W otoczonym drutem kolczastym obozie zagłady zawiązuje się kobieca więź. Trwalsza od obozowych murów. Silniejsza od brutalnych uderzeń. Maria, Sabina, Bente i Helga - każda z nich trafiła do KL Ravensbr?ck z innego powodu. Każda była inna.
Powieść inspirowana prawdziwymi świadectwami byłych więźniarek.
~~~~
Młoda autorka znajduje przed drzwiami swojego domu rękopis, który zupełnie zmienia jej życie. Za wszelką cenę postanawia się dowiedzieć, kim były przyjaciółki z Ravensbr?ck.
~~~~
Książka zawiera wiersze Grażyny Chrostowskiej - polskiej poetki, która 18 kwietnia 1942 roku została rozstrzelana w Ravensbrück razem z dwunastoma innymi kobietami.
W każdej z tych historii starałam się odszukać losy mojej mamy. Dlaczego Jej nie pytałam, kiedy żyła? (...) Czytając kolejne rozdziały, znowu słyszałam głosy Jej obozowych przyjaciółek - Zosi Meres, Stachy Kumalowej: ,,pamiętasz, jak Binz biła", ,,a w szwalni, na nocnej zmianie trzeba było się pilnować przed zaśnięciem, bo Binder niemiłosiernie tłukł, gdzie popadło".
Elżbieta Kuta, Stowarzyszenie ,,Rodzina Więźniarek Niemieckiego Obozu Koncentracyjnego Ravensbr?ck"
Magda Knedler - autorka trzynastu powieści. Dwukrotnie nominowana do nagrody WARTO, laureatka nagrody EMOCJE przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura za ,,powieści, które dowodzą, że gatunkowa wszechstronność i pisarska pracowitość idą w parze z wysoką jakością literacką".
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2019-03-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
To już czternasta powieść w dorobku Magdy Knedler. Odnajdziemy w niej wszystkie elementy, które są charakterystyczne dla pisarstwa wrocławskiej autorki, m.in. złożone postacie, skomplikowane relacje, trudne wybory czy moralne wątpliwości.
„Moje przyjaciółki z Ravensbrück” to przede wszystkim książka o głębokiej potrzebie bliskości, budowania więzi, o roli pamięci jako nośniku przeszłości oraz o ogromnej pasji życia.
Od ośmiu lat Ida Breza, autorka biografii słynnych kobiet, dzieli życie z bohaterkami literackimi tajemniczego rękopisu, który ktoś zostawił pod jej drzwiami. Nie może uwolnić się od historii opisanej przez anonimową autorkę. „Moje przyjaciółki z Ravensbrück” to spisane dzieje kobiet, więzionych w hitlerowskim obozie. Skazanych na ciężką pracę, głód, choroby i śmierć, odzierane z godności, traktowane jak przedmioty. Kto spisał losy Helgi, Bente, Marii i Sabiny? I na ile tekst jest autentyczny? Ida zatraca się w poszukiwaniach związku między opowieścią a rzeczywistością. Niemal z obłędem bada słowo po słowie i stopniowo znajduje odpowiedzi na swoje pytania.
Współczesny wątek Idy ukazywany jest naprzemiennie z fragmentami rękopisu. Opowieść z wnętrza obozu to pełna dramatyzmu relacja nieustającej walki człowieka o zachowanie godności. Upokorzenia, obrażenia fizyczne i psychiczne, niewyobrażalny głód czy eksperymenty „medyczne” to tylko część codzienności więzionych. Kobiety próbowały przeróżnych metod, by przetrwać ten koszmar. Pocieszenia szukały m.in. w sztuce, pozwalającej z podmiotu nie zmienić się w przedmiot, oraz w pamięci, wspominając wszystkie dobre doświadczenia. Ucieczka w sztukę jest ucieczką od śmierć w życie, w jego najwyższą i najdoskonalsza formę, pozwala zachować wrażliwość, ocalić najczulsze struny, dzięki którym doświadcza się emocji.
Pamięć jest tu jednym z naczelnych tematów, to sposób na przetrwanie. Oby tylko ktoś ją zapamiętał, bo jeśli nie zapamięta nikt, to tak jakby nie istniała. I bohaterki usiłują zapamiętać jak najwięcej – przekazują sobie (i czytelnikom też) swoje historie, powtarzane wciąż na nowo, zapisują w myślach wiersze Grażyny Chrostowskiej (młodej poetki rozstrzelanej w obozie). Niech ktoś pamięta – powraca uporczywy apel.
„Moje przyjaciółki…” nie jest jednak literaturą obozową, mimo wyraźnego i bardzo ważnego wątku KL Ravensbrück. Należy docenić trud autorki (tony przeczytanych dokumentów, książek i innych materiałów, rozmowy, wizyty itp.) włożony w pracę nad powieścią, w każdy drobny szczegół, dzięki którym fikcja jest tak bliska prawdy. Pojawiają się tu postacie prawdziwe, autentyczne historie, ale całość jest tylko odzwierciedleniem losów tysięcy kobiet dręczonych i zamordowanych w nazistowskim obozie. Jeśli ktoś szuka historii stricte obozowych – wystarczy zerknąć w wykaz źródeł na końcu „Moich przyjaciółek…”, należy przede wszystkim w relacjach świadków szukać wiedzy historycznej. Książka Knedler ma raczej nieco inny charakter i zamysł.
Nie dziwi mnie, że czytelnicy zauważają tu przede wszystkim opowieść o życiu obozowym. Wszak to trudny temat, wywołujący emocje. Jednak nie wolno ignorować tak znakomitego wątku współczesnego w tej powieści! Ida jest obezwładniona sprawą rękopisu, drąży, szuka faktów, przeszłość nie daje jej spokoju. Jest w tym także pewna metafora – dbanie o pamięć przodków jest nasza powinnością, wymaga wysiłku, który każdy z nas powinien podejmować.
Nie bez znaczenia są podwójne imiona bohaterek „Moich przyjaciółek…”. Z jednej strony są symbolem każdej ofiary nazistowskich obozów, z drugiej zaś pokazują dystans jaki tworzy się w relacji tekst – rzeczywistość. Kwestia tożsamości i odrębności też ma tu swoje znaczenie. Naziści dążyli do stworzenia wielkiej ludzkiej masy (numery zamiast imion, ogolone głowy, identyczne pasiaki), a przecież w godność człowieka wpisana jest także jego odmienność.
Ida tak mocno angażuje się w prace nad rękopisem, ponieważ pragnie poczuć bliskość, zbudować silną więź, której tak bardzo (od zawsze) jej brakuje. Ma jednak świadomość, że swoimi uczuciami obdarzyła postacie literackie – Helgę, Sabinę, Marię i Bente. Ile te kreacje mają wspólnego ze swoimi pierwowzorami? Na ile opisane zdarzenia są odzwierciedleniem rzeczywistości, a na ile projekcją pamięci i wyobrażeń na dany temat autorki? Pojawiają się tu arcyciekawe rozważania o istocie tekstu, o „byciu-w-tekście”. Czy człowiek jest wpisany w tekst? I czy tyle o sobie wiemy, ile o nas napisano? Bo przecież rzecz w ogóle rozbija się o słowo, od zarania dziejów. Interesujące są też refleksje o rzeczywistości i wyobrażeniach – w jakim stopniu poznaje się druga osobę, a w jakim ją wymyśla?
Jak zwykle u Knedler pojawiają się niewygodne pytania dotyczące najważniejszych dla człowieka spraw (poza fundamentalnym „dlaczego?” szczególnie dręczące jest to o to, czy można było zrobić coś więcej?). Pisarka zawsze ukazuje trudne kwestie w szerokim kontekście, bada je pod wieloma kątami, z różnych perspektyw. I tak na przykład wolność i zniewolenie nie będą rozumiane tu wyłącznie jako zamknięcie w obozie, bo przecież choćby Ida też jest uwikłana w historie, które ją od siebie uzależniły albo jej matka dźwigająca brzemię macierzyństwa. Mało tego, tu jedno zagadnienie zazębia się z innym, w zasadzie żadne z nich nie funkcjonuje samodzielnie, jak to bywa też w życiu. A więc m.in. obsesja, strach, poświęcenie, ludzka godność czy cierpienie mają w powieści kilka odbić, pokazane są z różnych ujęć, dla każdej postaci też znaczą coś innego.
Obserwujemy tu ciągłe kontrasty, ścieranie się piękna (dobra) ze złem – przyjaźń i wsparcie w makabrycznej przestrzeni za drutami, rozmowy o sztuce, piosenki i poezja Chrostowskiej jako odpowiedź na upodlenie i lęk czy choćby samotność Idy mimo kilku intymnych relacji.
„Moje przyjaciółki z Ravensbrück” to powieść o odwadze i determinacji, pasji i marzeniach, bliskości i czułości, które są w stanie pokonać śmierć. Wrażliwa, przenikliwa i pełna empatii Magda Knedler stworzyła piękną książkę o oddaniu i miłości do drugiego człowieka. O rozpaczliwiej wręcz potrzebie pamiętania kim się jest i cichej prośbie o pamięć, że się w ogóle było. Ta książka to wyjątkowe świadectwo dojrzałości (również tej pisarskiej) autorki.
Byłam ciekawa tej historii. Jednak kiedy po nią sięgnęłam, pomimo wielkich chęci nie wciągnęła mnie. Książkę czytało się ciężko i kilkukrotnie miałam wielką ochotę odłożyć ją na półkę. Moje przyjaciółki z Ravensbruck wprowadzały nieco depresyjny nastrój i wcale nie chodzi mi o to, że część akcji toczyła się w obozie koncentracyjnym. Ten stan spowodowały losy głównej bohaterki, której życie można było nazwać smutnym i nijakim. Nie przekonały mnie też jej poszukiwania kobiet, które mogły stać się pierwowzorami ,,przyjaciółek''. Jak dla mnie te jej ,,poszukiwania'' przerodziły się w zwykłą niezdrową dla niej i otoczenia obsesję. A to nie motyw, o który czyta się z przyjemnością. Moim zdaniem wystarczyłoby by zostały tylko przedstawione losy kobiet, które zawiązały swoją przyjaźń w obozie koncentracyjnym.
Czy ją polecam? Nie. Osobiście widziałam wiele dobrych opinii o tej książce. Ja jednak nie mogę się nią zachwycić. Moje przyjaciółki z Ravensbruck jest książką ciężką w odbiorze. Dodatkowo czytania nie ułatwiają przeżycia główniej bohaterki. Niestety jestem tą lekturą rozczarowana.
Najnowsza powieść autorstwa Magdaleny Knedler „Moje przyjaciółki z Ravensbruck” to połączenie literatury o tematyce obozowej z elementami obyczajowymi, które uosabia wątek młodej pisarki Idy Brezy, która pewnego dnia odnajduje na progu swojego mieszkania tajemniczy rękopis…
Manuskrypt ten staje się punktem wyjścia do opowieści o losach kilku więźniarek KL Ravensbruck. Jest to opowieść o budowaniu wzajemnych relacji w warunkach, śmiało można rzec, skrajnego upodlenia istoty ludzkiej. Cztery kobiety, których losy splotły się w obozowym piekle. Każda z nich otrzymuje w książce swój głos i snuje opowieść ze swojej perspektywy.
Bohaterki wspominają swoje dawne życie i jakoś próbują funkcjonować w otaczających je nieludzkich warunkach. Wyznacznikiem przetrwania staje się dla nich to, aby nie zostać zapomnianym. Opowieści tych kobiet są świadectwem nieustającej wiary w nastanie lepszego jutra i niegasnącej nadziei wbrew różnorakim przeciwnościom, a hart ich ducha jest dla nas współczesnych wręcz niewyobrażalny.
„Moje przyjaciółki z Ravensbruck” to pozycja mocno psychologiczna, a zarazem budząca w potencjalnym odbiorcy całe mnóstwo różnorodnych odczuć i emocji. Codzienność będąca udziałem Marii, Sabiny, Bente i Helgi stawia ogrom pytań o sens życia oraz kondycję człowieczeństwa w opisywanych czasach… I chociaż niezaprzeczalnie powieść ta porusza bardzo istotny temat to czyta się ją dosyć trudno i nie jest to wyłącznie kwestia przedstawionej w niej toczącej się za drutem kolczastym egzystencji więźniarek.
Być może taki stan rzeczy wywołuje z jednej strony często rwana narracja, z drugiej zaś nierzadko dokonywane przez autorkę przeskoki do współczesności. Przyznam zatem szczerze, że bardzo trudno jest mi jednoznacznie ocenić niniejszą pozycję wydawniczą.
Z całą pewnością na uwagę zasługuje obraz obozowej rzeczywistości oraz postawy ludzi, tutaj konkretnie kobiet które musiały się w niej odnaleźć… Walka toczy się tutaj nie tylko o byt, lecz również o zachowanie podstawowych wartości, takich jak np. wzajemna pomoc, wsparcie psychiczne, przyjaźń etc wobec drugiego człowieka, a także o zachowanie ludzkiej godności tak często w obozie deptanej na wiele rozmaitych sposobów.
Samo zakończenia było dla mnie sporym zaskoczeniem. Oprócz efektu zaskoczenia czytelnik ma szansę znów bardzo dobitnie uświadomić sobie, że teraźniejszość i przyszłość nie istnieją bez przeszłości, której echa zawsze do nas docierają – pytanie tylko czy zechcemy je usłyszeć? Czy dopuści je do siebie współczesna nam Ida Breza?
Magdalena Knedler pochyliła się nad trudnym i bolesnym fragmentem historii, jakim z całą pewnością jest okres II Wojny Światowej. A jaki jest tego efekt? Niech każdy z Was dokona po lekturze „Moich przyjaciółek z Ravensbruck” własnej oceny, bo według mnie tak będzie zwyczajnie najuczciwiej.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
http://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2019/07/ocalic-od-zapomnienia.html
“Moje przyjaciółki z Ravensbruck” to trzecia książka z dorobku Knedler, jaką miałam okazję przeczytać. Tym ciekawsza, że oparta przecież na faktach, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, opowiadająca o tym, co dość odległe, a jednak wciąż pamiętane i żywe. Obok takich tytułów nie sposób przejść obojętnie.
Najnowsza książka pisarki opowiada o młodej autorce, która na progu domu znajduje rękopis dotyczący losów czterech kobiet, żyjących w obozie Ravensbruck. Niestety nie wiadomo, kto podjął się opisania tamtych wydarzeń, co spędza głównej bohaterce, Idzie, sen z powiek. Budując fabułę w taki sposób, Knedler pozwala swoim czytelnikom podążać dwiema ścieżkami. Z jednej strony bowiem dowiadujemy się, co przydarzyło się kobietom w obozie, z drugiej zaś obserwujemy poczynania tej, która w tę historię zaangażowała się całym sercem, spychając własne życie na boczny tor.
Te dwie ścieżki, połączone, a jednak oddzielne, za sprawą upływu czasu, zachodzących zmian i konieczności skupienia się na innych sprawach, przeplatają się przez całą powieść, naprzemiennie, w kolejnych rozdziałach. Nie można natomiast stwierdzić, które wydarzenia w powieści- bieżące czy odległe- są bardziej interesujące. Decydując się na takie przedstawienie opowieści Knedler budzi bowiem w czytelniku więcej emocji. Nie tylko towarzyszy nam zaciekawienie możliwością poznania historycznych faktów i powrót do tamtych wydarzeń. Oprócz tego czujemy także, że mamy do rozwiązania zagadkę. Kim była autorka rękopisu?
Pisarka stworzyła także intrygujące kobiece postacie. Jej bohaterki są odważne, inspirujące, mądre. A przede wszystkim żywe. Na stronach książki Knedler opowiada nie tylko o tym, co spotkało je w obozie. Ona wraca także do ich wspomnień, marzeń, wydarzeń sprzed skazania. Dzięki temu możemy poczuć, że mowa o kobietach, które faktycznie żyły. Książkowe opisy inspirowane zostały tym, co faktycznie się wydarzyło, a ten realizm dotyka nas najmocniej.
Dwukrotnie już miałam okazję się przekonać, że autorka potrafi pisać. Jej styl jest dojrzały, dopracowany, a przy tym lekki i przyjazny czytelnikowi. Umiejętnie opowiada przemyślane i dopracowane historie, sprawiając, że czytelnik podąża jej śladem z zaciekawieniem, cierpliwością i poczuciem, że kolejne rozdziały przyniosą jeszcze więcej niespodzianek i satysfakcji z lektury. Tym razem nie mogło być inaczej, szczególnie, że opisywana historia jest nie tylko intrygująca, ale również ważna i potrzebna.
Bardzo się cieszę, że autorka zdecydowała się podążać taka drogą, zwracając naszą uwagę na tak istotne kwestie. Warto wiedzieć i pamiętać, co miało miejsce, nie tak przecież znowu dawno temu. W jej powieści wydarzenia z Ravensbruck wydają się żywe. Opisy wywołują mnóstwo emocji autentyzmem i realizmem. Knedler nie chowa się za żadnym tabu, nie oznacza to jednak, że nie traktuje tych spraw z odpowiednim szacunkiem.
„Moje przyjaciółki z Ravensbruck” to piękna i mądra opowieść. Każdy powinien dać jej szansę, niezależnie od czytelniczych zainteresowań. Bo to takim powieściom warto poświęcać czas.
ŚMIERĆ TO DOPIERO POCZĄTEK Cmentarz Centralny w Wiedniu – jedna z największych nekropolii w Europie. Tu przecinają się ścieżki artystów, intelektualistów...
Trudne wybory, walka o przetrwanie i poszukiwanie miłości w skomplikowanej atmosferze Dolnego Śląska na początku XX wieku Mada w swoim krótkim życiu widziała...
Przeczytane:2021-10-21, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2021, 12 książek 2021, 26 książek 2021,
To moje pierwsze spotkanie z piórem Magdy Knedler i o ile dobrze pamiętam pierwsza książka opisujaca to, co działo się w obozie Ravensbrück. Sięgnęłam po nią, bo musiałam, jak po każdą inną książkę z historią wojenną i obozową w tle. No i urzeczona okładką, jak na typową okładkową srokę przystało. Ale jeśli mam być szczera myślałam, że nie przebrnę do końca. Strasznie przemęczyłam nieco ponad połowę książki, oczarowana historiami więźniarek z Ravensbrück, lecz strasznie poirytowana wątkiem Idy Brezy - młodej pisarki - oraz specyficznym, aczkolwiek oryginalnym stylem autorki. Cieszę się, że dotrwałam do końca, ponieważ przeczytawszy ją do ostatniej strony, zrozumiałam nie tylko fiksację Idy, której redakcja oraz poszukiwania autentycznych bohaterek podrzuconego jej pod drzwi domu anonimowego rękopisu "Moich przyjaciółek z Ravensbrück" wywróciły życie do góry nogami przysłoniwszy prawdziwy obraz świata. Zrozumiałam jej wielowymiarowość, złożoność, a zarazem oczywistość tak klarowną od samego początku. Ta inspirowana prawdziwymi świadectwami byłych więźniarek książka, to w moim odczuciu analiza więzi społecznych, układu wzajemnych zależności i życia. Życia przed wojną, tego kim człowiek był, i co sobą reprezentował. Życia w obozowym świecie, tak okrutnym, mimo to pozwalającym znaleźć jego sens, by przetrwać. Życia "z pokaleczoną psychiką i makabrycznymi obrazami po wewnętrznej stronie powiek" po wojnie. Życia różniącego się od wyobrażeń i oczekiwań, ukazując "To, jak życie wpływa na opowieść i jak opowieść wpływa na życie." Magda Knedler w nieprzeciętny sposób ocaliła te młode, nieprzygotowane na takie warunki i traktowanie, różniące się od siebie pod wieloma względami dziewczęta od zapomnienia. Bente, Sabinę, Marię, Helgę, również osobę Grażyny Chrostowskiej polskiej poetki tworzącej i rozstrzelanej w Ravensbrück - zamieszczając w książce jej wiersze, a także wiele innych postaci, o których nieczęsto się wspomina. Wszystko zaczyna się od słowa, a autorka znalazła te odpowiednie, których czasem brakuje, aby określić wszystkie wspaniałe i bolesne rzeczy godne zapamiętania i upamiętnienia. Słowa, które dedykowałabym ludziom pozbawionym wyobraźni, logicznego rozumowania, obojętnym na krzywdę, nie zauważającym toczącego się koła historii, a także tym, którzy pielęgnują pamięć nie tylko o miejscach kaźni, a przede wszystkim o tych, którym nie udało się przetrwać. Tak więc, moim zdaniem jest to lektura, której styl wymaga skupienia i cierpliwości, mimo to warta dania jej szansy, poświęcenia jej uwagi i odrobiny czasu.