Lipiec 1911, Danzig. Fotograf, który zaprosił Klarę na sesję fotograficzną, nie zjawił się na dworcu, by powitać swego gościa. Piękne wersety wypełniające list okazały się zasadzką. W czasie gdy Klara Schulz prowadzi prywatne śledztwo w nadmorskiej metropolii, w Bresalu znikają dwie młode kobiety. Pozornie nic nie łączy tych spraw. Jedna z dziewcząt jest Romką, pracującą w fabryce, druga zaś córką szanowanego lekarza, przełożonego męża Klary, Bernarda. Jednak pozory potrafią zmylić, a obie rodziny całą nadzieję na rozwiązanie zagadki, pokładają w detektyw Schulz. Tylko, że gdy ta wraca z Danzig, nie jest już sobą...
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 2014-02-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 312
"Zniknięcie Sary" Nadii Szagdaj to drugi tom cyklu kryminałów retro toczących się w przedwojennym Wrocławiu pt. "Kroniki Klary Schulz". I tak jak tom pierwszy nie zrobił na mnie za dobrego wrażenia, tak ten wypada zdecydowanie lepiej!
Akcja powieści przedstawiona jest naprzemiennie z punktu widzenia Klary i porwanej Sary – to dobry zabieg, przez który cały czas ciekawość czytelnika jest utrzymywana na wysokim poziomie. Historia dotyczy tym razem bardziej ‘duchowych’ zagadnień, jak wiara w duszę, możliwość manipulowania umysłem itp. Mimo tego, że podchodzę do tego z dystansem, to jednak całość była tak przedstawiona, że nie kwestionowałam prawdopodobieństwa, czytałam ze sporym zaciekawieniem.
Co do Klary, to faktycznie tutaj trochę dojrzała. Na pewno na plus też trzeba zaliczyć to, że teraz działa razem w spółce z ojcem, który podchodzi do sprawy racjonalniej niż ona.
Ogólnie cieszę się, że miałam pod ręką od razu tom drugi, bo gdybym książki miała czytać oddzielnie, raczej po tej bym już nie sięgnęła. Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest lepiej i liczę, że w tomie trzecim będę mogła odkryć jeszcze dalszy postęp!
To już moje trzecie spotkanie z detektyw Klarą i kolejny raz bardzo udane. "Zniknięcie Sary" to drugi tom serii i to serii, która z każdą częścią staje się lepsza.
Wydarzenia w Bersalu mocno się komplikują, w niewyjaśnionych okolicznościach giną młode dziewczęta, które z pozoru nic nie łączy. Klara podejmuje się zbadania sprawy, jednak wszystko wskazuje na to, że porywacz wziął na celownik również ją.
Kryminały retro to szalenie ciekawy gatunek, ileż to ówcześni policjanci czy też detektywi musieli się namęczyć, żeby namierzyć sprawcę. Świetnie jest przyglądać temu z boku, tym bardziej że autorka wplątała w fabułę też wątek psychologiczny i to wtedy, gdy ta dziedzina dopiero raczkowała. Akcja płynie spokojnie, ale to takie czasy, gdzie pośpiech nie był wskazany. Spokojnie, ale to nie znaczy, że było nudno i statecznie. Klara ma ręce pełne roboty, a zagadki nie chcą się same rozwiązać.
Ta część podobała mi się bardziej niż wcześniejsza, Klara co prawda momentami zachowuje się lekkomyślnie, ale wierzę, że w przyszłości nabierze wiecej rozwagi. Tło historyczne zostało przedstawione bardzo plastycznie, dodatkowym atutem są na pewno fotografie z epoki. Sam pomysł na fabułę i zagadka były bardzo dobre, a zakończenie zaskakujące. Idealna książka dla fanów gatunku!
Rok 1911. Prywatna detektyw Klara Schulz dostaje tajemnicze zaproszenie na sesję fotograficzną w Danzig. Mimo sprzeciwu najbliższych lekkomyślnie wyrusza w podróż. Na miejscu okazuje się, że ktoś zastawił na nią pułapkę…
Tymczasem w Breslau znikają bez śladu dwie młode kobiety: Renate, romska robotnica z fabryki mebli, oraz Sara, córka bogatego lekarza. Szybko wychodzi na jaw, że sprawy te łączy więcej, niż mogło się wydawać. Zrozpaczeni opieszałością policji rodzice obu dziewcząt zwracają się po pomoc do detektyw Schulz. Klara jednak wraca z Danzig kompletnie odmieniona…
Co tak naprawdę wydarzyło się w Danzig?
Komu zależało na tym, żeby trzymać Klarę z dala od Breslau?
"Leżała w "paczce" przygotowanej dla niego przez porywaczy. Gdy to sobie uświadomiła, gorączkowo zaczęła zadawać pytanie: "Dlaczego ja? Dlaczego wybrał mnie?"."
Ponownie dałam się porwać Autorce uczestnicząc w śledztwie prywatnej detektyw Klary Schulz. To była intrygująca przygoda, do czego i Was zachęcam!
Powieść naszpikowana jest tajemnicami, zagadkami, numerologią, spirytualizmem, hipnozą. Jednakże trzeba zauważyć, iż niczego nie jest za dużo. Wszystko zgrabnie się ze sobą łączy i przenika. Sama zaś intryga została przez autorkę przemyślnie skonstruowana. Wraz z główną bohaterką podążamy śladami, jakie podrzuca nam Nadia Szagdaj.
"Wciąż była nieopierzonym, samozwańczym śledczym, czekającym na tę wielką sprawę życia. (Chociaż wcale nie mogła narzekać na poziom dotychczasowych zleceń). Wiedziała, że rozwiązując sprawę "Pechowca", miała nieco więcej szczęścia niż rozumu. Tutaj nie mogła sobie na to pozwolić."
Klara i jej dociekliwość, inteligencja oraz instynkt kolejny raz przekonuje do siebie czytelnika. Początek XX wieku nie był łatwy dla kobiet. Nie wypadało im być taką hop do przodu. Ale zdaje się, że nie dotyczy to naszej bohaterki. I za to właśnie ją lubię. Że idzie pod prąd, nie podporządkowuje się męskiemu światu tamtych czasów. Choć w pewnym momencie gubi ją łatwowierność i próżność...
"Klasy nie można się nauczyć ani dorobić. Trzeba ją po prostu mieć."
W tej części zdecydowanie dobrym zabiegiem było zrezygnowanie z dzienników z przytaczanymi fragmentami Klary, a oddanie głosu nie tylko głównej bohaterce, ale i innym postaciom, w tym ofiar i ich oprawców. To zawsze dodaje smaczku książce i szerszego poglądu na daną sprawę.
Całość dopełniają fotografie przedstawiające Dancing (czyli Gdańska) i Breslau, w których rozgrywa się akcja. Pani Nadia zadbała również o barwne opisy miejsc, które spotykamy w fabule. Chciałam jeszcze zwrócić Waszą uwagę na to, że okładki zaczynają tworzyć przyjemną dla oka całość.
"Zniknięcie Sary" to intrygujący kryminał retro dla każdego, kto lubi zaczytywać się w niewyjaśnionych historiach i rozwiązywać zagadki na miarę początku XX wieku. Sprawdźcie czy przedwojenny Wrocław Was zachwyci...
P.S. Podczas lektury przebiegały mi ciarki, bo ja też jestem numerologiczną ósemką... ?
Młoda dziennikarka i autorka widmo, Ina Fischer wraca do swego mieszkania we Wrocławiu z krótkich londyńskich wakacji. Po bolesnym zderzeniu z rzeczywistością...
Breslau, grudzień 1911 Atmosferę zbliżających się świąt zakłóca przypadek - dziwne spotkanie, które pociągnie za sobą dramatyczne wydarzenia. Klara Schulz...
Przeczytane:2020-06-21,
Czytając o przygodach Klary Schulz wiem jedno, przy tej kobiecie nie sposób się nudzić. Raczej trzeba trzymać nerwy na wodzy, bo potrafi zachowywać się jak rozkapryszona nastolatka, która za wszelką cenę musi postawić na swoim. Aż trudno uwierzyć, że jest żoną i matką. Czasami miałam wrażenie, że należy nią potrząsnąć aby opamiętała się. Jednak im dłużej czytałam książkę tym bardziej przekonywałam się do bohaterki. W jej szaleńczym postępowaniu jest metoda. Potrafi zdobyć informacje dzięki swoim zwariowanym pomysłom.
Jak przystało na kryminał, musi być trup. I nie zawiedziecie się. Będzie, i to nie jeden. Opisy zbrodni z pewnością nie są dla wrażliwych czytelników. Autorka postarała się, aby tak wszystko opisać, by zszokować brutalnością, do której jest gotów posunąć się człowiek, który kieruje się chorą wizją i ją realizuje.
Zetkniecie się z hipnozą, numerologią i sadyzmem. Jaki mają związek te sprawy? Wbrew pozorom, łączy je bardzo dużo. Misterna intryga, liczne fałszywe tropy sprawiają, że nie będziecie się nudzić. Samo zakończenie zaskoczy was. Nie zabraknie też emocji od niedowierzania i łatwowierności po złość i przerażenie.