Guguły

Ocena: 5.08 (12 głosów)
Wiolka mieszka w małej wsi Hektary na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Jej świat wypełniają: chodzenie do szkoły, polowanie na chrabąszcze, zabawy z rówieśnikami, rozmowy z ojcem, podglądanie tajemniczej krawcowej i oczekiwanie na przyjazd Jana Pawła II. To tutaj po raz pierwszy doświadcza miłości, erotyki i śmierci. Książka Wioletty Grzegorzewskiej to znakomita ballada o polskiej wsi w czasach PRL-u i dojrzewaniu, które smakuje jak cierpkie guguły.

Informacje dodatkowe o Guguły:

Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2014-02-12
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 978-83-7536-696-9
Liczba stron: 120

więcej

Kup książkę Guguły

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Guguły - opinie o książce

Avatar użytkownika - Joannate
Joannate
Przeczytane:2018-06-11, Ocena: 6, Przeczytałam,

„Guguły” Wioletty Grzegorzewskiej to jedna z tych powieści, po których przeczytaniu mamy niedosyt i żałujemy, że autorka nie napisała dłuższej książki 😊 Opowieść o Wioli z małopolskiej wsi Hektary położonej w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, jej dzieciństwie i dojrzewaniu, ma w sobie tyle uroku, humoru i czaru, że wcale się nie dziwię, że nominowano ją do prestiżowej nagrody Bookera.

Wioletta Grzegorzewska wprowadza nas do świata małej wiejskiej społeczności, poznajemy krawcową i jej tajemnicę, Gienka Kombajnistę, psa dyrektorki, który jest postrachem na wsi, kolegów i koleżanki Wiolki, no i oczywiście – samą Wiolkę i jej rodziców oraz dziadków. Opowiadane przez nią historie są wspomnieniami z dzieciństwa – niektóre dotyczą zdarzeń błahych, inne – dramatycznych, jeszcze inne – zabawnych, ale wszystkie bez wyjątku maja w sobie urok, jakim tchnąć potrafią tylko czasy dawno minione…

Opisy zwyczajów i tradycji, prac wiejskich, przemiany pór roku, a także zmian ustrojowych, mieszają się z opisami życia małej dziewczynki, która odkrywa świat, łapie chrząszcze do słoika, wygrywa świętą figurkę, bierze udział w konkursach plastycznych, połyka rtęć z termometru… Jesteśmy przy niej, gdy po raz pierwszy dostaje miesiączki, gdy powoli odkrywa własną seksualność, gdy pozwala chłopakowi dotykać jej ciała. Mamy okazję patrzeć jej oczami, słuchać jej uszami i smakować świat jej ustami – i to jest cudowne.

Ta niewielka, króciutka (czemu tak bardzo króciutka???!!) książeczka złożona jest z kilkunastu opowiadań - czy raczej obrazków, prezentujących różne przygody, zdarzenia, myśli... Przyznam, że zrobiła na mnie wielkie wrażenie i jestem pewna, że sięgnę po kolejne książki Wioletty Grzegorzewskiej, bo jej styl pisania, poczucie humoru i sposób przedstawiania świata urzekły mnie.

Link do opinii
Wioletka dorasta w małej wsi Hektary na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Jej rozkwit przypadł na czasy PRL-u, co jest wzorowo zaakcentowane w tej publikacji. To właśnie dzieciństwo w tak charakterystycznym okresie i miejscu jest niesamowitym doświadczeniem dla czytelnika. Jeśli ktoś kojarzy ten etap, może w sposób poruszający wybrać się w podróż wraz z naszą autorką, podróż w przeszłość. Jeśli zaś nigdy nie spotkaliśmy się z podobnymi sytuacjami, nie wiemy jak smakują guguły, to będzie to emocjonująca opowieść, zawierająca w sobie mnóstwo magii. Autorka zamknęła życie swojej bohaterki w kilku krótkich opowieściach, przypominających historię zapisane na kartkach pamiętnika. Nie podeszła do tego w sposób szczegółowy, drobiazgowy, w książce nie odnajdziemy retrospekcji do przyziemnych, nic nie znaczących momentów z życia Wiolki, natomiast powrócimy do sytuacji, które w jakikolwiek sposób wpłynęły na bohaterkę, wykształciły ją, były ważne. Styl jakim posługuje się Wioletta Grzegorzewska jest dopracowany, twórczy, a sam fakt, że odnajdziemy w książce elementy biograficzne dodaje tylko smaczku. Książkę czyta się tak szybko, jak szybko dorasta Wiolka w jej treści. Na bieżąco śledzimy jej losy, przez co jesteśmy świadkami jej zmieniających się poglądów, charakterystycznych cech i rozwijającej się wyobraźni. Nie mieszkałam na wsi, ale ta publikacja pozwoliła mi zakosztować tego specyficznego miejsca, w tych swoistych czasach, latach 80. Mycie podłogi wodą z octem, płukanie włosów w rumianku, szorowanie pięt popiołem - to jest to, co wspomina Wioleta. Jaki smak miało jej dzieciństwo? Smak niedojrzałych owoców. Niedojrzałość emocjonalna dziewięcioletniej bohaterki pasuje nam idealnie do tego tytułu. Jest to książka napisana atrakcyjnym językiem, bowiem w sam raz dopasowanym do rzeczywistości w niej opisanej. Nie jest on arcy-piękny, ponieważ nie może być. Wtedy zabrakłoby realizmu, a autorka skrupulatnie zadbała o to, aby ukazać rzeczywistość PRL-u na polskiej prowincji w jak najdokładniejszy sposób, bez otoczki, ale i z pewną magią. Mam nadzieję, że to właśnie ta książka wygra The Man Booker International Prize. Opinia znajduje się również na stronie www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - szmaragdova
szmaragdova
Przeczytane:2017-03-25, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2017 , Mam,
"Nawet nie zdążyłem się obejrzeć,już nazywają mnie starym,a przecież w środku jestem jak te guguły." Stojąc na progu świata, który plecami już odwraca się do tego, co młode i niedoświadczone, wciąż w środku czuję się tak, jak w tamtych, zamierzchłych dziecięcych latach, gdy błądziłam po łąkach, szukając w trawie niezapominajek, kaczeńców i skowronkowych gniazd. Opowieść Wioletty Grzegorzewskiej, niczym w kapsule czasowej, zawróciła bieg godzin, minut i lat, i przeniosła mnie do zapadłej wsi pod Częstochową, w której upłynęły ponad 2 dziesiątki mojego życia. Obudziła setki zakopanych we mnie wspomnień, drzemiących na połączeniach zwojów nerwowych, rozdygotała, wzruszyła niemiłosiernie, sprawiając, że teraz płaczę nad utraconym bezpowrotnie dzieciństwem. Autorka jest w wieku mojej starszej siostry, dzielą nas zaledwie 4 lata, dzielimy też więc bagaż doświadczeń. Dla mnie, w mojej pamięci, tamten świat, zupełnie niezrozumiały dla współczesnych dzieci i młodzieży archaizm, wciąż żyje, trwa w splątanym kłębowisku chwastów, pośród gałęzi drzew, w zakamarkach za stodołami, które teraz już obróciły się w proch lub prawie chylą się ku ziemi, w skorupach potrzaskanych talerzy wykopanych z ogródka, w zapachu palonych w ognisku łętów.... Dzielimy też matrycę językową- baboki, bateryjki i inne kwiatuszki zajaśniały mi w głowie, przyniosły głosy dziadka, wujka, moich ciotek; wszystkich, których teraz odwiedzam już tylko na cmentarzach. Wstała we mnie tęsknota jak fala tsunami, trudno ją opanować, gdy gardło zaciska szloch. Dawno już nie doświadczyłam takich przeżyć podczas czytania i wiem, że to książka wybitna, pomimo, że niepozorna. Nie jestem pewna czy zrozumie ją ktoś, kto nie podzielił przeżyć tamtych czasów, kto nie pił wody z saturatora i nie stał w kolejkach. Może tylko zachwyci się bogactwem języka i bezmiarem wyobraźni głównej bohaterki, ale do mnie wróciły konkretne chwile, podmuchy wiatru, kolory, smaki, zapachy, słowa. Na chwilę stałam się znów kilkuletnią Moniką i to za nią, pełną strachów i marzeń tak teraz płaczę. Chyba nigdy nie byłam taka bezbronna, wiedząc, że to już nie wróci. Tamten dom, choć żyją jeszcze rodzice, to już nie ten dom, tamta wieś też przyoblekła się w asfalt. Tamta ja, w wiecznej pogoni, tak jak ojciec Wiolki, niepostrzeżenie gubię rok po roku swojego życia. Niewiele jest książek o tak niezwykłej mocy oczyszczenia, katharsis. Chciałabym kiedyś sama napisać podobną historię o tym, co bezpowrotnie już minęło, zostawiając ślad istnienia jedynie w naszej pamięci, ulotnej jak mgła i puch dmuchawców.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Olena
Olena
Przeczytane:2015-09-21, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki - 2015,
Krótko, treściwie i bardzo celnie o urokach dojrzewania w małej miejscowości. O ważnych wtedy sprawach, dziś już zapomnianych, niebanalnych postaciach - dziś już nieżyjących lub zwyczajnie zaginionych w tym wielkim świecie. Wspaniały pretekst do powrotu myślą do czasów własnego dzieciństwa i odgrzewania tego, co zapomniane, ale wciąż cenne, co wzrusza i sprawia, że człowiek w pewnych miejscach czuje się u siebie, nawet jeśli wieki całe minęły, odkąd tam zaglądał...
Link do opinii
Avatar użytkownika - MaKo
MaKo
Przeczytane:2014-04-14, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki - 2014, Mam, Przeczytane,
,,Najładniejsze bajki są o tym, że byliśmy mali." Te słowa Zbigniewa Herberta nadają się idealnie na motto najnowszej książki Wioletty Grzegorzewskiej, bo opowieści z tomiku ,,Guguły" są niczym innym jak właśnie bajkami z czasów dzieciństwa. Wiolka mieszka z rodzicami i dziadkami w małej wsi Hektary. Pory roku wyznaczają rytm życia, a codzienność przepełniona jest ciężką pracą dorosłych i beztroską zabawą dzieci. Wszelkie rozrywki, czy nietypowe wydarzenia związane są najczęściej ze świętami religijnymi. To tam dorasta mała bohaterka, dojrzewa fizycznie i psychicznie, zbiera pierwsze i być może najważniejsze doświadczenia związane z życiem i śmiercią. ,,Guguły" składają się z krótkich opowiadań, przepełnionych emocjami wspomnień, które pamięta się tylko dlatego, że były w jakiś sposób przełomowe. Dobre, czy złe, to nieważne, ale nie bez powodu to one zostają w człowieku na całe życie. Opowiastki Loletki są trochę jak majaki z przeszłości, fragmenty snów, kiedy nie jesteśmy pewni, czy rzeczywistość nie miesza się nam z dziecięcymi wyobrażeniami i fantazjami. Czasami wystarczy jakiś dźwięk lub zapach, żeby sprowokować lawinę wspomnień. Mam wrażenie, że tak właśnie jest u Grzegorzewskiej, której proza zwraca uwagę swoją zmysłowością, a wszystko o czym pisze autorka czytelnik może sobie z łatwością wyobrazić, bo zaczynają do niego wracać własne wspomnienia. Sama pamiętam kolorowe odpusty z mnóstwem tandety, wiejskie wesela w remizie, skubanie pierza, strojenie całej wsi, bo gdzieś nad nami będzie przelatywał helikopter z papieżem. A to przecież zupełnie inna wieś i trochę inne czasy. Osobista refleksja nasuwa się jedna - dorosłam, zebrałam różne doświadczenia, ale w środku cały czas czuje się niedojrzała. Dokładnie jak ojciec Wiolki, tak jak te guguły. Wioletta Grzegorzewska nie idealizuje dzieciństwa, unika taniego sentymentalizmu, choć w tle pobrzmiewają nuty melancholii. ,,Guguły" wpisują się idealnie w nurt wiejskich wspomnień, do którego ja osobiście mam słabość. Książka Grzegorzewskiej może dumnie stanąć gdzieś pomiędzy Myśliwskim i Stasiukiem, a to chyba największy komplement na jaki mnie stać.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kat83
kat83
Przeczytane:2020-03-14, Ocena: 3, Przeczytałam,

Jedna z wielu opowieści o latach  60-70 na polskiej wsi. Urzekające momenty, ale bez szału.

Link do opinii
Avatar użytkownika - marta_Zerkowska-balas
marta_Zerkowska-balas
Przeczytane:2018-02-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - CzytajacaMama
CzytajacaMama
Przeczytane:2017-10-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - baros83
baros83
Przeczytane:2016-02-26, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2016,
Avatar użytkownika - Maryjusz70
Maryjusz70
Przeczytane:2015-10-30, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
Inne książki autora
Czasy zespolone
Wioletta Grzegorzewska0
Okładka ksiązki - Czasy zespolone

Czasy zespolone Wioletty Grzegorzewskiej, nowy tom poetycki autorki nominowanej do nagrody Bookera 2017, w krakowskim Wydawnictwie Eperons-Ostrogi.Czasy...

Notatnik z wyspy
Wioletta Grzegorzewska0
Okładka ksiązki - Notatnik z wyspy

"Notatnik z wyspy" to współczesne silva rerum emigrantki, pamiętnik dokumentujący sześć lat pobytu Wioletty Grzegorzewskiej na wyspie Wight w Anglii...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy