Dwie kobiety rozmawiają.
O tym, że może się tak zdarzyć, że jakaś część życia upłynie bez miłości. I o tym, że to nie zniszczy doszczętnie.
O relacji z samym sobą, wyrozumiałości, przyglądaniu się sobie uważnie i z cierpliwą czułością.
O smutku nierównym rozpaczy.
O dzieciach, które biorą rodziców na wychowanie.
O równowadze, którą można pochwycić jak rzuconą z drugiego brzegu linę o mocnym splocie.
W tej rozmowie są emocje i stany, których nazwania się bałam. Niepotrzebnie. Magdalena Tulli i Justyna Dąbrowska opowiadają je dla mnie na głos. Smutek, miłość, strata, dźwiganie ciężarów (własnych i odziedziczonych), macierzyństwo, umieranie – dobrze nazwane – stały się częścią mnie, już nie obcą, nie groźną. Kiedy skończyłam czytać, świtało. Chociaż pokój był pusty, nie czułam, że jestem w nim sama.
Magdalena Kicińska
Magdalena Tulli – jedna z najważniejszych polskich pisarek, autorka m.in. powieści Sny i kamienie, Włoskie szpilki, Szum. Finalistka Nagrody Literackiej Nike, otrzymała m.in. Nagrodę Literacką Gdynia, Nagrodę Fundacji im. Kościelskich i Nagrodę Literacką im. Juliana Tuwima. Jej książki przetłumaczono na 15 języków.
Justyna Dąbrowska – psychoterapeutka i autorka wywiadów, laureatka m.in. Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej. Wydała między innymi Spojrzenie wstecz. Rozmowy oraz Nie ma się czego bać. Rozmowy z Mistrzami.
Książka z fotografiami Mikołaja Grynberga.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-10-11
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 264
Recenzja pochodzi ze strony www.zksiazkadolozka.pl
Czasami dobrze jest poczytać słowa mądrego człowieka. Nawet jeśli te słowa mają moc destrukcyjną.
Magdalena Tuli zachwyciła mnie swoim zrównoważeniem, choć po jej słowach możemy wnioskować, że była raczej typem osoby, która nie radzi sobie z emocjami w sposób prawidłowy, zdrowy.
„Z moich obserwacji wynika, że oddawanie świata bólu, którym nas udręczył, pozwala tylko na chwilę uspokoić emocje, ból nazajutrz wraca, i ciągle będzie wracał, i to w otoczeniu coraz bardziej zatrutym nienawiścią.”
Ten wywiad to tak naprawdę zbiór trafnych uwag na temat otaczającej nas rzeczywistości. Całość mogłaby się stać piękną, lecz smutną sentencją, która idealnie wyrażałaby nas jako społeczeństwo i świat. Magdalena Tuli snuje opowiadanie w sposób delikatny, choć tafia czytelnika jak nożem w serce, a jej słowa są gorzkie. Czujemy wraz z nią oburzenie istniejącymi zasadami, smutek, gdy czytamy o jej dzieciństwie, radość, gdy widzimy, że mimo wszystkich przeciwności – coś się może udać, ułożyć.
„Nie wiedziałam, że coś boli, ale czułam, jakby bolało wszystko. Ból na co dzień był niewielki, do wytrzymania. Tego bólu nie umiałam wtedy nazwać, więc nie mogłabym się poskarżyć, nawet gdyby ktoś chciał mnie wysłuchać.”
Za to Justyna Dąbrowska doskonale wpasowuje się w jej rytm opowieści. Czytając książkę miałam wrażenie, że to rewelacyjny duet, bo obie Panie wypełniają swoje wypowiedzi tworząc zgrabną całość. Nie mogłam pozbyć się myśli, że ich serca biją jednym rytmem. Zdarza się nawet, że Pani Magda pyta „Ty też tak masz?”. Ponadto cieszy mnie ta proporcja pytań, ich jakość do treści odpowiedzi. Prowadząca wywiad zadaje pytania zwięźle, podczas gdy Magdalena Tuli rozgaduje się na ich temat. Tym samym gwiazdą wywiadu staje się właśnie ona. I nie ma narzuconych konkretnych wydarzeń do opisania, bez możliwości potoczenia wypowiedzi innym torem, tak jak to było na przykład w przypadku wywiadu z Jerzym Dziewulskim – „Jerzy Dziewulski o polskiej policji”.
„Rzecz dobrze nazwana staje się częścią mojego świata, nawet jeśli to nie jest moja ulubiona rzecz.”
Ponadto Justyna Dąbrowska rzetelnie przeprowadziła wywiad, ponieważ kilka razy widzimy, jak próbuje zahaczyć o temat, który Magdalenie Tuli zwyczajnie nie leży, jest niekomfortowy. I czasami nawet udaje się coś z niej wyciągnąć.
„Może się zdarzyć, że część życia trzeba przeżyć całkiem bez miłości. To trudne i niszczące, ale nie doszczętnie.”
Na początku pomiędzy dwiema paniami wyczuwałam pewne napięcie, nieufność. Dopiero później zaczynają się one do siebie przyzwyczajać. I choć czasami trudno się zbliżyć do Magdaleny Tuli i jej tajemnic – nie tracą względem siebie tej życzliwości, którą widać w pytaniach i odpowiedziach.
„Ludzie przeważnie nie chcą krzywdzić swoich dzieci, nawet jeśli niezbyt je lubią. Ale sami nie wiedzą, ile dźwigają. Dzielą się ciężarem bezwiednie, nie potrafią nad tym zapanować. Nadmiar ciężarów zwykle prowadzi do niedostatku równowagi. Im więcej dźwigamy, tym trudniej je utrzymać. Dziecko, wykorzystane przez szukających równowagi członków rodziny jako punkt oparcia, zaczyna samo mieć problem z równowagą.”
Niestety zabrało mi tu jednej, ważnej rzeczy. Poznania samego rozmówcy. Więcej jest o zdaniu Magdaleny Tuli na tematy pospolite, typu smutek, polityka, niż na temat samej gwiazdy książki. O jej życiu dowiadujemy się niewiele, czasami tylko skrawkami, a najczęściej to mimochodem. Jednak może jest to materiał na odrębną książką? Bardzo chciałabym taką przeczytać. I niech to będzie najlepsza rekomendacja, bo Magdalena Tuli to osoba ciepła, choć w jej życiu było mnóstwo bólu, spostrzegawcza, bo z jej zdaniem możemy się identyfikować i ufać mu, a przede wszystkim jest to człowiek bardzo mądry.
„Przeprosić jest bardzo dobrze, to upewnia osoby skrzywdzone, że coś, co je spotkało, nie powinno się było wydarzyć i nie należy uważać tego za normę.”
Literacko doskonała proza Tulli to labirynt niewyczerpanych znaczeń. Marek Zaleski Odważna, wspaniała autorka. Martin Pollack Zdumiewające, piękne, mocne...
Na oczach czytelnika zostaje powołany do życia wielkomiejski plac, po którym krąży tramwaj. W tej minimalistycznej scenerii zawiązuje się historyjka...
Przeczytane:2017-11-05, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Jak sama Magdalena Tulli przyznaje, Justyna ma w sobie coś takiego, co sprawia, że zadaje właściwe pytania. Nie wiem w jakim przedziale czasowym była pisana książka, ale podczas lektury odnosi się wrażenie, że to spokojne rozmowy na dość wysokim poziomie intymności.
Trzeba umieć zadać właściwe pytania, nawet jeśli mogą zaboleć. To wiąże się także z tym, że trzeba zwracać ogromną uwagę na odczucia rozmówcy. Jest w książce kilka momentów, które dla Magdaleny Tulli zrobiły się niewygodne i Justyna Dąbrowska zareagowała w nich dokładnie tak jak powinien człowiek. Wyciszyła swoją odpowiedź, ale nie do końca zrezygnowała z drążenia tematu. Sztuką jest trafić w odpowiednią strunę w duszy człowieka, ale jeszcze większą jest pozostawienie tej struny bez uszkodzeń.
W czasie wywiadu należy wiedzieć, kiedy wycofać się na dalszy plan, dać popłynąć drugiej stronie. Wywiady na żywo są niezwykle trudne z kilku powodów. Nigdy nie wiadomo jak zareaguje rozmówca, mimo przygotowanych pytań na tę okoliczność. Z książki wiem, że panie znają się od jakiegoś czasu, może dlatego ich połączenie wydało się tak bardzo właściwe. Gdy nie zna się swojego rozmówcy, konieczne jest odpowiednie przygotowanie do samego wywiadu. To i tak nigdy nie zapewni komfortu obu stronom, jeśli przed wywiadem nie ustalą panujących podczas niego zasad.
To jak z sesją u psychoterapeuty. Jest poufność, ale ograniczona. Jest zaufanie, ale ograniczone. Jest otwartość, ale ograniczona. Dobry autor wywiadów wie, jak tę barierę przekroczyć. Justyna to wie.
Pełna recenzja na zukoteka.blox.pl