Czy w świecie pełnym przemocy jest jeszcze miejsce na piękno?
W mroźny zimowy wieczór 1935 roku w Warszawie na pograniczu świata żydowskiego i chrześcijańskiego przychodzi na świat chłopiec. Szybko okazuje się, że ma on niezwykły dar. Nim jednak udaje się go rozwinąć, wybucha wojna, straszliwsza niż którakolwiek wcześniej w historii ludzkości.
Inspirowana faktami opowieść o przyjaźni starego mistrza, kompozytora i profesora muzyki oraz małego żydowskiego chłopca, który okazuje się geniuszem. Chłopiec który po wojnie został laureatem Konkursu Chopinowskiego i zrobił wielką karierę pianistyczną, nigdy nie zapomniał o tym, co przeżył w warszawskim getcie... Wyprowadzony na aryjską stronę w stroju dziewczynki, przez całe życie zmagał się z syndromem ocalałego: poczuciem winy, a jednocześnie odpowiedzialności, że on przeżył, podczas gdy tylu zginęło.
Wstrząsająca opowieść o wojnie, która niszczy wszystko i o próbie życia po końcu świata.
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2019-10-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Chociaż mam na półce serię Owoc Granatu, to moja pierwsza książka Pani Marii Paszyńskiej. "Dwa światła" to historia niezwykła, piękna, inspirowana losami polskiego pianisty żydowskiego pochodzenia Roberta Krauthammera/Andrzeja Czajkowskiego oraz Mady i Edmunda Walterów.
To nie jest tylko historia o wojnie, losie Żydów, czy ratowaniu ich z getta przed zagładą. Ani o tym, jak mogła wyglądać relacja między genialnym chłopczykiem, a starszym Panem, wybitnym nauczycielem i kompozytorem. To opowieść o międzyludzkich relacjach, miłości, przyjaźni, tęsknocie, poczuciu winy, poszukiwaniu siebie i sensu życia w czasie wojennej zawieruchy oraz uporaniu się z upiorami po jej zakończeniu. Opowieść o tym, jak wojenne przeżycia i podjęte decyzje wpływają na człowieka i jego najbliższych. Jest to również niezwykła podróż po świecie muzyki, która dla obu była światłem.
W 1935 roku świat żydowski i polski mieszały się ze sobą, tworząc nieznaną nam dzisiaj symbiozę społeczeństwa. Właśnie w takim świecie urodził się Robert, jednak nie dane mu było w nim dorastać; nim skończył czwarty rok życia, wraz z mamą i babcią został zamknięty w warszawskim getcie. Jego jedynym przewinieniem było to, że matka była Żydówką i na nic zdały się geny ojca, Niemca, bo ten odszedł od żony kiedy była jeszcze w ciąży. Dorastał więc w świecie pełnym głodu, ubóstwa, przemocy i śmierci, w miejscu którego nie powinno oglądać żadne dziecko.
Poza murami zostali dawni sąsiedzi Roberta, "profesorstwo" ja nazywano ich na mieście. Edward wykładał muzykę i nade wszystko kochał pianino, Wanda zaś z trudem rozpoznawała kilka utworów wygrywanych przez męża. Nie połączyły ich wspólne pasje, ale byli zgodnym, starszym małżeństwem, które doczekało się trzech córek. W czasie wojny udawało się im unikać niemieckich reperkusji, pomimo że aktywnie uczestniczyli w podziemnym życiu. Kiedy przez przypadek dowiedzieli się, że Robert i jego rodzina żyją, postanowili ich stamtąd wyciągnąć. I tak zaczęła się nietypowa, aczkolwiek piękna przyjaźń starego profesora i młodego żydowskiego chłopca. "Dwa światła" to książka trudna, niosąca ze sobą ogromny ciężar emocjonalny. Nic dziwnego, większość powieści o tragediach ostatniej wielkiej wojny wyniszcza, przynosi uczucie strachu i niepokoju. Ostatnio takich pozycji jest coraz więcej - być może piszemy więcej, bo powoli dzieje się to, co nieuniknione - prawdziwi świadkowie tej historii odchodzą w zapomnienie i zostają nam tylko historię spisane. Wystukane na klawiaturze, zaklęte w atramencie i wydrukowane.
Edward uczy młodego Roberta gry na fortepianie, wprowadza go w świat Chopina, Mozarta i Czajkowskiego. Chłopiec jest niezwykle pojętnym uczniem, czyta nuty bezbłędnie, co dla mnie osobiście jest czarną magią.
Cała ta historia wpleciona jest w obraz Warszawy walczącej, ale też umierającej. Fragmenty opisujące początek sierpnia 1944 są jak uderzenie obuchem w głowę - sprawiają, że na chwilę traci się dech w zdumieniu, że ledwo 80 lat temu - tylko osiemdziesiąt! - takie potworności były czymś akceptowalnym i codziennie obecnym w ludzkiej rzeczywistości. Ta książka to ogromne przeciwieństwo, skrajność tego co człowiecze. Z jednej strony jest piękna muzyka stworzona przez ludzi wybitnych dla ludzi zwykłych, z drugiej jest złowrogie bestialstwo popełniane przez "uprzywilejowanych". Podsumowując, niby to kolejna książka opowiadająca o wojennych losach, ale jaka potrzebna! Musimy pamiętać o tym, jak było, musimy tą straszną historię pielęgnować i nie zasypywać ją we wspomnieniach. Bo jeżeli my zapomnimy i przejdziemy nad nią do porządku dziennego, to historia się przypomni. Czynami.
,,Dwa światła" Marii Paszyńskiej od wydawnictwa Paskal, już od jakiegoś czasu czekała na mojej półce na swoją kolej do czytania.
Pióro Pani Marii nie jest mi obce, gdyż czytałam wcześniej książkę ,,Instytut piękności", która bardzo mi się podobała. I w powieści ,,Dwa światła" autorka przekazała ciężkie i trudne realia wojny. Momentami serce rozpadało się na drobne kawałki jak czytałam o getcie, o pięcioletnim niewinnym chłopcu, który widział na każdym rogu śmierć, głód. Dzieci w tym wieku powinny się bawić, rozwijać umiejętności, a nie zdobywać jedzenie dla rodziny. Po wyjściu z getta zmieniono mu tożsamość z Roberta stał się Andrzejem. Namiastkę normalnego życia znalazł u rodzony profesorskiej i zaczął wówczas rozwijać swój talent. Jednak to była namiastka, aby był bezpieczny nie mógł chodzić do szkoły, bawić się z rówieśnikami, nie było mamy, babci musiał się ukrywać. Te wszystkie przeżycia miały swoje piętno w późniejszych latach życia Andrzeja.
Jest to książka inspirowana prawdziwym życiem światowej sławy muzyka pochodzenia Żydowskiego Andrzeja Czajkowskiego. Powieść nie jest biografią, ma na celu ukazanie cierpienia, wpierw małego chłopca, a później dorosłego człowieka, który całe życie zastanawiał się dlaczego matka podjęła decyzję zostania za murem, a nie wspólnej ucieczki. Zmagającego się z syndromem ocalałego, poczuci winy, że on przeżył, podczas gdy tylu zginęło. Wskazanie jak ważne są relacje międzyludzkie te dobre i te toksyczne, które mogą rzutować później w dorosłym życiu.
Książkę polecam z całego serca.
Nie można tej książce dać mniej niż 6 punktów. Książka popularyzuje osobę Andrzeja Czajkowskiego, wybitnego człowieka. Oprócz tego pokazuje grozę wojny. Autorka świetna pokazała sytuację Ochoty w trakcie powstania warszawskiego. Co więcej, pokazuje jak wiele a zarazem niewiele trzeba było by pozostać/ przestać być dobrym człowiekiem. Mnie ta książka wciągnęła i chociaż nie jest łatwa warto się z nią zapoznać.
Jestem zakochana. Jestem zakochana w stylu, którym pisze Maria Paszyńska. Każdą z jej książek traktuję jak gwarancję udanej podróży w czasie i przestrzeni. Świat, który opisuje oglądam zawsze jak obraz. Często bolesny i pełen emocji, ale i tak piękny.
"Dwa światła" to książka o uczuciach, o emocjach, o tym co ze względu na czasy, w których toczy się akcja raczej nie miało prawa? mieć miejsca.
Cztery lata przed wybuchem II wojny światowej przychodzi na świat chłopiec, którego imię utożsamiane jest ze światłem. Szybko okazuje się, że jest to niezwykłe dziecko, muzyczny geniusz.
Jest pochodzenia żydowskiego i wraz z rodziną trafia do getta. Jego oczami przyjdzie nam obserwować głód, śmierć i wyniszczenie prześladowanego narodu. Będzie bardzo obrazowo i emocjonalnie.
Dzięki pomocy dobrych ludzi, chłopiec w przebraniu dziewczynki opuści getto wraz z babcią i zamieszka u Profesora Sokołowskiego - pianisty, kompozytora i nauczyciela muzyki. Między nim a mężczyznom narodzi się prawdziwa więź. Połączy ich wspólna pasja i talent chłopca. Obydwaj zdają się być kompletnie ponad czasy, w których żyją. Chłopiec oderwany od matki, odnajduje w domu profesorstwa ciepło, namiastkę poczucia bezpieczeństwa i rozwija swój talent.
Jednak jak doskonale wiemy, poza domem, trwa wojna i wielkimi krokami zbliża się wybuch Powstania Warszawskiego.
Nie wiem ile wylałam łez podczas czytania tej książki - wiele. Poznałam codzienność życia w getcie, obfitującą w głód, kradzieże żywności, przemyt, ból i wszechobecną śmierć - historię opowiedzianą oczami dziecka, choć nacechowaną dorosłością. Poznałam jak wielkie znaczenie miała wtedy przyjaźń i jak zbawiennie wpływa ona psychikę. Jak posiadanie celu, sprawiało, że życie choć trochę stawało się lżejsze. Przyjaciel bohatera - Szlomo, równie niezwykły chłopiec.
Zobaczyłam próby prowadzenia życia na tyle normalnie, na ile to było możliwe. Dowiedziałam się ile wtedy znaczył szczery śmiech. Jadano, choć skromne, to wspólne posiłki. Okazało się, że żeby przetrwać nie wystarczy uciec z getta.
Przeszłam ulicami Warszawy patrząc na to, co robiła RONA - Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa. Czułam, choć urodziłam się wiele lat po tych wydarzeniach. Parę razy musiałam przerwać czytanie, z uwagi na obrazowość opisywanych zdarzeń.
Maria Paszyńska sięgnęła po historię zapomnianego kompozytora, który z Roberta stał się Andrzejem. Uzupełniła informacje, o których historia nie wie - wyobraźnią i warsztatem pisarskim. Chciała przypomnieć postać, o której tak naprawdę niewiele wiemy i z całą pewnością jej się to udało. Szukałam samodzielnie informacji o bohaterze tej opowieści. Słuchałam jego muzycznych wykonań. Podziwiam jej wiedzę historyczną; postaci i wydarzenia, o których wspomina można bez problemu zweryfikować.
Każdy z rozdziałów nosi tytuł zaczerpnięty z muzycznej terminologii, a słowa autorki niczym nuty tworzą tę opowieść, jak melodię.
Książkę zamyka Posłowie, z którego dowiemy się kto kim w rzeczywistości jest, a kto kim był inspirowany.
To nie była tylko wędrówka poprzez karty historii i kalejdoskop emocji, to podróż w głąb siebie. Czy my bylibyśmy w stanie przetrwać i nauczyć się żyć dalej? Czy umielibyśmy oddać się pasji, kształtować ją, pokierować myśli tak, by choć na chwilę znaleźć się poza rzeczywistością? Andrzej zmagał się z syndromem ocalałego. Cierpiał bo przeżył, a inni musieli zginąć.
Jak my poradzilibyśmy sobie z takim obciążeniem?
Warszawa, wiosna 1938 roku. Osiemnastoletnia Zuzanna wierzy, że jej życie będzie usłane różami. Pewnego wieczoru zachwyca ją wygrywana na skrzypcach melodia...
Na gruzach dawnego świata zdarza się miłość, której nie można się oprzeć... Lato 1939 roku. Warszawskie zoo, stworzone przez Jana i Antoninę Żabińskich...
Przeczytane:2020-01-13, Ocena: 6, Przeczytałam, ***Wojenne czasy, #Wydarzyło się naprawdę,
Chcę się Wam pochwalić Drodzy Czytelnicy, że ostatni wieczór spędziłam z niesamowitą i bardzo wartościową powieścią, dzięki której mogłam zatopić się w brutalnym świecie II wojny światowej, który stawał się znośniejszy dzięki muzyce. Kompozycje Chopina, Bacha, Mozarta i innych sławnych pianistów nie były lekiem na całe panoszące się zło w okupowanej Warszawie, ale dawały spokój, a przede wszystkim budziły nadzieję wówczas, gdy rozsądek kazał się poddać.
Mam tu na myśli inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami powieść Marii Paszyńskiej pt. "Dwa światła", w której bliżej poznajemy dwie mieszkające po sąsiedzku rodziny. Profesor muzyki i kompozytor Edward Sokołowski wraz z żoną Wandą zamieszkują obok Celiny i Felicji Sandler - matki i córki, kobiet o żydowskim pochodzeniu. Mała Fela przejawia prawdziwy talent do muzyki i rozwija go pod okiem profesora Sokołowskiego. Później na jakiś czas wyjeżdża za granicę, by na cztery lata przed wybuchem wojny powrócić do Warszawy. Tutaj też w czasie święta Chanuki przychodzi na świat jej synek Robert - chłopczyk o wielkim muzycznym talencie. Kiedy w październiku 1940 roku w Warszawie powstaje otoczone murem getto dla ludności żydowskiej Celina, Felicja i mały Robert zamieszkują na jego terenie. W małej piwniczce jednego z domów muszą się pomieścić wraz z innymi mieszkańcami, których wciąż przybywa. Strach, łapanki, głód, brud i wszechobecne insekty od tej pory stają się nieodłączną częścią ich wegetacji. Coraz to bardziej ograniczane racje żywnościowe mają na celu wyniszczenie i zagłodzenie tej części społeczeństwa. Sytuacja zdecydowanie się pogarsza, gdy w lipcu 1942 roku hitlerowcy rozpoczynają akcję deportacyjną ludności żydowskiej do obozu w Treblince...
Tymczasem państwo Sokołowscy muszą opuścić swoją kamienicę, która w początkach wojny ucierpiała od nalotu i przenoszą się na Ochotę. Profesor nie może już wykładać na uczelni, ale często grywa różne utwory na swoim ukochanym fortepianie. Prowadzi też tajne zajęcia ze studentami. Muzyka pozwala mu choć na chwilę zapomnieć o wojennej rzeczywistości. Jego przedsiebiorcza żona Wanda podobnie jak i dorastające córki działają w konspiracji. Mieszkanie państwa Sokołowskich staje się tymczasowym schronieniem dla żydów cudem i sposobem wyciągniętych zza bram getta. Gośćmi profesorostwa zostają też Celina i siedmioletni już wówczas Robert, których pod zmienionymi nazwiskami udaje się wydostać na aryjską stronę. W ten sposób Janina Czajkowska i jej wnuk Andrzej unikają śmierci w obozie zagłady, co więcej... chłopiec ma szansę rozbudzić w sobie pasję do muzyki czerpiąc wiedzę z doświadczeń profesora Sokołowskiego. Niestety wojna nadal zbiera obfite żniwo w stolicy, a wybuch powstania 1 sierpnia 1944 roku staje się początkiem końca udręczonego i zrujnowanego miasta, z którego mieszkańcy są masowo wysiedlani.
Pani Maria stworzyła bardzo rzeczywisty i wiarygodny obraz Warszawy. Udało jej się odmalować słowem niepowtarzalny klimat stolicy i to zarówno z połowy lat trzydziestych XX wieku, z czasu krwawej i bestialskiej okupacji, jak również z wczesnych lat powojennych. Dosłownie dało się usłyszeć świst kul przeplatany kojącą muzyką Chopina. Podążając za małymi chłopcami ulicami getta dosłownie widziałam biedne dzieci, zwłoki leżące na chodniku, czy łapankę pod budynkami sądów, a to wszystko za sprawą sugestywnego języka i trafnego przekazu emocji. Warszawa jaką zobaczyłam i odczułam w powieści "Dwa światła" jest rzeczywiście miastem z tamtego czasu. Gdybym miała doszukiwać się jakiś mankamentów, to zwróciłabym uwagę na relację małego Roberta z jego pobytu w getcie. Ten czas wydał mi się zbyt "spokojny" i pozbawiony emocji, a przez to nie do końca realistyczny. Wzruszyła mnie natomiast niezwykła przyjaźń łącząca chłopca że starszym o siedem lat Szlomo.
Fragment, w którym profesor Sokołowski gra Rachmaninowa aby ostrzec żonę przed niemiecką kontrolą od razu skojarzył mi się z moim ukochanym filmem "Zakazane piosenki", a podążanie za bohaterami ulicami stolicy nasunęło mi skojarzenie z inną ulubioną lekturą - "Lalką" Bolesława Prusa.
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem eleganckiego, obrazowego stylu, plastycznego i dźwięcznego języka oraz bardzo dobrego przekazu emocji. Pani Maria inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami, zadbała więc o dokładność i szczegółowość w swojej opowieści. Historie oparte na faktach lub choćby inspirowane zdarzeniami, które na prawdę miały miejsce głębiej trafiają do serca czytelnika, a ja osobiście mam do nich szczególne upodobanie. Temat II wojny światowej jest bardzo bliski mojemu sercu, lubie go zgłębiać, poznawać różne spojrzenia i interpretacje tamtych ciężkich czasów, od których minęło już przecież tak wiele lat. Toteż z radością i dużym podekscytowaniem sięgam po kolejne książki podejmujące te ważne dla naszej historii wątki. Pani Maria Paszyńska jest kolejną autorką, po której powieści na pewno jeszcze nie raz sięgnę, tym bardziej, że jej opowieści w znacznej mierze dotykają wojennej rzeczywistości. Cieszę się, że moje pierwsze spotkanie z powieścią autorki wypadło tak pozytywnie i książka "Dwa światła" trafi na półkę moich ulubionych lektur.
Polecam serdecznie tę niesamowitą historię. Jeśli intrygują Was wojenne klimaty i tak jak ja kochacie, albo przynajmniej lubicie Warszawę, to na pewno zainteresuje Was ta opowieść. A natomiast już zacieram ręce na myśl o kolejnej książce pani Marii tym razem o warszawskim ZOO zatytułowanej "Willa pod zwariowaną gwiazdą".