Upalny lipiec. Podrzędna restauracja i stypa, w której uczestniczy główny bohater. Smutna uroczystość stanie się inspiracją do opowiedzenia bardzo osobistej, miejscami zabawnej historii o miłości, jej braku, rodzinie i odkrywaniu pilnie strzeżonych tajemnic. Będzie to również opowieść o próbie spełniania marzeń, sprostania oczekiwaniom i realizacji celów. A także o tym, że sny potrafią wiązać rzeczywistość, a rzeczywistość sny rozwiązywać. Autor zabierze czytelników w podróż od Dolnego Śląska przez Rumunię, sanatoria, szpitale, wojny, zsyłki, ucieczki, pogrzeby, zdrady, wesela, rozwody, śluby po kres granej na zdobycznej fisharmonii melodii.
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 2023-10-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 200
Fisharmonia i akordeon mają ze sobą tak wiele wspólnego, a że akordeon to moje życie, to cała ja, więc kiedy tylko zobaczyłam tytuł książki Huberta Klimko-Dobrzanieckiego wiedziałam, że muszę poznać tę historię…
Od pierwszych słów czekałam, aż zabrzmi melodia wygrywana na tym instrumencie, na fisharmonii. Kiedy w końcu ją usłyszałam była grana piano pianissimo, w tempie lento, a linia melodyczna obfitowała w pauzy generalne. Dlaczego ta kompozycja cichła, dlaczego była tak mało słyszalna?… przecież podobno stanowiła opokę dla tych, którzy potrafili ją zagrać…
Fisharmonia choć przez większą część historii schowana była głęboko w szafie to posiadała magiczną moc, mogła uratować człowieka, choć to duża metafora. W tej książce poznajemy osobę, która dzięki temu instrumentowi odnalazła się kiedyś na nowo, zaczęła „nowe życie”. Teraz owego mężczyzny już nie ma, opuścił ten świat, ale to właśnie stypa po jego pogrzebie staje się sposobnością do opowiedzenia przeróżnych historii, historii wielu ludzi, historii, które przeplatają się między sobą, historii pełnych miłości, radości, ale również zgryzoty, cierpienia, strachu i straty…
Choć cisza to też muzyka, tak bardzo liczyłam na to, że tu wybrzmi jej dużo więcej i dużo głośniej, ale przecież dźwiękiem mogą być również słowa…
Tu każde słowo jest jakby zawieszone w próżni, każde zawierające duży ładunek emocjonalny. To opowieści o życiu, tak bardzo zwyczajna, ale w tej swojej prostocie tak bardzo wysublimowana i wyszukana. Czy to się aby ze sobą nie kłóci? Nie tu…
Zaduma, lekki uśmiech, błysk w oku, ogrom refleksji to niesie za sobą ta książka.
Jest trochę jakby bajkowa, zapytacie dlaczego? Bo taka prawdziwa, ale ubrana w niezwykłe frazy, które sprawiają, że „odlatujesz” i śnisz, bo to przecież snówpowiązałka posiadająca morał… Ż𝓎𝒿𝒸𝒾𝑒 𝒹ł𝓊𝑔𝑜 𝒾 𝓈𝓏𝒸𝓏ęś𝓁𝒾𝓌𝒾𝑒.
Przebieracz i obmacywacz trupów, zimny doktor, preparator, czyli ten, kto przygotowuje zwłoki przed pochówkiem. Praca, którą para się główny bohater...
Bruno Stressmeyer nie lubi ludzi, psów, miasta, w którym mieszka, i władz, które nim rządzą. Nie lubi być zdrowy, choć o zdrowie skrupulatnie...
Przeczytane:2024-09-26, Ocena: 4, Przeczytałam,
Stypa to okazja do spotkania rodziny rozrzuconej czasami nawet po świecie. A jak rodzinne spotkanie to wspomnienia. I właśnie stypę wybrał Hubert Klimko-Dobrzaniecki na punkt wyjścia powieści „Fisharmonia. Snówpowiązałka”. Rodzinę z jego powieści można nazwać dziwakami, ale czyż każda rodzina nie jest na swój sposób specyficzna?
Powieść Huberta Klimko-Dobrzanieckiego przypadnie do gustu czytelnikom, którzy lubią małomiasteczkowy klimat. Z czasami absurdalnych rozmów wyłania się historia przepełniona smutkiem i melancholią. Historia pełna marzeń i oczekiwań, za którymi idą radości i rozczarowania. A to wszystko doprawione jest subtelną ironią.
Wspominając lekturę „Fisharmonii” nie mogę odpędzić się od myśli, że to książka dla koneserów. Trudno było mi się w nią wgryźć. Teoretycznie głównym bohaterem jest chrześniak zmarłego, jednak w poszczególnych fragmentach autor subtelnie zmienia narrację i perspektywę powieści. Przez to trudno było mi „poznać” postacie. Łapałam się poszczególnych wspomnień, a nawet się w nich zatracałam, ale nie potrafiłam powiązać ich z konkretnym bohaterem. Do tego Hubert Klimko-Dobrzaniecki nie pisze wprost. Teoretycznie mowa o codzienności, ale osnute jest to senną mgiełką. Taką leniwą atmosferą weekendowego poranka, kiedy spokojnie otwieramy oczy i analizujemy, co musimy danego dnia zrobić.
Bez wątpienia powieść „Fisharmonia. Snówpowiązałka” to reprezentantka literatury pięknej. To nie tylko historia rodzinna. To historia rodzinna wzbogacona o elementy socjologiczne i psychologiczne napisana przez człowieka, który ma świetne wyczucie słowa.