,,Nie jest żadnym dla mnie usprawiedliwieniem to, że byłem tylko diakonem na przetrzymaniu i musiałem się grzecznie zachowywać w nadziei na powrót do łask i otrzymanie święceń. Bo w głębi duszy czułem, że to nie ma sensu i że żadnych święceń nigdy nie będzie", pisze autor w bezkompromisowym rozliczeniu z własną przeszłością.
Czy można wyzwolić się spod władzy Kościoła? Szczególnie w sytuacji, gdy było się jego częścią i korzystało z przysługujących księżom przywilejów? Robert Samborski po bestsellerowym Sakramencie obłudy w którym opisał pobyt w seminarium duchownym, tym razem rozlicza się z późniejszym okresem, kiedy wyrzucony z diakonatu, wciąż miał nadzieję na przywrócenie i otrzymanie święceń. Sytuacja zawieszenia okazała się destrukcyjna, ale i zbawienna. Zmusiła do znalezienia siły, by stawić czoło świeckiemu życiu.
Wydawnictwo: Krytyka polityczna
Data wydania: 2022-10-26
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 264
Język oryginału: polski
Były duchowny, wyrzucony z seminarium tuż przed święceniami, opisuje jak przebiega formowanie przyszłych księży. Co jest ważne w ich nauczaniu? Czy liczy...
Przeczytane:2023-05-01, Ocena: 4, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, 12 książek 2023, 26 książek 2023, 52 książki 2023,
Kontynuacja książki Roberta Samborskiego. Co wydarzyło się później po opuszczeniu seminarium? Jaki to miało wpływ na życie autora? Ta książka wiele wyjaśnia i otwiera oczy, pozwala zrozumieć.
Trzeba przyznać, że pierwsza część autora nie do końca przypadła mi do gustu. Ciężko było mi zrozumieć podejście i trwania Pana Roberta w takiej rzeczywistości. Trudnej, absurdalnej i nie do przyjęcia. Wiele razy sama stawiałam pytania i wrzało we mnie, chcąc podzielić się swoją krytyką. Dlaczego tak długo trwał w tym złym kościele? Coś jednak musiało powodować, że tam pozostawał. Może wcale nie było tam aż tak źle? Przeciez dopiero po problemach z przełożonymi zaczął się zastanawiać, czy ta droga ma sens. A dobrych parę lat minęło. Czy tu na pewno wszystko gra?
"Kościoła nie ma" wydaje mi się, że to trochę pamiętnik, a trochę forma terapii. Zaakceptowania rzeczywistości. Walki o siebie, swoją różnorodność i indywidualizm. Właśnie w tej książce zaczęłam się zastanawiać - co tak naprawdę da mi wniesienie oceny wobec tego człowieka? Czy to w ogóle ma znaczenie?
Niesamowicie ważne było dla mnie doświadczenie wczucia się w życie Samborskiego. Bez oceniania, dostrzeżenia, że faktycznie lata w seminarium były specyficzne, odrealnione. Trudne.
Oczywiście nie jest tak, że zgadzam się ze światopoglądem, utożsamiam się z nim i mówię: święta prawda. Jednak z zaciekawieniem przyglądam się, patrzę z innej perspektywy. Czasem kiwam głową i przyznaję rację. Więcej rozumiem. Nie staram się utwierdzać, że to ja mam rację i autor wypisuje głupoty. Absolutnie tak nie jest! Fakty, o których wspomina wiele razy robią mętlik w głowie i nie chce się wierzyć, że ludzie są zdolni do niewyobrażalnych czynów.
Jednym słowem - dopiero druga część otworzyła mi oczy. Wiele spraw się wyjaśniło i nie powinno się pozostawać tylko na pierwszej książce! Jedynym słusznym rozwiązaniem jest przeczytanie obu. Raczej gorzka, nie fikcja, która może szokować.
Reportaże i wspomnienia są u mnie numerem 1. I choć czytam takie książki tylko raz, to ta pozycja na pewno pozostanie w mojej pamięci. Tych historii nie da się zapomnieć.