Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce

Ocena: 5 (6 głosów)
Inne wydania:

Przepiękne, rozdzierające serce wspomnienia.

Koń, którego chciała uratować Susan Richards, nie dawał się zapędzić do przyczepy. Za to Lay Me Down, była klacz wyścigowa, razem ze swoim źrebięciem wmaszerowała po rampie wprost w życie Susan. Łagodne zwierzę - osłabione z powodu niedożywienia, zapalenia płuc i infekcji oka - przeszło trudną drogę, lecz w przedziwny sposób jego serce pozostało szczodre i otwarte. Najwyraźniej Lay Me Down było pisane trafić na pastwisko Susan i nauczyć ją, jak w pełni cieszyć się życiem pomimo jego niebezpieczeństw.

Zwierzęcy bohaterowie w tej opowieści są równie złożeni i barwni jak ich ludzkie odpowiedniki, a cała historia inspiruje do przemyśleń na temat odwagi, nadziei i sposobu, w jaki każda miłość - nawet miłość zwierzęcia - może pokazać swą uzdrawiającą moc.

Susan Richards myślała, że ratuje zagłodzonego, zmaltretowanego i porzuconego konia... Okazało się, że to Lay Me Down uratowała Susan Richards. Niewiarygodnie poruszająca opowieść, wnikliwa i pięknie napisana.

,,The Roanoke Times"

Informacje dodatkowe o Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce:

Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2021-01-26
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788366481930
Liczba stron: 306
Tytuł oryginału: CHOSEN BY A HORSE

Tagi: Literatura obyczajowo-rodzinna

więcej

Kup książkę Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce - opinie o książce

Susan nie miała łatwego życia, co odbiło się na jej spostrzeganiu światła, sprawiając, że ona sama zamknęła się przed ludźmi. Tym, co jest niezmienne w jej życiu to konie. Kocha je i traktuje jak własne dzieci. Są dla niej przyjaciółmi na całe życie.
Był marzec, kiedy życie kobiety odmieniło się wraz z pojawieniem się Lady Me Down. Klacz wraz ze źrebięciem trafiła do niej za pośrednictwem Stowarzyszenia na rzecz Zapobiegania Okrucieństw wobec Zwierząt. Lady Me Down pomimo osłabienia, niedożywienia i zapalenia płuc, pozostaje nadal łagodna i ufna wobec ludzi. Ją i Susan zaczyna łączyć niewiarygodna więź. Kobieta z czasem uświadamia sobie, że tak naprawdę to nie ona uzdrowiła łagodną klacz, lecz Lady Me Down uleczyła serce i duszę Susan. 

Nasz świat jest pełen okrucieństwa, które odbijają się na zwierzętach, a przecież to one są najbardziej bezbronne. Potrzebują kogoś, kto je pokocha prawdziwie, z całego serca i uczyni swoim przyjacielem. Jednak nie każdy z nas taki jest. Zdarza się, że zwierzęta są bezdusznie traktowane i często w bestialski sposób. To my ludzie powinniśmy im pomóc. Jednak czasem role się odwracają i to one ratują nas.
W książce mamy możliwość zaobserwowania zmian jaki zachodziły w Susan wraz z pojawieniem się Lady Me Down. Równie jej historię - bolesną, okraszoną trudnym dzieciństwem, które odbiło się na jej decyzjach, spostrzeganiu świata i ludzi. Autorka w niezwykle czuły sposób przedstawia nam jak zachowują się konie. Pokazuje, że mają takie same uczucia jak my - boją się, kochają, są ufne i tęsknią.  

''Koń, który mnie wybrał'' to niesamowita historia o odrodzeniu, naszpikowana emocjami i uczuciami. Możliwe, że klacz i Susan było dane się spotkać, aby jedna uleczyła drugą. Chociaż książka jest niekiedy monotonna, a opisy przydługie to nadrabia to uczucie miłości, które przebija się z każdej strony. Historia o tym jak pomimo wyrządzonego zła można zachować łagodność i ufność i że czasem potrzeba kogoś, aby wyleczył nasze serce i pokazał nam, że świat jest piękny i ma dla nas wiele możliwości. 

Link do opinii
Kiedy tylko zobaczyłam okładkę i tytuł książki od razu wiedziałam, że po prostu muszę ją przeczytać. Jako wielka miłośniczka koni, nie mogłam odpuścić sobie tej pozycji. A możliwość patronowania książce jest już w ogóle dla mnie zaszczytem. Z miłością do koni, trzeba się po prostu urodzić, zawsze tak uważałam. Koń to piękne stworzenie, które nie ufa łatwo ludziom, zwłaszcza obcym. Na jego zaufanie trzeba sobie zapracować, często bywa to trudna i żmudna praca. Ale kiedy już osiągamy tę harmonię z koniem, wierzcie mi, nie ma piękniejszego uczucia. Ci, którzy kochają te cudowne zwierzęta, nie pozwolą na ich krzywdę. Zrobią wszystko co w ich mocy, by móc je ochronić przed złem. Co mnie urzekło w tej powieści? Niezliczona ilość emocji jakich mi dostarczyła podczas czytania, przyznaję, że na ostatnich ok. 20 stronach płakałam jak dziecko. Może gdyby moje życie od młodości nie kręciło się wokół koni, nie przeżywałabym tego tak osobiście. Do tego zwierzęcy bohaterowie, którzy mogą być równie prawdziwi i namacalni co ludzkie osoby. Zżyłam się z nimi wszystkimi, z przyjemnością obserwowałam jak toczą się ich losy. Zresztą zawsze uwielbiałam czytać książki, w których zwierzęta odgrywały istotny element powieści. Nie sposób również nie wspomnieć o samej Susan, którą polubiłam bez dwóch zdań. Jej wielkie serce i oddanie swoim podopiecznym urzekało na każdym kroku. To jak obchodziła się ze swoimi pupilami chwytało za serce. Człowiek czytając pragnie, by każdy kto posiada zwierzęta, traktował je z równą miłością co nasza bohaterka. Zarówno Susan, jak i klacz - Lay Me Down wiele w swoim życiu przeszły. I powiem Wam, że jeśli nie wierzycie w przeznaczenie, to po przeczytaniu tej pozycji zmienicie swoje zdanie. Czasem bywa tak, że nie bez powodu ktoś lub coś pojawia się na naszej drodze. Susan chciała uratować innego konia, ale to właśnie Lay Me Down wraz ze swoim źrebakiem weszła do przyczepy. Jak widać, miały się spotkać. Nie uwierzycie, ale koń który nie miał łatwego życia, mimo wszystko znajduje się w nowym miejscu, wśród ludzi których nie zna, a potrafi na nowo pokochać. To niewiarygodne jak wielki wpływ na nas mogą mieć zwierzęta, jak wiele potrafią nas nauczyć, jak wiele rozumieją. Książka jest niezwykła. Dzięki niej macie okazję zobaczyć życie parzystokopytnych istot, ich zachowanie względem człowieka, czy też drugiego zwierzęcia. Każdy z koni ma inny charakter, każdy z nich potrzebuje wiele miłości, czułości, a przede wszystkim pracy z człowiekiem, by stał się z nim jednością. Nowy członek w stadzie nie jest od razu przyjmowany z sympatią. Konie są zwierzętami stadnymi, w których zawsze jedno z nich pragnie dominować i być alfą. Kiedy pojawia się nowe, czuje się zagrożone i za wszelką cenę walczy o swoją pozycję. Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce to powieść, w której główną rolę w dużej mierze odgrywa koń, koń, który mając nieciekawą przeszłość, potrafił na nowo zaufać i pokochać, ale przede wszystkim pokazał, iż nawet w obliczu niebezpieczeństw można cieszyć się życiem. Książka chwyta za serce i dostarcza ogromu emocji. Z całego serca polecam!
Link do opinii
Avatar użytkownika - Ewfor
Ewfor
Przeczytane:2021-11-21, Ocena: 5, Przeczytałam,

Autorka po dość toksycznym związku, z problemami emocjonalnymi z sobą, w pewnym momencie swojego życia postanowiła poświęcić się zwierzętom. Ludzie od najmłodszych lat ją zawodzili, ba, nawet ona sama w pewnym momencie życia zawiodła siebie, ale zwierzęta pomogły jej odbudować wiarę w przyjaźń, miłość i radość.

Jest to niesamowita historia opowiadająca o tym, jak bliska może być więź między człowiekiem a zwierzęciem. Uważam, że w pełni jest to możliwe do pojęcia tylko ludziom posiadającym zwierzęta.

Pokazana tutaj miłość do koni jest równa miłości rodzicielskiej, bo autorka traktowała swoje konie nie jak zwykłe zwierzęta. Obdarowywała je przyjaźnią i miłością tak silną i piękną jak tylko to może być możliwe.

Sama jestem właścicielką dwóch psów i wierzę, że kochać można nie tylko drugiego człowieka, ale również zwierzę.

W swojej książce autorka opisuje wewnętrzną walkę toczoną najpierw z bólem doglądania zaniedbanej przez poprzedniego właściciela klaczy, a potem z jeszcze silniejszym bólem, kiedy okazało się, że klacz zachorowała na nowotwór.

Pięknie opisane czynności jakie każdego dnia musi wykonać właściciel stadniny, zbliżają każdego do takiego miejsca. Myślę, że wiele osób nigdy nie zastanawiało się nad tym, ile pracy wymaga utrzymanie konie w takim stanie, aby zachwycał swoim wyglądem i zachowaniem.

Nie ukrywam, że bardzo wzruszyła mnie historia klaczy, ale ze wzruszeniem czytałam również o przyjaźni między ludźmi. O gotowości do niesienia pomocy i współpracy wymagającej często wielu wyrzeczeń.

Ta lektura, to emocjonalna podróż po ludzkich i zwierzęcych uczuciach. O świadomości o tym jak ważnym można być dla kogoś drugiego, nawet jak tym kimś jest ,,tylko" zwierzę. Jeżeli ktoś uważa, że zwierzęta nie potrafią odczuwać miłości, żalu czy rozpaczy po utracie kogoś bliskiego, bez względu czy jest to człowiek czy inne zwierzę, to niech koniecznie przeczyta tę książkę.

Autorka szczerze i bardzo emocjonalnie opisuje zachowania swoich zwierząt wobec innych, udowadniając jak mocna potrafi być więź między zwierzętami, czy więź między człowiekiem i zwierzęciem.

Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom zwierząt, ta historia z pewnością poruszy niejedno serce i skłoni człowieka do refleksji. Zwierzęta potrafią nas ludzi nauczyć wiele.

NIE PRZECHODŹCIE OBOK TEJ KSIĄZKI OBOJĘTNIE.

Link do opinii
Avatar użytkownika - domiczyta
domiczyta
Przeczytane:2017-11-18, Ocena: 3, Przeczytałam,

RECENZJA

„Dopiero miłość do chorego konia sprawiła, że wreszcie, po tylu latach, byłam gotowa stanąć oko w oko ze śmiercią i po raz pierwszy opłakać zmarłą matkę i utratę rodziny. Trzydzieści osiem lat trwało, nim przestałam pić i żartować lub kłamać na temat okropnego dzieciństwa, jakie od tamtej pory było moim udziałem. Przez te wszystkie lata radziłam sobie, dystansując się od niego, zupełnie jakby przydarzyło się komuś innemu, ot, dzieciakowi z opowiadania.” – fragment książki.

„Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce” autorstwa Susan Richards to książka, na której lekturę bez wahania się zdecydowałam, ponieważ powieści ze zwierzęcymi bohaterami w rolach głównych są bardzo bliskie memu sercu. Jakież było zatem moje rozczarowanie, kiedy okazało się, że książka ta traktuje o tytułowej znękanej klaczy w dużo mniejszym stopniu niż się spodziewałam.

Bo według mnie, „Koń, który mnie wybrał” to nic innego jak spisana prostym, pamiętnikarskim językiem historia życia czterdziestotrzyletniej Susan Richards, mająca dla niej samej wartość terapeutyczną, bo tworzyła ją jako osoba nieoszczędzana przez los od wczesnego dzieciństwa. Tak naprawdę to ona gra w tej historii główną rolę, a nie uratowana klacz wyścigowa o dźwięcznym imieniu „Lay me down”, która bardzo wiele wycierpiała, kiedy przestała być częścią dochodowego biznesu. Trzeba przyznać, że wątki bezpośrednio związane z hodowlą koni, ich charakterami, relacjami między poszczególnymi członkami stada, opieką nad tymi pięknymi zwierzętami oraz uwagą, jakiej wymagają są opisane bardzo interesująco i przejmująco, i za to autorka ma u mnie plusik. Podobnie jak za ukazanie tego, jakimi bezdusznym biznesem są wyścigi konne, które ku uciesze gawiedzi wchłaniają warte po sto tysięcy dolarów piękne konie, a wypluwają wymęczone, zabiedzone i wyeksploatowane karykatury tych fantastycznych stworzeń.

Niestety jednak wyzierające z przeważającej części książki zgorzknienie autorki oraz jej zapętlenie wokół zdarzeń z przeszłości (śmierci matki, problemów alkoholowych, nieudanych związków z mężczyznami) i ich nadmierne roztrząsanie, skutecznie mnie do niej zniechęciły. Nie neguję oczywiście tego, że autorka miała prawo być rozżalona na świat, za to co ją spotkało, ale nie oznacza to, że ma ten świat zamęczać swoimi rozterkami i dosłownie rozkładać je na łamach książki na czynniki pierwsze. No, przynajmniej ja poczułam się zmęczona, ponieważ liczyłam na książkę pokroju „Marley i ja” czy „Zaklinacz koni”, która rozbawi mnie, ale i wzruszy do łez, bo tak barwne jest życie ze zwierzakami u boku. I niestety nie zmienia moich uczuć fakt, że ostatecznie – jak wskazuje zacytowany wyżej fragment książki – Susan oswaja przeszłość i stara się na nowo zaufać ludziom w taki sposób, w jaki zaufaniem obdarzyła ją „Lay me down”, która to do końca swoich dni pozostała pogodnym koniem, pomimo koszmaru, jaki ją spotkał.

Lektura tego tytułu wywołała we mnie zatem bardzo mieszane uczucia, jednak ostatecznie, czas na nią przeznaczony nie został zmarnowany. Poznanie historii „Lay me down” przywraca bowiem wiarę w ludzi, którzy poświęcają się pomocy potrzebującym zwierzętom i szanują je dokładnie tak, jak powinniśmy szanować siebie nawzajem. I z taką myślą was zostawiam, podobnie jak z decyzją, czy dać tej książce szansę, czy jednak nie.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu „Replika” za egzemplarz recenzencki.

Link do opinii
Avatar użytkownika - kasiatuszek
kasiatuszek
Przeczytane:2017-11-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Najpierw to okładka książki zdecydowanie przyciągnęła moją uwagę i zachęciła do tego, aby bliżej się przyjrzeć ukrytej w jakże pięknym i urzekającym opakowaniu historii. Następnie dostrzegłam podtytuł "Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce", który tym bardziej zachęcił mnie do zapoznania się z najnowszym woluminem Susan Richards. A kolejnym elementem, który przekonał mnie do owej opowieści było jedno zdanie: "Przepiękna, rozdzierająca serce opowieść." uwzględnione na tylnej stronie oprawy. I mimo iż rzadko bądź w ogóle nie wierzę blurbom, albowiem wielokrotnie przekonałam się, że stanowią zwykły chwyt marketingowy, to jednak ten w jakiś sposób mnie ujął. Musiałam zatem sama się przekonać, ile w nim prawdy, a ile czystej bezzasadnej zachęty? I teraz, będąc już po lekturze książki, mogę z pełną świadomością przyznać, że zgadzam się z każdym słowem zawartym w owym stwierdzeniu. I że każde z nich jest prawdziwe.  Susan Richards - urodziła się w 1949 roku w Nowym Jorku. Uzyskała licencjat z języka angielskiego na University of Colorado i stopień magistra pracy socjalnej na Adelphi University. Miłośniczka zwierząt, a zwłaszcza koni, które - jak twierdzi - znacząco odmieniły jej życie. "Koń, który mnie wybrał" to najważniejsza książka w jej dorobku. Autorka zdobyła dzięki niej rzeszę czytelników, a sam tytuł podbił listy bestsellerów, w tym "New York Timesa". Susan Richard mieszka w Bearsville, w stanie Nowy York, i uczy pisania w SUNY Ulster oraz Marist College. (źródło: okładka książki)   To opowieść o kobiecie doświadczonej przez życie. Traumatyczne dzieciństwo niewątpliwie wpłynęło na jej dalsze losy, nieco je przewartościowując i kierując niekiedy w tę ciemną stronę, a także pozbawiając pozytywnych emocji, szczęścia, radości, cieszenia się chwilą, a nawet oczyszczenia w postaci łez. Zetknęła się ze śmiercią mamy i rozstaniem z bratem będąc małą, bo zaledwie pięcioletnią dziewczynką. Poznała smak goryczy, oschłości i obojętności ze strony babci i dotyk surowej ręki krewnych, przyglądała się ojcu popadającemu w alkoholizm. Po latach sama delektowała się smakiem i zapachem alkoholu, w nim upatrywała niejako zapomnienia, to on pomagał jej poniekąd przetrwać nieszczęśliwy i pełen zawirowań okres małżeństwa. Jednak pewnego dnia doznała olśnienia, obudziła się z lekkiego upojenia i doszła do wniosku, że zaglądanie do kieliszka w niczym nie pomoże, nie uzdrowi, a wręcz przeciwnie, pociągnie na samo dno. Zrozumiała, że alkohol to wróg. Podjęła wówczas decyzję o nabyciu konia, który miał uleczyć jej serce i duszę pełne bolesnych blizn. To było jej marzenie. I wtedy ujrzała przepiękną klacz - Georgię. Z czasem w jej stajni zjawiły się też konie : Tempo i Hotshot. Wkrótce do stada dołączyła Lay Me Down (wybierając przyczepę kobiety), która otworzyła swą nową opiekunkę na świat, wyzwoliła w niej wszystko to, co przez prawie czterdzieści lat tłamsiła w sobie.   Kobieta i klacz - obie z ogromnym bagażem życiowym. Obie zaznały wielu przykrości ze strony, wydawać by się mogło, bliskich im ludzi. Obie zmagały się z niezaleczonymi jeszcze ranami po zadanych ciosach, i tych fizycznych i tych emocjonalnych. Obie zamknięte w sobie. Od razu zapałały do siebie sympatią. Zaprzyjaźniły się. Odnalazły cząstkę siebie w sobie nawzajem. Podobna przeszłość połączyła dojrzałą kobietę i cudowne zwierzę. Obdarzyły się wzajemnym zaufaniem, doskonale się rozumiały i wymieniały przyjazne spojrzenia. Uleczyły wzajemnie swoje dusze, pozostały sobie bliskie. I kiedy zapaliła się w ich sercach lampka dająca nadzieję na szczęśliwe i wspaniałe życie, nagle nadszedł okrutny cios... Musiały podjąć kolejną walkę. Tę najważniejszą - o życie.   To spotkanie kobiety z klaczą pokazało, że przeznaczenie istnieje i nikt przed nim nie umknie. Że życie nie jest dziełem przypadków. Że wszystko to, co miało miejsce, co dzieje się tu i teraz i to co się wydarzy jest zaplanowane, gdzieś zapisane, przesądzone. Że pewne rzeczy po prostu muszą się zdarzyć. Mają w tym ukryty, aczkolwiek konkretny cel, który z czasem staje się oczywisty. Wówczas wszystko się rozjaśnia, zmienia się spojrzenie na otoczenie, na życie, na przyszłość, która wcześniej przybierała smutne barwy, ale z każdym kolejnym krokiem, kolejnym dniem nabiera kolorów pełnych blasku i radości. Oczywiście, nie da się uciec przed przeszłością, nie da się zapomnieć o przykrych i budzących cierpienie sytuacjach, ale można takowe oddzielić grubą kreską i zacząć od nowa. Trzeba otworzyć swe serce i ponownie zaufać. Tak jak bohaterki książki.    To również, a może przede wszystkim opowieść o koniach dzielących wspólne pastwisko, tak bardzo różniących się podejściem do siebie nawzajem i do człowieka, który dał im dom, zapewnił spokój i bezpieczeństwo. Georgia to klacz zaborcza, pewna siebie i stanowcza. Tempo to zwierzę niespokojne, ale dobre i oddane. Hotshot z kolei to koń uczuciowy i spokojny. Historia udowodnia, że zwierzęta to istoty żywe wyróżniające się swoim indywidualizmem, mające swój charakter, przyjmujące różne oblicza, miewające rozmaite nastroje w zależności od panujących warunków i aury. I co najważniejsze, wykazujące uczucia, zresztą bardzo ludzkie. To istoty pragnące nie tylko codziennej, niekiedy całodobowej opieki, ale zwłaszcza miłości, bliskości, szacunku i ciepła, poczucia że są potrzebne i ważne. Podobnymi bądź tymi samymi uczuciami obdarzają człowieka, często dając mu o wiele więcej.   To z całą pewnością pasjonująca i porywająca powieść. Chłonęłam ją z zapartym tchem. Niebywale mnie ujęła, rozdarła moją duszę, rozbiła moje serce na milion kawałeczków i wycisnęła mnóstwo łez wolno spływających kilkoma strumieniami po policzkach. To historia, która przekazuje morze cennych wartości, wywołuje swym przesłaniem ogromne wrażenie, wzbudza ocean emocji, które jeszcze nie zdążyły opaść. Ta opowieść zakorzeniła się we mnie, obudziła dawno skryte na dnie serca uczucia, przywołała ważne i piękne wspomnienia, poruszyła do głębi. Na pewno nie jeden raz do niej powrócę.   Prawdę mówiąc, niezwykle trudno jest mi pisać o owej historii i szczerze mówiąc nie wiem, co mogłabym jeszcze dodać. Czasem zwyczajnie słowa nie są potrzebne, nierzadko ciężko jest nimi wyrazić emocje, które utkwiły gdzieś głęboko w sercu. Niebywale trudno jest przelać za pomocą liter myśli kotłujące się w głowie. Niekiedy po prostu brakuje słów, a może nawet takowych nie ma w słowniku. Dawno nie czytałam powieści, która ukazałaby tak głęboką i niesamowicie wzruszającą relację między człowiekiem a zwierzęciem. Niejednokrotnie to właśnie zwierzę okazuje się tym najlepszym i najwierniejszym, a nawet jedynym przyjacielem człowieka...   "Koń, który mnie wybrał" to powieść, która łamie serce i potrzeba czasu, aby ponownie je skleić. Piękna, prawdziwa, poruszająca, emocjonująca, bardzo refleksyjna historia urozmaicona cudownymi fotografiami. Gorąco polecam.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Muminka789
Muminka789
Przeczytane:2019-01-11, Ocena: 5, Przeczytałam,
Inne książki autora
Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce
Susan Richards0
Okładka ksiązki - Koń, który mnie wybrał. Jak znękana klacz uleczyła sponiewierane serce

Koń, którego chciała uratować Susan Richards, nie dawał się zapędzić do przyczepy. Za to Lay Me Down, była klacz wyścigowa, razem ze swoim źrebięciem...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy