Jest rok 1880. Aldona Burzyk opuszcza Warszawę, by objąć posadę guwernantki w majątku Krzysztofa Kęszyckiego. Młodą i urodziwą pannę wkrótce otaczają adoratorzy, ale dziewczynie nie w głowie zaloty. Ma plan na przyszłość, a mazowiecka prowincja to tylko przystanek na drodze do wielkiego świata wykształconych i niezależnych kobiet. Kiedy pewnego dnia ginie ślad po dziedzicu Kęszyckim, życie we dworze zmienia swój bieg. Czy tajemnica z czasów powstania styczniowego jest kluczem do wyjaśnienia zniknięcia mężczyzny? Co naprawdę wydarzyło się podczas walk w 1863 roku? Czy Aldona spełni swoje największe marzenie? Guwernantka to ponadczasowa opowieść o miłości, wolności, rodzinie i obowiązku, a także historia młodej dziewczyny, która odważnie stawia czoło życiu i nie boi się bronić wyznawanych ideałów.
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2022-04-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 328
Język oryginału: polski
Kiedy widzę w zapowiedziach, że akcja powieści dzieje się w dziewiętnastym wieku, biorę taką lekturę jako pierwszą z mojego stosiku (a raczej hałdy) książek do przeczytania. Dlaczego? Bo wiek XIX to czas gwałtownych przemian i wychodzenia z ciasnego gorsetu konwenansów, by pozwolić nowym ideom rozwinąć skrzydła i zaprowadzać zmiany. A gdy takie rzeczy się dzieją, lektura staje się atrakcyjna, bo daje prawie stuprocentowa pewność, że nie będzie w niej nudy.
Z taką myślą sięgnęłam po „Guwernantkę” Weroniki Wierzchowskiej. O autorce słyszałam wcześniej i cieszę się, że w końcu mogłam empirycznie poznać twórczość autorki.
Jeśli chodzi o samą powieść, ma ona niezaprzeczalne zalety, ale ma również wady.
Zacznę od zalet, bo ich wartość zdecydowanie przewyższa te gorsze momenty powieści.
Przede wszystkim rzuca się w oczy to, że ta książka ma spełnić określone zadanie. Moim zdaniem polega ono na tym, by pokazać czytelnikowi, że kobieta jako samodzielna jednostka w społeczeństwie potrafiła stanąć na równi z mężczyznami, być operatywnym i odważnym przedsiębiorcą, a jednocześnie opiekunką domowego ogniska, żoną i matką. Tak właśnie przedstawiono bohaterki w tej powieści.
Tytułowa Guwernantka, Aldona Burzyk to ambitna młoda kobieta, której życie niestety nie oszczędzało. W wyniku przykrych życiowych okoliczności trafia do wiejskiego dworku, by nieść kaganek oświaty u młodych dziedziców majątku. Prace tę traktowała jako krótki przystanek w swojej edukacji, bowiem by rozpocząć wymarzone studia, musiała na nie zarobić. Życie zweryfikowało plany i aspiracje młodej kobiety, jednak z pewnością nie można powiedzieć, że czas spędzony na prowincji był czasem straconym. Moment przyjazdu Aldony do majątku Kęszyckich to początek opowieści, która zawiera w sobie elementy kryminalne i obyczajowe, a nawet jest tam sporo z romansu.
Sama koncepcja fabuły jest bardzo ciekawa i mnie wciągnęła. Z przyjemnością czytałam o zmaganiach Aldony w drodze do edukowania najuboższej warstwy społeczeństwa. Z jeszcze większym zaangażowaniem śledziłam przemianę, jaka dokonała się w Eufemii. Z typowej, leniwej i gnuśnej arystokratki stała się twardą i zdecydowaną na wszystko panią na włościach, w całej krasie tego określenia.
Doceniam, że pokazano również to, że kobieta może być bezwzględna i kierując się wyższym dobrem, jest w stanie zagłuszyć ewentualne wyrzuty sumienia na rzecz chłodnego i logicznego kalkulowania zysków i strat. Taka postawa zawsze jest przypisywana męskiej części społeczeństwa. W tej książce jest inaczej i ja to bardzo doceniam.
W tej kwestii powieść spełniła swoje „dydaktyczne” zadanie w zupełności. Autorka świetnie opisała siłę kobiet i pokazała, że nazywanie płci pięknej słabą jest dużą niesprawiedliwością, zakrawającą wręcz na karygodny błąd.
Przejdę teraz do wątków, które niestety uznaję cień, kładący się na tej powieści.
Wątek uczuciowy był dla mnie w większości nierównomierny i niestały. Postać Aldony nieco mnie irytowała właśnie z powodu jej uczuciowych rozterek. Pierwsza „miłość”, zauroczenie żonatym mężczyzną i świadome brnięcie w tę sytuację bardzo mnie drażniło. Pewnie wyjdę na bezduszną lub bezwzględną, ale odetchnęłam gdy ten etap powieści został gwałtownie i nawet brutalnie ukręcony.
Kolejne emocjonalne rozterki bohaterek były równie niestabilne, choć muszę przyznać, że całkiem odważne. I nie czepiam się tu samych wybranków (oni jednak nadawali powieści powiewu świeżości), ale niestabilności emocjonalnej Aldony. Tendencja do szybkiego zakochiwania się i odkochiwania mocno mnie drażniła.
I to spostrzeżenie prowadzi do konstrukcji bohaterów. Ich kreacja była nieco niekonsekwentna. Ich emocje i zachowania zmieniały się zbyt szybko, nie mogłam wysnuć żadnych wniosków o ich charakterach poza tym, że są albo niepoważni, niestabilni albo niedojrzali. Szkoda, bo był w nich potencjał.
Ostatnia uwaga dotyczy nagłego przyśpieszenia akcji w drugiej połowie książki. Jakby nagle zabrakło pomysłu, co zrobić z życiem bohaterów. Żałuję, że nie miałam okazji poznać losów dzieci Eufemii. To mocno rokujące postacie i gdyby ich wątki zostały rozwinięte, „Guwernantka” miałaby szansę stać się całkiem przyjemną serią. Chętnie bym po taką sagę sięgnęła.
Mimo tych uwag uważam jednak, że „Guwernantka” to dobra, warta polecenia powieść. Przede wszystkim ze względu na przyjemnie opisany proces przemian społecznych na dziewiętnastowiecznej prowincji i przemian osobistych, jakie dokonywały się w bohaterkach.
Wystawiam (myślę, że sprawiedliwą) ocenę 7/10 i zachęcam Was do spędzenia wieczoru przy tej lekturze.
Rok 1880. Aldona Burzyk zatrudnia się jako guwernantka do dzieci w majątku Krzysztofa Kęszyckiego. Dzięki nowej pracy pragnie zarobić pieniądze by móc kontynuować naukę. To jej przepustka do niezależności. Niestety wkrótce jej plany sypią się niczym domek z kart. Najpierw kobieta zakochuje się, ale ta miłość nie prowadzi do niczego dobrego. Potem w tajemniczych okolicznościach ginie jej pracodawca, Krzysztof Kęszycki. Aldona wraz z Eufemią, żoną Krzysztofa postanawiają przeprowadzić własne śledztwo. Rezultaty zaskoczą obie kobiety i będą miały niebagatelny wpływ na ich dalsze życie.
Ta autorka ma to do siebie, że lubi zaskakiwać czytelników nietypową fabułą oraz nietuzinkowymi i często niepoprawnymi postaciami. I niech nikogo nie zwiedzie okładka, bo chociaż książka należy do obyczajowo-historycznych to można odnaleźć w niej elementy sensacyjne. Świadczyć może o tym zagadka, która na pierwsza rzut oka mogłaby się wydawać mało skomplikowana. Tymczasem okazuje się, że to nieprawda, wszystko co odkryją kobiety ma tak naprawdę drugie dno. Autorka pokazuje jak człowiek opętany nienawiścią potrafi umiejętnie pociągać za sznurki by omamić innych a sam, z boku, przez nikogo niepodejrzewany przyglądać się i sycić się nieszczęściem innych. A wszystko to w imię wyimaginowanych krzywd.
Marzenia. Miał je każdy z bohaterów Guwernantki. Większe i mniejsze. Takie, które wymagały wysiłku i takie, które były łatwe do spełnienia. Były też takie, które zmieniały się z biegiem czasu, ewoluowały. Często to one motywowały działania bohaterów. Za niektóre marzenia bohaterowie płacili wysoką cenę i dochodziło do tragedii, bo tak naprawdę żadne z bohaterów nie był jednoznacznie zły lub dobry. W każdym z nich był pierwiastek zła lub dobra. To sprawiało, że czasami podejmowali decyzje, które wydawały się dobre a w dalszej perspektywie przynosiły zło. Czasami było odwrotnie. Złe decyzje przynosiły dobro. Tak w życiu bywa często.
Guwernantka to książka niebanalna i zaskakująca. Czasami szokująca i pouczająca. Guwernantka jest lekturą pełną nieoczekiwanych zwrotów akcji i zagadek z przeszłości, wciąż oddziałujących na teraźniejszość. Książka opowiada o znajomości, która nie miała prawa przerodzić się w szczerą, dozgonną przyjaźń a jednak była najlepszym co spotkało Aldonę i Eufemię. One pokazały, że prawdziwa przyjaźń, chociaż nie zawsze zbudowana na właściwych podstawach może przezwyciężyć wszystkie przeciwności losu. Autorka nie boi się poruszyć ważnych chociaż czasami nieco kontrowersyjnych tematów m. in. przemocy w ,,dobrych domach'' i trudnej miłości.
Jestem szczerze zaskoczona tym co znalazłam w środku. Autorka potrafiła wyczarować frapującą lekturę, z bohaterami, którzy mają wiele do powiedzenia. Guwernantka jeszcze mocniej utwierdziła mnie w przekonaniu, że ze złem należy walczyć a nie odwracać oczy. Przyzwalając na zło stajemy się współwinni. Nie zostaje mi nic innego jak zachęcić do jej przeczytania. Naprawdę warto.
Opowieść o Lucynie Ćwierczakiewiczowej - matce, kucharce i pierwszej kulinarnej celebrytce. Lucyna Ćwierczakiewiczowa była kobietą wielkiego formatu....
Poznaj historię Heleny Cholewickiej, jednej z najwybitniejszych polskich baletnic XIX stulecia. Do egzaminów wstępnych szkoły baletowej przystępuje...
Przeczytane:2023-05-13, Ocena: 5, Przeczytałem,
W pogoni za prawdą i marzeniami.
Każdy z nas ma jakieś marzenia, do których powoli dąży. Nie zawsze jednak wszystko idzie po naszej myśli. Po drodze trochę błądzimy, zakochujemy się i te nasze marzenia się odkładają na później, albo znikają całkiem z naszej listy marzeń.
Aldona Burzyk, sierota, matka zmarła na suchoty, a ojciec odszedł niedawno. Jest córką niezamożnego rzemieślnika z Warszawy. Póki ojciec żył dbał o jej wykształcenie. Jest dziewczyną ambitną i pragnie wyjechać na studia, jak tylko na nie zarobi. Ma też wielkie marzenia zostać profesorką, chce napisać książkę o pedagogice, zajmować się działalnością charytatywną itp. Lista jest długa i wiele do zdobycia. „Teraz jednak potrzebowała pracy, ale mimo presji podejmowała ją z entuzjazmem i poczuciem misji.(…) I tak spakowała cały swój majątek do torby, Ada wyruszyła w podróż do nieznanych ludzi, nie wiedząc nawet, kim są ani gdzie dokładnie mieszkają. Była pewna tylko tego, że jechała na wieś, małą polską wioskę na końcu świata…”
Była dobrych myśli, jechała z myślą szybkiego zarobku by spełnić swoje najskrytsze marzenia.
Obejmuje posadę, jako guwernantka w majątku Kęszyckich. Kobieta idąca z postępem do dzieci i otwartym sercem. Stara się wszystko tłumaczyć, bez użycia siły. Mimo, że nie zawsze te metody działają stara się być cierpliwa.
„Odezwała się w niej młodość. Miała przecież ledwie dwadzieścia jeden lat, jej serce, nieobciążone smutkiem, chciało bić dla kogoś jeszcze. Było otwarte i czekał na to, aż wypełni je uczucie. Nie myślała o tym, nie przyznałaby przed sobą otwarcie, ż pragnie ciepła, bliskości, by ktoś się o nią starał i troszczył, wziął w ramiona i ukochał, ale natura okazała się silniejsza niż wszelkie opory. Jej ciało i umysł były gotowe na miłość i czekały na nią niecierpliwie.”
Adoratorów starających się o jej wdzięki było wielu, ale w jej głowie nie było miejsca na zaloty. Ma plan na przyszłość, a mazowiecka prowincja, to krótki przystanek na drodze do spełnienia marzeń. Czy aby na pewno?
Czy Aldona spełni swoje marzenia?
Pewnego dnia dziedzic Kęszycki nie wraca do domu i zaczynają się poszukiwania. W tym czasie życie we dworze zmienia się diametralnie. Eufemia Kęszycka odkrywa tajemnicę dotyczącą zalotów męża do Aldony, mimo to postanawia zażegnać sytuację rozmową w tej trudnej sytuacji i oferuje dziewczynie swoją przyjaźń. Wspólnie czekając na wiadomości kobiety ze sobą współpracują jak nigdy dotąd. Niestety po około dwóch miesiącach przychodzą złe wiadomości.
„Zwłoki znajdowały się pod lodem lub w zamarzniętej rzece Rawce. Zostały wyrzucone wraz z roztopami i utkwiły na łące, wówczas dobrały się do nich ptaki, najpewniej kruki i wrony.(…) Oberwał prosto w pierś z myśliwskiej broni, zginął szybko i bez cierpień…” I tu zaczyna się robić coraz ciekawiej.
Śledztwo nadal trwa, ponieważ nie znaleziono zabójcy.
Dlaczego ktoś zamordował Kęszyckiego? Czy ma to związek z walkami w 1863 roku? Ilu miał wrogów?
Tego wszystkiego chce dowiedzieć się żona wysyłając guwernantkę na przeszpiegi.
„Przypadek, nawet mało prawdopodobny, może się zdarzyć.”
Powieść jest ciekawie przedstawiona, mamy kawał historii w tle, ciekawe opisy życia ludzi na wsi oraz wątek kryminalny.
Jest to książka o miłości, rodzinie, obowiązkach, wolności, odwadze oraz przede wszystkim historia o młodej dziewczynie guwernantce Aldonie, która ma cele, marzenia jak każdy z nas i chce coś osiągnąć, nie boi się życia i brnie do przodu.
Serdecznie Wam polecam tę pozycję, bo naprawdę warto!
„Uznała dwór za swój dom i cieszyła się, że do niego wraca.”