Wyobraź sobie, że jest pierwiastek, który stanowi niewyczerpane źródło energii.
Dwa tiry tego surowca starczą, by zapewnić energię elektryczną dla USA na cały rok.
Jest tylko jeden problem... Złoża znajdują się na Księżycu.
Rok 2058. Zdehumanizowany świat, gdzie omnifony zastąpiły więzi społeczne, filmiki z MegaNetu wyparły media i kulturę, a iwenciarze stali się bogami informacji.
Świat, gdzie koncerny i rządy podzieliły się władzą w hodowaniu miliardów bezrefleksyjnych konsumentów, staje na krawędzi konfliktu.
Norbert, iwenciarz z zasadami, wierzy, że mocna i odpowiednio podana informacja może wstrząsnąć i obudzić społeczeństwo. Tylko czy jednostka rzucona między stalowe walce systemów jest w stanie przeżyć dostatecznie długo, by coś zmienić?
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2017-02-15
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 512
Fantastyko mocno przerysowująca nasz świat. Oglądasz i wiesz wszystko, lub t ak się Tobie wydaje.
Na pierwszy rzut oka dla osób niezaznajomionych z tematyką, słownictwo najnowszej powieści Grzędowicza może wydawać się przerażająco obce. Nie zrażajcie się jednak, bo stracicie wyjątkową książkę. Bowiem po kilkudziesięciu stronach z Norbertem w roli głównej jest nam już obojętne czy ma omnifona czy smartfona. Dlaczego? Bo zagłębiliśmy się w jego świat, wciągnęła nas bez reszty wizja serwowana przez Grzędowicza, a akcja dzieje się tak dynamicznie, że nie zastanawiamy się nad większością futurystycznej terminologii. Ot, jest ona miłym i dziwacznym dodatkiem zapewniającym spójną całość fabularną.
„Hel-3” mnie zaskoczył. Spodziewałam się czegoś lekkiego w stylu space opery, a dostałam kawał solidnej akcji ze sporą ilością drastycznych scen! Ogromnie podobały mi się także te surrealistyczne momenty, w których Norbert zaczynał rozumieć, że żyje w naprawdę dziwnym świecie. Książka obowiązkowa dla fanów autora, mocnej sensacji osadzonej w niedalekiej przyszłości oraz czytelników szukających trafnej hipotezy dla przyszłości naszego gatunku.
Cała recenzja na zukoteka.blox.pl
Ten świat, tak bliski i jednocześnie tak daleki. Grzędowicz kreuje naszą przyszłość w taki sposób, że po 200 stronach jestem pewien że to będzie seria książek osadzonych w tym uniwersum. Futurystyczna wizja przyszłości Europy zafiksowanej na ekologii, zrównoważonym rozwoju i poprawności politycznej - wszyscy mamy czasami wrażenie że to wszystko jest za bardzo, i nie prowadzi w dobrym kierunku. Hel3 daje nam, trochę wprawdzie przerysowaną, wizję skutków takiej polityki.
Przez pierwszą część książki akcja rozwija się powoli i nieśpiesznie - fabuła nie wciąga, nie pędzi, trochę nie wiadomo dokąd dąży bohater, nie widać celu. W pewnych momentach mam nieodparte wrażenie że czytam kolejną książkę Normana Dawisa.
Od połowy książka zaczyna coraz bardziej wciągać, przeniesienie akcji w kosmos z jednej strony dynamizuje, a z drugiej dydaktyzuje książkę. Czasami trochę mnie ta część naukowa irytuje, bo dla mnie to są oczywistości, ale s drugiej strony kto ma edukowac młode pokolenie? Sapkowski? Podsumowując, pierwsza część to lwniwie płynąca ale bardzo ciekawa political-fiction, przechodząca w drugiej połowie w dynamiczną klasyczna sf, której nie powstydzili by się Clark czy Boruń.
Zakończenie zdecydowanie na plus. Chcę dalszego ciągu.
Zacznę od truizmu. „Hel 3” to książka z niecierpliwością wyczekiwana przez fanów. Powiem więcej, to jedna z najbardziej wyczekiwanych pozycji polskiej fantastyki ostatnich lat. Czy spełni pokładane w niej nadzieje? Czas pokaże.
Wbrew pozorom, ogromny sukces „Pana lodowego ogrodu” tyleż pomaga nowej powieści Grzędowicza, co jej szkodzi. Pomaga, bo z pewnością rzesze fanów popędzą do księgarń zwabione nazwiskiem autora. Przeszkadza, bo poprzeczka została ustawiona naprawdę wysoko. Czy autor podołał wyzwaniu? Każdy musi sam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Ja, mając już lekturę za sobą nie mam na ten temat jednoznacznej opinii, bo „Hel 3” jest jedną z tych książek, które sprawiają wielką frajdę podczas czytania, ale im bardziej się nad przeczytanym tekstem zastanawiać, tym więcej wątpliwości się pojawia.
Od razu rozwieję złudzenia: jeśli oczekujecie powtórki z rozrywki, jeśli chcecie czytać o przygodach literackiego klona waszego ulubionego Vuko Drakkainena i nieco mniej lubianego księciunia, to zapomnijcie. „Hel 3” to zupełnie inna bajka.
Rok 2058. Niedaleka przyszłość, której część z nas może spokojnie dożyć. Przynajmniej ta nieco młodsza część. Świat podejrzanie podobny do naszego, jednakże pozbawiony niemal całkiem jego zalet, za to z mocno wyolbrzymionymi wadami. Świat niczym w krzywym zwierciadle odbijający naszą rzeczywistość, ze wszystkimi jej niedogodnościami i nielogicznościami doprowadzonymi do absurdu. Świat opisany z niebywałym rozmachem, konsekwentnie i logicznie. Świat przerysowany, ale jednak wiarygodny. Kto wie, czy historia nie potoczy się właśnie w ten sposób? Świat, w którym żyje samotny bohater, pętający się gdzieś po obrzeżach Systemu. Niby jawnie mu się nie przeciwstawia, ale jednak zręcznie omija co bardziej uprzykrzone zakazy i ograniczenia.
No, może nie taki samotny, bo jednak otaczają go dziwacy najrozmaitszej maści: oportuniści, buntownicy i desperaci. Aż któregoś dnia trafia na wizjonera. Wbrew sobie wpada w wir osobliwych wydarzeń. Czas na przygodę życia. Przygoda, jak to przygoda, z bliska wcale nie jest taka atrakcyjna jak by się to mogło postronnym widzom wydawać. Dla naszego bohatera zaczyna się pasmo wyrzeczeń, poświęceń i udręk. Gdzieś tam czyhają niebezpieczeństwa – te przewidywalne i te atakujące z zaskoczenia. A wszystko to smakowicie opisane wprawnym piórem Grzędowicza. Nic więc dziwnego, że opowieść wciąga od samego początku. Od pierwszego słowa.
Słowo. To najmocniejsza broń Grzędowicza. Jak mało który pisarz zasługuje on na miano Czarodzieja Słowa. Autor potrafi każdą, banalną w sumie rzecz przedstawić tak, że nie sposób się od opowieści oderwać. Który pisarz mógłby bezkarnie przez kilka stron opisywać sfrustrowanego faceta czekającego w hali odlotów na samolot? Odpowiadam – Grzędowicz. I robi to tak, że czytelnik z zapałem pochłania kolejne strony.
Pisałam o konsekwencji i logice w opisie świata. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o linii fabularnej. Zaczyna się wedle starej zasady „najpierw wybuch wulkanu”. Potem napięcie to rośnie, to opada. W wielu miejscach akcja ustępuje kreacji świata, a ta z kolei podporządkowana jest nadrzędnemu celowi – prezentacji przeróżnych obaw i lęków pisarza. W samej prezentacji (i propagowaniu) swojego światopoglądu przez autora nie ma nic złego, wręcz przeciwnie, taki zabieg dodaje książce wartości, sprawia, że powieść nie jest jedynie czystą przygodą , ale jest „o czymś” i pobudza do myślenia. Jednakże odniosłam wrażenie, że w „Helu 3” demonstrownie poglądów nabiera znamion obsesji. Rozumiem niechęć Grzędowicza do postępującej unifikacji wszystkiego, rozumiem niechęć do idiotycznych i mnożących się niczym króliki zakazów, ale dlaczego, na Boga!, symbolem wolnej myśli nie są nieprawomyślne lektury, wywrotowe idee, czy chociażby hasła wypisywane na murach, a jedynie paróweczka cielęca (w naturalnej osłonce)?
Ale dajmy pokój paróweczce. Gorzej, że im bliżej końca, tym bardziej autor przestaje panować nad swoimi lękami. Emanacja strachów wszelakich bierze górę nad akcją i, co gorsza, idea bierze górę nad logiką. W fabule, dotąd spójnej zaczynają pojawiać się głupstwa. Dziury w logice, początkowo niewielkie, rozrastają się do niepokojąco wielkich rozmiarów. Całość trzeszczy w szwach. Konsekwencja ginie jakoby sen jakiś złoty, pozostawiając po sobie niejedno „dlaczego”. Aż w końcu nastaje grand finale, walące czytelnika morałem niczym obuchem po głowie na wypadek, gdyby jednak nie zorientował się, przed czym autor usiłuje nas ostrzec. Osobiście wolałabym większą subtelność i trochę więcej wiary w moje możliwości poznawcze. Nie wszystko trzeba mi wykładać niczym chłop krowie na miedzy. Nie tak działa literatura.
Jednak wszystkie te myśli pojawiają się dopiero później. Gdy już przeczytamy słowo „KONIEC” i zamkniemy książkę. Gdy już za sobą mamy kilka godzin przedniej rozrywki. Bo, jak pisałam na początku lecz jeszcze raz powtórzę, „Hel 3” jest jedną z tych książek, które czyta się świetnie, choć z trudem się bronią, gdy oceniamy je kierując się nie emocjami lecz rozumem.
Przyjemnej zabawy i nie myślcie za dużo!
Nie wiadomo, czy istnieją niebiosa. Nie wiadomo też, czy istnieje piekło. Jedyne, co jest pewne, to popiół i kurz zalegające piętro wyżej, niebo w upiornie...
Pan z Wami! Jako i ogród jego! Wstąpiwszy, porzućcie nadzieję. Oślepną monitory, ogłuchną komunikatory, zamilknie broń. Tu włada magia. Wystarczyło...