Ostrów Wielkopolski. Co to za miasto? Przede wszystkim zakotwiczone w odległych stuleciach. Nie tak pradawne jak sąsiedni Kalisz, lecz również bogate w przeszłość. Nieduże, drugorzędne, lecz nieco inne, niż je sobie wyobrażano później - pograniczne, wielokulturowe, oswojone z różnorodnością religijną, tolerujące wyraziste, nawet ekscentryczne postawy, próbujące wyrwać się z ograniczeń swej prowincjonalności. W XIX wieku miasto z wyraźną przewagą ludności niemieckiej. Banach nie upiększa Ostrowa, nie nadyma jego poczucia własnej wartości, nie stara się uczynić go większym, niż był i jest, nie dodaje mu charyzmy, której nie posiadał. Nazywa miasteczkiem, częstokroć ukazuje jako zapadłą dziurę, nie boi się odsłaniać jego śmieszności, daleki jest od rozniecania mitów. Nie chce być galwanizatorem krzepiących legend, np. o bohaterskiej kaźni arcybiskupa Ledóchowskiego, który za rządów Bismarcka przez dwa lata był więziony w Ostrowie, czy o Republice Ostrowskiej. A przecież pomimo tego nastawienia, nieraz krytycznego, nasyconego pierwiastkiem iście Gogolowskiej satyry, miasto, miasteczko posiada status specjalny, będąc jego, jego przodków - i wielu dziesiątek pokoleń - miejscem na ziemi. Raczej rzeczywistość niż fantazmat, raczej wstrzemięźliwość i dystans niż egzaltacja i deklaracja, raczej pogranicze fikcji niż pogranicze prawdy, raczej literatura niż reportaż historyczny lub biograficzny. z recenzji Piotra Śliwińskiego
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 2017-02-01
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 494
Język oryginału: Polski
W pogoni za majątkiem, pozycją, koroną i… szczęściem! Pogoń – nazwa herbu Czartoryskich, w trafny sposób oddaje historię tego prężnie działającego...
Radziwiłłowie. Burzliwe losy słynnego rodu - opis wydawcy: Zajrzyjcie do świata przepychu, skandali i ogromnych majątków ziemskich, gdzie...
Przeczytane:2019-03-10,
ZAMIAST POWIEŚCI
"Kroniki literackie prowincji" Witolda Banacha to dzieło wielowarstwowe, forma bardziej pojemna łacząca różne dziedziny wiedzy: historie, literaturę, kulturę, socjologię, geografię humanistyczną i antropologię miejsca.
Książkę można polecić tym czytelnikom, którzy czują się znudzeni albo zmęczeni literacką fikcją - światem przedstawionym nieprawdziwie i sztucznie.
Z pewnością jej lektura będzie inspirująca dla wielbicieli twórczości diarystycznej, pamiętnikarskiej i wspomnieniowej.
Przede wszystkim jednak "Kroniki" powinny ożywić czytelnictwo wśród mieszkańców Ostrowa Wielkopolskiego, gdyż opowiadają o ich małej ojczyźnie - począwszy od XVIII do współczesności (czyli od wzmianki o Ostrowie w pamiętniku księżnej Luizy Radziwłłowej z Hohenzollernów w 1797 roku do wydania katalogu wystawy grafiki ukraińskiej z wierszem Jurija Andruchowycza).
Witold Banach - dyrektor Muzeum Miasta Ostrowa - większość swego życia poświęcił rodzinnemu miejscu, obserwując je i opisując w kontekstach polskiej i europejskiej historii. Dzieje Ostrowa ukazał poprzez biografie osób związanych z tą miejscowością (głównie przedstawicieli świata literatury i kultury) - dowodząc, że ci, o których zapomnieliśmy (czasami nazbyt łatwo), mogą okazać się z jakiegoś powodu dla nas ważni - na przykład dla naszego rowoju duchowego. Zasługują więc na to, by przetrwać w naszej świadomości.
W specyficzny i wyjątkowy sposób pamięta o nich prowincjonalne miasto - gdzie pamięć inaczej funkcjonuje - na zupełnie innych zasadach niż "na górze". Zdawał sobie z tego sprawę (między innymi) Jarosław Iwaszkiewicz - wielbiciel małych miasteczek - który przyjechał do Ostrowa, by walczyć z bolszewikami (zgłosił się do ostrowskiego garnizonu jako ochotnik). Iwaszkiewicz zauważył, że w prowincjonalnym świecie liczą się okruchy historii, szczegóły pozornie nieistotne, budujące jednak tożsamość miejsca. W "Listach do Felicji" pisał:
Trzeba się zagłębić jak ja w małe miasteczko, leżące dzisiaj poza utartymi szlakami (...) Widzisz, tutaj się lepiej i szerzej pamięta. I może właśnie w takich małych miasteczkach (...) dotkliwszą pamięcią żyje sława tych, co pomarli (...) Ich chwała zamienia się w legendę.
Autor "Kronik literackich prowincji" barwnie i zajmująco kreśli jednostkowe losy ponad trzydziestu osób - przemawiają do nas wyrazistymi, niebanalnymi sylwetkami - i, co ważne, przynoszą z sobą bagaż informacji o dziejach Ostrowa, architekturze, realiach życia codziennego, obyczajach, wzorcach zachowań.
W biografii niektórych z nich radziwiłłowskie miasto odegrało wyjątkową rolę - stało się elementem prywatnej mitologii i zaistniało w twórczości. Dla innych było niewiele znaczącym epizodem.
Juliusz Słowacki i Zygmunt Krasiński bawili tu chwilę tylko - przejazdem. Zaledwie dotknęli tego miejsca. To drobne zdarzenie przekształciło się w lokalny mit (podobnie zresztą jak krótka wizyta Fryderyka Chopina).
Natomiast dla Lea Hirscha (autora zapewne pierwszej powieści o tym mieście), Edzarda Schapera, Jadwigi Żylińskiej i Wojciecha Bąka - to miejsce rodzinne - na zawsze bliskie i stale wspominane (miejsce kształtowania się i utrwalania archetypów).
Wśród postaci opisanych w "Kronikach" chyba najbardziej malowniczą osobowością, przywołaną z mroków niepamięci, jest Roman Zmorski - poeta romantyczny, tajny emisariusz i agent księcia Adama Czartoryskiego w Konstantynopolu i Serbii - nie stronił od niebezpiecznych przygód i ryzyka. W Ostrowie został aresztowany przez policję pruską. Jego życiorys to doskonały temat na powieść historyczną w stylu utworów Waltera Scotta.
Prawdziwie legendarnym zdarzeniem stało się jednak aresztowanie innej osoby - arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego, który był swego czasu bardzo popularny - mieszkańcy uczcili go pomnikiem przed Konkatedrą świętego Stanisława.
Witold Banach - dziejopis rozmiłowany w swojej małej ojczyźnie (choć niebezkrytyczny) odnotowuje wszelkie odnoszące się do historii miasta, wydawałoby się, nieistotne szczegóły. W swojej badawczej pasji stara się nie przeoczyć żadnego pamiętnika, notatki, dziennika, najmniejszej wzmianki w prasie, listach czy życiorysach. Dzięki takiej skrupulatnej pracy zyskuje prawdziwe wtajemniczenie w przestrzeń swojego miejsca zamieszkania. Jego "Kroniki" - doskonały przewodnik po mieście żywej pamięci - odkrywają rzeczy zaskakujące, na przykład o pradziadku Johna Maxwella Coetzee`ego (noblisty z 2003 roku) - Baltazarze Dubielu, który w Ostrowie przyjął chrzest, a później uczył się tutaj przez siedem lat w ewangelickiej szkole.
Czytelnicy "Kronik literackich prowincji" z pewnością zauważą, iż prowincjonalność Ostrowa, wielokrotnie w książce podkreślana, nie jest tak oczywista, jak by się to mogło pozornie wydawać. Witold Banach pokazuje, jak stapia się ona z wielkim światem (głównie na poziomie świadomości) i jak losy niegdysiejszych mieszkańców Ostrowa uniwersalizują się i zamieniają w ciekawy temat literacki. Autorowi nie zależy na pełnym obiektywiźmie - ujawnia własny sposób widzenia miasta i przedstawionych ludzi - nie szczędzi im nieraz przykrych uwag (nie wszystkim czytelnikom musi się to koniecznie podobać). Dopuszcza też swoich bohaterów do głosu, nie koryguje ich pomyłek świadczących o zagubieniu w czasie, co przynosi niekiedy bardzo ciekawe literackie efekty. Mówi również o sobie, o swoim dzieciństwie, przedstawia biograficzne losy swojej rodziny. Dużą sympatię wzbudza ciotka autora Zosia i jej "Dzienniczek".
Chociaż ostrowski historyk prezentuje doskonały warsztat dokumentalisty, nie ukrywa swoich zmagań z przeszłością - z brakiem odpowiednich świadectw, informacji źródłowych, opracowań. Wyraża niejednokrotnie żal, iż nie zdążył z kimś porozmawiać, zapytać o to, co istotne - jak chociażby wybitnego teatrologa, pochodzącego z Ostrowa, profesora Józefa Szczublewskiego.
Sam przyznaje, że czasami musiał odwołać się do własnej inwencji twórczej i wyobraźni, by uzupełnić luki w rzeczywistości dokumentalnej. Można odnieść wrażenie, iż "Kroniki", czyli "historie prawdziwe, prawdopodobne, prawie zmyślone", były pisane "zamiast powieści", do której (jak do worka) można powrzucać różne formy narracji, łącząc kreację literacką z faktami.
Mimo chronologicznego układu zdarzeń - jak na prawdziwy latopis przystało - poszczególne rozdziały uzupełniają się i dopowiadają. Tworzą spójną całość - przemyślaną i niekiedy zaskakującą (na przykład nieoczekiwanymi powrotami do pewnych - wydawałoby się - zakończonych spraw, tematów).
Trzeba jednak pamiętać, że "Kroniki literackie prowincji" to przede wszystkim rezultat wnikliwych studiów nad Ostrowem jako miejscem (auto)biograficznym, nad jego literackimi reprezentacjami oraz własna wizja osobistego terytorium, w której prowincjonalność staje się centrum świata.
Witold Banach oprowadza nas z podziwu godną erudycją po mieście przeszłości i zarazem po różnych, związanych z nią, obszarach literatury. Pokazuje także Ostrów współczesny jako ważne miejsce na mapie kulturalnej, znane choćby z Międzynarodowego Biennale Małej Formy Graficznej i Ekslibrisu oraz słynnego festiwalu "Wszystko jest poezją".
Ostrów Wielkopolski wpisuje się zawsze w to, co aktualnie w naszej kulturze jest istotne i ciekawe - taki obraz prowincjonalności, ukazany w "Kronikach", będzie dla niejednego czytelnika niespodzianką. Może również wzruszyć.
Marta Wawrzyńska