Zojka jest początkującą dziennikarką i marzy o tym, żeby wreszcie zainteresowała się nią redakcja jakiejś popularnej gazety. Ale nie jako podejrzaną o zabójstwo!
Pędząc na pociąg, tylko na chwilę spuszcza z oka torebkę, a potem znajduje w niej osobliwy dowód zbrodni wciśnięty do ciasta z kremem. Zojka ląduje na pierwszym miejscu listy podejrzanych i musi czym prędzej wyplątać się z tej afery. Niestety, wyjątkowo irytujący redaktor lokalnej gazety już zwęszył sensację…
Jakby tego było mało, Zojka musi jeszcze zażegnać konflikt z przystojnym, choć gburowatym sołtysem i przekonać kuzynkę, że wcale nie zamierzała podrywać jej narzeczonego.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2018-01-31
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
„Kłopoty mnie kochają” - ten tytuł od razu przyciągnął moją uwagę. Ogromnie zaintrygowana z wielką ciekawością sięgnęłam po tę powieść.
To moja pierwsza przygoda z autorstwem Joanny Szarańskiej. Wstyd się przyznać, ale „Cztery płatki śniegu” od grudnia na półce stoją i czekają na swoją kolej.
Zojka jest początkującą dziennikarką i marzy o tym, żeby wreszcie zainteresowała się nią redakcja jakiejś popularnej gazety. Ale nie jako podejrzaną o zabójstwo!
Pędząc na pociąg, tylko na chwilę spuszcza z oka torebkę, a potem znajduje w niej osobliwy dowód zbrodni wciśnięty do ciasta z kremem. Zojka ląduje na pierwszym miejscu listy podejrzanych i musi czym prędzej wyplątać się z tej afery. Niestety, wyjątkowo irytujący redaktor lokalnej gazety już zwęszył sensację…
Jakby tego było mało, Zojka musi jeszcze zażegnać konflikt z przystojnym, choć gburowatym sołtysem i przekonać kuzynkę, że wcale nie zamierzała podrywać jej narzeczonego.
„Kłopoty mnie kochają” to powieść, której nie da się przeczytać w tydzień. Dlaczego?
Z prostego powodu, mianowicie od pierwszej strony czytelnik wciągnięty zostaje w wir pechowych przypadków, które nie dają wytchnienia, ani Zojce – głównej bohaterce, ani samemu odbiorcy. Ciekawość: co dalej? - zżera człowieka od środka., jak nie przymierzając głodny tasiemiec, więc niemożliwe jest odłożenie książki na później.
„Kłopoty mnie kochają” napisana jest lekkim językiem, zabawnym tonem i nie brakuje w niej prześmiesznych dialogów. Do tego powieść emanuje ciepłem, pomimo swego kryminalistycznego tła. Autorka naszpikowała tę historię nie tylko komizmem sytuacyjnym czy zabawnymi dialogami, ale również sporą dawką emocji, tajemnicy i niesamowitego uroku.Czyta się ją z prawdziwą przyjemnością i uśmiechem na twarzy.
Bohaterowie powieści są mocno realistyczni, żyją i oddychają pełną piersią. Autorka nie idealizuje ich w żaden sposób, pozwala im na swobodę i niedociągnięcia – jak choćby okruchy bułki na brodzie czy plamy na ubraniu. Zmagają się z tym co przynosi rzeczywistość, która nie zawsze jest różowa, mocują się z założeniem łańcucha rowerowego, dokarmiają cichaczem peronowe koty, wyrabiają swojską kiełbasę i zdani na łaskę PKS'u sterczą godzinami na przystanku. To wszystko jest nad wyraz zwyczajne i codzienne, ktoś inny rzekłby: nudne i przewidywalne. A moim zdaniem to właśnie w tej prostocie znajduje się całe serce, pompujące życie w tę powieść.
Żeby zwykłą codzienność, paskudny pech i pokrętność losu, przekuć w powieść przepełnioną uczuciami, ciepłem, śmiechem i tajemnicą – to trzeba posiadać ogromny dystans wobec świata i niezwykłe poczucie humoru. Wygląda na to, że Joanna Szarańska ma ten niezwykły dar i wspaniale potrafi go wykorzystać.
„Kłopoty mnie kochają” to cała ja. Przykładów nie należy szukać daleko, ot parę dni temu pojechałam do miasta, korzystając z możliwości, że miałam transport samochodowy, poprosiłam o postój pod sklepem spożywczym. Wszystko fajnie i pięknie by było – gdyby się przy kasie nie okazało, że portfel wraz z kartą w domu sobie pozostał w najlepsze. Żenada nie z tej ziemi! :)
A teraz pomyślcie – o tym, że Zojka – bohaterka powieści z jednych tarapatów popada w kolejne i kolejne...a to wszystko – w myśl zasady – chciałam dobrze, a wyszło jak zwykle! :)
„Świnia pozostanie świnią i żadna dyrektywa tego nie zmieni.
Nawet unijna.
(…)
Dość powiedzieć, że od świni wszystko się zaczęło i bynajmniej na świni skończyć się nie chciało.”
Ten mocno nieszablonowy wstęp od razu zapowiada, że czytelnika czeka niebanalna przygoda.
A potem...potem zaczyna się akcja :)
Kto - co - i dlaczego podrzucił Zojce do torebki?
Czy redaktor Kordecki faktycznie jest niebezpieczny?
Kogo chciała ubić babunia Łyczakowa?
I dlaczego Sołtys ją do tego namawiał?
Co mają do tego wszystkiego świnie i swojska kiełbasa?
Wszystkiego dowiecie się sięgając po najnowszą powieść Joanny Szarańskiej „Kłopoty mnie kochają”.
Jestem pewna, że spędzicie przy niej kilka fantastycznie zabawnych godzin i z przyjemnością pomożecie uroczemu aspirantowi Chochołkowi rozwiązać śledztwo, znaleźć winnego i utrzeć nosa pani prokurator, która chyba ze trzy kije połknęła.
Ta książka, to zabawa murowana, mnóstwo przygód, beczka śmiechu, a to wszystko posypane najlepszą kruszonką ugniecioną z tajemnicy i odrobiny niebezpieczeństwa. :)
Do tej pory zaczytywałam się w komediach kryminalnych innych autorów – a teraz do tego grona dołączyła Joanna Szarańska, bo nie ma nic lepszego niż dobry humor okraszony niezwykłymi wydarzeniami i zagadkami kryminalistycznymi.
Ja się w perypetiach Zojki zwyczajnie zakochałam, dlatego już teraz niecierpliwie czekam na kolejną część z cyklu.
Jak zwykle jestem pod wrażeniem twórczości tej autorki. Ta książka jest ciekawa i wesoła a główna bohaterka bardzo symatyczna. Śmieszyły mnie co chwila jej wpadki. Jest to świetna propozycja na obecny czas.
No i zaczynamy kolejną serię. Tym razem mają to być Kroniki pechowych wypadków.
Główna bohaterka Zojka (w odróżnieniu od kuzynki Zosi i babci Zofii) po skończeniu studiów nie moż znaleźć pracy, więc pojawia się w rodzinnej miejscowości. Pech jednak chciał, że w drodze do tej małej miejscowości w okolicach Wadowic, w swojej torbie odkrywa ludzką rękę. Wiadomo pollicja, prasa. Jak to się wszystko skończy?
Na poprawę humoru na pewno polecam.
Trzeba być naprawdę ogromnym pechowcem, aby we własnej torebce, a w dodatku w ciastku z kremem, którym miano się delektować, znaleźć osobliwy dowód zbrodni! Zojce się właśnie to przydarzyło, gdy niespodziewanie swoją torebkę zostawiła bez opieki, a z której następnie ów dowód, którego nie można było nie zauważyć, przez przypadek wypadł w pociągu. Wielkie zdziwienie było podróżujących, oj wielkie! Zaczyna się dochodzenie, a dziewczyna trafia na samą górę listy podejrzanych, ale jest zdeterminowana i chce udowodnić swą niewinność. Jej największym wrogiem jest pewien redaktor, który wywęszył wielką sensację.
Na tym jednak kłopoty Zojki się nie kończą. Musi jeszcze przekonać swą kuzynkę, że wcale nie zamierzała podrywać jej narzeczonego.
I gdyby ktoś myślał, że na tym koniec, to się grubo myli. Dziewczynę spotka jeszcze kilka ciekawych sytuacji. Oczywiście ciekawych i śmiesznych dla nas czytelników, gdyż bohaterce nie zawsze będzie do śmiechu.
Zdecydowanie nie chciałabym znaleźć się na miejscu głównej bohaterki. Ten lekki kryminał, pełen poczucia humoru sprawił, że niejeden raz się uśmiechnęłam, a nawet zaśmiałam. Mimo że wszystko trzeba brać z przymrużeniem oka, podejść do tej historii z dystansem, to i tak z Zojką za nic w świecie bym się nie zamieniła. Oj ma dziewczyna pecha i z łatwością wpada w kłopoty. Wiele osób wie, że komedie i kabarety zupełnie nie są dla mnie. Jednakże odkąd tak naprawdę polubiłam czytać i zaczęły trafiać w moje ręce książki i to takie typowo do pośmiania się, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zaczęłam je czuć i naprawdę mnie bawią. Ale uwaga! Muszą to być takie komedie, w których nie czuć sztuczności, takie przez które po prostu płynę, wyobrażam sobie te wszystkie sceny i się śmieję. W tym przypadku tak było, faktycznie książka jest zabawna i pełna poczucia humoru. Bohaterowie powieści są bardzo różni, a jednym co ich łączy jest fakt, że potrafią czytelnika czasem irytować, a główna Zojka jest w tym mistrzem. Oczywiście pomimo tego, da się tę dziewczynę lubić.
Każdy kto czyta moje opinie na temat książek wie, że uwielbiam w powieściach postacie babć, które po prostu kradną moje serce. Uwielbiam je poznawać, słuchać ich rad, a nawet wyobrażać sobie te wszystkie szaleństwa, które potrafią zrobić w swoim wieku, tak jak na przykład babcia głównej bohaterki. Uwielbiam ją i nie ukrywam, że jest to moja ulubiona postać z książki.
Podsumowując stwierdzam i oznajmiam Wam, że jest to komedia z wątkiem kryminalnym, który trzeba traktować z przymrużeniem oka i oczywiście dla śmiechu, bo ze sztywnym podejściem do sprawy przesłanie autorki straci sens. A podczas czytania mamy się dużo uśmiechać, śmiać, czerpać dobry humor i modlić się aby takie perypetie nas nie spotkały (to ostatnie, to tak dopisane dla żartu).
W domu czekają na mnie już kolejne dwie części. Sięgnę po nie niebawem, ponieważ jestem ciekawa czy pech Zojkę opuści.
biblioteczkamoni.blogspot.co.uk
Świetna, oszałamiająca. Babcia Łyczakowa i jej siekiera wymiata, Zojka ( Zosia) i jej kłopoty śmieszne. Chochołek trochę gapowaty. Redaktor kłócący się z Zoją jak pies z kotem? Czyżby nienawiść początkiem miłości? Mam nadzieję.
Minę masz, jakbyś przewoziła kurze gówienko, a nie kawałek kaszanki i swojską kiełbasę! (s. 43)
Młoda adeptka dziennikarstwa, Zofia Tuszyńska, przez najbliższych zwana Zojką, w trybie pilnym przyjeżdża do Lipówki, by zająć się babcią, gdyż tylko ją ta starsza kobieta chętnie wpuszcza do domu. Alarm rodzinny spowodowany jest podejrzeniem, iż babcia Zofia zwariowała, ponieważ, mówi, że… bić będzie. Ukochana wnuczka spieszy z pomocą i stara się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Nawet sołtysa z tego powodu stawia do pionu. Lecz najgorsze ma dopiero nadejść. Babcia prosi wnuczkę, by ta zawiozła do Wadowic pod wskazany adres jej wyroby masarskie. I od początku wszystko układa się nie tak. Dlaczego?
Zawsze przyciągałaś kłopoty, dziecko! Widać, taki twój urok… (s. 202)
Ślepy los doskonale pamięta o Zojce i rzuca jej kolejne kłody pod nogi, pakuje w kłopoty, przysparza problemów, podrzuca to i owo, robi wszystko, by młoda kobieta nie miała łatwego życia. A wraz z nią jej bliscy, znajomi i postronne osoby, choćby konduktor Błażej Jelonek. Bohaterka zostaje wplątana w sprawę kryminalną, którą zajmuje się aspirant Paweł Chochołek i prokuratorka Wanda Niewiadomska, widząca wszędzie teorie spiskowe. Żeby szybciej wpaść na trop przestępcy Zojka zostaje zatrudniona przez redaktora Marcina Kordeckiego w „Kronice Wadowickiej”. Akcja zaczyna nabierać rumieńców, a czytelnik może zrywać boki ze śmiechu, dostać bólu brzucha ze śmiechu lub co najmniej głupiego uśmieszku na twarzy.
Zawsze byłaś wariatką, Zojka… Lepiej trzymać się od ciebie z daleka! (s. 76)
Postać Zojki została tak wykreowana przez autorkę, by bawić czytelnika. Jej niefart życiowy jest sławetny nie tylko w jej rodzinie. Kolejne wpadki i niespodziewane okoliczności, zwroty akcji z jednej strony bawią do łez, a z drugiej mogą przyprawić o ciarki z powodu afery kryminalnej, w którą los wplątał młodą dziennikarkę. Jej cięty język i żywiołowy temperament oraz wybujała wyobraźnia sprowadzają na nią kolejne problemy. To chodząca katastrofa, która sprowadza tarapaty na siebie i innych. Jak na świeżo upieczoną dziennikarkę Zojka zbyt często bywa głupiutka, naiwna i rozkojarzona, szalona. I takie są właśnie główne bohaterki w powieściach pani Joanny – szalone, choć może nieznacznie w tym szaleństwie przejaskrawione. Na szczęście kobiecie nie brakuje sprytu i inteligencji. Na uznanie czytelnika zasługuje kreacja aspiranta Chochołka, który potrafi na koniec miło zaskoczyć, choć wcześniej wypadał w oczach innych nieco blado.
No jesteś nareszcie! Ratuj, przyszli mnie zabrać do psychiatryka! (s. 238)
Jednak moje serce skradła postać drugoplanowa, czyli babunia Zofia Łyczakowa. Babcia w zależności od sytuacji przybiera różne oblicze. Raz jest filozofującą babunią, drugim razem zaczepno-obronną, ale na szczęście też bywa ukochaną babcią, która pocieszy, przytuli, ciasta upiecze, udzieli dobrej rady i podzieli się mądrościami życiowymi. Na pewno nie można nudzić się lub smucić w towarzystwie starszej pani.
Kłopoty mnie kochają i same pchają mi się pod nogi. Ani ich nie szukam, ani nie prowokuję losu. (s. 77)
Ta komedia kryminalna wzbudzi w czytelniku paletę uczuć, w zależności od toczących się wydarzeń. Żywe tempo akcji z rzadka zwalnia, by czytelnik mógł złapać oddech, bo w życiu Zojki dzieje się tyle, że jej kłopotami można by obdzielić kilka osób. Ale i niepotrzebnie kobieta czasem się miesza w cudze sprawy, choć jej zdaniem absurdalna historia kryminalna przydarzyła jej się zupełnie przypadkiem… Akurat! Do tego lekkość pióra autorki, zabawne powiedzonka, przekomarzania się bohaterów i ich kłótnie, żonglerki słowne sprawiają, że gęba uśmiecha się od ucha do ucha.
Polubcie, pokochajcie kłopoty Zojki Tuszyńskiej w wersji literackiej. Zawsze to lepsze niż własne. A ile przy tym śmiechu i zabawy. Śmiechoterapia gwarantowana, choć z małymi ciarkami na ciele. W końcu to komedia kryminalna, która zapewni poprawę humoru.
Szczęście ma smak jesiennych owoców Trwają przygotowania do wystawy w Zwaliskach. Maria przybywa do Granic, aby osobiście dopilnować postępu prac i wesprzeć...
Tatrzański szlak, mgła i dwoje ludzi, których łączy tylko jeden dzień w roku Górski szlak, gęsta mgła, potknięcie i pomocna dłoń, która ratuje przed upadkiem...
Przeczytane:2018-12-03, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku - 100,
Z twórczością Joanny Szarańskiej spotkałam się po raz pierwszy rok temu czytając klimatyczną powieść "Cztery płatki śniegu". Zanim sięgnę po tegoroczną świąteczną książkę autorki postanowiłam rozpocząć miesiąc czymś lekkim i z humorem. Czy "Kłopoty mnie kochają" spełniły moje oczekiwania?
Zojka opuściła dom rodzinny i usiłuje znaleźć w Krakowie wymarzoną pracę w dziennikarstwie. Niestety graniczy to z cudem, jednak dziewczyna nie zamierza się poddać. Nie słucha próśb rodziców, którzy od kilku tygodni proszą ją o powrót. Dopiero gdy wspomną o kłopotach z babcią a ona sama trafi na dość osobliwą ofertę pracy, nie wytrzymuje... Wsiada w pociąg i jedzie do Lipówki, by sprawdzić, co zmalowała babcia Tuszyńska.
A trzeba Wam wiedzieć, że choć wiekowa (siedemdziesiąt dwa lata) to niezmiernie sprytna, rezolutna i butna kobieta z tej babci... Uwielbia pokazywać swój upór, humor i charakterek. Wcale się na tamten świat nie wybiera i potrafi poradzić sobie z rodzinką czyhającą na jej majątek. Dlatego nie dziwne, że Zojce trudno znaleźć źródło paniki rodziców... Choć kiedy dowiaduje się o aferze z biciem nic nie rozumie... A potem zostaje wysłana do Wadowic z podejrzanie pachnącą przesyłką i rozpoczyna się afera... kryminalna. Bowiem krótko mówiąc w jej torebce a dokładniej cieście z kremem znajduje się... ludzka dłoń!
Chyba nie muszę mówić, że zacznie się śledztwo, Zojka nic na ten temat nie wie, nikt jej nie wierzy... Na horyzoncie pojawia się przyjęcie o którym nie wiedziała, przystojny sołtys, wredny dziennikarzyna a także tajemnice rodzinne. Zojka daje się wciągnąć w tajne układy mające na celu schwytanie winnych. Poznajemy również przeszłość rodziny Tuszyńskich, genezę nadania wnuczkom Zofii jednakowych imion oraz powód sporu o ziemię.
"- Czego właściwie szukacie? (...)
- Wszystkiego, co wygląda na niebezpieczne.
- W kuchni mamy noże - (...) - W kojcu siedzi pies. A babunię już pan poznał." *
Podsumowując - "Kłopoty mnie kochają" to świetna komedia kryminalna lub inaczej - kryminał z przytupem. Kłopoty same znajdują Zojkę, jest ona chodzącą katastrofą, czego się dotknie skutkuje problemami... Powieść obfituje w zabawne sytuacje, czeka na czytelnika zaskakujące wyjaśnienie, nie wspominając o tym, że osoba mordercy była dla mnie całkowitym szokiem! W żadnym momencie nie spodziewałam się takiego finału! Duet Zojka plus babcia polecam Wam na rozchmurzenie :)
* J. Szarańska, "Kłopoty mnie kochają", Wyd. IV Strona, Poznań 2018, s. 138/139
recenzja pochodzi z mojego bloga: