Mroczny szkocki zamek i Londyn spowity mgłą - oto sceneria wakacji Felixa, Neta i Niki. Przyjaciele tym razem zmierzą się z klątwą od stuleci prześladującą pewien szkocki klan. Będzie trochę steampunkowo, trochę wiktoriańsko, bardzo śmiesznie i bardzo... horrorystycznie. Już możecie się bać!
Wydawnictwo: powergraph
Data wydania: 2014-11-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: Polski
Rok szkolny zakończył się. Teraz pora na dwa miesiące wypoczynku i słodkiego leniuchowania. Felix, Net i Nika wybierają się do Szkocji oraz Anglii - do swoich przyjaciół z wymiany. Razem z nimi ma jechać dziewczyna Felixa - Laura. Jednak niefortunne zdarzenia sprawiają, że niestety Laura nie może pojechać, co bardzo zasmuciło Felixa. Wakacje nie wydają się już takie wspaniałe, jak myślał... Tym bardziej że gdy znajdują się już na miejscu, nikt ich nie odbiera z lotniska. Nie mogą się dodzwonić do kolegów. Czekając, zastanawiają się, co zrobić dalej. Czyżby coś się stało? Postanawiają sami dotrzeć do domu Angusa. Czeka ich tam raczej niemiła niespodzianka. Czy wakacje Felixa, Neta i Niki w ogóle mogą być leniwe i normalne? Jakie tajemnice skrywa przed nimi szkocki zamek? I przede wszystkim co się stało, że nikt nie odebrał ich z lotniska?
Moja przygoda z Felixem, Netem i Niką zaczęła się już dawno, gdy przez przypadek kupiłam pierwszą część serii. Była to przypadkowo kupiona książka, więc nie spodziewałam się po niej czegoś wielkiego. Jednak szybko zmieniłam zdanie, gdy zaczęłam ją czytać. Mimo że technika, maszyny i komputerowe sprawy w ogóle mnie nie interesują, szybko wciągnęłam się w fabułę i zaczęłam przeżywać wszystko razem z trójką przyjaciół. Niezmiernie się cieszyłam, gdy kolejne części serii znalazłam w miejskiej bibliotece. Krótko mi zajęło przeczytanie ich wszystkich. Można powiedzieć, że wręcz je pochłonęłam. Było to już kilka lat temu i byłam świadkiem wydawania kolejnych tomów, które prawie od razu czytałam. Teraz przyszedł czas na przeczytanie trzynastej części przygód Felixa, Neta i Niki. Czy żałuję? Bez zastanowienia odpowiadam, że nie. Czy jest w ogóle możliwość innej odpowiedzi?
Bardzo tęskniłam za bohaterami tej książki. Zawsze miałam do nich słabość. Nigdy nie spotkałam w tej serii bohatera, którego bym nie lubiła, czy to trójka głównych bohaterów, czy epizodyczne postacie. Każdy z nich jest wyjątkowy i niepowtarzalny, a przy tym wyjątkowo barwny. Nie można tu spotkać typowego człowieka, czy maszynę, która niczym się nie wyróżnia. Nawet postać, która pojawia się tylko przez chwilę wyróżnia się czymś niespotykanym i często komicznym. Jednak odkąd pamiętam zawsze najbardziej lubiłam Felixa. Felix jest dla mnie wyjątkowo fascynującą postacią. Sprawia mi niezwykłą przyjemność obserwowanie jego zachowań. Może to przez moje zamiłowanie do fizyki i fascynacja osobami wybitnie uzdolnionymi... Choć muszę przyznać, że Neta też nie da się nie pokochać z jego pomysłami, humorem i niezdarnością. Nika natomiast jest dla mnie dziwną postacią, a przy tym niezwykle rozbudowaną. Nigdy nie jestem w stanie jej rozszyfrować. Podziwiam ją za jej empatię i znajomość ludzkiej psychiki. Niejednego się od niej nauczyłam.
Nie mogę też pominąć komicznych scen, które występują w tej książce bardzo często. Najczęściej są one tak nierealne, że aż śmieszne. Nadają one całej powieści niepowtarzalnej atmosfery i klimatu, który sprawia, że przenosimy się na karty powieści i razem z trojgiem gimnazjalistów przeżywamy niezwykle chwile. Ten cały klimat jest największym plusem książki, a raczej całej serii. To właśnie on nadaje wyjątkowości. Jest doskonały. No i sprawia, że nie można przestać się śmiać, więc lepiej nie brać jej do autobusu, szkoły, czy pracy. Dość dziwnie wygląda, gdy śmiejemy się do książki, choć pewnie większość z Was tak jak ja przyzwyczaiła się do dziwnych spojrzeń rzucanych ukrytkiem. Taki los czytelnika.
Autor też wprowadził elementy horroru, co mnie jako fance bania się nierealnych rzeczy, bardzo się podobało. Rafał Kosik wymyślił sytuacje, które będą mnie prześladować. Rzadko kiedy coś jest w stanie mnie przestraszyć. Jednak niestety, jeśli już przestraszy, to później prześladuje mnie przez następne miesiące. Czasami nie pamiętam o czym była książka, a boję się jej. Wady zbyt bujnej wyobraźni. Prawdopodobnie szkocki zamek sprawił, że czasami byłam realnie przerażana. A tak naprawdę to za każdym razem, gdy nie było akurat wyjątkowo zabawnej sceny. Ciekawa kombinacja... albo się śmiejesz, albo boisz. Nie ma momentów na nudę i wytchnienie. Przy tym odczuwasz, że coś dzieje się poza tymi wydarzeniami. Autorzy często zapominają, że coś musi się dziać poza książką. Dlatego często mam odczucie pojedynczego wątku. Tu tak nie było. Nie miałam wątpliwości, że życie innych ludzi toczy się nadal.
Wady? Jak wiecie, wyznaję zasadę, że każda książka je ma. Jednak przy tak bardzo lubianej przeze mnie serii, nie jestem w stanie ich wymienić. Byłam zbyt zaabsorbowana przygodami przyjaciół, by zwracać uwagę na jakieś pomniejsze błędy, czy niedociągnięcia. Właśnie dlatego polecam książkę każdemu. To jest opowieść, którą tak naprawdę może przeczytać każdy bez względu na wiek i upodobania. Historia, która odpręża, daje dawkę emocji i uczy rzeczy, które w życiu nie raz przydadzą się.
W młodości niejako wychowywałam się na powieściach pana Kosika z serii "Felix, Net i Nika". Moimi ulubionymi częściami bezsprzecznie pozostawały "Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa" oraz "Felix, Net i Nika oraz Trzecia Kuzynka". Niedawno uznałam, że warto wrócić do czasów młodości i przypomnieć sobie, jak dobrze potrafiłam się bawić z bohaterami tych powieści, jak często i gęsto wciągały mnie one do tego stopnia, że zapominałam o Bożym świecie i z jakim zdziwieniem patrzyłam na pociemniałe niebo, choć dałabym słowo, że minęła może godzinka albo dwie.
"Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKillianów" sprawiła mi duży zawód. Początkowo nie bardzo mogłam wciągnąć się w lekturę. Nie chciałam się jednak zniechęcać i brnęłam dalej, wyczekując, aż coś w końcu zacznie się dziać. I zaczęło... ale trzeba było sporo poczekać.
Cała historia zaczyna się od planowanego przez Felixa, Neta, Nikę i Laurę wyjazdu do kolegi - Angusa, który w zeszłym roku był u nich na wymianie, do Szkocji. Wakacje mają być udane, leniwe i nudne. Czy jednak w przypadku głównych bohaterów jest to możliwe? Wydaje się, że nie... Przez swoje roztargnienie Net myli termin wyjazdu, przez co Laura nie może pojechać z głównymi bohterami, a w posiadłości Angusa na przyjaciół nikt nie czeka. Okazuje się, że w domu zagranicznego kolegi dzieją się bardzo dziwne rzeczy, a wakacje, które miały być czasem odpoczynku i błogiego lenistwa, stają się horrorem.
Pomysł autora na fabułę z niesnem bardzo mi się nie podobał. Od razu skojarzył mi się z bardzo dobrą trzecią częścią z serii - "Pałacem snów" i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że coś takiego już było. Całość wydawała mi się nieco infantylna, naciągana, a zabawa z klątwą - jakaś taka nie w stylu autora. Za dużo niedopowiedzeń, chaosu, nic nie wnoszących scen, które można byłoby pominąć, a dodać coś do zakończenia, by zachęcić do przeczytania kolejnej części. Ogromnym minusem było rozwlekanie akcji w szkockim zamku. Niby coś się działo, ale nie do końca wiadomo było co. Niby jakaś zagadka i tajemnica, ale brakowało mi logicznego związku między wszystkimi wydarzeniami. Książka zaczęła podobać mi się dopiero od momentu, gdy bohaterowi się rozdzielili, a akcja przeniosła się do Londynu. Spodobały mi się wówczas elementy steampunkowe i wiktoriański klimat. Spodobało mi się też to, że wszystko zaczęło nabierać jakiego sensu, a Net stał się bardziej znośny. Nie przypadło mi jednak do gustu zakończenie - wyświechtane, robione na szybko, jak gdyby autora gonił termin i musiał jak najszybciej dopisać zakończenie, ścieśniając je do granic możliwości. Sam epilog z Laurą na lotnisku - czy był potrzebny? Wydaje mi się, że niekoniecznie. Od tego mogłaby się przecież zacząć kolejna część...
Najbardziej irytującym bohaterem w tej części był Net. Jego postać zawsze była nieco specyficzna - cięty humor i wieczne tchórzostwo i w tej części nie odstępowały go na krok. Wydaje mi się jednak, że pan Kosik zupełnie niepotrzebnie pofatygował się i zrobił z Neta, za przeproszeniem, buraka, chama i dupka. Jego zachowanie przyprawiało mnie o zawroty głowy. Gimnazjalista, jak to gimnazjalista, nie jest jeszcze do końca dojrzały i ukształtowany, jednak w pozostałych częściach miałam wrażenie, że Net miał więcej rozumu i był jednak bardziej rozgarnięty. Akcja z pomyleniem terminów była jak najbardziej w jego stylu, ale większość odzywek, zwłaszcza do Felixa, i jego zachowanie w zamku McKillianów wskazywało na to, że brak mu kultury...
Nie zabrakło też matematycznego błędu, który dość mocno rzucił mi się w oczy. 48, które - według pana Kosika, nie dzieli się przez 3. Serio? To skąd ta 16? Od autora, który zna się na rzeczach fizycznych, technicznych i całej tej matematyczno-przyrodniej otoczce, jednak wymagam pewnych podstaw... Gdyby nie fakt, że cała powieść nie za bardzo mi się podobała, pewnie przymknęłabym na to oko, jednak w związku z towarzyszącym mi przez cały czas czytania książki rozczarowaniem - nie mogę.
Książka nie jest zupełnie zła, ale w porówaniu do poprzednich części, zwłaszcza trzech pierwszych, wypada naprawdę blado. Autor już na samym początku postawił bardzo wysoko poprzeczkę i teraz jemu samemu trudno jest doścignąć najlepsze części z serii. Nie zmienia to faktu, że gdyby naprawdę dopracował fabułę, a może nawet pociągnął ją dalej - w końcu druga część lata bohaterów została przedstawiona w czternastym tomie - "Felix, Net i Nika oraz (nie)bezpiecznie dorastanie" - wyszłaby z tego naprawdę dobra powieść. Osobiście jestem jednak mocno rozczarowana, co nie oznacza, że nie dam autorowi szansę na poprawę. Jestem niezwykle ciekawa, co znowu przydarzy się bohaterom i jakie przygody na nich czekają. Mam jednak nadzieję, że Net choć trochę wydorośleje, przez co czytanie będzie dużo znośniejsze.
[Opinia zamieszczona także na portalu lubimyczytać.pl]
Polecam wszystkim fanom serii. Jak widać Kosikowi pomysły na razie się nie kończą, nadal wie, jak zaskakiwać czytelników. Tym razem przenosimy się do Anglii, aby zanurzyć się w świat legend i steampunkowego klimatu. Nie brakuje ciekawych postaci i charakterystycznego humoru autora. Net nadal jest tchórzem, Felix jak zawsze myśli racjonalnie, a gdy wszystko zawodzi z ratunkiem przychodzi Nika. Jedyne do czego mam zastrzeżenia to nieco nachalny morał w zakończeniu, ale to nadal bardzo przyjemna lektura.
Nastoletni przyjaciele Felix, Net i Nika wybierają się na wakacje do Szkocji i Londynu, na zaproszenie kolegów z wymiany szkolnej, Angusa i Williama. Niestety, na skutek pomyłki Neta wyjeżdżają o miesiąc za wcześnie i nikt nie odbiera ich z lotniska. Nikt również nie odpowiada na ich telefony. Sami odnajdują dom Angusa, który okazuje się być zamkiem, w którym zdarzają się przedziwne rzeczy...
Pierwszą książkę z tej serii kupiłam przypadkowo, ale bardzo mi się podobała, podobnie kolejne, ta jest chyba najlepsza, a hasło o świętym Przypale, który żywi się nieszczęściami innych, przykleiło się do mnie całkowicie.
Kolejna zwariowana przygoda bohaterów, która treścią nawiązuje do poprzedniego tomu serii Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów. Zeszyt...
Co się stanie, jeżeli roboty uznają, że należą im się takie same prawa jak ludziom? Jak Felix, Net i Nika poradzą sobie z buntem maszyn? Jak zwykle czekają...
Przeczytane:2015-01-13, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,