Jeden tajemniczy telefon rozpoczyna koszmarną wyprawę w przeszłość
Podczas zebrania rady pedagogicznej ktoś odkrywa zwłoki nauczyciela geografii. Policja podejrzewa samobójstwo, ale nie wszyscy w to wierzą. Zwłaszcza że przed śmiercią geograf odebrał tajemniczy telefon...
Tomek, młody nauczyciel i przyjaciel zmarłego, rozpoczyna prywatne śledztwo. Wkrótce przekonuje się, że szkoła skrywa swoje drugie oblicze - nie jest bowiem tak bezpiecznym i przyjaznym miejscem, jakby mogło się zdawać. Na światło dzienne wychodzi mnóstwo wstydliwych faktów: od zakazanych romansów, skrywanych nałogów, po zatuszowane wypadki i finansowe przekręty. Niemal każdy z nauczycieli obarczony jest mrocznym sekretem. Jeden z nich skrywa prawdę o zabójcy i jego motywie.
Dążąc do rozwikłania zagadki, Tomek nie przebiera w środkach. Z zaskakującą sprawnością odczytuje ślady i wskazówki. Dołącza do niego tajemnicza nieznajoma. Czy można jej zaufać? Tymczasem bezlitosny mściciel pozostaje nieuchwytny i uderza kolejny raz. Z czasem przerażony Tomek uświadamia sobie, że z mordercą łączy go więcej, niż mógłby przypuszczać..
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2016-06-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 580
"Garść popiołu"-Hmmm jakby zacząć...To prawie 600-stornicowa książka,która pomimo objętości jest na prawdę bardzo dobrze napisana.Jak na kryminał przystało powieść zaczyna się od trupa i to niezwykłego trupa,gdyż jest to nauczyciel i to w dodatku znaleziony w szkole.I zaczynają się domysły czy to samobójstwo czy morderstwo?I co ma wspólnego z tajemnicą sprzed lat..Wiele pytań.A i główny bohater-przyjaciel zamordowanego ,nauczycieli historii(właściwie jest osobą,która rozpracowuje wszystkie tajemnice) ma w sobie sporo tajemniczości i zagadek.Oj sporo tu się dzieje i na prawdę nie nudziłam się czytając książkę.Od dzisiaj innym okiem spojrzę na oświatę:-)
To druga powieść w dorobku Wojciecha Wójcika. Obie są napisane w nurcie kryminalnym i umiejscowione w polskich realiach. Za to należy się duży plus, bo w napływie powieści kryminalnych można by mniemać, że nic nie potrafi już urzec swoją oryginalnością. A tu proszę, można się przyjemnie zdziwić i wypełnić sobie kilka wieczorów bardzo przyjemną (choć mrożącą krew w żyłach) lekturą. Wójcik świetnie wstrzelił się zarówno z tematyką, jak i powiązaniem zbrodni z logiką fabularną – nic nie wydaje się naciągane w tej historii.
Choć najnowsza książka Wójcika ma ponad sześćset stron, to jest sprawnie podzielona na części odpowiadające poszczególnym dniom z życia tej zwykłej legionowskiej szkoły. Ten zabieg pozwala czytelnikowi lepiej przyswoić dziejące się w „Garści popiołu” wydarzenia, a autorowi umożliwia dawkowanie informacji i budowanie emocjonalnej więzi z czytelnikiem.
Więcej na zukoteka.blox.pl
To moja pierwsze spotkanie z książkami Wojciecha Wójcika. Na początku zaintrygowała mnie mroczna i tajemnicza okładka, choć jak wiadomo, nie ocenia się książek po okładce. Opis też wydawał mi się kuszący - morderstwo w szkole w mniejszej miejscowości, lokalne tajemnice i samotny nauczyciel, który sam próbuje rozwikłać sprawę zabójstwa kolegi. Czy to było samobójstwo, czy morderstwo?
Książka Wójcika nie zawiodła mnie, bo nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań. Były rzeczy, które mnie podczas lektury irytowały, ale o tym później. Przede wszystkim podobała mi się wartka akcja, strony przewracałam szybko. Ciekawiła mnie tożsamość mordercy i związek morderstwa z tajemnicą z przed lat. W tym względzie się nie zawiodłam.
Natomiast irytowały mnie postacie i to autor w następnej książce powinien poprawić. Według mnie są zbyt jednowymiarowe, a w przypadku głównego bohatera - zbyt fantastyczne. Oto mamy nauczyciela historii, byłego komandosa i wróżkę jednocześnie! Zbyt to wydumane. Niech już będzie byłym komandosem GROMU, ale na litość boską, czy musi mieć szósty zmysł po babci?
Następny minus dotyczy rodziny nauczyciela historii. Rozumiem, że autor chciał dopiero pod koniec książki wyciągnąć asa z rękawa i wyjaśnić czytelnikowi zawiłe meandry rodziny głównego bohatera. Ale fakt, że przez całą książkę, ani razu nie dzwoni do dziecka, nie przebywa z nim, nie myśli o nim - co tym bardziej widać przy narracji pierwszoosobowej ( nie przepadam za nią) - trochę kłóci się z jego wizerunkiem jaki budowany jest w książce.
Żałuję, że postaci drugoplanowe były dość płaskie. Chętnie dowiedziałabym się więcej o nauczycielu fizyki, tym który hodował w mieszkaniu gołębię i zrobił sobie ołtarzyk ze zdjęć zmarłej matki.
Mimo powyższych wad, książka zapewniła mi miło spędzone godziny, a to chyba jest najważniejsze w czytaniu? Dlatego chętnie przeczytam następną pozycję autora. Uważam, że "Garść popiołu" jest całkiem przyzwoitym kryminałem.
Są takie krzywdy, których zapomnieć się nie da Koniec października, kiedy zbliża się święto zmarłych, to zwykle zwiększony ruch przy grobach bliskich...
Dawne tajemnice rzucają długie cienie... Grupa studentów Akademii Teatralnej przygotowuje przedstawienie dyplomowe. Motywem przewodnim jest życiorys...
Przeczytane:2019-03-10, 52 książki 2018,
„ Garść popiołu „, to jedna z tych książek, które mają niezły potencjał. Już sam początek jest intrygujący , bo opowieść zaczyna się od tajemniczego pogrzebu a następnie mamy trupa w szkole. W schowku współpracownicy znajdują ciało powieszonego nauczyciela. Organy ścigania nie widząc w tej śmierci nic nadzwyczajnego uznają, że denat sam odebrał sobie życie. Jedynie przyjaciel zmarłego nie wierzy w samobójstwo , postanawia przy pomocy pięknej policjantki i bystrej redaktorki przeprowadzić prywatne śledztwo i wyjaśnić okoliczności tajemniczej śmierci. Jak się później okazuje całe grono pedagogiczne ma coś na sumieniu i powody by nie ułatwiać dochodzenia. Brzmi nieźle, ale książka wywołała we mnie zaledwie letnie uczucia. Z dobrą książką jest jak z miłością albo jest chemia albo jej nie ma, a tu jej nie było. Po dość sugestywnym opisie na okładce spodziewałam się rasowego kryminału, porywającej akcji. No cóż oczekiwałam dużo a wyszło jak zwykle, czyli przeciętnie. Historia zawarta w książce nie należy do krótkich i prostych a opisy ciągnące się przez dziesięć stron oraz mnóstwo metafor nie umiały mi jakoś czytania. Istota śledztwa tonie zasypana zbędnymi opisami sytuacji i postaci, które są nijakie. Pomysł na książkę niezły przypominający mi trochę serial „ Belfer „, znalazłoby się tu kilka podobieństw. Akcja powieści podobnie jak w „ Belfrze „ dzieje się w szkole średniej, prowadzącym śledztwo jest nauczyciel i znajdą się też powiązania z ludźmi, którzy prowadzą szemrane interesy, ale na tym koniec. Scenariusz serialu jest majstersztykiem natomiast „ Garść popiołu „ nie wyróżnia się niczym specjalnym. Kryminał, jakich wiele. Nie doświadczyłam skrajnych emocji i nic we mnie nie wywołało burzy uczuć. Autor tak skonstruował powieść, że na stawiane pytania za chwilę udziela odpowiedzi nie zostawiając marginesu na moje własne hipotezy. Główny bohater, heros a raczej były komandos niewielkiej postury z niespotykanym instynktem nie pozwolił mi wcielić się w rolę detektywa. Ze swoimi przemyśleniami odebrał szansę na jakiekolwiek poszlaki i domysły. Na domiar wszystkiego swoim urokiem osobistym sprawiał, że wszystkie kobiety od nastolatek do leciwych dam koniecznie chciały pójść z nim do łóżka. Aż nie do wiary, że akcja została rozpisana na cztery dni w ciągu, których tyle się dzieje, że miałam wrażenie, iż czas jest z gumy. To były długie cztery dni.
Autor w udzielonym wywiadzie przyznaje, że pisarzem został, bo miał wieczorami dużo wolnego czasu, więc wpadł na pomysł, aby go wykorzystać na pisanie książek. Nie stara wpasować się w żaden konkretny gatunek, gdyż na rynku jest mnóstwo książek z pogranicza kryminału i sensacji a jak każdy pisarz chce się wyróżnić czymś oryginalnym. Czy mu się udało? Po lekturze jednej książki trudno mi ocenić styl pisania autora. Wiem tylko, że nie jest to jego debiut i chociażby z tego powodu ma się prawo oczekiwać więcej.
Powieść Wojciecha Wójcika jeżeli nie będzie się miało zbyt wygórowanych oczekiwań, można śmiało polecić na lato. Nie jest to najlepszy kryminał, ale w miarę dobrze skonstruowany i na tyle wzbudza zaciekawienie, że można względnie bezboleśnie przebrnąć te prawie sześćset stron