎 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑚 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒, 𝑤 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑚 𝑑𝑜𝑚𝑖𝑛𝑜𝑤𝑎ł𝑎 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑎, 𝑤𝑦𝑝𝑒ł𝑛𝑖𝑜𝑛𝑎 𝑘𝑟𝑧𝑦𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑟𝑜𝑧𝑝𝑎𝑐𝑧𝑦.
Im dalej, tym historia staje się coraz bardziej przerażająca. Barbara po tym, co usłyszała od syna, opowiadającego o różnych faktach, których on znać nie może postanawia wyjechać wraz z nim daleko od tego miejsca, które teraz jawi jej się jak najgorszy koszmar. Niestety opuszczenie Jaraczewa nie będzie takie proste…
𝐾𝑟𝑧𝑦𝑘 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑦 to wspaniała historia z trochę zmarnowanym potencjałem, bo zabrakło jej zaledwie delikatnego szlifu, a stałaby się wyśmienitą powieścią grozy. Mimo tego małego zastrzeżenia jest to bardzo mądra powieść z przekazem. Autorka poruszyła w niej drażliwy temat transplantologii. Pokazała, do czego prowadzi ślepa egoistyczna miłość i co potrafi zrobić z człowiekiem nienawiść. Emocje, które Jolanta Bartoś zawarła w 𝐾𝑟𝑧𝑦𝑘𝑢 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑦, są nie tylko kluczowe, ale jednocześnie są największym atutem powieści. Zazdrość, rozpacz, złość oraz smutek. Wszystko to doprawione nutką grozy i horroru, co wzbudziło mój niekłamany zachwyt, chociaż ten gatunek literacki nie jest mi szczególnie bliski. Potrafiłam współczuć Andżelice, mimo że szczerze jej nie znosiłam, łatwo bowiem, zrozumieć zachowanie matki, która straciła swoje dzieci. Nietrudno znaleźć usprawiedliwienie na jej postępowanie, natomiast nie można i nie da się wytłumaczyć zachowania osoby zaślepionej nienawiścią. Współczucie dla Andżeliki jest dla tej osoby parawanem, który pozwala ukryć przed samym sobą prawdziwe powody swojego postępowania, a tak naprawdę jest nią tylko żądza zemsty. Opętanie nienawiścią sprawi, że nie cofnie się przed niczym, by móc zrealizować swój chory plan. Na przeciwwadze nienawiści, stoi miłość i poświęcenie. Wspaniała postawa lekarki, która z całą odpowiedzialnością rodzi ciężko chore dziecko, które nie ma szans na przeżycie, ale jego śmierć może uratować życie innemu dziecku. To poświęcenie nie pójdzie na marne, zostanie uratowane życie kogoś innego. […] 𝑗𝑎𝑘 𝑚𝑜𝑐𝑛𝑜 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎ć 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑖𝑒𝑔𝑜 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎, ż𝑒𝑏𝑦 𝑝𝑜𝑧𝑤𝑜𝑙𝑖ć 𝑚𝑢 𝑜𝑑𝑒𝑗ść.
Moje rozważania na temat 𝐾𝑟𝑧𝑦𝑘𝑢 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑦 kończę tym przejmującym cytatem - 𝑆𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑛ą 𝑐𝑖𝑠𝑧ę 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑟𝑦𝑤𝑎ł𝑦 𝑑ź𝑤𝑖ę𝑘𝑖 𝑚𝑜𝑛𝑖𝑡𝑜𝑟ó𝑤 𝑑𝑜𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧ą𝑐𝑒 𝑧 𝑘𝑖𝑙𝑘𝑢 𝑝𝑜𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒ń. 𝑊𝑠𝑘𝑎𝑧𝑦𝑤𝑎ł𝑦, ż𝑒 𝑝𝑎𝑐𝑗𝑒𝑛𝑡 ż𝑦𝑗𝑒 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑡𝑎𝑗𝑒 𝑤𝑎𝑙𝑐𝑧𝑦ć. 𝐵𝑦ł𝑦, 𝑗𝑎𝑘 𝑘𝑟𝑧𝑦𝑘 𝑤 𝑐𝑖𝑠𝑧𝑦, 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑗𝑚𝑢𝑗ą𝑐𝑦 𝑖 𝑑𝑜𝑡𝑦𝑘𝑎𝑗ą𝑐𝑦 𝑑𝑜 𝑔łę𝑏𝑖.
KRZYK CISZY to wciągający thriller z elementami zjawisk paranormalnych, który odłożycie wówczas gdy przeczytanie ostatnie zdanie.
Ale to było dobre! 🔥
Jestem w szoku jak Jolanta Bartoś umiejętnie poprowadziła historię, bo z początku nic nie zapowiadało takiej petardy. Powieść zaczynała się wręcz leniwie, ale im dalej zagłębiałam się w akcję, nie mogłam się od niej oderwać. Dosłownie, łapałam zadyszkę podczas czytania i z niecierpliwością przewracałam strony, aby zobaczyć co będzie dalej.
Autorka sprytnie przeplatała wątki, łączyła fakty, mataczyła w fabule i budowała napięcie, a uczucie niepokoju towarzyszyło mi do samego końca. Jednak to zakończenie jakie wymyśliła przebija wszystko. Polecam przed duże P.
Wybierając książkę Jolanty Bartoś “ Krzyk ciszy” kierowałam się głównie okładką i tym, że jeszcze nie znałam pióra autorki. Miło zaskoczyła mnie ta powieść.
Barbara Trzebińska, słynna transplantolog po latach batalii o rodzinny majątek, odzyskuje posiadłość. Rozpoczyna remont, by móc tam spędzać każdą wolną chwilę. Zarządcą majątku zostaje pan Tomasz, który podczas jej nieobecności ma dbać o porządek i ładny wygląd miejsca. Basia zaprzyjaźnia się z Mareczkiem, siedmioletnich synkiem swoich sąsiadów. Pewnego dnia chłopiec znika bez śladu, cała społeczność szuka chłopaka, lecz ten przepada jak kamień w wodę. Zrozpaczona matka chłopca oskarża lekarkę o porwanie syna, a miejscowy policjant fabrykuje dowody, by wina padła na zarządcę majątku. Śledztwo nie przynosi rezultatów. W tym samym czasie Basia dostaje propozycję wyjazdu do USA na staż, by poszerzyć swoją wiedzę medyczną. Do Jaraczewa wracamy wraz z bohaterką po pięciu latach. Kobieta przyjeżdża na włości z dwunastoletnim synem Karolem. Tu mnożą się spekulacje i teorie, że chłopiec może być zaginionym synem Jaczyńskich. W miasteczku zaczyna wrzeć, a matka Mareczka jest święcie przekonana, że to jej zaginiony syn. Jakie skutki przyniesie ze sobą pojawienie się Basi z chłopcem? Do czego jest zdolna zdesperowana matka, aby odzyskać dziecko? Czy Karol jest rzeczywiście zaginionym chłopcem?
Budowanie napięcia doprowadza nas do finału historii, rollercoaster wydarzeń, jakimi raczy nas autorka nabiera tempa z każdą przeczytaną stroną. Wartka akcja oraz emocje, którymi naładowana jest powieść, oraz brawurowa mieszanka charakterów bohaterów stworzonych przez pisarkę nie pozwala szybko zapomnieć o książce. Ból po stracie dziecka, ocierający się o szaleństwo wypełza między akapitami, skomplikowane relacje międzyludzkie, skrywane sekrety i tajemnice pokazują, jak można utknąć w matni.
Autorka przedstawia mechanizmy panujące w małych miejscowościach, gdzie plotki rozchodzą się lotem błyskawicy, a dodając dwa do dwóch, zawsze otrzymamy pięć. Zależności, relacje sąsiedzkie, zachowanie wzburzonego tłumu gdzie łatwo słuchać pogłosek bez pokrycia wysnuwać wnioski pod wpływem emocji, rzucając wyroki, szafując życiem czy dobrym imieniem wydawać niesprawiedliwy wyrok. Dzięki otoczce słownej wokół problemu czułam całą sobą i byłam obecna podczas rozgrywającej się historii na kartach powieści.
Książkę przeczytałam na jednym wydechu, ciekawa fabuła wciągnęła mnie bez reszty. Niestety zakończenie delikatnie mówiąc, rozczarowało mnie, ale może dlatego, że to trochę nie moje klimaty, wczułam się w opowiadaną historię, także niedorzecznym było wplecenia mocy nadprzyrodzonych, aby zamknąć historię.
Mimo wszystko polecam popłynąć z pisarką w nieznane.
Tytuł i okładka zachęciły mnie do sięgnięcia po książkę Pani Bartoś. No cóż, czyta się rzeczywiście szybko ale to chyba dlatego, że napisana jest niemal szkolnym językiem. Poza tym dialogi są jakieś nierzeczywiste. I na dokładkę autorka wtrąciła w intrygę siły nadprzyrodzone, czego szczególnie nie lubię. Sam pomysł na fabułę nie najgorszy chociaż nie nowatorski. Doczytałam, ponieważ tak już mam, że jak zacznę czytać jakąś książkę, to mimo różnych przeciwności, staram się ją doczytać. Zawsze mam nadzieję, że może chociaż zakończenie mną wstrząśnie lub zaskoczy. Tu nawet tego zabrakło. Powieść mnie nie zachwyciła ale to nie znaczy, że innym czytelnikom nie będzie się podobała. Każdy z nas ma inny gust i inne książki lubi.
"Nie pozwól, żeby w twoim życiu była cisza. W ciszy rodzi się tylko krzyk rozpaczy".
Barbara Trzebińska, wybitna transplantolog po wielu latach walki, odzyskuje rodzinny majątek w Jaraczewie. Po remoncie dworku spędza w nim każdą wolną chwilę. Kobieta zaprzyjaźnia się z siedmioletnim chłopcem. Aż do dnia w którym Mareczek znika, a poszukiwania nie dają żadnych nadziei na odnalezienie dziecka. Gdy Barbara dostaje wezwanie do Warszawy nie spodziewała się wiadomości jaka na nią spadła. Kobieta dostała grant medyczny w stanach. Nie zastanawiając się długo i wyjeżdża.
Gdy po pięciu latach wraca do Jaraczewa, nie jest sama. Towarzyszy jej dwunastoletni Karol, chłopiec którego adoptowała.
Jednak w matce zaginionego chłopca sprzed lat wzbudza to niepokój. Kobieta nie zapomniała o wydarzeniach jakie miały miejsce pięć lat temu.
Czy dwunastoletni Karol może być zaginionym Mareczkiem?
"Krzyk Ciszy" intrygująca i wciągająca od pierwszej strony historia pełna tajemnic, napięcia i niespodziewanych zwrotów akcji.
Ta książka wzbudza emocje jakich, szczerze się nie spodziewałam ?
Wciągnęła mnie od pierwszej strony i nie chciała wypuścić ze swoich sideł aż do końca. Skończyło się zarwaną nocą ?
Thriller psychologiczny pomieszany z kryminałem w którym nie zabraknie wątków paranormalnych. Nie ma tu zbędnych opisów a bohaterowie są świetnie wykreowani. Książkę czyta się szybko i ciężko się od niej oderwać.
Znajdziecie tu wielkie emocje jakie wywołuje utrata dziecka w matce i do czego potrafi się posunąć, zawładnięta obłędem aby je odnaleźć.
Małomiasteczkowy klimat nadaje tylko charakteru książce.
Chodź zakończenie jest trochę przewidywalne to książka to totalny rollercoaster emocji. Dlatego polecam kochani sięgajcie, czytajcie i dajcie znać jak wrażenia ?
Jolanta Bartoś wróciła do nas z nową książką ,,Krzyk ciszy". Jest to horror z elementami zjawisk nadprzyrodzonych i wątkiem kryminalnym, który nie pozwala oderwać się czytelnikowi od lektury nawet na chwilę. Podczas lektury przerzucałam stronę za stroną z prędkością światła, aby tylko dowiedzieć się jak potoczą się poszukiwania zaginionego chłopca i reszta wydarzeń, które są konsekwencją tego zaginięcia.
Fabuła została poprowadzona w taki sposób, aby czytelnik ani na moment nie miał wytchnienia, a emocje mu towarzyszące były bardzo silne. Z całą pewnością nie jest to lektura łatwa (zwłaszcza dla rodziców, którzy potrafią mocniej wczuć się w akcje wydarzeń), bo ogromny ból, który przeżywa matka po stracie dziecka jest namacalny na każdej stronie. Widzimy do czego może doprowadzić brak pogodzenia się z pewnymi sprawami i rzeczywistością. Rodzinne tajemnice, które wychodzą na jaw szokują i momentami mrożą krew w żyłach. Duch nawiedzający Karolka i jego manipulacje chłopcem to majstersztyk. Prawie do samego końca nie byłam w stanie przewidzieć rozwiązania zagadki Marka, a ujawniona prawda bulwersuje, szokuje... Sądzę, że każdy będzie tutaj odczuwać coś zupełnie innego zgodnego z własnym sumieniem. Jednak muszę przyznać, że po opadnięciu wszystkich emocji po lekturze oraz głębszym zastanowieniu było kilka znaków, które dawały do zrozumienia kto może wiedzie coś na temat zaginionego Mareczka. Szybkie tempo akcji i wciągnięcie nas w wir wydarzeń powoduje, że po prostu nie mamy czasu zastanawiać się i typować sprawców, czy rozmyślać co mogło się wydarzyć. My najzwyczajniej pędzi przez książkę jak burza, bo chcemy się tego jak najszybciej dowiedzieć i wydaje mi się, że to jest jeden z większych sukcesów autorki. Nie każdy pisarz potrafi tak zaciekawić czytelnika jak Jolanta Bartoś.
,,Krzyk ciszy" to kolejny genialny horror na liście autorki, który czaruje swoim klimatem, ale i w odpowiedniej scenerii potrafi napędzić stracha. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić Was do jej przeczytania ?
,,Krzyk ciszy" nie jest debiutem literackim Jolanty Bartoś. Autorka ma na swoim koncie wiele już poczytnych książek. Aż dziwne, że nigdy nie trafiłam na którąś z nich, tym bardziej, że jestem miłośniczką kryminałów i thrillerów. Książkę przeczytałam bez odkładania, zarywając godziny na sen.
Książka została ładnie wydana przez wydawnictwo Zysk i S-ka, na skrzydełkach notka o autorce z jej zdjęciem.
Początkowo fabuła przypomina książki obyczajowe. Główna bohaterka odzyskuje zapuszczony dworek w małej miejscowości Jaraczewo. Akcja w następnych rozdziałach przyśpiesza, mamy poszukiwanie zaginionego chłopca i śledztwo. To co dzieje się pięć lat później to już thriller ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. ,,Myślę, że duch Marka zamienia się w upiora." Książka miejscami ma mroczny klimat, dzieją się rzeczy w które niektórzy wierzą, a niektórzy nie.
Autorka stosuje dużo zwrotów akcji, odkrywa kolejne tajemnice. Bohaterowie są doskonale opisani, wyraziści, są postacie zdecydowanie pozytywne i na wskroś złe. Do tych dobrych zalicza się główna bohaterka Barbara, jej zarządca Tomasz i ojciec Mareczka. Do tych złych Angelika i były policjant Antoni Dąbrowski. Czytelnik łatwo wczuwa się w przeżycia bohaterów, niektórym kibicuje, innych nie znosi. Chciałabym mieć taką przyjaciółkę jaką jest Barbara, to kobieta lojalna, uczciwa, mądra. Jej wypowiedzi to maksymy: ,,Nie pozwól, żeby w twoim życiu była cisza. W ciszy rodzi się tylko krzyk rozpaczy."
Powieść wyzwala skrajne emocje. Zakończenie nieprzewidywalne, ale też nie miałam innego typowania.
Autorka porusza ważne problemy społeczne, niesłuszne oskarżenia, zdradę, pedofilię, ból po śmierci dziecka, adopcję i zagadnienia transplantologii. Jest to bardzo wzruszająca i wypełniona emocjami książka. Powieść skłania do refleksji i zastanowienia się nad wartościami ważnymi w życiu, takimi jak szczerość, uczciwość i miłość rodzicielska. Napisana jest pięknym językiem, nie ma zbędnych opisów, ani dłużyzn. Fabuła wciąga do ostatniej strony. Przeczytałam z przyjemnością i innym polecam.
24 maja na starym cmentarzu ewangelickim w Krotoszynie znaleziono zmasakrowane zwłoki młodej dziewczyny. Śledztwo ujawnia wiele skrywanych latami tajemnic...
Choć akcja horroru z wątkami powieści psychologicznej i obyczajowej dzieje się współcześnie, to mury starego miasta są przesiąknięte dawnymi dziejami....
Przeczytane:2024-02-25,
Jaraczewo. Barbara Trzebińska - wybitna transplantolog, po wielu latach odzyskuje wreszcie rodzinny majątek. Dworek jest zapuszczony, jednak dzięki świetnej firmie remontowej, dość szybko odzyskuje dawny blask. Kobieta, zachwycona posiadłością, spędza tam każdą możliwą chwilę, poznając przy okazji lokalnych mieszkańców. Najwieksza więź łączy ją z Mareczkiem - siedmioletnim, miejscowym urwisem. Barbara, nie mając własnych dzieci, pragnie na różne sposoby wspomóc chłopca oraz jego ubogą rodzinę. Pewnego dnia, oczekując z czekoladowymi ciasteczkami na Marka, dociera do niej tragiczna wieść o jego zaginięciu…
Gdy po pięciu latach pobytu w USA na medycznym grancie wraca do dworku, wraz z nią przyjeżdża 12-letni chłopiec. Niewiarygodnie podobny do zaginionego Marka…
**
“Krzyk ciszy” to historia o ludzkiej tragedii, nieszczęściu, samotności i tęsknocie. Wszystko okraszone doskonale podanym mrokiem i tajemnicami. Akcja dzieje się w niewielkim miasteczku, gdzie każdy każdego zna, a obcy są niestety traktowani z dystansem i uprzedzeniami. Fabuła, choć może się z pozoru wydawać błacha i mało oryginalna, rozwija się stopniowo, a napięcie rośnie. Tej książki nie można odłożyć ot tak. Oczywiście, autorka (z czego jest znana) przemyca ciekawy wątek paranormalny, co dodatkowo podkręca atmosferę i wzbogaca opowieść. Ja jestem bardzo ZA i czekam na kolejne, fantastyczne historie 🤩