Być może najlepsza książka Marka Bieńczyka.
Najpierw był pomysł by napisać książkę o oddechu. O zadyszce od natłoku zdarzeń, o nerwowym a może smogowym kaszlu. Tez o miarowym oddychaniu. W końcu o sztucznym oddychaniu, wstrzymywaniu oddechu, o ostatnim tchnieniu.
Czy w to miejsce powstała książka o pamięci? O podróży? Uciekaniu od siebie, przez Kanadę i podwarszawski las? O pożegnaniach? Czy może jednak o oddechu? Czyli o tym jak niewiele oddziela nas od nieistnienia.
W swojej najbardziej osobistej i być może najwspanialszej książce Marek Bieńczyk dochodzi do literackiej perfekcji. Zarówno gdy pisze o Canettim, Faulknerze czy Camusie, jak wtedy gdy przywołuje po imieniu bliskie mu osoby. Bo do ,,Kontenera" włożył autor to co mu najbliższe. To czym żył ale oddaliło się, zniknęło i to czym nadal żyje i się zachwyca.
Udało się Bieńczykowi wszystkie te zdarzenia, osoby, myśli, uczucia powiązać najdelikatniejszymi nićmi. Udało mu się nazywać najtrudniejsze rzeczy najprostszymi słowami, ,,zacieśnić mówienie tak, aż zostanie nic, słowo widmo". I stworzył książkę pełną życia, bo ,,Kontener" oświetla, prześwietla nasze zmysły: smak, zapach, dotyk, spojrzenie. Zarazem nadzwyczajna książkę ponad tym życiem zawieszona. Jak powietrze.
Weź głęboki wdech.
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2018-10-03
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
O czarach, które nas porywają i o marach, które nas nachodzą. O zaczarowaniach, którym ulegamy i o grozie, od której uciekamy...
Historia miłości dwojga stypendystów przybyłych z różnych stron świata do Francji. Główny bohater – Marek – jest w związku z kobietą, która...
Przeczytane:2019-08-02, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019, 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Marek Bieńczyk jest jednym z moich ulubionych autorów, a wśród polskich pisarzy zdecydowanie tym najulubieńszym. To, co cenię najbardziej w jego prozie, to refleksja, poetyckość, powolne rozmyślania, impresje dotyczące chwili i wszechświata jednocześnie, to indywidualne spojrzenie i miejsce na zadumę. "Kontener" jest zbiorem refleksji dotyczących tematów kręcących się wokół śmierci, zawartych w mini-esejach, wybiegających w różne strony. Dla mnie, rozmyślania zawarte w tym zbiorze, towarzyszące odchodzeniu, są niebanalne, zahaczające o momenty i chwile, o których nie zawsze się mówi, chociaż są pewnie nieodłączne umieraniu i żałobie. Mam poczucie, że taki jest wydźwięk tej książki, ale pewna tego nie jestem. W pewnej chwili, w trakcie lektury, pojawiła się sytuacja, która wskazywać by mogła, że nie rozumiem, co czytam. Być może nie rozumiem, być może nie zrozumiałam w ogóle. Być może proza Bieńczyka jest dla mnie za trudna. Na szczęście nie jestem i nie czuję się ekspertem w zakresie literatury i mogę ją odbierać po swojemu. Czuciem zrozumiałam, rozumieniem - nie wiem, może tak, może nie. I to chyba kolejny powód mojego uznania dla autora, to, że zostawia mnie w niepewności, zostawia miejsce da mnie, na moje rozmyślania, w swojej książce. Tak lubię najbardziej. "Kontener" pozostanie jedną z moich ulubionych lektur.