Przedwojenny Wołyń. Miejsce skryte wśród pól i lasów, gdzie rytm życia wyznaczały pory roku, a zdanie rozpoczęte po polsku kończono po ukraińsku.
Jest rok 1938. Rodzina Karpenków wierzy w miłość ponad podziałami: Teodora jest Polką, Mychajło — Ukraińcem. Wychowują dwoje dzieci, Jankę i Semena. Ufają, że ludzie różnych religii i narodowości mogą żyć w przyjaźni.
Zawierucha wojenna sprawia, że szlachetne wyobrażenia Karpenków rozsypują się jak domek z kart. Na ich miejscu wyrastają przerażające ideologie głoszące konieczność oczyszczenia Wołynia, wyplewienia kąkolu z pszenicy. W takim świecie wkraczają w dorosłość Janka, Semen i ich przyjaciel Dima. Relacje między nimi, budzące się młodzieńcze uczucia tylko komplikują już i tak niełatwą rzeczywistość. Trucizna chorych przekonań, umiejętnie wsączana w umysły młodych, rozpala szaleństwo. Gnani fanatyczną wizją nowego świata banderowcy ruszają na łów. Jego finał nastąpi 11 lipca 1943 roku. Ten dzień na zawsze zostanie zapamiętany jako „krwawa niedziela”.
Hańba to przejmująca opowieść o najciemniejszych stronach polsko-ukraińskiej historii. O tragedii, która podzieliła narody, krewnych i przyjaciół.
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 2023-07-12
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 337
Maria Paszyńska tym razem zabrała nas w podróż do przedwojennego Wołynia, gdzie spokojne życie w przyjaźni polsko-ukraińskiej burzą przerażające ideologie. Druga wojna światowa oraz chęć oczyszczenia wołyńskiej ziemi stwarza okazję do podjęcia przerażających decyzji przez Ukraińską Powstańczą Armię. Utrzymywane przez lata przyjazne relacje są niewiele warte w obliczu politycznych przekonań, a „wrogiem” stać się może nawet własna matka, czy siostra.
Maria Paszyńska odsłoniła jedną z najczarniejszych kart polskiej historii, przedstawiając obraz Wołynia i ciąg przyczyno – skutkowych zdarzeń prowadzących do krwawej niedzieli 11 lipca 1943 roku. Najbardziej wstrząsające, wręcz niewiarygodne zdarzenia miały miejsce w najmniejszej społecznie jednostce – rodzinie. Syn uważał kobiety z najbliższego toczenia za wroga i był zdolny posunąć się do najdrastyczniejszych czynów. Ideologia UPA nie przewidywała miejsca na sentymenty, a każdy sprzeciw był surowo karany.
Tę historię od pewnego momentu fabuły, czyta się zaciśniętym gardłem, a to jakich wyborów dokonują bohaterowie, wypływa nie tylko na losy ich najbliższych, ale również przyszłych pokoleń.
„Hańba” powinna być powieścią, po którą sięgniesz nie z poczucia obowiązku, lecz potrzeby pamięci o tych, co miłość i przyjaźń cenili ponad podziałami. Dziś lokowanie uczuć wciąż przecież jest zagrożone.
Tytuł recenzji: 𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗶𝗲 𝗻𝗮𝗽𝗿𝗮𝘄𝗶 𝗽𝗿𝘇𝗲𝘀𝘇ł𝗼ś𝗰𝗶
[…] 𝑤 𝑔łę𝑏𝑖 𝑊𝑜ł𝑦𝑛𝑖𝑎 𝑏𝑦ł𝑜 𝑡𝑜 𝑐𝑎ł𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑛𝑜𝑟𝑚𝑎𝑙𝑛𝑒, 𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑜ść 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖 𝑜𝑘𝑟𝑒ś𝑙𝑎ł𝑎 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑢 𝑚𝑖𝑎𝑛𝑒𝑚 𝑊𝑜ł𝑦𝑛𝑖𝑎𝑘ó𝑤 […] 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑡𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑖 ż𝑎𝑑𝑒𝑛 𝑛𝑎𝑟ó𝑑, 𝑐ℎ𝑜ć𝑏𝑦 𝑖 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑎ł, 𝑛𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑤𝑦𝑏𝑟𝑎𝑛𝑦𝑚.
𝑆ą𝑑𝑧ę, ż𝑒 𝑜 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 𝑝𝑜𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑢, 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑛𝑎𝑙𝑒ż𝑛𝑜ś𝑐𝑖 𝑛𝑎𝑟𝑜𝑑𝑜𝑤𝑒𝑗 𝑖 𝑡𝑜ż𝑠𝑎𝑚𝑜ś𝑐𝑖 𝑑𝑒𝑐𝑦𝑑𝑢𝑗𝑒 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑗ę𝑧𝑦𝑘. 𝐽𝑎 𝑠𝑖ę 𝑡𝑢 𝑢𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑒𝑚 𝑖 𝑜𝑑𝑘ą𝑑 𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑡𝑎𝑚, 𝑡𝑎𝑘 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑔𝑙ą𝑑𝑎ł 𝑊𝑜ł𝑦ń […] 𝑡𝑢 𝑃𝑜𝑙𝑎𝑘, 𝑡𝑢 𝑈𝑘𝑟𝑎𝑖𝑛𝑖𝑒𝑐, 𝑡𝑢 Ż𝑦𝑑. 𝐽𝑒𝑑𝑛𝑖 𝑏𝑜𝑔𝑎𝑐𝑖, 𝑖𝑛𝑛𝑖 𝑏𝑖𝑒𝑑𝑛𝑖, 𝑖 𝑗𝑎𝑘 𝑡𝑜 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑤 ś𝑤𝑖𝑒𝑐𝑖𝑒 𝑏𝑦𝑤𝑎, 𝑡𝑦𝑐ℎ 𝑏𝑖𝑒𝑑𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑖ę𝑐𝑒𝑗. 𝐴𝑙𝑒 𝑡𝑒𝑛, 𝑘𝑡𝑜 𝑠𝑖ę 𝑢𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖ł 𝑛𝑎 𝑡𝑒𝑗 𝑧𝑖𝑒𝑚𝑖, 𝑠𝑤ó𝑗 𝑖 𝑡𝑦𝑙𝑒.
[…] 𝐻𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑎 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑤𝑦𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑎 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑐ℎś 𝑝𝑎𝑛ó𝑤, 𝑐𝑜 𝑠𝑖ę 𝑜 𝑔𝑟𝑎𝑛𝑖𝑐𝑒 𝑘łó𝑐ą, 𝑎 𝑚𝑦 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑖 𝑡𝑎𝑘 𝑠𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑝𝑜 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒𝑚𝑢 ż𝑦ć 𝑝𝑜𝑤𝑖𝑛𝑛𝑖ś𝑚𝑦, 𝑏𝑦𝑙𝑒 𝑢𝑐𝑧𝑐𝑖𝑤𝑖𝑒 𝑖 𝑝𝑟𝑎𝑐𝑜𝑤𝑖𝑐𝑖𝑒, 𝑤𝑠𝑝𝑖𝑒𝑟𝑎𝑗ą𝑐 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑖 𝑑𝑟𝑢𝑔𝑖𝑐ℎ
Najbardziej przejmującą, a zarazem kontrowersyjną powieścią, jaką ostatnio przeczytałam stała się 𝐻𝑎ń𝑏𝑎 Marii Paszyńskiej. Skończyłam jej lekturę tydzień temu i nadal nie wiem, co czuję. Wiedziałam, z czym przyjdzie mi się zmierzyć, ale i tak jestem wstrząśnięta tą powieścią. Mam po jej przeczytaniu jednak ambiwalentne uczucia i długo zastanawiałam się, jak i czy w ogóle pisać jej recenzję. Nie wiedziałam, czy mam skupić się na moich emocjach, czy na tym, że autorka szukała jakieś logiki w tym, co się wtedy stało. Też bardzo często zastanawiałam się nad przyczynami okrucieństwa UPA. Mogłabym w jakiś sposób zrozumieć czystki etniczne, ale to wyrafinowane okrucieństwo, niczym nie da się wytłumaczyć. Nie da się tego pojąć rozumem, że w taki sposób można było mordować kobiety, dzieci i starców.
Od bardzo dawna nie zdarzyło mi się, bym dla jakiejkolwiek książki zarwała noc, a właśnie tydzień temu miało to miejsce, bo 𝐻𝑎ń𝑏𝑎 to nie jest książka, którą połyka się jednym tchem. Ta powieść zmusza bowiem do powolnego czytania i zastanowienia się nad tym, co autorka faktycznie chciała w niej przekazać. Czytania w ciszy i spokoju. Tylko że zadane pytanie przez autorkę, dlaczego tak się stało, nie dało mi odpowiedzi na inne pytania. Kto tak naprawdę do tego doprowadził i dlaczego? Dlaczego ci, którzy mniemali się ludźmi i wyzwolicielami, okazali się zwyrodnialcami, którzy bezmyślnie i z dużym okrucieństwem dokonali rzezi na bezbronnych ludziach na wszelkie możliwe sposoby, które normalnemu człowiekowi nie mieszczą się w głowie? Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla czynów tych bestii w ludzkiej skórze, nawet takiego, że to ideologia Bandery ich opętała. Po głębokim namyśle postanowiłam więc przemówić, bo nie mogłam zostawić książki Paszyńskiej bez mojego komentarza i przedstawienia moich przemyśleń.
Przeczytałam wiele powieści Marii Paszyńskiej, więc miałam okazję przekonać się, że jest autorką, która wspaniale pisze i potrafi tworzyć niezwykłe historie oparte na faktach. Książki Marii Paszyńskiej przyciągają moją uwagę, bo jak mało kto potrafi przybliżyć różne fakty historyczne i w każdej kolejnej powieści zawiesza sobie poprzeczkę coraz wyżej. Mierzenie się z tak kontrowersyjnym tematem, jak rzeź wołyńska wydało mi się od razu nie lada wyzwaniem dla autorki, bo dla Polaków ten temat jest niezwykle drażliwy i bolesny. Niełatwo napisać, powieść o koszmarze, który rozegrał się latem 1943 roku na wołyńskiej ziemi i sprawić, by była przejmująca, ale nie naruszała też uczuć ludzi, którzy stracili tam swoich bliskich.
Niezwykła i przyciągająca oko okładka 𝐻𝑎ń𝑏𝑦 jest tylko piękną suknią, bo książka zawiera opowieść o najciemniejszych stronach polsko-ukraińskiej historii. O tragedii, która podzieliła narody, krewnych i przyjaciół. Maria Paszyńska, jak wielu z nas doskonale wie, co tam się stało, postanowiła jednak napisać o tym powieść i oprzeć ją na pytaniu. Jak w ogóle mogło do tego dojść? Tą opowieścią autorka próbuje odpowiedzieć na to pytanie głosem swoich bohaterów, samej wycofując się w cień. Opowiadać głosem ocalałych, byśmy mogli na tamte wydarzenia spojrzeć ich oczami.
Autorka chciała wykazać, że istnieje logiczny klucz przyczyny tego, co się stało, ale jakoś to do mnie nie przemawia. Do chwili tej strasznej tragedii, to miejsce było skryte wśród pól i lasów, rytm życia wyznaczały pory roku, a zdanie rozpoczęte po polsku kończono po ukraińsku. Ludzie żyli w zgodzie do chwili, gdy nagle podobno ideologia głoszona przez szaleńca Stepana Bandery i jemu podobnych wprowadziła tak wielką nienawiść pomiędzy dwa zgodnie żyjące, jak dotąd narody. Ukraińcy żyjący w II RP nie traktowali tego państwa jak swojej ojczyzny, lecz okupanta. Kultura Ukraińców wyrosła z niewolnictwa pod mongolskim butem (w duszy niewolnik, gdy na chwilę poczuje w swoim mniemaniu brak nadzoru, niszczy, grabi, morduje) Dopiero w posłowiu autorka stwierdza, że ta brutalność, spontaniczny chłopski zryw, to była jedynie maska, która miała pomóc ukryć przed światem starannie przygotowany plan eksterminacji i tych, którzy za tym stali. Wołyń tak naprawdę nie dotknęła wojenna zawierucha. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑎 𝑘𝑜𝑙𝑢𝑚𝑛𝑎 𝑤𝑜𝑗𝑠𝑘 𝐻𝑖𝑡𝑙𝑒𝑟𝑎, 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑎 ℎ𝑜𝑟𝑑𝑎 𝑆𝑡𝑎𝑙𝑖𝑛𝑎, 𝑧𝑛ó𝑤 𝑡ą 𝑑𝑟𝑜𝑔ą 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑚𝑎𝑠𝑧𝑒𝑟𝑜𝑤𝑎𝑙𝑖 𝑁𝑖𝑒𝑚𝑐𝑦 – 𝑖 𝑡𝑦𝑙𝑒 𝑏𝑦ł𝑜 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑧𝑎𝑚𝑖𝑒𝑠𝑧𝑎𝑛𝑖𝑎, 𝑗𝑒ś𝑙𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑙𝑖𝑐𝑧𝑦ć 𝑜𝑏𝑤𝑖𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒ń 𝑖 𝑘𝑜𝑛𝑡𝑦𝑛𝑔𝑒𝑛𝑡ó𝑤, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑐𝑦 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑑𝑜𝑠𝑡𝑎𝑟𝑐𝑧𝑎ć 𝑤 𝑡𝑒𝑟𝑚𝑖𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧 𝑘𝑜𝑙𝑒𝑗𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑎𝑟𝑚𝑖𝑖. Naród, który trzymał z Niemcami, nie doświadczył tragedii wojny, nagle zapragnął wolności, więc postanowił wymordować Polaków i wszystkich, którzy śmieli myśleć inaczej, by za chwilę dostać się pod but Armii Czerwonej.
Maria Paszyńska snuje swoją wołyńską opowieść wokół rodziny ukraińsko – polskiej Karpenków i dwóch przyjaciół Ukraińca i w połowie Polaka i Ukraińca. Młodych chłopaków, których porwie wiatr nacjonalistycznej idei Bandery. Młode chłonne umysły były poddawane nieustannemu praniu mózgu. 𝑊𝑚𝑎𝑤𝑖𝑎𝑛𝑜 𝑖𝑚, ż𝑒 𝑠ą 𝑝𝑜𝑚𝑎𝑧𝑎ń𝑐𝑎𝑚𝑖 𝑏𝑜ż𝑦𝑚𝑖 𝑖 𝑤𝑦𝑏𝑟𝑎ń𝑐𝑎𝑚𝑖. 𝑀𝑢𝑠𝑖𝑐𝑖𝑒 𝑏𝑦ć 𝑔𝑜𝑡𝑜𝑤𝑖, 𝑔𝑑𝑦 𝑛𝑎𝑑𝑒𝑗𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑜𝑐𝑧𝑦𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑈𝑘𝑟𝑎𝑖𝑛𝑦. W umysłach młodych chłopców rodziło się pragnienie wolności, spełnienia niespotykanych uczynków i wybitnych dokonań. Ta idea zapada głęboko w serce zwłaszcza Semkowi, natomiast jego przyjaciel Dymytro, jak każdy 𝑈𝑘𝑟𝑎𝑖𝑛𝑖𝑒𝑐, 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛ął 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑜𝑑𝑙𝑒𝑔ł𝑜ś𝑐𝑖 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑝𝑎ń𝑠𝑡𝑤𝑎, 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎𝑘 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎 𝑤𝑠𝑧𝑒𝑙𝑘ą 𝑐𝑒𝑛ę. Semko, takich wątpliwości nie miał. 𝑆𝑡𝑎𝑟𝑠𝑖 𝑝𝑜𝑑 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑤ó𝑑𝑧𝑡𝑤𝑒𝑚 𝐴𝑛𝑑𝑟𝑖𝑗𝑎 𝑀𝑒𝑙𝑛𝑦𝑘𝑎 𝑤𝑐𝑖ąż 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧𝑦𝑙𝑖 𝑤 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑜𝑤𝑒 𝑟𝑜𝑧𝑤𝑖ą𝑧𝑎𝑛𝑖𝑎. 𝑍𝑤𝑜𝑙𝑒𝑛𝑛𝑖𝑐𝑦 𝑆𝑡𝑒𝑝𝑎𝑛𝑎 𝐵𝑎𝑛𝑑𝑒𝑟𝑦, 𝑧𝑔𝑟𝑜𝑚𝑎𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖 𝑝𝑜 𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑎𝑙𝑒 𝑓𝑟𝑎𝑘𝑐𝑗𝑖 𝑟𝑒𝑤𝑜𝑙𝑢𝑐𝑦𝑗𝑛e𝑗 𝑂𝑈𝑁-𝐵, 𝑤 𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑜ś𝑐𝑖 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑚ł𝑜𝑑𝑧𝑖, 𝑤 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑤𝑟𝑧𝑎ł𝑎 𝑘𝑟𝑒𝑤, 𝑔𝑛𝑎𝑗ą𝑐 𝑖𝑐ℎ 𝑑𝑜 𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑎𝑛𝑖𝑎, 𝑚𝑖𝑒𝑙𝑖 𝑑𝑜ść 𝑑𝑦𝑝𝑙𝑜𝑚𝑎𝑐𝑗𝑖.
Ujął mnie pięknie przedstawiony obraz wieloletniej przyjaźni chłopaków, którzy pomimo różnic w pochodzeniu społecznym, kochają się jak bracia. Dmytro od lat zastępuje głowę rodziny po śmierci ojca, ciężko pracuje, żeby matka i liczne rodzeństwo nie pomarli z głodu. Nad ideologię Bandery przekłada dobro rodziny, to ona jest dla niego najważniejsza, natomiast rozpuszczony paniczyk Semko, który w życiu nie zaznał biedy, wychowuje się w kochającej rodzinie, nagle zapałał żądzą zemsty za wyimaginowane krzywdy. Dmytro czuje, że przynależność do nacjonalistów coś między nimi popsuła. Już nie dogadują się tak świetnie, jak kiedyś a Semko ma przed nim jakieś mroczne tajemnice, ukryte żale, które wcześniej nie miały miejsca. Niepokojące zmiany w chłopaku dostrzega także ojciec, ale tłumaczy to sobie młodzieńczym buntem. Siostra Janka czuła i widziała tę przemianę chłopaka, jakby w jego ciele zamieszkał zupełnie ktoś inny. Takiego go nie znała i nie chciała znać. Kiedyś mogła na niego liczyć, a teraz zaczynała się go obawiać.
Na tle wzrastającego społecznego napięcia, podsycanego nieustannie nacjonalistyczną propagandą, rodzi się piękna miłość pomiędzy Janką a Dmytrem. Zakochany chłopak jest coraz bardziej przerażony tym, co planuje UPA. Chłopak wcale tego nie chce i wolałby, by było jak dawniej. Chwila, gdy Semko odkrywa romans siostry ze swoim przyjacielem, którego kochał jak brata, była chyba najbardziej dramatyczną i przełomową chwilą w życiu młodego omamionego ideologią Bandery człowieka. Zgasły w nim resztki wątpliwości, a jego nienawiść zwróciła się przeciwko matce i siostrze. Nie było już odwrotu. Mychajło już wie, że cokolwiek zrobi, nie ocali swej rodziny, bo zawiódł jako rodzic. Pozwolił, by syn stał się obcym człowiekiem. Szalonym, opętanym przez śmiercionośną ideę. 𝑊𝑜𝑗𝑛𝑎 𝑖 𝑛𝑖𝑒𝑛𝑎𝑤𝑖ść 𝑜𝑑𝑒𝑏𝑟𝑎ł𝑦 𝑚𝑢 𝑠𝑦𝑛𝑎. 𝐽𝑒𝑔𝑜 𝑆𝑒𝑚𝑘𝑎 𝑗𝑢ż 𝑛𝑖𝑒 𝑏𝑦ł𝑜. 𝐴 𝑝𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑟𝑜𝑧𝑝ę𝑡𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑝𝑖𝑒𝑘ł𝑜 𝑛𝑎 𝑧𝑖𝑒𝑚𝑖 […] 𝑇𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑔ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑟𝑧𝑦ć. 𝑁𝑖𝑒 𝑡𝑢. 𝑁𝑖𝑒 𝑤 𝑑𝑜𝑚𝑢. 𝑁𝑖𝑒 𝑤ś𝑟ó𝑑 𝑠𝑤𝑜𝑖𝑐ℎ. 𝐷𝑒𝑚𝑜𝑛𝑦, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑜𝑝uś𝑐𝑖𝑤𝑠𝑧𝑦 𝑝𝑖𝑒𝑘ł𝑜, 𝑝𝑜𝑠𝑡𝑎𝑛𝑜𝑤𝑖ł𝑦 𝑧𝑛𝑖𝑠𝑧𝑐𝑧𝑦ć 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑐𝑜 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒 𝑛𝑎 𝑧𝑖𝑒𝑚𝑖.
Autorka bardzo starała się wytłumaczyć zachowania Ukraińców. Zrobiła to na przykładzie inteligentnego, młodego zbuntowanego chłopca, który dał się omamić ideologii do tego stopnia, że postanowił zabić swoją matkę i siostrę, by zmyć hańbę bycia w połowie Polakiem. 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑜𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑡𝑟𝑧𝑒𝑏𝑎 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑒 […] 𝐺𝑟𝑎𝑛𝑖𝑐𝑎 𝑝𝑜𝑚𝑖ę𝑑𝑧𝑦 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒𝑚 𝑖 𝑧ł𝑒𝑚 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑏𝑎𝑟𝑑z𝑜 𝑐𝑖𝑒𝑛𝑘𝑎 𝑖 𝑛𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑛𝑎𝑗𝑙𝑒𝑝𝑠𝑧𝑒 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑦 𝑠𝑡𝑎ć 𝑛𝑎 𝑛𝑎𝑗𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑒 𝑧ł𝑜, 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑛𝑖𝑘𝑡 𝑜 𝑡𝑦𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑒. 𝑁𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑜𝑛𝑖 𝑠𝑎𝑚𝑖. Tłumaczenie i bronienie napastników i zbrodniarzy winą historii, polityki i ideologii mija się z celem. Mord zostanie na zawsze mordem i na to nie ma wytłumaczenia.
Mordowano przyjaciela, sąsiada, męża, szwagra. Każdego Polaka, a nawet Ukraińca, jeśli stanął im na drodze […] Ci ludzie wiedzieli co i komu robili. Mieli też wolną wolę. Wybrali mord. Dziś bezwstydnie celebruje się katów. Nadal nie potrafią przyznać się do zbrodni, a wielu Polaków po chrześcijańsku nie potrafi wybaczyć potomkom zbrodniarzy, że ich dziadkowie zamordowali ich dziadków. Spirala nienawiści wciąż się kręci.
Dzieci nie powinny odpowiadać za zbrodnie ojców, to prawda, ale nie powinny ich również ukrywać, zatajać czy zafałszowywać, tylko wyciągać z nich wnioski na przyszłość. I właśnie pamięć to kluczowa sprawa, naszym obowiązkiem jest przypominać o tamtych haniebnych wydarzeniach, domagać się godnego pochówku dla ofiar i ich upamiętnienia. Polacy dziś oczekują tylko prawdy. W Niemczech nikt nie zobaczy pomników Hitlera, a Ukraińcy z dumą hołdują mordercom Polaków. Ulice, budynki, pomniki OUN, UPA, Bandery i innych przywódców band ludobójców to na Ukrainie norma.
Ta recenzja wymagała ode mnie wiele wysiłku i ogromnego zaangażowania. To najbardziej wyczerpujący tekst, jaki napisałam w historii mojego bloga. Mój ukochany wujek pochodził z Kresów Wschodnich, a ja już mam swoje lata i tworzenie romantycznych historii na tle tych niezwykle dramatycznych zdarzeń, jest dla mnie jak zdrapywanie zaschniętego strupa z jątrzącej się rany. Moim zdaniem tamte straszne zdarzenia nie powinny być kanwą kolejnych powieści, w których próbuje się tłumaczyć, czy łagodzić to, co tam miało miejsce. Kolejnej modzie mówię nie. Demony i dusze pomordowanych wciąż unoszą się nad wołyńską ziemią. Styr płynie jak dawniej, krew ofiar rozcieńczyła woda, a tamten Wołyń przestał istnieć. 𝑇𝑎𝑚, 𝑔𝑑z𝑖𝑒 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦ś 𝑤𝑧𝑛𝑜𝑠𝑖ł𝑦 𝑠𝑖ę 𝑑𝑜𝑚𝑦, 𝑏𝑢𝑑𝑦𝑛𝑘𝑖 𝑔𝑜𝑠𝑝𝑜𝑑𝑎𝑟𝑐𝑧𝑒, 𝑡ę𝑡𝑛𝑖ł𝑜 ż𝑦𝑐𝑖𝑒, 𝑑𝑧𝑖ś 𝑟𝑜ś𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑖 𝑚𝑎ł𝑜 𝑘𝑡𝑜 𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑡𝑎, ż𝑒 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦ś 𝑤 𝑜𝑔ó𝑙𝑒 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖ł𝑦 𝑠𝑖ę 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑐𝑖, 𝑡𝑜𝑐𝑧𝑦ł𝑜 𝑠𝑖ę ż𝑦𝑐𝑖𝑒.
Lubię książki Marii Paszyńskiej i bardzo cenię sobie jej talent oraz to jej ogromne zaangażowanie w przygotowywanie się do pisania kolejnych powieści, ale tą książką niestety nie zaskarbiła sobie mojego podziwu. Nie polecam tej książki, ale też nie odradzam jej czytania. Każdy musi ocenić ją po swojemu. Gdybym miała wybór to, w ogóle bym jej nie oceniała, tak byłoby lepiej.
Ocena książki moim zdaniem, żeby byłaby rzetelna, musi stanowić wypadkową kilku ocen.
Za piękny literacki język – 10
Za stworzenie historii i kreacje bohaterów – 6
Za przedstawiony temat – 2
„- Kiedy wojna się skończy, weźmiemy ślub — szepnął, choć nikt nie mógł ich tu przecież usłyszeć. – Zbuduję dla nas dom na tym polu przy urwisku nad samą rzeką. Wieczorami będziemy siedzieć na ganku, słuchać szumu fal i patrzeć na ostatnie promienie słońca migoczące w wodzie. Za domem będzie las i sarny będą podchodziły pod płot o poranku”.
W najnowszej powieści Maria Paszyńska na kanwie prawdziwych wydarzeń snuje opowieść o relacjach polsko – ukraińskich, które w imię idei zostały w jednej chwili zerwane i przelane krwią niewinnych. Autorka zabiera nas do małej wsi wołyńskiej, ukrytej wśród pól i lasów, do miejsca, którego rytm życia wyznaczały pory roku, a zdanie rozpoczęte po polsku kończono po ukraińsku.
Jest rok 1938. Teodora i Mychajło Karpenko polsko — ukraińskie małżeństwo, żyją szczęśliwie na wołyńskiej wsi, gdzie wychowują dwoje nastoletnich dzieci, Jankę i Semena. Pomimo różnic społecznych, religijnych i narodowościowych wierzą, że ludzie mogą żyć w spokoju, przyjaźni i miłości. Wybucha jednak wojna, a relacje polsko — ukraińskie zaczynają się zmieniać w imię przerażających ideologii, które mają na celu oczyścić Ukrainę, odłączyć ziarno od plew. W takim czasie dorastać przyszło Jance, Semenowi i ich przyjacielowi, Dimie. Łączące ich relacje i młodzieńcze uczucia tylko komplikują otaczającą ich rzeczywistość, w której życie nie należy do łatwych. Głoszone ideologie umiejętnie obezwładniają młode umysły, rozpalając w nich rządzę krwi i doprowadzając do tragedii, po której już nigdy nic nie będzie takie samo.
Maria Paszyńska po raz kolejny utkała historię, która rozrywa serca. „Hańba” to powieść, która wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie potrafiłam, nie chciałam, odłożyć jej, nim nie przewróciłam ostatniej kartki. Na wskroś przerażająca i rozdzierająca serce powieść Marii Paszyńskiej ukazuje nam zatrważający kawałek historii polsko — ukraińskiej.
Autorka pięknym słowem pisanym kreśli losy Polaków na ziemi Wołyńskiej. Ukazuje nam siłę propagandy, która zatruła mnóstwo ludzkich umysłów, szczególnie wśród młodych Ukraińców i doprowadziła do jednej z największych tragedii w dziejach ludzkości. Wydarzenia opisane w powieści łamią serce, przeszywają bólem na wskroś, wzbudzając tym samym mnóstwo emocji i wyciskając najgłębiej skrywane pod powiekami łzy.
„Hańba” to powieść, która zostanie w mojej pamięci na bardzo długo, może na zawsze. Nie zliczę, ile razy podczas lektury pękło mi serce. Łzy bohaterów były moimi łzami, ból, jakiego doświadczyli, odczuwałam całą sobą. Nikt, tak jak Maria Paszyńska, nie potrafi poruszyć najczulszych strun serca i sprawić, że czytelnik całym sobą odczuwa wydarzenia opisane na kartach powieści. Powieść Marii Paszyńskiej jest fikcją literacką powstałą na kanwie prawdziwych wydarzeń, niezwykle przejmującą i skłaniającą do refleksji. Autorka nie pierwszy raz stworzyła powieść, obok której nie sposób jest przejść obojętnie, dlatego z całego serca zachęcam Was do sięgnięcia po „Hańbę”. Takie książki musimy czytać, by pamięć o Polakach z ziemi Wołyńskiej nigdy się nie zatarła.
Maria Paszyńska i nie zawodzi i ponownie funduje czytelnikom wyjątkową, choć zarazem boleśnie przejmującą lekturę, w czasie której serce zostanie brutalnie pokiereszowane. Tym razem zabiera nas w przeszywającą podróż do przedwojennego Wołynia, w którym dotychczas Polacy żyli z Ukraińcami pełnej zgodzie i swobodzie. Zło jest jednak wielopostaciowe, a człowiek to jego główny nośnik. Co się stanie, gdy iście szalona doktryna i nacjonalizm zagłuszą rozum i rozbudzą na dobre zakotwiczony w ludziach mrok? Jak niewiele potrzeba, by stać się bezwzględną bestią?
Ta poruszająca opowieść jest historią nieprawdopodobnie bolesną i przerażająco prawdziwą, trafiającą w najczulszy punkt, w skutek czego wsiąka w każdą cząstkę ciała i duszy. Puszona tematyka i autentyzm, bijący z każdej strony, dosłownie miażdżą psychicznie, a nakreślone bestialstwo poraża z podwójną mocą oraz wywołuje szok. I choć kibicujemy nakreślonym postaciom całym sercem, z czasem dociera do nas, że tkwienie w tym piekle na ziemi musi być zbyt wielką torturą...
,,Hańba" bez wątpienia nie jest lekturą, o której będzie można kiedykolwiek zapomnieć, ta opowieść pozostanie w sercu już na zawsze, szczególnie, że przecież zainspirowana została prawdziwymi, choć jakże potwornymi zdarzeniami. Nakreślony gęsty, otumaniający, przesycony grozą klimat, dopełniony mistrzowskimi, jakże złożonymi kreacjami bohaterów, tworzą razem wyjątkowo przeszywającą opowieść, która z każdą kolejną stroną zaciska na czytającym swe bezduszne macki, ściągając go niemal na skraj załamania. Przytłaczająca bezsilność miesza się z intensywnym gniewem, a wszystko to tak naprawdę dopiero wierzchołek góry lodowej...
,,Hańba" jest wyjątkowo bolesną, chwytającą za serce opowieścią, jaka rodzi w sercu bunt, niedowierzanie i przenikający ból. To swoisty hołd dla wszystkich ofiar brutalnej ukraińskiej rzezi, lecz także ujmująca i otwierająca oczy historia o przemilczanym i pominiętych. Gwarantuję, że to mistrzowskie połączenie solidnej porcji historii z lawiną skrajnych, obezwładniających emocji, skruszy wiele czytelniczych serc!
Czy w świecie pełnym przemocy jest jeszcze miejsce na piękno? W mroźny zimowy wieczór 1935 roku w Warszawie na pograniczu świata żydowskiego i chrześcijańskiego...
Pełna czułości opowieść o wyboistej drodze do szczęścia i o prawdziwych obliczach miłości Podczas zimowego balu warszawski zabawkarz Jakub Modrzycki poznaje...
Przeczytane:2023-08-22, Ocena: 6, Przeczytałem,
“Historia zawsze wyznaczała jakichś panów, co się o granice kłócą, a my zawsze i tak po swojemu żyć powinniśmy, byle uczciwie i pracowicie, wspierając jedni drugich”.
Jest rok 1938, Wołyń, piękne miejsce, lasy, pola, bezkresna dal, czas tutaj płynie wolno, a codzienność wyznaczają postępujące po sobie pory roku. Polacy i Ukraińcy żyją w zgodzie i harmonii. Dla większości mieszkańców nie ma znaczenia, jakim językiem się posługują, a miłość między podziałami spotyka się dość często. Rodzina Karpenków, Teodora jest Polką, a Mychajło Ukraińcem, bardzo się kochają, mają dwoje dzieci Jankę i Semena. Ich codzienność przepełniona jest pracą, chwile pełne radości przeplatają się z tymi gorszymi, smutnymi. Samo życie. Wojenna zawierucha zmienia wszystko, a coraz częściej słyszane głosy o konieczności oczyszczenia Wołynia z chwastów przerażają. Dobre sąsiedzkie relacje przestają istnieć, rozpętuje się szaleństwo na ogromną skalę, jego końca nie widać…
Z ogromnym wewnętrznym niepokojem wzięłam do ręki najnowszą książkę Marii Paszyńskiej, emocje, jakich doświadczyłam, trudno ubrać w słowa. Ta historia mną wstrząsnęła. Fabuła dopracowana w każdym szczególe, niesie ogromne skrajne emocje, ukazuje pokomplikowane relacje międzyludzkie na tle szalejącego pozbawionego ludzkich odruchów bestialstwa. Przemyślenia, wątpliwości, czujemy niepewność, strach, wewnętrzne rozdarcie naszych bohaterów, ich wolę życia, niemoc, przerażenie. Do większości nich poczułam ogromną sympatię, szacunek, razem z nimi przemierzałam ich kręte, bolesne życiowe ścieżki.
To było takie trudne, brutalne, prawdziwe, nieodwracalne… Bestialskich zbrodni dokonanych na Polakach przez UPA i ich sprzymierzeńców nie da się w żaden sposób wytłumaczyć. Autorka podjęła się trudnego, bolesnego, przerażającego zadania zmierzenia się z wydarzeniami, jakie miały miejsce na ziemi wołyńskiej latem 1943 r. Ten koszmar, to, w jaki sposób Pani Maria pisze, ściska za serce, wyciska łzy, poraża, na trwale osiada w umyśle. Autentyczna, nasączona klimatem grozy historia wzbudza przeważnie, niemoc, bezradność. Propaganda, która niszczy umysły młodych ludzi, Tak niewiele potrzeba by stać się bestią.
Przerażająco prawdziwa, niosąca niewyobrażalny ból opowieść. Swoisty hołd dla ofiar tego koszmaru. Prawda historyczna idealnie współgra z zajmującą obyczajowością. Nie da się przejść obok niej obojętnie, daje do myślenia, zostanie we mnie na zawsze. Bardzo, bardzo polecam.