Gdy pochodzenie wydaje się przesądzać o dalszym losie, siła charakteru może zmienić wiele
Bycie nieślubnym dzieckiem nie jest łatwe, szczególnie na XIX-wiecznej wsi, gdzie wszyscy wytykają cię palcami. Józia mieszka z surowym ojczymem i matką, która nie potrafi sprzeciwić się mężowi. Ciężka praca i brak możliwości rozwoju nie zniechęcają dziewczyny do własnych poszukiwań. Zafascynowana pojawieniem się w okolicy znanego malarza robi wszystko, aby znaleźć się na jednym z jego obrazów. Decyzją ojczyma Józia musi opuścić wieś i trafia do mieszczańskiego domu, gdzie pracuje niemal za darmo jako służąca do wszystkiego. Myje podłogi, ceruje, pierze, pomaga w kuchni. Po dniu wypełnionym ciężką pracą czeka, aż wszyscy położą się spać. Dopiero wtedy może rozłożyć swój siennik na podłodze przy piecu.
Powieść, która odczarowuje mit polskiej wsi. Młode dziewczęta opuszczają domy i wyjeżdżają do miasta, by zaznać pozornie lepszego życia. Pracują bez przerwy, bez odpoczynku, bez prawa do
wolnego czasu.
Wyzysk, niesprawiedliwość i wykorzystania seksualne są na porządku dziennym, bo dobra służąca musi być posłuszna we wszystkim. Jest przecież tylko pachołkiem, popychadłem, gorzej urodzoną.
Pierwszy tom sagi ,,Wydziedziczone"
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2021-07-21
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 368
Pierwsze moje spotkanie z twórczością autorki było z książką "Najkrótsza noc".
Po tej lekturze z ogromną przyjemnością sięgnęłam po jej kolejną powieść .
"Gorzej urodzona" to pierwszy tom serii "Wydziedziczone".
Autorka przenosi nas do XIX-wiecznej polskiej wsi, gdzie życie nieślubnego dziecka nie było łatwe.
Juzia mieszka z surowym ojczymem i matką, która jest mi całkowicie uległa. Juzia zna tylko ciężka pracę. Jednak chce się rozwijać i widzi tą możliwość kiedy na wsi pojawia się malarz.
Niestety nagła decyzja ojczyma o jej wysłaniu do mieszczańskiego domu wszystko niszczy.
Na służbie pracuje prawie za darmo i jest od wszystkiego. Myje, pierze, gotuje, sprząta, ceruje. Spać może położyć się dopiero, gdy wszyscy pójdą spać, wtedy może rozłożyć siennik przy piecu na podłodze.
Autorka napisała wspaniałą i nietuzinkową powieść.
Obala w niej mit idealnej wsi tamtego okresu. Dla młodych dziewczyn był to bardzo trudny czas. Opuszczając rodzinny dom były skazane na łaskę swoich chlebodawców, którzy je wykorzystywali ile tylko mogli za kromkę chleba. Były wykorzystywane seksualnie, bo były służącymi, tylko popychadłami z którymi można było robić co tylko się chce.
Musiały walczyć o siebie. Tylko jak to robić kiedy tak naprawdę nikomu na Tobie nie zależy.
"Gorzej urodzona" to piekna historia kobiety, która chce dla siebie lepszego życia, chce coś znaczyć, chce szacunku, miłości, chce się rozwijać. Bardzo wzruszająca powieść, którą niewątpliwe stawiam bardzo wysoko na liście świetnych i wartościowych książek.
To książka po, którą warto sięgnąć, poczuć klimat tamtego czasu, wczuć się w to co przeżywały te dziewczyny,ktore były zostawione samym dobie. One też chciały kochać i być kochane.
Czytając były momenty, że zatykało mnie w sercu i ciężko było spokojnie czytać.
Gorzej urodzona nie znaczy, że nie chce być szczęśliwa.
Polecam Wam tę książkę. Napewno Was nie zawiedzie.
„Gorzej urodzona” – Mirosława Kareta
Podziały są. Były i pewnie będą. Zawsze znajdzie się ktoś kto uważa się za lepszego, bogatszego. Ktoś kto nie szanuje innych a jedyny co widzi to czubek własnego nosa. W szkole, w pracy, wszędzie możemy się napotkać na podziały. Niestety jest to codziennością i nie da się tego ukryć. Takie mamy usposobienie.
„…Gdy tak w słabym grudniowym świetle przeglądałam jej pamiątki, a moja ciekawość rosła, uświadomiłam sobie, że bez niej, jej komentarza i wyjaśnień, tak naprawdę nie dowiem się niczego.”
Historia Józi, bękarta, darmozjada, dziewczyny ze wsi, która była poniewierana. Zamieszkuje z ojczymem i matką, która nie potrafi bądź nie umie sprzeciwić się mężowi. Mężczyzna zmusza ją do podjęcia pracy w Krakowie, gdzie ma pełnić rolę służącej w mieszczańskim domu.
Mimo wszystko podziwiam ją za determinację. Pomimo iż w życiu miała bardzo trudno. Zaparła się w sobie. Skończyła klasę, nauczyła się pisać i czytać
W domu, w którym służy dziewczyna jest traktowana jak popychadło. To co się tam wyprawia jest nieludzkie. Swoją pracę wykonuje z należytym obowiązkiem, przykłada się i stara się robić wszystko najlepiej.
Niestety nikt tego nie zauważa.
Jedyne co potrafią robić to znęcać się i poniżać Józię. Niestety dokonywali się przemocy nie tylko fizycznej, ale była wykorzystywana też seksualnie. Nie mogła się sprzeciwić. Nikomu o tym powiedzieć. Dlaczego? Ponieważ była gorzej urodzona, tą gorszą…
Historia pokazuje realia XIX wieku, które są brutalne i bolesne. Widać ogromną różnicę między mieszczuchami a osobami ze wsi. A już jak ktoś pochodził z nieprawego łoża, nie miał prawa bytu. Okropieństwo.
W całej powieści ogrom smutku. Nie umiem sobie wyobrazić jak można być tak nieludzkim.
Przecież to też człowiek. Nie jego wina, że urodził się na wsi. Tylko, że gdyby nie wsie, ludzie z miasta nie mieliby co włożyć do ust. To takie bezsensowne, że nikt nie umiał tego docenić.
Pomimo wszystko mam ogromny szacunek do głównej bohaterki. Przede wszystkim dlatego, że walczyła dla siebie o „lepsze jutro”. 💔
Mieszkańcy wsi natomiast są zamknięci w wąskim świecie, jedynie liczy się dla nich czarne i białe. Żyją według starych tradycji, przyzwyczajeń i wierzeń. Ciężko im się otworzyć na coś nowego. Uważają, że to jedynie może im zaszkodzić. Nigdy nie przyniesie korzyści. Ależ to byli płytcy ludzie.
Wspomnę jedynie, że jest to pierwszy tom cyklu „Wydziedziczone”.
Skoro ta część była tak ciężka, przepełniona ogromem emocji, to ciężko wyobrazić mi, co autorka przygotuje w kolejnych częściach.
Warto przeczytać i z perspektywy teraźniejszości spojrzeć na życie chłopów i mieszczan w tamtym okresie. Dużo rzeczy jest niewyobrażalnych, ale ciężko to przyznać ale tak się działo. Doceńmy to co mamy.
"Gorzej urodzona" to pierwszy tom Sagi "Wydziedziczone" autorstwa Mirosławy Karety. Autorka zabiera nas do XIX- wiecznej polskiej wsi, kiedy to życie z piętnem nieślubnego dziecka nie było łatwe. Józia mieszka z surowym ojczymem i matką, która nie potrafi sprzeciwić się mężowi. Od najmłodszych lat życie Józi to tylko ciężka praca. Jednak dziewczyna się nie poddaje i chce się rozwijać. Gdy w okolicy pojawia się znany malarz, Józia robi wszystko by pojawić się na jego obrazie. Jednak pewnego dnia ojczym podejmuje decyzje i Józia musi opuścić wieś. Trafia do mieszczańskiego domu, gdzie prawie za darmo wykonuje wszystkie domowe obowiązki, pierze, gotuje, sprząta.. Staje się służącą od wszystkiego. Dopiero gdy wszyscy domownicy idą spać, Józia może rozłożyć swój siennik na podłodze przy piecu..
Mirosława Kareta napisała wspaniałą powieść i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych książek jakie do tej pory przeczytałam. "Gorzej urodzona" to powieść, w której odnajdujemy prawdziwe i niestety smutne realia XIX-wiecznej polskiej wsi. Dla kobiet, które urodziły się w biednych rodzinach, był to czas bardzo trudny i ciężki. Od początku musiały walczyć o siebie i udowadniać swoją wartość. W poszukiwaniu lepszego życia wyjeżdżały do większych miast, gdzie pracując jako służące, często były bite, poniżane, gwałcone.
"Gorzej urodzona" to bardzo poruszająca i wstrząsająca historia kobiety, która pragnęła dla siebie lepszego życia. To historia o sile i determinacji kobiet. Naprawdę warto po nią sięgnąć. Gwarantuję, że nie będziecie żałowali czasu spędzonego przy tej książce. Naprawdę warto poznać historię Józi.
"Gorzej urodzona" to pierwszy tom sagi "Wydziedziczone". Mnie bardzo interesują tematy społeczne i życie codzienne ludzi na przestrzeni wieków, niezależnie czy są szlachetnie urodzeni, czy pochodzą z ludu. Dlatego powieść Małgorzaty Karety wywarła na mnie ogromne wrażenie.
To opowieść o Józi, która mieszka na XIX- wiecznej, polskiej wsi. Jest nieślubnym dzieckiem, a jej relacje z matką i ojczymem są trudne. Dziewczyna od najmłodszych lat ciężko pracuje. Gdy na wieś przyjeżdża znany malarz, Józia robi wszystko, żeby znaleźć się na jego obrazie.
Jakiś czas później, musi udać się do miasta na służbę. Pracuje ponad siły, sprząta, gotuje, pierze i musi być we wszystkim posłuszna.
Człowiek nie ma wpływu na to gdzie się rodzi, ani w jakich czasach. Może pochodzić z bogatej rodziny, gdzie niczego nie będzie mu brakować. Często jednak musi ciężko pracować, by zarobić na chleb.
Czy można zmienić swoje przeznaczenie?
Czytając książkę możemy zobaczyć jak różniły się święta, praca, ubrania, jedzenie osób ze wsi i miasta. Poznajemy kawałek historii Polski oraz sławnych ludzi epoki, malarzy, polityków, marszandów.
Widzimy jak wygląda dzień na wsi, życie zgodne z porami roku, ciężka praca. Ludzie są bardzo przywiązani do tradycji. Niechętnie posyłają dzieci do szkoły. Często wierzą w gusła i przesądy. Za to miasto daje nowe możliwości. Jednak praca służącej jest trudna i wyczerpująca. Nie każda dziewczyna trafia na dobrego pracodawcę.
Autorka pokazała, że posada służącej, to praca od świtu do zmierzchu, często bez chwili wytchnienia. Molestowanie seksualne przez pracodawcę jest bardzo częste, a lepsze życie to tylko utopia.
Książka "Gorzej urodzona" daje dużo do myślenia i pokazuje jak wyglądało życie w XIX-wiecznej Polsce. Przyznam, że niekiedy język był trudny do zrozumienia, jednak powieść była ogromnie interesująca, pełna faktów i odniesień do historii.
Nie mogę doczekać się drugiego tomu sagi "Wydziedziczone". Jestem bardzo ciekawa, jak potoczą się dalsze losy głównej bohaterki, Józi.
Serdecznie polecam.
Koniec XIX wieku był czasem, w którym wyraźne były podziały klasowe. Wiejskie dziecko, do tego nieślubne, było na samym końcu społecznej hierarchii. Józia miała pecha i szczęście jednocześnie. Szczęście, bo okazała się dziewczynką nadzwyczaj inteligentną i rezolutną. Jej pechem było niskie pochodzenie, przez które nie miała dostępu do edukacji.
Udało jej się ukończyć jedną klasę wiejskiej szkoły, dzięki czemu opanowania czytanie i pisanie w podstawowym zakresie. Podsuwane jej dziełka, uznane za "odpowiednie" przez nauczycieli i rodzinę, a później panią mecenasową, to przede wszystkim kalendarze z poradami, pobożne pisma i porady dla służących. Nie miała wielkich możliwości rozwoju intelektualnego, choć gdyby mogła wybierać, sięgnęłaby po książki historyczne, jak ta pierwsza lektura wypożyczona z biblioteczki żony malarza, która tak ją zafascynowała.
Kiedy Józia trafia na służbę do domu mecenasa Karola Sobkiewicza i jego żony, Anastazji, zostaje podkuchenną. Jej zakres obowiązków nie kończy się jednak na kuchni. Najprzyjemniejszym z zadań było bieganie po sprawunki.
"W pozostałym czasie jednak musiała Józia wykonywać prace ciężkie i wyczerpujące, takie jak pastowanie i froterowanie drewnianych podłóg i parkietów, trzepanie ciężkich zasłon i dywanów, mycie okien, drzwi i futryn, mycie kafli pieców i ścieranie kurzu z najwyżej położonych mebli, obrazów, lamp oraz karniszy."
Prócz tego noszenie węgla, palenie w piecach, wynoszenie nieczystości z nocników. Dziewczyna całe dnie miała wypełnione pracą ponad siły. Kiedy już udało jej się złapać chwilę oddechu mogła poczytać o szkodliwości dni wolnych dla służby.
W fikcyjną fabułę autorka wplotła garść autentycznych wydarzeń i postaci oraz fragmenty pism z tamtych czasów, jak choćby ten:
"Wolne niedziele, owe upragnione wolne niedziele, dla których dziewczyny stronią od służby domowej, choć ta im na przyszłość największe daje korzyści, stały się już niestety nieraz przyczyną zguby lekkomyślnych i niedoświadczonych jednostek. Nie chcę ja bynajmniej przez to powiedzieć precz z wolnemi niedzielami, nie, gdyż po pracy słusznie należy się każdemu spoczynek i godziwa rozrywka. Chciałabym tylko zwrócić wam uwagę na zło, jakie sprowadzić mogą na siebie te, które nie umieją czasu wolnego z korzyścią dla siebie spędzać."
Zamożni artyści zachwycali się prostym życiem chłopów, którym, ich zdaniem, niczego do szczęścia nie brakuje. Przymierająca głodem dziewczynka czytała o tym jak dobrze jej się żyje. Autorzy, nieraz oderwani od rzeczywistości, wychwalali znane nam "cnoty niewieście". W chwilach wolnych zalecano kobietom modlitwy, udział w mszach i spełnianie dobrych uczynków, broń Boże "próżniacze" siedzenie z książką. Skąd my to znamy? Czytając autentyczne teksty nie wiadomo czy śmiać się czy płakać z rozpaczy.
Życie płci piękniej, niezależnie od klasy społecznej, było nie do pozazdroszczenia, lecz im niżej tym gorzej.
Nierzadko w domach zamożnych mieszczan zdarzały się przypadki molestowania seksualnego służących, traktowanych de facto jak niewolnice. W końcu biedne dziewczyny nie miały dokąd pójść a posiadanie przez nie rodziny nie było dobrze widziane. Miały skupiać się wyłącznie na pracy.
Język powieści jest trudny, czytanie wymaga skupienia uwagi. Uważam jednak, że forma została odpowiednio dobrana do przedstawionych treści. Autorka bardzo szczegółowo pokazuje jak wyglądało życie mieszkańców polskich wsi i miast pod koniec XIX wieku.
Chłopi pańszczyźniani egzystowali w skrajnej nędzy, bez dostępu do edukacji i odpowiedniej opieki zdrowotnej. Dużo dzieci nie dożywało dorosłości. Tym, którym udało się dostać na służbę do "państwa", było niewiele lepiej. Co prawda dostawali coś do jedzenia i miejsce do spania, lecz na tym kończyły się ich "przywileje".
"(...) prawo w takich przypadkach, gdzie obowiązków i praw nie określono bliżej, przemawia na niekorzyść służącej, a na korzyść państwa. Tu bowiem służąca zależy zupełnie od woli państwa, służąca wtedy zupełnie niczego żądać nie może."
Pierwszy tom historii Józi kończy się dramatycznym zwrotem akcji, potwierdzającym prawdziwość powyższego fragmentu.
Już się zastanawiam co będzie dalej.
W ostatnim czasie miałam przyjemność przeczytać najnowszą powieść Mirosławy Karety pt. "Gorzej urodzona". Jest to pierwszy tom sagi "Wydziedziczone".Książka opowiada o losach wiejskiej dziewczyny, która zostaje zmuszona do podjęcia służby w wielkim mieście. Józia - bo o niej mowa, to skromna i pracowita młoda dziewczyna. Ma swoje pragnienia, marzenia, ukochanego mężczyznę. Jednak ojczym postanawia wysłać ją do Krakowa. Tam znajduje pracę jako służąca ale ta praca okazuje się znacznie trudniejsza od pracy na roli. Spotykają ją różne przykrości i komplikacje. Dziewczyna jest wykorzystywana na wszelkie możliwe sposoby, nawet seksualnie 😢.
Akcja powieści częściowo rozgrywa się na wsi, takiej typowej polskiej wsi znanej z opisów Władysława Reymonta czy innych utworów z Młodej Polski. By następnie przenieść się do tętniącego życiem Krakowa. Podczas czytania czułam się tak, jakbym przeniosła się w czasie, do lat z końca XIX i początku XX wieku. Sposób pisania autorki jest urzekający i zajmujący. Fabuła rozwija się naprawdę dobrze choć początkowo trzeba się odnaleźć wśród licznych postaci i pewnych wydarzeń. Trzeba też przyzwyczaić się do potocznego języka, który jest używany w dialogach.
Autorka sprawnie wplotła w fabułę osoby, które autentycznie istniały. W "Gorzej urodzonej" pojawia się archeolog Gotfryd Ossowski oraz postać malarza Witolda Pruszkowskiego (swoją drogą, wątek z jego udziałem jest genialny!).
Nigdy wcześniej nie czytałam, ani też nie zastanawiałam się jak wyglądało życie polskich służących. Powieść Mirosławy Karety dała mi możliwie realistyczny opis tego, jak mogło wyglądać życie na polskiej wsi czy też w dawnym Krakowie. Bez wątpienia mogę powiedzieć, że utkwiłam w tej historii. Tło historyczne jest interesująco przedstawione. Tak samo jak tło obyczajowe tamtych czasów i pokazanie jak tragicznie były wtedy traktowane kobiety.
Co doceniam w tej książce? Z pewnością styl oraz fabułę, która poruszyła mnie w niektórych momentach. Doceniam też umiejętność autorki do tworzenia ciekawych postaci zarówno głównych, jak i drugoplanowych. Zakończenie prosi się o kontynuację więc nie pozostaje nic innego jak czekać na ciąg dalszy Wydziedziczonych.
Skuszona pozytywnymi opiniami skorzystałam w bibliotece z okazji, że leżała na półce i wypożyczyłam. I rzeczywiście opis stosunków społecznych i warunków życia na przełomie XIX i XX wieku jest bardzo dobry. Ale książka mnie nie wciągnęła, chociaż porusza bardzo ważny temat nierówności społecznych. Dla mnie nie ma znaczenia w jakiej rodzinie, biednej czy bogatej, z jakim kolorem skóry bądź w jakim wyznaniu ktoś się urodził. Nie ma znaczenia z jakiego związku, dziecko nie ma przecież wyboru. Dla mnie liczy się to co każdy człowiek sobą reprezentuje, co ma w głowie, jakie preferuje wartości. Ale tzw. bękartowi w tamtych czasach, szczególnie na wsi było bardzo źle i ciężko żyć. Dlatego bardzo się cieszę, że w końcowym efekcie Józi udało się jakoś ułożyć swoje życie.
,,Gorzej urodzona" to historia dziewczyny, która została służącą do wszystkiego. Urodziła się w 1864 roku w Mnikowie, w malowniczej wiosce pod Krakowem. Jest to opowieść o kobiecie, która żyła na przełomie XIX i XX w. O osobie, która nie poddała się ograniczeniom tamtej epoki. O osobie, która swoją odwagą i cierpliwością do końca walczyła o swoje.
Książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza to dzieciństwo i miłość młodej Józi. Dziewczyny zakochanej w Antku. Niestety jej życie nie było usłane różami. Rok jej narodzin, to rok upadku Powstania Styczniowego, a ona sama była nieślubnym dzieckiem. Dzieciństwo to ciężka praca a później miłość z wzajemnością. Ale czy dane jej było poślubić Antka?
Pani Mirosława świetnie opisała również tamtejszą szlachtę. Jeszcze przed wyjazdem Józi na służbę do Krakowa, poznajemy Pruszkowskiego i jego rodzinę. Pan malarz przybył na tę malowniczą wioskę by po prostu malować. A przy okazji zakochał się w otaczającej go przyrodzie i nie myślał o powrocie do dużego i zatłoczonego miasta.
Druga część to wyjazd naszej bohaterki z rodzinnego Mnikowa na służbę do Krakowa. Sobkiewiczowie to przykład rodu szlacheckiego, który podobnie jak inne rody szlacheckie dotknął ten sam los po upadku Powstania Styczniowego. Musieli sprzedawać swoje ziemie i nie stać ich było na nową służbę. Józia nie chciała zapłaty za swoją pracę, a jedynie utrzymanie i drobny podarek na święta, dlatego też państwo zdecydowali się ją przyjąć.
Autorka zadbała o każdy detal i świetnie odzwierciedliła czasy w jakich żyła Józia. Bieda i ubóstwo, język jakim się posługiwali Polacy pod koniec XIX, ale również cudownie przedstawiła przyrodę Mnikowa. Pochodzę z okolic Krakowa i tej malowniczej do dzisiaj miejscowości i tym bardziej pozwoliłam porwać się autorce i przenieś się w przeszłość do czasów sprzed I Wojny Światowej.
Jeśli chcecie dowiedzieć się co to jest rahtuszek, albo co to znaczy iś na piykne koniecznie przeczytajcie tę powieść i dajcie ponieść porwać autorce w te malownicze miejsca, jakie opisuje.
Nie jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Mirosławy Karety. Już parę lat temu czytałam jej inną serię: ,,Sagę rodu Petrycych", którą bardzo mi się podobała.
,,Gorzej urodzona" to pierwszy tom serii ,,Wydziedziczone" i uważam, że ta seria również jest bardzo dobra.
Nie wiem, czy wiecie, ale ja obyczajówki, romanse czytam dopiero od jakiegoś czasu i bije się w pierś, bo ominęło mnie mnóstwo fantastycznych książek, ale całe szczęście, że wcześniejsze pozycje nigdzie nie znikają tylko teraz czekają na mnie, żeby je nadrobić. Dziś przychodzę z czymś świeżym, bo premierę miała we wrześniu. Jestem sroką okładkową i tutaj zakochana jestem po uszy no sami zobaczcie piękna dziewczyna w roboczym chłopskim stroju to coś musi być na rzeczy!,
W XIX wiecznej wsi rok po upadku Powstania Styczniowego na świecie witamy słodziutka Józię, która jeszcze pokaże na co Ją stać. Życie młodej dziewczyny nie jest usłane różami, ale najbardziej podobało się właśnie jej podejście do życia. Ile poświeciła, co straciła, ale też co zyskała to już w książce macie szczegółowo opisane.
Wieś w tamtym okresie nie była Wersalem, ale jeżeli dołożyć do tego bycie bękartem to problemy dopiero się okażą. Ojczym, który naszą Józię nie akceptuje oraz matka, która boi się przeciwstawić mężowi, żeby tego było mało to jeszcze okoliczne społeczeństwo nie szczędzi jej nieprzyjemnych słów. Józia wyjeżdża do miasta, ale to już kolejna historia, która chwyci za serce.
Widoki okolicy w okresie wiosenno-letnim są tak zachwycające, że pewien malarz postanawia zamieszkać we wsi i uwiecznić okolice na własnych obrazach. Nasza bohaterka widząc malarza i to jak maluje postanawia, że zrobi wszystko byle malarz uwiecznił i Ją. Nie martwcie się nic nie zdradziłam, bo tego dowiecie się na początku. Więc ile znajomość Józi z malarzem zyska to już zostawiam Wam do odkrycia.
Miałam wrażenie czytając tę pierwszą część, że bohaterzy są realni i da się odczuć ich ból, tęsknotę, radości, sukcesy itp. Podążając za Józią najpierw na wieś potem do Krakowa jesteśmy wstanie zobaczyć realia jakie panowały w tamtym okresie i niestety, mimo że bardzo mi się ten okres podoba (ta cała prostota we wszystkim) to częsta niesprawiedliwość i niemoc w bronieniu własnych racji jest przerażająca tylko dlatego że urodziłaś się w najniżej klasie społecznej.
Za swój egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Mando i z utęsknieniem czekam na 2 część. Warto poświecić czas, bo czyta się naprawdę szybko. Miałam kłopot z jednym, a mianowicie z gwarą jaką chłopi rozmawiali, ale nie ujmuje to całości książki.
Z początkiem książki przeniesiemy się do dziewiętnastowiecznej wioski, gdzie życie dzieci nie jest usłane różami. Zwłaszcza Józi, która jest nieślubnym dzieckiem. Niby te dawne czasy były inne niż teraz, jednak to nie oznacza, że i teraz dziecko, które żyje nie w pełnej rodzinie jest szczęśliwe. Jedynie kiedyś było osądzane prze mieszkańców wsi, a teraz bardziej przez rówieśników.
Jej dodatkowego zmartwienia przysparza ojciec, który traktuje ją jak najgorszą rzecz na świecie. Biedna zamiast znaleźć pocieszenie u matki jest zdana sama na siebie. Matka zbyt wystraszona gwałtownością wybuchów męża jak zwykle milczy i podkula swój ogon. Na szczęście bidulka ma w sobie tyle wytrwałości i siły, że nie poddaje się. Stara się jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki.
Pewnego dnia, kiedy rutyna wkradła się do ich życia dziewczyna ma swoją szansę. Jej pragnieniem jest by nowo przybyły malarz uwiecznił na płótnie jej portret. I jakby mało było jej problemów zostaje niemal wygnana przez swojego ojczyma z wioski. Koleją złych losów trafia do pewnego domu, gdzie musi pracować prawie za darmo. Jest osobą do wszystkiego, żadna praca ją nie omija. Na dodatek nie może położyć się spać wcześniej niż jego domownicy. Dopiero kiedy zalegnie całkowita cisza, kiedy nie będzie już słuchać tupotu stóp, smutna rozkłada swój siennik przy piecu i stara się ogrzać. Czy zatem kiedykolwiek będzie mogła być wolną? Czy przyjdą takie czasy, kiedy sama będzie decydowała o swoim czasie i ciele? Czy ktokolwiek dostrzeże w niej kobietę, czy już na zawsze będzie tylko gorzej urodzonym bękartem?
Słuchajcie, to nie jest zwykła książka. To nie tylko opowieść o krzywdzie, brutalności i obdarciu z człowieczeństwa. To także cudowne niemal majestatyczne opisy przyrody, poezja miejsc i styl, którym chciałaby władać każda pisarka. W tym całym nieszczęściu znajdziemy grację i delikatne porównania, które sprawią, że niejednokrotnie z waszych oczu polecą łzy. Jest to tom pierwszy i zapewniam, że ktokolwiek po niego sięgnie zapragnie przeczytać kolejne.
Jakie to ogromne szczęście dostawać od wydawnictw książki, które czarują już od pierwszej strony, idealnie trafiają w mój gust. "Gorzej urodzona" to pierwszy tom sagi Wydziedziczone i szczerze się przyznam, że już nie mogę się doczekać kolejnego.
Koniec XIX wieku, polska wieś, w tym miejscu na świat przychodzi Józia, dziecko z nieślubnego łoża. Kiedy osiąga odpowiedni wiek zostaje wysłana na służbę do Krakowa. Tu zaczyna się magia tej książki, opowieści o uliczkach Krakowa a także ukazanie ciężkiego życia służącej. Józia to pracowita dziewczyna, lepiej jej u państwa niż w domu, gdzie ciągle musiała się opiekować kolejnym dzieckiem jej matki i ojczyma. Wykonuje sumiennie swoje obowiązki domowe, uczy się i czyta, dzięki babci miała okazję chodzić do szkoły. Wszystko co dobre kiedyś się kończy i życie Józi zaczyna przypominać koszmar.
Autorka nie zapomniała o znanych artystach tamtego wieku, jak np Matejko wspominany mimochodem, czy też Witold Pruszkowski którego wątek jest rozbudowany. Malarz odegra pewną ważną rolę w życiu Józi.
Nigdy nie zastanawiałam się jak wyglądało życie służby. Częściej jednak czytam o tym jak żyli ludzie którzy, którzy otaczali się służbą. Tu dostajemy obraz służących, ciężko pracujących, wykorzystywanych i mających prawa się poskarżyć. Józia to pracowita dziewczyna, ma swoje pragnienia, potrzeby ale też nosi w sobie wiele trosk. Dom jej państwa miał być ucieczką, szukaniem lepszego życia a stał się jeszcze gorszym miejscem niż jej rodzinnym.
Książka jest wielowątkowa, opisy są tak realne że czułam się jakbym spacerowała uliczkami Krakowa, oglądała stare domy. Styl pisania autorki to jest coś niesamowitego. Obraz nie tylko służących ale i traktowania kobiet sto lat temu. Najwięcej skupienia musiałam poświęcić dialogom pisanym chłopską gwarą ale dzięki temu książka zyskuje na autentyczności.
Jeśli chodzi o powieści obyczajowe to ta w tym roku skradła moje serce. Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Mando
Przekleństwo uczuć, bezlitosna wojna i rodowe tajemnice To był związek nie do pomyślenia. Dla otoczenia, dla rodziny i dla samej Jadwigi. Podczas wojny...
Każda rodzina ma swoją przeszłość Józia po raz kolejny staje na życiowym zakręcie. W jednej chwili traci mieszkanie i pracę, a ukochany znika bez śladu...
Przeczytane:2022-04-24,
Od kiedy obejrzałam i pokochałam „Downton Abbey”, (nie wypełniłam jeszcze po nim pustki) moje historyczne zainteresowania krążą głównie wokół życia służby i arystokracji zwłaszcza w początkach XX wieku.
Dość entuzjastycznie podchodzę do każdej nowej pozycji, która może choć na chwilę pomóc mi przenieść się w realia w typie Downton Abbey. Nie inaczej było i tym razem, kiedy odkryłam, że Pani Mirosława Kareta napisała „Gorzej urodzoną”.
Książka opowiada o Józi, która urodziła się jako nieślubne dziecko na jednej z podkrakowskich wsi. Nie miała przez to łatwego życia, zwłaszcza kiedy matka wyszła za mąż a chata zaczęła zapełniać się kolejnymi, tym razem już legalnymi dziećmi. Życie Józi upływało na zwyczajowej pracy na wsi, ale istniały w nim też promyczki słońca w postaci przyjaciela Antka i malarza, Witolda Pruszkowskiego, który wprowadził się do dworu we wsi wraz ze swoją młodą żoną. Zresztą pojawienie się artysty nie jest jedyną sensacją, jaka spotyka mieszkańców wsi. Zjawiają się bowiem także archeolodzy i angażują do wykopalisk miejscowych chłopców. Wydarzenie to niestety sprowadza czarne chmury na życie Józi, która w konsekwencji tego wszystkiego zostaje wysłana do miasta. Na służbę do państwa.
Przyznam, że książkę czytało mi się ciężko. Było to dla mnie rozczarowanie, ponieważ ponad rok temu miałam do czynienia z pierwszym tomem „Sagi rodu Petrycych” autorstwa Pani Mirosławy i o ile pamięć mnie nie myli pochłonęłam książkę dość szybko i sprawnie.
Autorka zdecydowała się na opowieść w pierwszej osobie. Józia jest ciotką dla narratorki, a poznajemy ją jako dorosła kobietę podczas pierwszej wojny światowej. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie forma w jakiej dostajemy książkę. Brakowało mi tu dialogów, częściej to była jednak snuta przez narratorkę opowieść. W dodatku mocno wybijały mnie z rytmu cytowane fragmenty podręczników dla służących czy też innych dzieł z epoki. Pani Mirosława wykonała tu kawał dobrej roboty i porządnego reasearchu, jednakowoż forma w jakiej zostało mi to zaserwowane jakoś do mnie nie przemawiała. Tak naprawdę książkę czytałam z zainteresowaniem dopiero od momentu, kiedy Józia trafiła do Krakowa. A i wtedy z trudem udawało mi się przeczytać 50 stron dziennie.
Niemniej jest to dopiero pierwsza część i choć Józia w roli pokojówki występowała przez więcej niż połowa książki i tak czułam niedosyt.
Poza cytowanymi fragmentami książek, które zajmowały nierzadko i więcej niż strona, nie mam stylowi Pani Karety nic do zarzucenia. Brakowało mi większej ilości dialogów, dzięki temu akcja posuwałaby się do przodu bardziej dynamicznie. Moje rozczarowanie wynika chyba także z tego, że spodziewałam się czegoś innego, (tak to jest kiedy stawia się oczekiwania książce, której nawet nie miało się wcześniej w rękach). Miałam nadzieję na dwór i rzeszę służby. Tak, przyznaję, miałam nadzieję na polskie „Downton Abbey”. Jednak „Downton Abbey” to przy życiu Józi sielanka. „Gorzej urodzona” pokazuje, że rzeczywistość, (a przynajmniej ta polska) była okrutna, daleka od ideału.
Wielkim plusem jest umieszczenie w książce postaci autentycznych jak wspomniany już Witold Pruszkowski, malarz oraz Gotfryd Ossowski, archeolog. Dzięki temu mogliśmy nie tylko uczestniczyć w procesie twórczym obrazu, ale również przyjrzeć się z bliska pracom wykopaliskowym. Archeologia wzbudza emocje po dziś dzień, a co dopiero wtedy wśród mieszkańców wsi, którzy nie mieli możliwości chodzić do szkoły, a odkrycie jaskini czy kości było dla nich jedynym namacalnym spotkaniem z przeszłością.
Tak jak wspomniałam, „Gorzej urodzona” to pierwszy tom sagi „Wydziedziczone”. Ile będzie tomów i czy w kolejnym spotkamy się także z Józią, (tytuł sagi sugeruje, że bohaterek może być więcej) nie wiem. Wiem jednak, że po kolejny tom sięgnę. Bo choć nie zżyłam się z Józią jakoś niesamowicie, wzbudzała ona moją sympatię i nierzadko współczucie. Chciałabym wiedzieć jak potoczyły się jej losy po ostatnich wydarzeniach w pierwszym tomie.