II wojnę światową przetrwało w Polsce ledwie kilkadziesiąt tysięcy Żydów. Wszyscy przeżyli niewyobrażalny koszmar, a ich drogi ku ocaleniu były różne. Uldze wyzwolenia towarzyszyła silna potrzeba rozliczeń i wymierzenia sprawiedliwości. Jeszcze przed formalnym końcem wojny rozpoczął działalność Sąd Społeczny przy Centralnym Komitecie Żydów w Polsce. Odbywały się przed nim procesy oskarżonych o kolaborację i działanie na szkodę narodu żydowskiego. Był to sąd niezwykły - nie mógł skazać na więzienie ani grzywnę, mógł potępić, wydalić ze społeczności żydowskiej. Wyroki nie dotyczyły przestępstw, lecz spraw zasadniczych, dobra i zła, granicy walki o przetrwanie. Dlatego dla niektórych były druzgoczące.
Jakub Szymczak odtwarza procesy Szapsela Rotholca, słynnego boksera i policjanta w getcie w Warszawie, Wiery Gran, uwielbianej śpiewaczki, która występowała w getcie, oraz Michała Weicherta, działacza powołanej za przyzwoleniem okupantów Żydowskiej Samopomocy Społecznej, i innych. Interesują go nie tylko fakty, lecz przede wszystkim ludzkie postawy wobec Zagłady. Bo wszyscy jego bohaterowie, bez względu na to, jak zostali osądzeni przed współczesnych, swoje najtrudniejsze decyzje podejmowali w sytuacji ekstremalnej.
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2022-08-31
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 336
II wojnę światową przetrwało w Polsce ledwie kilkadziesiąt tysięcy Żydów, a Ci, którzy zostali postanowili utworzyć Sąd Społeczny, by rozliczyć swoich braci i wymierzyć własną sprawiedliwość.
Sąd ten, bowiem, nie mógł nikogo skazać, ale za kolaborację z Niemcami i działania na szkodę narodu żydowskiego potępiał i wydalał ze społeczności.
Poznamy więc proces Szapsela Rotholca, słynnego boksera i policjanta w warszawskim getcie, Wiery Gran- śpiewaczki i Michała Weicherta, cenionego reżysera teatralnego, który działał w żydowskiej samopomocy.
Reportaż był dla mnie bardzo ciekawy, ponieważ nie słyszałam wcześniej o tym sądzie, a autor, chociaż często zbacza z tematu, rzetelnie odtwarza wszystkie sprawy, które były bardzo trudne i zniszczyły niektórym życie.
Nie ocenia, ale zostawia z pytaniami.
Bo wojna to przecież specyficzny czas.
Czas trudnych decyzji i jeszcze trudniejszych rozliczeń.
Bo, czy można kogoś winić za to, że kolaborował z Niemcami, ale dzięki temu mógł pomóc lub ocalić komuś życie?
Nie mnie oceniać.
Ja Wam książkę polecam i zapraszam do czytania.
Przeczytane:2022-09-25,
"Ja łebków nie dawałem" to reportaż autora na temat rozliczeń, moralności, zdrady, kolaboracji.
Autor odtwarza procesy Szapsela Roholca, słynnego boksera i policjanta w getcie w Warszawie, Wiery Gran, śpiewaczki, która występowała w getcie oraz Michała Weicherta, cenionego reżysera teatralnego, a w trakcie wojny działacza samopomocy.
Wojnę przetrwało zaledwie kilka tysięcy Żydów. Po wojnie przyszedł czas na rozliczenia i wymierzenie sprawiedliwości. Czy to miało ukoić ból? Stratę?
Po wojnie rozpoczął działalność Sąd Społeczny przy Centralnym Komitecie Żydów w Polsce.
Odbywały się w nim procesy o kolaborację i działanie na szkodę narodu żydowskiego.
Sąd ten różnił się od zwykłego tym, że tu nie skazywano na karę więzienia czy grzywnę, ale mógł potępić, wydalić ze społeczności żydowskiej. Chodziło tu o ukazanie czy działanie danych ludzi było walką o przetrwanie czy zwykłą zdradą.
Autor pragnął przekazać czytelnikowi postawę wobec ekstremalnej sytuacji w jakiej przyszło im wtedy żyć, postawę wobec Zagłady.
Bardzo ciekawy reportaż, o nieco innym podejściu do tematu.