Gniew sprawiedliwych


Tom 3 cyklu Apokalipsa Z
Ocena: 5 (4 głosów)

Grupka ocalałych z zagłady wywołanej przez zombie ma mnóstwo szczęścia: w czasie huraganu zostaje uratowana pośrodku oceanu przez członków jednej z ostatnich zorganizowanych społeczności, jakie zachowały się na ziemi. Nie mając innego wyjścia, rozbitkowie towarzyszą swoim wybawcom i docierają nad Zatokę Meksykańską. Powstałe tam miasto-państwo zdaje się tętnić życiem i rozkwitać pod łaskawymi rządami tajemniczego kaznodziei. Przybysze szybko odkryją jednak, że choć życie w mieście toczy się tak, jakby do apokalipsy zombie nigdy nie doszło, to tak naprawdę ten mały raj na ziemi skrywa mroczną tajemnicę...

Informacje dodatkowe o Gniew sprawiedliwych:

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2014-01-15
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 9788377585825
Liczba stron: 495
Tytuł oryginału: Apocalipsis Z: La ira de los justos
Język oryginału: hiszpański
Tłumaczenie: Bończyk Stanisław

więcej

Kup książkę Gniew sprawiedliwych

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Gniew sprawiedliwych - opinie o książce

Avatar użytkownika - Sheti
Sheti
Przeczytane:2014-03-26, Ocena: 5, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku,
,,Gniew sprawiedliwych" to trzeci i zarazem ostatni tom Apokalipsy Z autorstwa Manela Loureiro. Rzadko sięgam po książki o zombie, bo w sumie bardziej gustuję w nieco innych gatunkach, jednakże książki pana Loureiro chyba to zmienią... Pierwszy tom był średni, drugi lepszy, a trzeci okazał się być świetnym zwieńczeniem całej serii. Trójka ocalałych z zagłady zombie miała znowu kupę szczęścia. Gdy dryfowali po oceanie rozpętał się huragan i wszystko wskazywało na to, że tak właśnie skończy się ich żywot. Wirus ich nie zaatakuje, ale zatoną w morskiej otchłani. Jednakże los się do nich uśmiechnął i zostali uratowani przez członków jednej z ocalałych społeczności, które zdołały jeszcze przetrwać apokalipsę. Nie wypadało im wybrzydzać, toteż wraz ze swoimi wybawicielami dotarli do Zatoki Meksykańskiej. Tam ulokowane państwo-miasto zdaje się znakomicie funkcjonować, wszystko tętni życiem i rozkwita. Niestety to tylko pozory, bowiem już po kilku dniach pobytu nowi przybysze zaczynają zdawać sobie sprawę, że pod tą kurtyną obiecujących pozorów skryta jest mroczna tajemnica... Przyznam szczerze, że ten tom trylogii podobał mi się najbardziej. Jest pełen akcji i napięcia, a także niepewności, co do dalszego losu bohaterów. Pewne wydarzenia wydają się po prostu abstrakcją, aż mi się wierzyć nie chciało, że autor doprowadził do czegoś takiego. Jednak potrafił on tak umiejętnie rozwinąć fabułę, że z czasem doceniłam każdy jego pomysł. Pojawia się tutaj bez mała nawiązanie do obozów zagłady, które powstawały podczas drugiej wojny światowej. Wywóz zakażonych zapakowanych do jednego pociągu był idealnym odzwierciedleniem tego motywu, ale to nie koniec. Autor nie oszczędza czytelnika i dokładnie opisuje ból i rozpacz towarzyszące ludziom, którzy wiedzą, że jadą na pewną śmierć. Wstrząsająca, ale jakże realna wizja apokalipsy. Motyw społeczeństwa, które przetrwało i postanowiło żyć dalej jest bardzo częstym wątkiem w książkach o apokalipsie. Tutaj nawiązuje on do selekcji ludzi zdrowych i zakażonych, do przekonań religijnych i jak to zazwyczaj bywa - rządzy władzy. Niestety, jedna osoba pełni funkcję dyktatora, któremu podlegają inni. Dowódca ma się za człowieka uduchowionego, który służy Bogu, a jednak każdy czytelnik zauważy absurdalność jego słów. Zatoka Meksykańska, w której przyszło się znaleźć głównemu bohaterowi, Lucii i Pritczence jest po prostu przesiąknięta fałszem, kłamstwem i niespełnionymi obietnicami, które w końcu doprowadzają do buntu i rewolucji. Pojawia się sporo nowych bohaterów, co oczywiście jest związane z nowym miejscem akcji. Sama wizja kolejnego getta ze zorganizowaną społecznością jest przedstawiona znakomicie. Nie brak tutaj dokładnych i szczegółowych opisów, które rozbudzają naszą wyobraźnię. Cała historia zaczyna toczyć się w naszej głowie, a my raz jesteśmy biernym obserwatorem, w którym gotują się emocje, a po chwili stajemy się głównym bohaterem i szukamy wszelkich możliwych rozwiązań wyjścia z danej sytuacji. Wszystko zależy od narracji, bowiem jest ona przemieszana. Dzięki temu mamy możliwość śledzenia akcji również tam, gdzie akurat nasz prawnik się nie pojawia. Fabuła potrafi czytelnika wciągnąć na długi czas, jednak język autora sprawia, że powieść tę czyta się lekko i szybko. Pojawiają się tutaj sceny drastyczne, wstrząsające, pełne emocji czy nadziei, ale również mamy tutaj do czynienia z czarnym humorem i sarkazmem. Charakteru książce nadają wyraźni bohaterowie, gdzie każdy z nich wyróżnia się pewnymi cechami. Wulgaryzmy i cięty język niektórych postaci idealnie tutaj pasują, gdyż wzmacniają całą powieść i jej klimat. Są one jednak utrzymane w odpowiednich granicach i nie wywołują w czytelniku zniesmaczenia. Książka jest dopracowana i przyznam szczerze, że momentami targało mną wiele emocji - zwłaszcza, gdy pojawiał się mój ukochany Lukullus. Fakt iż jestem kociarą pozwolił mi znakomicie zrozumieć relację głównego bohatera z tym kotem. Cieszę się, że autor pnie się w górę i nie stoi w miejscu. Na podstawie tego cyklu można zauważyć jego rozwój jako pisarza. ,,Gniew sprawiedliwych" to świetna książka, w której pojawia się wiele płynnie połączonych ze sobą wątków. Szczegółowe opisy przenoszą nas do świata po apokalipsie, gdzie jedno ugryzienie zombie zmienia Twoje życie na dobre. Książka posiada wiele zalet takich jak logiczny rozwój fabuły, dobre tempo akcji, bohaterowie z krwi i kości, a pomysły autora potrafią zadziwić i zachęcić do dalszego czytania. Potencjał został doskonale wykorzystany. Takie książki o zombie to ja mogę czytać! Wystawiam 8/10.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Ruda_Wiedzma
Ruda_Wiedzma
Przeczytane:2014-02-14, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam,
To już jest koniec, nie ma już nic, Jesteśmy wolni, możemy iść. - śpiewali panowie z Elektrycznych Gitar. I to prawda. To już jest koniec. "Gniew Sprawiedliwych" to ostatni tom "Apokalipsy Z", bodajże pierwszej - poprawcie mnie, jeśli się mylę - europejskiej serii książek o żywych trupach. I pod pewnymi względami jakoś tak smutno, że historia opowiadana przez pana Manela Loureiro się skończyła... Po ucieczce z Teneryfy grupka ocalałych - wraz z kotem Lukullusem - podróżuje bez wyraźnego celu. Jedyne o czym marzą to dotarcie na stały ląd i znalezienie choć odrobiny spokoju. Nie jest jednak im to dane. W trakcie sztormu ich łódź zostaje uszkodzona i niechybnie czekałaby ich śmierć na morzu, gdyby nie przepływający obok supertankowiec ,,Itaka", którego załoga ratuje rozbitków. Na pokładzie grupka ocalałych dowiaduje się, że na terenie niegdysiejszych Stanów Zjednoczonych utworzyła się kolonia ludzi ocalałych z apokalipsy, a przywództwo nad nimi objął pastor Greene. I choć ocalałym malował się raj na ziemi, który w zamierzeniu miał być ostatecznym miejscem ich podróży, okazuje się być prawdziwym piekłem na ziemi... "Było w kaznodziei coś przerażającego, lecz z drugiej strony promieniował on mroczną charyzmą, z jaką Grapes nigdy dotąd się nie spotkał. Czuł, że chce być blisko tej energii. W więzieniu zetknął się z najbardziej zwyrodniałymi, brutalnymi i najokrutniejszymi ludźmi, jakich można sobie tylko wyobrazić, ale żaden z nich nie równał się z tym źródłem przedziwnej energii ukrytym gdzieś na dnie oczu wielebnego." "Apokalipsa Z. Gniew Sprawiedliwych" to ostatni tom trylogii zombie. Podobny do pierwszych dwu części i zarazem... jakże inny od nich. Czy wychodzi to na lepsze czy na gorsze, zadecyduje każde z Was, w momencie, gdy będziecie po lekturze. I całe szczęście, okładka wróciła do normalności. W trzeciej części serii czytelnik znowu spotyka się z bohaterami z poprzednich części: prawnikiem z Ponteverdy, Ukraińcem Wiktorem Pritczenko i młodziutką Lucíą oraz kotem Lukullusem. Ta niezwykła rodzina po raz kolejny doświadcza serii szczęśliwych zbiegów okoliczności, które przekształcają się niekiedy w prawdziwy koszmar. Uratowani przez załogę supertankowca, która mówi im, że gdzieś tam, na Zachodzie, istnieje zorganizowana grupa ludności, którzy wiodą spokojne życie z dala od Nieumarłych, myślą, że w końcu złapali Boga za nogi. Słodki smak szczęście jednakże psuje fakt, że grupa marynarzy, która ich uratowała, wydaje się być - delikatnie rzecz ujmując - religijnymi fanatykami. Co gorsza bardzo szybko, jeszcze przed dotarciem do Gulfport, nowej Jerozolimy, okazuje się, że wyznają oni ideologię czystości rasowej i wykorzystują ludzi o innej karnacji do walki z żywymi trupami. Ich zapłatą jest tajemniczy lek o nazwie cladoxpan... Gdy docierają do Gulfport potwierdzają się ich najgorsze obawy: miasteczko pod fasadą sprawiedliwości i dostatniego życia dla ocalałych, kryje chorobę toczącą miasto. "- Wiktor! Wiktor! - Tu jestem. - Ukrainiec wyczołgał się spod sterty azbestu. - Co to, do jasnej cholery, było? - Nie mam pojęcia, ale chyba jesteśmy w piekle." W ostatniej części "Apokalipsy Z" spotkać można znacznie mniej zombie, które praktycznie mają występy gościnne w powieści, więcej jest za to problemów o podłożu społecznym i politycznym. Po raz pierwszy od początku serii czytelnik dowiaduje się co nieco o innych zakątkach świata, i z pewną dozą zdziwienia dowiaduje się o tym, że jeden kraj przetrwał (!) wybuch pandemii, ponosząc znikome straty. Ciekawe, prawda? I choć mogłoby to się wydawać naciągane, to jeśli pomyśleć nad tym dłużej, to dojść można do wniosku, że nie jest to takie całkiem niemożliwe. Co innego pastor Greene. Pewnie część z Was kojarzy owych szczególnych amerykańskich telewizyjnych kaznodziei, którzy otrzymali z niebios dar i są nowymi mesjaszami, którzy przyniosą pokój i sprawiedliwość na całym świecie. Człowiekiem takiego pokroju jest właśnie wielebny. Uważa, że poprzez swoją osobę niesie boskie posłannictwo, że tylko dzięki niemu ludzkość dostąpi zbawienia i będzie mogła uwolnić świat od dzieci szatana, jak określa Nieumarłych. Jak łatwo jest się domyślić, wielebny Greene, wraz ze swoją przyboczną Zieloną Gwardią, jest schwarz charakterem w tej książce, i to doskonale skonstruowanym. "Apokalipsa z pewnością mnie zmieniła. Pytanie tylko, czy były to zmiany na lepsze i czy ich skutki okażą się trwałe." "Gniew Sprawiedliwych" jest w mojej opinii najbardziej krwawą, najbrutalniejszą częścią "Apokalipsy Z", mimo iż - jak wspomniałam wcześniej - liczba Nieumarłych została znacznie zredukowana w porównaniu do wcześniejszych tomów. Akcja powieści jest również o wiele dynamiczniejsza, zaś ilość zwrotów akcji... jest ich całe mnóstwo. Dzięki temu lektura trzyma czytelnika w napięciu do samego końca. Jest jednak jeden minus, jak dla mnie. Zakończenie. Nie mogę powiedzieć o co dokładnie mi chodzi, bowiem zaspoilerowałabym je Wam. Bo... tak nie można skończyć tej książki... Ja się z tym nie zgadzam. Po prostu... było mi strasznie przykro i smutno, kiedy odkładałam "Gniew Sprawiedliwych" na stos książek przeczytanych... No cóż, co się stało, to się nieodstanie. Historia zakończona, a na samym jej końcu autor przenosi czytelnika w króciutkim epilogu do... Hiszpanii, sześć lat później. I to właśnie w nim, na tych czterech kartkach, autor zdradza imię głównego, bezimiennego dotychczas, bohatera. Godziny, które spędziłam na czytaniu całej trylogii "Apokalipsy Z" były dla mnie czasem relaksu i wspaniałej rozrywki w otoczeniu moich ulubionych zombie. Książki pana Loureiro mogę polecić zarówno osobom, które dopiero zaczynają swoją nieumarłą przygodę, jak i wiernym fanom gatunku. http://wiedzma-czyta.blogspot.com/2014/02/manel-loureiro-apokalipsa-z-gniew.html
Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2014-02-13, 52 książki 2014 rok,
Właśnie skończyłam czytać znalezione w Internecie opinie na temat trylogii Apokalipsa Z autorstwa Manela Loureiro i nadziwić się nie mogę. Jako wada najczęściej wymieniany jest - uwaga! - brak realizmu... No tak, przecież w przypadku postapokaliptycznej wizji świata, w którym zza każdego rogu czy kąta wyzierają przekrwione oczy zombie, realizm jest najważniejszy... To oczywiste, że gdy akcja horroru zawiera elementy, które faktycznie mogłyby się zdarzyć, odczucie strachu wywołane lekturą jest większe, jednak gdy mamy do czynienia z fabułą, w której jednymi z najważniejszych bohaterów są nieumarli, to na ów realizm trzeba nieco przymknąć oko, a lekturę określać i oceniać przy pomocy innych kategorii i miar, prawda? Ja uważam, że tak powinno być i tak też podeszłam do wspomnianej trylogii, dlatego lekturą zawiedziona nie byłam. Wręcz przeciwnie, pochłonęłam każdy z tomów w ekspresowym tempie i ciężko było mi się od nich oderwać. W ostatnich dniach zamknęłam ostatni, trzeci tom zatytułowany Apokalipsa Z. Gniew sprawiedliwych. Podobnie jak w przypadku drugiej części, Loureiro zaczął od przypomnienia wydarzeń z części poprzednich: świat opanował tajemniczy wirus, który w mgnieniu oka powoduje u ludzi dziwną chorobę - niby żyją, ale tak jakby już ich nie było... Nie da się z nimi rozmawiać, nic do nich nie dociera, a jedyne, co okazują, to niczym niepohamowana agresja. Każdy zaatakowany przez nieumarłego sam natychmiast staje się nosicielem wirusa i tylko chwila dzieli go od przemiany w potwora. Po długiej i samotnej tułaczce oraz walce z żywymi trupami główny bohater (adwokat z wykształcenia) w końcu przestaje być sam. W świecie, w którym nie ma już żadnych zasad, w którym człowiek człowiekowi wilkiem, spotyka przyjaznych sobie towarzyszy niedoli, tj. Ukraińca Wiktora Pritczenko i młodziutką piękność o imieniu Lucia, która zawładnie sercem adwokata. Świat opanowany przez umarlaków to jednak nie jest miejsce ani czas na amory. Gra toczy się o najwyższą stawkę, czyli życie, przetrwanie zaś nie jest łatwą sztuką... Po ostatnich wydarzeniach bohaterowie lądują na rozklekotanym statku i przemierzają bezkres nieprzyjaznych wód. Kiedy już wydaje się, że ogromny sztorm rozniesie w drobny mak wątłą łajbę, okazuje się, że bohaterowie nie są na oceanie sami. Tuż obok płynie sobie spokojnie (prawie ich rozbijając) ogromnych rozmiarów tankowiec... Na szczęście okazuje się, że załoga jest przyjaźnie nastawiona, a przynajmniej początkowo sprawia takie wrażenie, bo niebawem... Witajcie, dzieci moje! Witajcie w Gulfport, Nowej Jerozolimie, domu sprawiedliwych i Bogiem chronionej twierdzy, która rychło stanie się miejscem powtórnego przyjścia naszego Pana![1] Gdy trójce ocalonych już wydaje się, że nadeszło wybawienie z opresji, rzeczywistość szybko wylewa im na głowy kubeł zimnej wody. Oto bowiem przychodzi im żyć w społeczności ogarniętej fanatyzmem religijnym, którą dowodzi ,,rozkochany" w Bogu pseudo-zbawiciel, który jednocześnie stosuje iście nazistowski system rządzenia (mamy tu getto, łapanki...). Im dłużej przebywają w Gulfport (Zatoka Meksykańska), tym bardziej przekonują się, w jak koszmarnym miejscu się znaleźli - kolejnym piekle na Ziemi. Nie wiadomo co lepsze: życie wśród nieumarłych czy wśród ludzi ogarniętych skrywaną pod płaszczykiem miłości do Boga rządzą władzy. Choćby czytelnik trzeciego tomu trylogii bardzo chciał się nudzić podczas lektury, nie będzie miał na to absolutnie żadnych szans. Dzieje się naprawdę wiele, autor co rusz zaskakuje nowymi wątkami czy bohaterami. Tym razem zło najmocniej ukazuje się pod postacią ludzi niż samych nieumarłych (ci schodzą na drugi plan). Teraz ludzie straszą najmocniej... Choć większość akcji dzieje się na terenie Stanów Zjednoczonych, nie brak tu przybyszów z zewnątrz. I to nie byle jakich, bo... wojskowych z Korei Północnej. Autor ciekawie wykorzystuje fakt hermetycznego zamknięcia się Korei przed całym światem i umiejętnie wplata ten kraj do swojej powieści, co dodaje nieco pikanterii. Naprawdę nie da się odmówić Loureiro pomysłowości. Jedyne, co mnie się w powieści nie podoba, to zakończenie, ponieważ akcja cały czas toczy się swoim trybem, aż tu nagle mamy na koniec wybieg o ładnych parę lat w przyszłość i mało spektakularny finisz. Widać, że autor już nie miał siły i/lub ochoty na pisanie książki, więc postanowił szybko uciąć akcję banalnym zakończeniem. Nawet to jednak nie zmienia stopnia mojej sympatii do tej trylogii. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych opowieści o zombie, które obecnie można znaleźć na rynku. Do tej pory większość mnie bardziej bawiła niż fascynowała, tymczasem Apokalipsie Z udało się mnie mocno zaintrygować. Aha! I jeszcze jeden smaczek. Uważni czytelnicy Apokalipsy Z na pewno zauważyli, że autor nie zdradza imienia i nazwiska głównego bohatera, prawda? Jeśli dotąd nie domyślacie się, kto nim jest, to kończąc tom trzeci będziecie mieć fajną niespodziankę. Ocena: 5/6 [1]M. Loureiro, Apokalipsa Z. Gniew sprawiedliwych, MUZA, Warszawa 2014, s. 150. Na blogu: http://www.ksiazkowka.pl/2014/02/apokalipsa-z-gniew-sprawiedliwych-manel.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - agnik66
agnik66
Przeczytane:2014-02-10, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2014,
"Gniew sprawiedliwych" to już ostatnia część trylogii o zombie. O dwóch poprzednich książkach pisałam w ostatnich postach, więc zainteresowanych zapraszam. Główny bohater wraz ze swoimi przyjaciółmi znajdują się pośrodku oceanu. W trakcie ich podróży natrafiają na poważną przeszkodę, którą jest bardzo mocny huragan. Wiatr niszczy ich statek i gdy już wydaje się, że nie ma dla nich ratunku, pojawia się ogromny okręt. Jednak szczęście nie trwa długo. Okazuje się, że jego załoga to członkowie Armii Chrystusa. Bohaterowie trafiają do społeczności ogarniętej fanatyzmem religijnym pod wodzą wielebnego Greene'a. W książce pojawia się wątek Korei Północnej. Bardzo spodobał mi się ten pomysł i był fajnym urozmaiceniem książki. Autor wykorzystał fakt ich zamknięcia się przed światem. Pojawiają się też nowi bohaterowie. Przerażającą postacią okazuje się wielebny ( i jego armia), który stanowi większe zagrożenie niż banda Nieumarłych. Autor ponownie pokazuje, że potworem może być także człowiek, który często jest egoistą, nie szanuje innych. Trzecia część podobała mi się tak samo bardzo jak poprzednie. Całą trylogię oceniam bardzo wysoko i coś czuję, że za szybko nic mnie aż tak bardzo nie zachwyci. Wszystkie części pochłonęłam w ekspresowym tempie, nie mogłam się oderwać. W "Gniewie sprawiedliwych" autor zaczął się naprawdę rozkręcać, pojawiło się kilka drastycznych opisów, a ja jeszcze bardziej wczuwałam się w tę historię i czułam się tak, jakbym stała obok bohaterów. Nie brakuje nagłych zwrotów akcji, przerażających wydarzeń i ciekawych bohaterów. Naprawdę żałuję, że to już koniec tej historii. Jednym minusem jest dla mnie zakończenie. Autor zrobił zbyt duży przeskok w przyszłość i trochę poszedł na łatwiznę. Spodziewałam się czegoś innego, mniej banalnego. kingaczyta.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - oklaskim
oklaskim
Przeczytane:2014-09-25, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014, Własne, Ulubione,
Inne książki autora
Apokalipsa Z. Początek końca. Tom 1
Manel Loureiro0
Okładka ksiązki - Apokalipsa Z. Początek końca. Tom 1

Cywilizacja już nie istnieje. Nie ma Internetu. Ani telewizji. Ani telefonów komórkowych. Nie ma niczego, co przypominałoby ci, że jesteś ludzką istotą...

Apokalipsa Z. Mroczne dni (t.2)
Manel Loureiro0
Okładka ksiązki - Apokalipsa Z. Mroczne dni (t.2)

Ocalonym z Apokalipsy Z udaje się dotrzeć na Wyspy Kanaryjskie, jedne z ostatnich miejsc, gdzie można się nie obawiać nieumarłych. Trafiają jednak trafiają...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy