Mateusz Szafirski ma wszystko co potrzebne mu do szczęścia: kochającą rodzinę, piękny dom i satysfakcjonującą pracę. Jednak sielanka kończy się wraz ze śmiercią ukochanej żony, Elżbiety.
W rodzinny dramat wkradają się kolejne, traumatyczne zdarzenia, które nie dają wytchnienia Mateuszowi. Sześcioletnia córka zostaje porwana, policja podejmuje mało skuteczne działania celem odnalezienia dziewczynki, nastoletni syn obwinia ojca o niepowodzenia, a życie zmarłej żony okazuje się pełne tajemnic.
Przytłoczony mężczyzna stara się na własną rękę prowadzić śledztwo odkrywając coraz to więcej mrocznych zakamarków życia.
Czy odnajdzie córkę? Co ukrywała przed nim żona? Jaki związek z całym dramatem ma najlepsza przyjaciółka Elżbiety, Karolina Motyl?
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2023-03-01
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 267
Język oryginału: polski
"Ale... nie poddałem się, walczyłem, by umocnić kruchość mojego serca drobnymi radościami, wspaniałymi wspomnieniami i miłością. Bo przecież miłość jest najważniejsza."
"Kruchość serca" to poruszająca powieść Andrzeja Konefała przedstawiająca historię mężczyzny, któremu przyszło mierzyć się z dramatycznymi wydarzeniami. Pierwsze akapity książki nie zapowiadały tego, co wydarzyło się później. Poznajemy rodzinę jakich wiele, wiodącą spokojne i pełne miłości życie.
Ale czy na pewno? Wraz ze śmiercią Elżbiety, żony i matki, na jaw wychodzą skrzętnie ukrywane przez nią do tej pory informacje. Okazuje się, że za pewnymi zachowaniami kryły się pozory, a idylliczny obrazek wcale nie był taki bez skazy jak się z początku wydawało. Czasem potrzeba tragedii, by dostrzec to, co naprawdę ważne.
Czy tak było i tym razem?
Przyznam, że bardzo mocno odebrałam tę powieść, zwłaszcza początkowe jej fragmenty dotyczące niespodziewanej śmierci Elżbiety. Tylko pozornie niespodziewanej, bo jak się okazuje kobieta ciężko chorowała, a w takiej sytuacji trzeba się z tym liczyć, co nie zmienia faktu, że odejście takiej osoby boli tak samo. Z umieraniem nieodłącznie wiąże się zmiana, powodującą lek przed nieznanym, ale najtrudniej jest pogodzić się z nagłym brakiem bliskiej nam osoby, której obecność była dla nas czymś naturalnym. To zawsze boli, bez względu na to czy mieliśmy czas się na to przygotować, czy też nie.
W opisywanej przeze mnie książce autor zwraca uwagę na kruchość życia i jego nieprzewidywalność. Tak naprawdę niczego nie możemy być pewni, dlatego powinniśmy każdy nasz dzień traktować jakby był tym ostatnim. Żyć pełnią sił, a przede wszystkim pamiętać o naszych bliskich i chętnie ofiarowywać im swój czas i zaangażowanie. Nie będzie drugiej szansy. W tym momencie przychodzą mi na myśl słowa Wisławy Szymborskiej:
"Choćbyśmy uczniami byli
Najtępszymi w szkole świata,
Nie będziemy repetować
Żadnej zimy ani lata."
Mamy tylko jedno życie i jedną szansę, by przeżyć je właściwie, niestety często zbyt późno sobie to uświadamiamy. Mateusz Szafirski, pierwszoplanowa postać tej historii, stracił naprawdę wiele. Czy można było tego uniknąć? Myślę, że na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu i mimo naszych najszczerszych chęci nie jesteśmy w stanie zmienić biegu wydarzeń. Można starać się zaakceptować pewne fakty i przede wszystkim więcej uwagi poświęcać drugiemu człowiekowi.
"Kruchość serca" to dynamiczna, pełna akcji powieść, która niesie ze sobą ważne przesłanie. Z prawdziwą mocą uderza w nasze serca i wyciska łzy. Uważam, że fabuła i przekaz są naprawdę godne uwagi. Jedyne do czego mam zastrzeżenia, to kilka błędów logicznych, których można byłoby uniknąć. Brakuje mi też trochę motywacji postępowania jednego z bohaterów, liczyłam na bardziej szczegółowe omówienie związanej z nim kwestii. Myślę jednak, że w ogólnym rozrachunku można przymknąć na to oko.
Moja ocena 8/10.
Właśnie skończyłam czytać tę książkę i chciałabym napisać o niej coś sensownego, ale nie mogę. Czuję pustkę.
Tyle smutku, tyle bólu, tyle straty na zaledwie 257 stronach. Nie wiem jak mam pozbierać te wszystkie emocje, które mną targają niczym liść na wietrze. Mam wrażenie, że cokolwiek napiszę to i tak będzie mało. Zbyt mało. Dlatego chyba lepiej to przemilczeć. Nie będę Wam pisać, że książka jest "och " i "ach" bo nawet nie wiem czy wypada. Nie będę pisać, że fajnie i lekko się to czytało bo bym Was okłamała. A przecież nie o to tu chodzi. Wnętrze dobija i jeśli ktoś z Was ma obecnie gorsze dni to być może wszystko by Was jeszcze bardziej przygniotło.
Znam osobę, która pisała mi, że kilka razy musiała przerywać czytanie, że nie była w stanie kontynuować z powodu łez, które się z niej wylewały. Mnie na szczęście to ominęło. Nie wiem. Być może nie jestem aż tak wrażliwa... Choć... Raz☝tak... Raz był taki moment gdzie czułam, że ściska mi gardło. A może też nie przeżyłam tej książki jak ona bo mentalnie się już do niej przygotowałam... Kto wie.
Słowem - wyciskacz łez. Słowem- oczywiście polecam.
"Kruchość serca" Andrzej Konefał
Bez wątpienia rodzina jest najważniejszą wartością w życiu większości z nas. I to właśnie o rodzinie sobie dziś porozmawiamy. Jednak spojrzymy na nią z perspektywy mężczyzny. W naszym społeczeństwie, a także w przeświadczeniu wielu mężów i tatusiów ich rolą jest to, aby zrobić wszystko, by osobom, które kochają najbardziej na świecie, niczego w życiu nie brakowało. Poświęcają się pracy, aby zapewnić swoim najbliższym jak najlepsze warunki bytowe. Jednak, czy rzeczywiście to jest najważniejsze? Otóż nie, bowiem wystarczy zatrzymać się w pędzie codzienności, aby zrozumieć, że starając się zadbać o ten materialny aspekt życia rodzinnego, tracimy coś bardzo ważnego, a mianowicie możliwość bycia z bliskimi i dla bliskich. Nie znajdujemy chwili na to, aby dopuścić do siebie myśl, że nawet jeśli teraz jesteśmy szczęśliwi i mamy obok siebie wszystkich, którzy są całym naszym życie, i stanowią jego sens, to nic w życiu nie jest nam dane na zawsze. Wystarczy chwila, aby los odebrał nam wszystko, a nasze serce rozpadło się na miliony maleńkich kawałków. Z tą bolesną prawdą konfrontuje nas Andrzej Konefał w swojej najnowszej powieści ,,Kruchość serca", o której postaram się wam opowiedzieć kilka słów.
Poznajcie Mateusza i jego żonę Elżbietę. Kochające się małżeństwo wspólnie wychowujące dwójkę wspaniałych dzieci - Anię i Karola. Kiedy zaczynamy czytać książkę, niemalże od razu możemy poczuć ciepło miłości, którą darzą się wzajemnie członkowie rodziny Szafirskich. Stajemy się częścią ich życia w momencie, kiedy trwają święta Bożego Narodzenia, a więc najbardziej rodzinne polskie święta. Patrząc na ich radość, moglibyśmy pozazdrościć im tej sielanki. Jednak te piękne chwile, w ułamku sekundy zamieniają się w koszmar. Ela umiera i teraz to Mateusz musi pomóc dzieciom zrozumieć, co się stało, a także być wsparciem i pocieszeniem w tych traumatycznych przeżyciach.
W tym momencie dochodzimy do kolejnej bardzo ważnej kwestii poruszanej na kartach powieści. Mianowicie, kiedy kogoś bardzo mocno kochamy, chcemy chronić go przed wszelkimi zmartwieniami i troskami. Robimy wszystko, aby w sercu tej osoby nigdy nie zagościły strach, obawy i niepewność. Często robimy to nawet kosztem samych siebie. Staramy się wiele ukryć pod maską pozorów. Tylko czy na pewno jest to odpowiednie i słuszne rozwiązanie. A może przyniesie ono więcej złego niż dobrego? O tym musicie przekonać się już sami, czytając książkę.
Serce naszego bohatera rozrywa smutek i żal, ale wie, że teraz nie może skupiać się na swoim cierpieniu, gdyż to dzieci i ich dobro jest najważniejsze. Chce być przy nich i stara się przywrócić ich tak nagle odebrane poczucie bezpieczeństwa. Nie jest mu to jednak dane, gdyż dochodzi do kilku zdarzeń, które zakłócają tak bardzo potrzebny mu teraz spokój w procesie przeżywania żałoby. Nie to jest jednak najgorsze. Najbardziej szokujące, a zarazem bolesne jest to, że wszystko, co się teraz dzieje sprawia, iż na nieskazitelnym dotąd wizerunku zmarłej żony pojawia się głęboka rysa. Okazuje się, że Ela miała swoje tajemnice i nie do końca była z mężem szczera. I teraz to on musi je odkryć i znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego, był okłamywany przez kogoś, kto był głównym filarem jego życia i stanowił jego fundament. Wiele pytań bez odpowiedzi kłębi się w głowie mężczyzny. Nie wie jednak jeszcze, że to nie jest ostatni cios, od losu, jaki otrzyma.
Spełnia się najgorszy koszmar każdego rodzica, który w życiu Mateusza niestety staje się okrutną rzeczywistością. Jego mała córeczka dosłownie na moment znika z jego oczu, co jest początkiem końca jego kruchego świata. Maleńka księżniczka, jedyny promyk nadziei i siły, który do tej pory trzymał go przy życiu i nie pozwolił utonąć w morzu rozpaczy i beznadziei został mu odebrany. Ania została porwana, a Mateusz, chce zrobić wszystko, aby córka wróciła, jak najszybciej do domu. Nie jest w stanie pozostawić poszukiwań dziecka policji i postanawia sam odzyskać swoją Anię. Rozpoczyna się walka z czasem, własnymi słabościami i lękami, którą my czytelnicy śledzimy z duszą na ramieniu i zapartym tchem.
Przez to, że wszystko, o czym czytamy w książce, jest bardzo autentyczne, my czytelnicy bardzo mocno zżywamy się z jej bohaterami. Stają się nam oni bardzo bliscy, a co za tym idzie, całą sobą przeżywamy to wszystko, co ich spotyka i czego doświadczają. Ponadto realizm tej historii sprawia, że często stawiamy się na miejscu naszego bohatera i zadajemy sobie pytanie, czy ja potrafił/abym dalej żyć i nie poddać się widząc, że ktoś powoli, ale konsekwentnie odbiera mi wszystko, co kocham i co jest mi drogie? Bo musicie wiedzieć, że, to co do tej pory napisałam wam o przeżyciach Mateusza, jest zaledwie niewielkim ułamkiem cierpienia i rozmiaru krzywd, jakich doświadczy i druzgocących sytuacji, z którymi będzie musiał się zmierzyć. Ja oczywiście niczego więcej nie zdradzę, dlatego już teraz gorąco zachęcam was do lektury książki.
,,Kruchość serca" to niezwykle poruszająca i roztrzaskująca nasze serce powieść, która ukazuje niezwykłą siłę miłości rodzinnej i rodzicielskiej w obliczu najbardziej dramatycznej ludzkiej tragedii. Autor zatarł w niej granice wychowywania dzieci. Jeszcze do niedawna wszelkie trudy wychowawcze, były składane w głównej mierze na barki kobiet. Mateusz Szafirski pokazał, że ojciec również potrafi stanąć na wysokości zadania i doskonale sobie poradzić. Ta siła miłości ojca do dzieci oraz to, jak wiele potrafił on znieść, by chronić je i bliskie mu osoby z jego otoczenia została przedstawiona tak pięknie, a zarazem tak wręcz odczuwalnie przez nas samych, że płakałam, nie mogąc czytać dalej. Przyznaje, że rzadko zdarza mi się odkładać książkę po to, aby uspokoić emocje i przypomnieć sobie, że ja nie jestem częścią opisywanej w niej historii. A tym razem musiałam tak zrobić kilka razy. Nie da się ukryć, że jest to trudna emocjonalnie powieść, do której powinna być dołączona paczka chusteczek higienicznych. Jest to też jedna z tych książek, której nie da się odłożyć na dłużej, niż kilka chwil, gdyż nawet jeśli zdecydujemy się zrobić sobie przerwę w czytaniu, to nie będziemy mogli przestać o niej myśleć. A to wszystko za sprawą napięcia, w którym jesteśmy utrzymywani od początku do końca oraz nieustannej niepewności tego, co wydarzy się za chwilę. A uwierzcie mi, tutaj niczego nie da się przewidzieć, a każde następujące po sobie wydarzenia, to kolejny cios w serce czytelnika i samego Mateusza, którego autor nie oszczędza. Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że wsadził go na diabelski młyn nieszczęść, który nie zatrzymuje się ani na chwilę.
Nie trudno się domyślić, że tak niszczące i dramatyczne przeżycia nie pozostaną bez wpływu na żadnego człowieka, na co Andrzej Konefał bardzo wyraźnie zwraca naszą uwagę, nakreślając nam mocno wyrazisty obraz przemian wewnętrznych bohaterów książki, a szczególnie samego Mateusza.
,,Okazało się, że pod powłoką spokoju i rozsądku kryła się inna wersja mnie. Słabość, ból strach, rozgoryczenie, niemoc, osamotnienie i trwoga. Teraz to mnie charakteryzowało i wyparło poprzednie cechy. Stałem się inny, ale nie była to zmiana na złe. Dzięki temu mogłem wykrzesać dużo więcej ze swojego wnętrza i zdobyć nieosiągalny cel. Może to ewolucja, a może samoistna transformacja pod wpływem zaistniałych okoliczności.
... Teraz mogłem pozwolić płynąć łzom. Nie były żadną przeszkodą ani powodem do wstydu. Motywowały mnie, dodawały sił oraz nabierały przedziwnego znaczenia. Dzięki nim mogłem pozwolić sobie na tłumienie wściekłości, której nigdy nie pozwalałem wychodzić na zewnątrz. To one sprawiały, że oczyszczałem umysł, patrzyłem inaczej na bezlitosny świat i układałem w głowie obraz tego, co zrobię temu potworowi, kiedy wpadnie w moje ręce".
Myślę, że nie muszę pisać, iż gorąco polecam sięgnięcie po tę niezwykle wartościową książkę, Nie unikniemy łez, ale nie jesteśmy odosobnieni w odczuwaniu tak silnych emocji. Sam autor płakał razem z Mateuszem podczas pisania niektórych scen w książce, a było ich kilka, o czym mogliśmy dowiedzieć się podczas spotkań autorskich. Od siebie dodam, że jestem pełna podziwu i uznania dla Andrzeja, za to, że znalazł w sobie siłę, aby ,,Kruchość serca" napisać. Wszak sam jest kochającym ojcem i na pewno nie był to łatwy proces. Poznając koleje losów rodziny Szafirskich, zdacie sobie sprawę, że takie zdarzenia dzieją się każdego dnia i dotykają zwykłych ludzi, którzy mają swoje marzenia, plany i pragnienia tak, jak my wszyscy, a życie potrafi w jednej chwili je zniweczyć, kpiąc sobie z naszego szczęścia. Doceniajmy to, co mamy, cieszmy się z bycia ze sobą i kochajmy całym sercem.
http://kocieczytanie.blogspot.com/2023/09/kruchosc-serca-andrzej-konefa.html
Za namową @anna_ziobro_autorka sięgnęłam po książkę ,,Kruchość serca" którą napisał @andrzej_konefal_autor
Małżeństwo z dwójką dzieci i ich historia, a właściwie historia po... Jedno z nich jest chore i nie dane mu jest trwać w tej rodzinnej relacji.
Ta książka to opowieść o żałobie, która przeradza się w koszmar, taki prawdziwy, namacalny, najgorszy z możliwych.
Pierwszy raz czytałam coś spod pióra Autora i muszę przyznać, że przepadłam w tej powieści. Zapomniałam o mijającym czasie, chciałam wiedzieć jak to wszystko się skończy. Czy jest w tej historii miejsce na happy end...
Poruszyła mnie warstwa psychologiczna, która uderzała w moją wrażliwość i emocjonalność. Sposób pisania o przeżyciach bohaterów był tak przekonujący, że cierpiałam razem z nimi, ich ból i strach stały się moimi.
Jest to również powieść o miłości, najpiękniejszym z uczuć, które potrafi przybrać upiorną postać. O miłości, która uskrzydla, ale czasami zadaje ból i doprowadza do obłędu.
Bardzo Wam polecam tę książkę ?
Moja ocena to 7+/10
Teraz to ja jestem śmiercią! Andrzej Kordel wraca po latach w rodzinne strony. Nie jest to łatwy powrót. W dzieciństwie właśnie tu w do dziś niewyjaśnionych...
To się nie dzieje naprawdę! Katarzyna Mariańska traci w wypadku ukochanego syna Kubusia. Nie może dojść do siebie po jego stracie. Pewnego dnia zrozpaczona...
Przeczytane:2024-01-11, Ocena: 4, Przeczytałem, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, 52 książki 2024,
"Krok za krokiem, oddech za oddechem, niemy krzyk szalejący w głowie. Dotarłem do celu. Znalazłem się w tym punkcie, gdzie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość postanowiły podarować mi straszny prezent."
Nie czytajcie tej książki, jeśli czujecie się osłabieni psychicznie i emocjonalnie lub borykacie się z traumatycznymi doświadczeniami związanymi ze stratą lub niedawno kogoś straciliście. Nie czytajcie, bo ta powieść was przytłoczy, a momentami i zszokuje.
Powieść "Kruchość serca" Andrzeja Konefała to dramat obyczajowy z wątkami thrillera.
Na początkowych stronach autor kreśli obraz szczęśliwej rodziny. Jest Wigilia Bożego Narodzenia- radość, bliskość i rodzinna sielanka. I wtedy następuje pierwszy cios. Mateusz traci ukochaną żonę Elę, matkę dziesięcioletniego Karola i sześcioletniej Ani.
Okazuje się, że Ela od jakiegoś czasu leczyła się onkologicznie, ale jej śmierć jest dla rodziny ogromnym szokiem, ciężko radzą sobie ze śmiercią Elżbiety.
Wkrótce po jej śmierci Mateusz otrzymuje dziwne karty SD z nagraniami żony oraz groźby od nieznanego człowieka.
Z opisu od wydawcy wiedziałam, że córka Mateusza, Ania zostanie porwana, ale moment, w którym to nastąpiło zaskoczył mnie.
A potem jest już tylko gorzej, jedno złe wydarzenie pociąga za sobą lawinę katastrof.
Litujesz się nad bohaterem, bo autor tej litości nie znalazł.
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, przyznam, że nie jest to prosty zabieg, ale postać Mateusza wraz z całym bagażem uczuć i emocji wypadła całkiem autentycznie.
Fabuła jak fabuła, czasem wydaje się trochę przekombinowana. Jest pełna napięcia i tragedii, ale postać Mateusza wzbudza współczucie czytelnika.
Mateusz to człowiek wrażliwy i złamany, jego bezsilność udziela się czytelnikowi. Chciałoby się uczynić z niego kogoś silniejszego, żeby odnalazł w sobie moce superbohatera, lecz niestety, w obliczu dramatu często obnażają się jego słabości, działa pod wpływem emocji, traci zdrowy rozsądek, pogrążając się w stanie smutku, bezsilności i rozpaczy. Uderzył mnie też stan jego syna, który jako mały chłopiec nie potrafi sobie poradzić z emocjami po stracie matki, jest zagubiony, reaguje agresją.
Wątek sensacyjny i kreacja antagonisty nie są dla mnie przekonujące. Brak mi pełniejszego obrazu zwyrodnialca, który działał po omacku i bez większego planu, a nieporadne działania policji są niezadawalające.
Rzadko kiedy płaczę nad fabułą książki, czy filmu, teraz też nie płakałam, ale jestem wściekła, co autor zgotował małej Ani - to niewybaczalne. Szukałam iskierki nadziei, że los się odmieni i za każdym razem autor deptał tę nadzieję.
W powieści wyczuwa się ogromną wrażliwość autora, i to jest bardzo cenne w świecie, który dąży do bezmiłości.
Czuję też emocje, które towarzyszyły autorowi podczas pisania tej powieści, może nawet trochę zagalopował się w tych straszliwościach. Jakby zastosował stoicką technikę na pozbycie się stresu przez prezentację.
Polega ona na tym, że poprzez wyobrażenie sobie najgorszych scenariuszy przygotować się na nie, taka negatywna wizualizacja.
Nie wiem, czy było to świadome, czy nie, ale wiem, że autor ma kochającą rodzinę, o którą bardzo dba.
Książka mnie przygnębiła i nawet tlący się płomyk nadziei na lepsze jutro nie zatarł tego wrażenia. Jeśli miała być to lekcją miłości i ulotności, to grzecznie podziękuję, jeśli jednak autor chciał zagrać na emocjach czytelnika, to udało mu się to, i to w 100%.