„Klamki i dzwonki” to współczesna powieść obyczajowa z wyraźnym wątkiem miłosnym. Eliza Ostaszewska, poetka utrzymująca się z pracy w bibliotece i z korepetycji, właśnie wydała tomik swoich wierszy, a zaprzyjaźniony pub zorganizował jej wieczór autorski. Nie jest jej jednak dane nacieszyć się sukcesem, ponieważ już nazajutrz odbiera tajemniczy telefon ze szpitala. W jednej chwili dramatyczna przeszłość gwałtownie wkracza w jej życie i całkowicie je zmienia. Historia opisana przez autorkę jest nieoczywista w swojej oczywistości. Poruszane wątki, z pozoru lekkie czasem dotykają spraw ostatecznych, ale przede wszystkim są powiewem świeżości w rodzimej literaturze kobiecej. Sposób w jaki autorka opisuje historię opowiedzianą już setki razy, pozwala na odkrycie zupełnie nowego wymiaru powieści. Magdalena Knedler nie skupia się bowiem na wydarzeniach najbardziej przełomowych, nie pokazuje ich w rzeczywistym czasie, a jedynie nawiązuje do nich, skupiając się na tym, co w jej książce jest najważniejsze – uczuciach i emocjach bohaterów, z których każdy choć przez chwilę zostaje narratorem.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2016-09-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 350
Bardzo lubię, cenię i szanuję Panią Magdalenę Knedler za to, iż każda z jej dotychczasowych książek prezentuje sobą zupełnie inny gatunek literacki. Od komedii, poprzez powieść obyczajową, a na kryminale skończywszy. Dla mnie jest to oznaką nie tylko wielkiego talentu pisarskiego tej autorki, ale także i otwartości na nowe kierunki i ścieżki pisarskiej drogi, która może być zaskakująca, barwna i nietuzinkowa, a przy tym emanująca wciąż wielkim apetytem na odkrywanie literatury:) I nie inaczej ma się sprawa z najnowszym dziełem Pani Magdy - książką pt. "Klamki i dzwonki", która tym razem oferuje nam opowieść z pogranicza literatury obyczajowej i dramatu. Pozycja ta ukazała się nakładem Wydawnictwa Novae Res, i do podzielenia się moimi wrażeniami z jej lektury, zapraszam w poniższej recenzji:)
Główną bohaterką tej historii jest Eliza Ostaszewska - młoda, samotna kobieta, będąca z zawodu bibliotekarką. Właśnie spełnia się jedno z jej marzeń, czyli wydanie tomiku wierszy, którego to centralnym punktem jest wieczór autorski w zaprzyjaźnionym pubie. Tego samego wieczoru życie Elizy ulegnie zmianie o 180°, co nie jest jednak zasługą literatury, lecz niespodziewanego telefonu ze szpitala... Telefonu, który budzi do życia demony przeszłości, ale także i stawia naszą bohaterkę przed najtrudniejszą decyzja w jej życiu, od której to będzie zależeć nie tylko los jej samej, ale także i pewnej kilkunastoletniej dziewczynki...
Książka Pani Magdaleny Knedler jest z jednej strony opowieścią o skomplikowanej, trudnej, bolesnej, ale też i pięknej miłości, z drugiej zaś bardzo smutną historią o chorobie, odchodzeniu, pustce jaka zostaje w życiu tych, którzy żegnają bliską im osobę. Co ważne, jest to opowieść zachowująca właściwe proporcje pomiędzy tymi jakże różnymi odczuciami, jakimi to są miłość, sympatia, przyjaźń, a po drugiej stronie strach, żal i smutek związany z umieraniem. Tym samym powieść ta potrafi zmusić czytelnika i do uśmiechu, i do uronienia łez, co niewątpliwie stanowi wielki atut tej pozycji, jak i również komplement pod adresem jej autorki. To opowieść o ludzkich sprawach, o zwykłych ludziach i naturalnych, jakże bardzo skrajnych, emocjach, które wypełniają dni każdego z nas...
To, co najbardziej lubię w twórczości tej autorki, to konieczność zaangażowania się przez czytelnika w poznawaną historię, tak by przez tych kilka dni żyć nią, towarzyszyć jej bohaterom, stawać się jej nieodłączną częścią, Tak też jest i w przypadku "Klamek i dzwonków", gdzie to nie sposób przejść obojętnie wobec tej historii, perypetii tych postaci, wydarzeń jakie są nam tutaj serwowane. Opowieść ta pozostaje także na długo w nas i w naszej pamięci, już po dotarciu do jej ostatniej strony, co znów należy uznać za komplement pod adresem Pani Magdy. Nie jest to bowiem lekka, łatwa i tylko i wyłącznie przyjemna romansowa opowiastka, którą się szybko przeczyta, i jeszcze szybciej zapomni. Otóż książka ta ma wiele twarzy, zarówno tych smutniejszych, jak i tych bardziej radosnych, momentami wręcz komediowych, ale przy tym każda z nich jest rzeczywista, prawdziwa, jak najbardziej życiowa, a w takie historie chce się wierzyć i chce się angażować:)
Strona fabularna tej opowieści, mogła by stanowić kanwę dla nie jednej historii kryminalnej;) Co prawda nie ma tu zbrodni, śledztwa, walki dobra ze złem, ale stopień intrygi, złożoności i powiązania pobocznych wątków w jedną całość, ma z kryminałem wiele wspólnego;) Oto, nie chcąc za nadto zdradzać fabuły, pozwolę wskazać sobie tylko na ten oto aspekt układu fabularnego, w którym jedna z bohaterek powierza drugiej postaci bardzo ważną rolę, która z jednej strony ma zabezpieczyć przyszłość pewnego dziecka, a z drugiej sprawić, by adresatka tejże roli, mogła spotkać się ponownie po latach z pewnym mężczyzną (posłańcem w tym przypadku), z którym to łączyło ją kiedyś prawdziwe uczucie... Prawda, że to skomplikowany, ale jakże i intrygujący układ:)? Do tego dodam, iż każdy element tej opowieści został dopracowany tu pod każdym kątem i w najdrobniejszych szczegółach, tak by akcja posuwała się w logiczny i realistyczny sposób, zaś czytelnik cały czas miał kontrolę na tą złożoną fabułą...
Skoro mowa o złożoności fabuły, to na ten fakt wpływa z pewnością także sam pomysł na konstrukcję tej historii. Otóż jest ona wielowątkowa, a nawet bardzo wielowątkowa. Oto przedstawiane tu wydarzenia śledzimy z perspektywy kilku osób, które obserwują, poznają i uczestniczą w nich, w odrębnym układzie. Ma to swoje lepsze i gorsze strony, gdzie te pierwsze dają nam możliwość dogłębnego poznania emocji, charakterów, motywacji i interpretacji ukazywanych tu zdarzeń przez każdą z postaci, gorszą stronę tworzą zaś nieuchronne powtórzenia i przedłużenia narracji, co może czasami nieco męczyć. Niemniej, sam fakt licznych zmian lokacji i perspektyw głównych postaci, należy uznać za dobry i udany, gdyż dzięki temu opowieść ta ukazuje nam swoich kilka, zupełnie różnych, twarzy...
Silną stroną tej książki, są bez wątpienia występujące w niej postacie. Oczywiście, na pierwszy plan wysuwa się osoba naszej bibliotekarki - Elizy. To niezwykle ciepła, sympatyczna, rozsądna i dobra z natury kobieta, która jednocześnie wydaje się kompletnie nie z naszych czasów. Singielka, kochająca poezję i literaturę, a do tego niezwykle wrażliwa na krzywdę drugiego człowieka. Bardzo szybko polubiłam tę postać, zżyłam się z nią, kibicowałam w jej nowej, niespodziewanej roli, jak i również w tym, by wreszcie mogła szczęśliwie się zakochać... Po drugiej stronie mamy Alberta - prawnika, pracoholika, nieszczęśliwego męża, który przed rodzinnymi kłopotami, ucieka w wir pracy. Przystojny, błyskotliwy, inteligentny, a do tego również dobry z natury człowiek, który dzięki temu niezwykłemu zbiegowi okoliczności, otrzymuje szansę na nowy start w życiu... Są tu jeszcze Helena i Agata, a wiec matka i córka, z których to pierwsza jest niezwykle silną, odważną, rozsądną kobietą, a druga jakże krnąbrną nastolatką... To postacie z krwi i kości, które poznajemy tutaj naprawdę dogłębnie, głównie dzięki doskonale zarysowanym portretom psychologicznym tych bohaterów, jakie to daje nam tutaj Magdalena Knedler.
Lektura tej książki stanowi także niezwykłą ucztę smaku, względem humoru, popkultury, języka. I tak oto mamy tu do czynienia z inteligentnym i wysublimowanym humorem, spod znaku raczej tego "angielskiego", który ja osobiście uwielbiam...;) Humorem, który idealnie balansuje tę mniej lekką i radosną stronę tej opowieści, a więc związaną z chorobą i odchodzeniem... Nie brakuje tu także licznych odwołań do literatury i filmu, co także dodaje tej książce dodatkowej wartości i jakże przyjemnego smaczku;) I wreszcie język, który jest na wskroś współczesny, wzięty wprost z ulicy, ale przy tym i piękny, delikatny, jakże inteligentny. Naturalnie, nie zabrakło tu kilku ostrzejszych i mniej cenzuralnych sformułowań, ale czyż odrobina pieprzu nie poprawia jedynie smaku każdego, również i literackiego, dania...?;)
Kolejna książka w dorobku Pani Magdaleny Knedler, to kolejna pozycja która zaskakuje, intryguje i cieszy nasze literackie gusta. Powieść "Klamki i dzwonki", to mądra, ciepła i przejmująca historia o nieprzewidywalności ludzkiego losu, który zawsze potrafi zaskakiwać. Lubię takie książki, gdyż łączą one w sobie realizm z magią literatury, co dla mnie osobiście stanowi najpiękniejszy związek w tej dziedzinie kultury. Polecam, a sama oczekuję już kontynuacji tej pięknej opowieści, która z pewnością wkrótce powstanie:)
To nie było moje pierwsze spotkanie z Autorką. Jakiś czas temu czytałam "Nie całkiem białe Boże Narodzenie" i bawiłam się przy tej książce wyśmienicie. Bez wahania wzięłam do ręki kolejną powieść i jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jest ona utrzymana w zupełnie innym klimacie. Nie kryminał, a kawałek porządnej, niezwykle subtelnej obyczajówki. I to zdumiało mnie bezgranicznie, bo nastawiłam się na trzymającą w napięciu, wartką akcję, a w zamian dostałam piękną opowieść o niezwykłej miłości, o sile przyjaźni i o tym, ile człowiek jest gotów zaryzykować, żeby odmienić nie tylko swoje, ale też czyjeś życie.
Eliza jest poetką, która właśnie wydała tomik. Samotna, niezależna i dumna ze swoich osiągnięć, dostaje wiadomość od przyjaciółki z dawnych lat. Kiedyś poróżnił je chłopak, dzisiaj spotykają się w szpitalnej sali, w której jedna leży i czeka na najgorsze, a druga przychodzi wysłuchać niedorzecznej propozycji. Postaci w powieści jest kilka, wątków jest kilka, ale to ta rozmowa, ta prośba, a właściwie błaganie, jest kluczowe dla dalszych wydarzeń. Eliza zgadza się zaopiekować córką przyjaciółki - na czas jej leczenia za granicą, a na wypadek śmierci już na zawsze. Zgadza się, chociaż nigdy nie miała dzieci, chociaż nie wie, jak to jest być mamą. Zgadza się, bo jest jej przykro, że ktoś, kogo kochała, kto był częścią jej świata, teraz umiera. A przede wszystkim zgadza się, bo gdzieś w głębi duszy nie chce już być sama, chce mieć namiastkę rodziny. Razem z córką dostaje dom, zakład fryzjerski i szansę na lepsze życie. Poeta nie zarabia kokosów, a dorabianie w bibliotece też nie przynosi takich zarobków, żeby wieść spokojne życie.
Los stawia na drodze Elizy miłość jej życia. Przewrotnie - ona jest też jego miłością. Jedna ulotna chwila w bibliotece wieki temu sprawiła, że tych dwoje zawsze o sobie marzyło, zawsze było sobie pisanym. Tylko jakimś cudem nie było im pisane związać się ze sobą, bo on wybrał inną, chociaż sam nie wie, czemu. A w życiu tak właśnie bywa - prawdziwa miłość musi czasami poczekać na swoją szansę.
Równolegle z historią tej dwójki - wziętego prawnika i poetki z nową córką na stanie, toczy się opowieść o młodej dziewczynie, która pokochała najmocniej, jak umiała. Pokochała wbrew wszystkim, wbrew zdrowemu rozsądkowi i wbrew najbliższym. Pokochała drania, który nie był wart jednego spojrzenia i który wrobił ją w wypadek samochodowy. Zamknięta w sobie, nieszczęśliwa, z matką, która ośmiesza ją w sieci - szuka wsparcia w swoim prawniku. Początkowo idzie w zaparte, ale w końcu dociera do niej, że to nie o to chodzi, żeby brać na siebie winę za cudze czyny, że miłość to nie cierpienie, aż w końcu, że jej ukochany to zwykły łotr, który bezwzględnie ją wykorzystał.
"Klamki i dzwonki" Magdaleny Knedler to taka książka, od której nie można się oderwać. I chociaż ciężko powiedzieć, że akcja biegnie wartko, a postaci są genialnie napisane, to całość jest pięknie ułożoną historią, w której zazębiające się ze sobą wątki tworzą ciekawą i skłaniającą do przemyśleń opowieść. Czytelnik poznaje tragedię kobiety, która wychowuje samotnie córkę i musi znaleźć dla niej kogoś, kto ją wychowa na ludzi, kto będzie obok i wesprze, kiedy przyjdzie najgorsze. To tragiczna historia mamy, która z miłości usuwa się cień i wybiera najlepszą osobę na swoje miejsce. Która czuwa nad powodzeniem całego przedsięwzięcia, która woli umierać w samotności niż skazać swoje dziecko na ogromne cierpienie i smutne, trudne wspomnienia. Piękna postawa pełna miłości.
Eliza jest rozdarta pomiędzy swoim nowym życiem a uczuciem, które powraca z ogromną siłą. Kocha i chce być kochana, a zarazem wie, że w życiu Alberta jest ta, którą wybrał. I chociaż ich relacja jest trudna, to jednak to ona ma pierwszeństwo. Albert jawi się tu trochę jak taka niezdecydowana, ciepła klucha, chociaż jestem w stanie zrozumieć jego postawę. Tyle wspólnych lat, tyle starań o dziecko, tyle wzlotów i upadków - nie można takiej historii od tak przekreślić, więc nie potrafi odmówić swojej żonie, kiedy ta potrzebuje pomocy. Razem muszą dojrzeć do decyzji o tym, że rozstanie jest niezbędne.
Postaci w tej książce nie da się nie lubić (może poza Albertem), są mocnym punktem powieści. I chociaż "Klamki i dzwonki" poruszają wiele trudnych tematów, to jednak są napisane z niezwykłą lekkością. To sprawia, że przygody naszych bohaterów czyta się z wielką przyjemnością. Autorka pięknie operuje słowem i gra emocjami - trudne tematy, uczucia, przemyślenia i rozterki przestawia w sposób niezwykle realistyczny.
Fajna książka która wycisnęła że mnie nie jedną łezkę :)
Bardzo nie lubię pisać niepochlebnych opinii, ale nie mam innego wyjścia- albo pisze się szczerze, albo nie pisze się wcale. Magda Knedler nie jest mi obcą pisarką, ale tym razem bardzo mnie rozczarowała. Zaproponowany przez pisarkę temat uznałam za inny, bardzo sprytny i wymyślny, ale ewidentnie coś poszło nie tak z fabułą. Bohaterowie, szczególnie Eliza, niczego ciekawego nie wnoszą, a czytana treść jest zwyczajnie męcząca. Chciałam dotrwać do końca- myślałam, że może fabuła rozwinie się na korzyść autorki, ale tak się nie stało. Treści tworzone przez Magdę Knedler bywały ciekawsze- być może następnym razem będzie lepiej.
Nie nakierowuję czytelników na poszczególne wątki, bo nawet nie udało mi się dokończyć tej powieści. Jeśli jednak komuś ta powieść się spodoba- jest to jak najbardziej możliwe. Są przecież różne gusta i nie można pisać tak, by zadowolić wszystkich.
Wakacje, miłość i najpiękniejsze miasto świata Ania i Janek mieszkają ze sobą już od jakiegoś czasu. Mimo uczucia, jakim się darzą, Janka zaczyna fascynować...
Tom drugi serii o Medei Steinbart Miłość i zdrada w cieniu okrutnej wojny Breslau lata 1914-1918 Po tragicznych wydarzeniach w pałacu Falkenberg i konflikcie...
Przeczytane:2016-11-04, Ocena: 5, Przeczytałam, WYZWANIE CZYTELNICZE 2017- 26 KSIĄŻEK,