Do tej pory najwiekszym zmartwieniem Melody Campbell była niejaka Ashley McLusky. Szkolna gwiazda uznałaby dzień za stracony, gdyby nie wyrzadziła biednej dziewczynie jakiejść krzywdy. Jednak tym razem to było coś znacznie poważniejszego.
Promieniujące niebieskawym światłem jajo, które Melody wykopała wśród rium celtyckiej świątyni, przypominało gęsie, ale to, co się z niegy wykluło, nie miało w sobie nic a nic z ptaka.
Pół lew, pół orzeł stawiał pierwsze niezdarne kroki i kwilił żałośnie. Do obserwującej straszydło dziewczyny powoli zaczęło docierać, że chyba wpadła w niezłe tarapaty.
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2018-04-12
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 216
Tytuł oryginału: Gryphony. Im Bann des Greifen
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Ryszard Turczyn
Ilustracje:Helge Vogh
Balbok i Rammar – przypadkowi bohaterowie – zostają zmuszeni do połączenia sił z Corwynem, łowcą głów i zabójcą orków...
Kiedy asystent Sir Waltera Scotta umiera w tajemniczych okolicznościach, staje się to przyczynkiem wyzwalającym lawinę zdarzeń, budzących najpierw niepokój...
Przeczytane:2018-04-10, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
Dzieci mają bardzo bujną wyobraźnię – lubią w książeczkach spotykać magię i niesamowite istoty. Po powieści, zawierające te elementy, sięgają najchętniej. Pierwszy tom cyklu Gryfony, Znak Gryfa, jest właśnie jedną z takich historii. To fantastyczna przygoda, która porwała nie tylko mojego siostrzeńca, ale i mnie (choć jestem od niego zdecydowanie starsza).
Przede wszystkim lektura tej książeczki gwarantuje dreszczyk emocji. Mamy tutaj niepojące wydarzenia, magicznego przyjaciela oraz walkę dobra ze złem. Bohaterka jest wybrańcem i… sierotą, wychowywaną przez babcię, co jest dość popularnym elementem w tego typu powieściach (rodzice słynnego Harry’ego Pottera również nie żyli). Spotykamy tutaj również dość przerysowane zło wcielone, w postaci rozpieszczonej Barbie, znęcającej się nad naszą Melody. Mimo tych schematów, Znak Gryfa czyta się znakomicie, bowiem jest to historia niepozbawiona mądrości.
Niektórzy ludzie nie dostrzegliby cudu, nawet gdyby zdarzył się tuż przed ich nosem.
Styl powieści jest lekki, czyta się ją niezwykle szybko, a zainteresowanie historią nie gaśnie. Wciąga od pierwszych stron i czytelnik z niecierpliwością oczekuje pojawienia się w opowieści o Melody gryfów – albo raczej gryfa, by zaraz potem zostać świadkiem narodzin magicznej przyjaźni. Myślę, że niejedno dziecko marzy o tym, aby mieć za towarzysza fantastyczne stworzenie. Żałuję tylko, że Michael Peinkofer na złe istoty wybrał smoki – zdecydowanie wolę, jak przedstawiane są jako szlachetne osobowości.
Skromność jest cnotą, podobnie jak czyste serce i wierność przyjaźni. Takie są właśnie przymioty rycerza gryfów.
Znak Gryfa spodoba się dzieciom wieku powyżej dziesięciu lat, ale polecam ją i starszym czytelnikom – jest to lekka, porywająca przygoda, której kontynuacji nie mogę się doczekać. Bardzo ciekawi mnie motyw „wojny” rycerzy gryfów i smoków oraz liczę na większy udział tych drugich w treści. Mam także nadzieję, że w kontynuacjach spotkam więcej ilustracji Helge’a Vogta – są znakomite!