Nie ma już nadziei w Perdido Beach.
Brakuje wody, kolejne dzieciaki umierają na grypę, której uleczyć nie potrafi nawet Lana. Na dodatek z ciałami niektórych mieszkańców ETAP-u dzieje się coś strasznego - tak strasznego, że nie mogąc znieść męczarni, błagają o śmierć. To coś rozprzestrzenia się równie szybko, jak śmiercionośny wirus grypy. Rada ogłasza kwarantannę na terenie całego miasta. Drake ucieka z więzienia. Krążcy po ulicach biczoręki budzi powszechną grozę.
Prawdziwa bitwa toczy się jednak w niewielkim pokoju, w domu na skraju Perdido Beach... Mały Pete, autystyczny brat Astrid, śni w morderczej gorączce. Jednak jego upiorne wizje, to nie majaki szaleńca – gdy rozum śpi, budzą się upiory...
Coś szuka dostępu do miasta, coś bardzo, bardzo złego, coś, czego nie można zobaczyć ani pokonać na jawie.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2011-04-06
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 525
Tytuł oryginału: Plague
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Natalia Mętrak-Ruda
Jeśli ktoś zastanawia się, jak długo jeszcze Michael Grant da radę utrzymać tempo rozwoju akcji w Perdido Beach i będzie serwował utrzymaną na dobrym poziomie historię dzieciaków, odgrodzonych od dorosłych, może spać spokojnie. Czwarty tom serii Gone, opatrzony podtytułem Plaga nie jest gorszy od żadnej poprzedniej części. Co więcej, pomysły autora są ciągle świeże i trudno posądzić go o uproszczenia czy szukanie łatwych rozwiązań.
Bez zbędnych wstępów i kolejnych zachwytów nad Michaelem Grantem powiem tak: seria "Gone" dojrzewa, podejmuje coraz trudniejsze tematy, staje cię brutalniejsza i mroczniejsza. Bohaterowie dojrzewają do podejmowania poważnych decyzji, które wiążą się albo z przetrwaniem, albo z wypadnięciem z ETAP-u. Na naszych oczach zmieniają się, nabierają pokory lub oddają się w sidła szaleństwa, rozpaczy i desperacji. Ze względu na te zmiany czwarty tom prezentuje się znacznie lepiej od poprzedniego, który i tak przecież trzymał stały, bardzo dobry poziom.
Perdido Beach to w gruncie rzeczy wyjątkowo pechowe miejsce. Nie dość, że od wielu miesięcy trwa w nim ETAP, dzieci pozbawione są opieki rodziców, a na ulicach panuje chaos, to na dodatek wśród jego nastoletnich mieszkańców wybucha epidemia grypy, której nie potrafi wyleczyć nawet słynna Uzdrowicielka. Mało tego: Drake ucieka z więzienia, zaczyna brakować wody, Sam i jego najlepsi ludzie znikają, a Mały Pete pogrąża się w psychodelicznej gorączce, walcząc z Gaiaphage wewnątrz swojego umysłu. Kiedy w miasteczku pojawiają się krwiożercze robale-mutanty, upadają resztki człowieczeństwa, a jedynym ratunkiem dla mieszkańców jest ich największy wróg.
Problemów robi się coraz więcej – oprócz braku wody bohaterom doskwiera tytułowa zaraza, wirus, na którego nie pomagają nawet zdolności uzdrowicielki Lany. Jakby tego było mało, z więzienia ucieka Drake i – oczywiście – szuka zemsty na głównym bohaterze. Tę szansę wykorzystuje odradzający się Gaiaphage, dostarczając Biczorękiemu armii, z którą może on zniszczyć miasteczko i dostarczyć Ciemności to, czego ona chce – czyli małego Pete’a.
Plaga to tak naprawdę część, która tylko w niewielkim stopniu poświęcona jest tajemniczej chorobie. Michael Grant zadbał o to, aby na ponad czterystu stronach książki nie zabrakło wartkiej akcji, niespodziewanych zwrotów oraz zaskakujących decyzji. Co więcej, fabularnie nie zrezygnował z eksploatacji starszych wątków, które wydawały się być porzucone, i bardzo zgrabnie wplótł je w fabułę. Przy okazji pojawiło się sporo nowych, które zapowiadają się co najmniej równie ciekawie jak wszystkie dotychczasowe.
Czwarty tom Gone różni się nieco od poprzednich. Problemy Sama nie znikają i muszą znaleźć gdzieś ujście. Z tego też powodu bohater separuje się od innych i siłą rzeczy przestaje być wiodącą postacią tej historii. Nie oznacza to jednak, że jego miejsce zajmuje ktoś inny, albo że nie ma go wcale – bohaterem Plagi staje się cała dziecięca społeczność, uwięziona pod tajemniczą kopułą. Dzięki temu problemy pewnych wypracowanych mechanizmów funkcjonowania grupy stają się jeszcze bardziej wyraziste i widać elementy, przez które się one psują.
Cała historia trzyma w napięciu i czyta się ją z zapartym tchem. Bohaterowie szybko przystosowują się do zmian i siłą rzeczy muszą szybciej dorosnąć, aby radzić sobie z pojawiającymi się nowymi problemami. Akcja także ich nie oszczędza – nie ma opcji, aby ktoś został pominięty tylko ze względu na wiek czy niedoświadczenie. Już pierwsze opisy epidemii pokazują nam, że dzieciaki umierały i umierać będą. I chociaż początkowo śmierć dotyka postaci, których wcześniej nie mieliśmy okazji poznać bliżej, w końcu staje też na drodze najważniejszych person w Perdido Beach. A jak się to wszystko zakończy?
Kończąc lekturę, miałam ochotę wyć z rozpaczy, że nie mam pod ręką kolejnej części. Byłam i wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem tego tomu, bo wkradły się do niego dojrzałość i dramatyzm, które w poprzednich istniały w moim odczuciu w zaledwie szczątkowej postaci. Byłam zachwycona akcją, z uwagą śledziłam wydarzenia w Perdido Beach, ale i poza nim, przyglądałam się przemianie Sama i Astrid, próbowałam też rozwikłać zagadkę Projektu "Kasandra". Sama wzmianka o nim wbiła mnie w fotel, dlatego liczę na więcej szczegółów w piątej części.
Minusem książki jest ten sam, co zawsze: Drake i jego banda. Tego dziwacznego teamu po prostu nie mogę strawić. Gdyby nie fakt, że ich wątek jest niezwykle istotny dla całej fabuły, bo łączą się z Gaiaphage, i coś jeszcze mały Pete jest o wiele bardziej tajemniczy, nudny i przerażający…Przeskakiwałabym je bez cienia skrupułów. Ale skoro są tak ważne, to staram się je czytać, nie myśląc o tym, że dotyczą Biczorękiego i jego teamu.
Mniej drażniące, ale mimo wszystko nieakceptowalne, są za to błędy w tekście - standardowe literówki i pomyłki, które w ostatecznym wydaniu nie powinny się pojawić. Biorąc jednak pod uwagę moje uwielbienie do serii, potknięcia tłumaczki jestem w stanie wybaczyć i rzadziej wyłapywać je w trakcie czytania (co robię wbrew własnej woli, automatycznie).
Nie da się ukryć, że w tak trudnym świecie młodzi ludzi dorastają szybciej niż normalnie. Bronią, choćby nawet tak prymitywną jak nóż, każdy musi się umieć posługiwać. Każdy też ma obowiązek dbania o siebie i swoich przyjaciół. Żyją w nieustannym niebezpieczeństwie. Słowa zapowiadające książkę „gdy rozum śpi, budzą się demony” nabierają nowych znaczeń.
Autor powieści umiejętnie skupia się na przestrzeniach, jakie funkcjonują w ETAP-ie. Genialnie wręcz opisuje stany psychologiczne bohaterów oraz to, jak się zmieniają wraz z narastającymi problemami. Dzięki temu zabiegowi postacie są wielowymiarowe, a ich transformacje (zarówno fizyczne jak i psychiczne) niejeden raz wbijają w oparcie fotela i zmuszają do zastanowienie się, co ja bym na ich miejscu zrobił? Niektóre z wątków, które Michael Grant kontynuuje, ulegają zakończeniu, inne zaś trzymają w napięciu i pozwalają na swobodne domysły oraz oczekiwanie na następną część. Niewątpliwym plusem książki jest spójny świat. Na swój sposób logiczny, choć niekonsekwentny, ale trudno szukać konsekwencji w ETAP-ie. To miejsce jest ich pozbawione i dlatego z każdym rozdziałem zaskakuje. Dodatkowym aspektem powieści jest poświęcenie więcej uwagi Małemu Pete’owi. Otrzymujemy rozbudowaną postać autystycznego chłopca oraz jego niecodzienny punkt widzenia świata. Jego kreacja wydaje się jedną z ciekawszych, o ile nie najciekawszą spośród wszystkich bohaterów ETAP-u. Fabuła nie nuży, nie ociera się o męczące dłużyzny, a za to dostajemy zastrzyk wydarzeń, które dzieją się bardzo szybko.
Michael Grant ma to do siebie, że lubi stopniowo wprowadzać do fabuły nowych bohaterów. I w tej części pojawiają się nowe postacie - Sanjit wraz z przybranym rodzeństwem, ale i na wpół oszalały uciekinier z wspomnianego wcześniej Projektu "Kasandra". Są to postacie ciekawe, choć nie tak jak Sam, Dekka, czy też Mały Pete. Ten ostatni wreszcie otrzymuje szansę przedstawienia pewnych historii z własnego punktu widzenia. Fragmenty te należą do najbardziej enigmatycznych, a przez to fascynujących wątków, z jakimi mamy do czynienia.
Faza czwarta ETAP-u trwa zaledwie 72 godziny, ale to wystarczy, by wywrócić życie naszych bohaterów do góry nogami. W tym czasie dzieje się tak wiele, że można doznać szoku! Bohaterowie kłócą się i rozstają, dojrzewają lub zmieniają swoje poglądy, niektórzy mają dość i "wypadają" z tego koszmaru, jeszcze inni załamują się i odchodzą, a ci, którzy mają do czynienia z tytułową plagą, wręcz błagają o szybką śmierć. ETAP staje się coraz bardziej brutalny i nic nie wskazuje na to, by miał się zakończyć. Bohaterowie wątpią zresztą, by po ucieczce z koszmaru udało im się wrócić do normalnego życia. Sam jest wręcz przekonany, że stanie przed sądem i odpowie za to, co zrobił, gdy był dowódcą w Perdido Beach.
O tej książce można byłoby opowiadać bez końca. Jest dojrzalsza i coraz ciekawsza, dużo lepsza od swoich poprzedniczek, które sprawiały wrażenie wstępu przed tym, co dzieje się teraz; jest też niebezpieczna, brutalna i niemal całkowicie pozbawiona człowieczeństwa, ale na swój sposób sprawia, że nie można się od niej oderwać.
Fanom serii Gone nie muszę polecać tej książki. Sięgną po nią, choćby z czystej ciekawości. Natomiast tym, którzy jeszcze nie czytali powieści Granta, zarówno starszym, jak i młodszym czytelnikom, gorąco polecam zajrzenie do poprzednich trzech tomów i lekturę czwartego. Ten młodzieżowy cykl post-apokaliptyczny znakomicie pokazuje, że nasza rzeczywistość wcale nie jest taka zła. Zatem, jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, to radzę je odrzucić i zajrzeć do owej serii choćby kosztem snu. Bo pamiętajcie, że „gdy rozum śpi, budzą się demony”.
Nie dziwię się, że Gone ma tylu fanów na całym świecie. Jeśli do tej pory nie mieliście z tą serią do czynienia, polecam naprawić ten błąd i dołączyć do grona miłośników prozy Granta. Jak najbardziej polecam!!!!!!!!
Świat niedalekiej przyszłości. Fanatyczni twórcy idei zjednoczenia ludzkości na podobieństwo roju pszczół, bez indywidualnych pragnień i...
W TEN SPOSÓB KOŃCZY SIĘ ŚWIAT W mgnieniu oka wszyscy znikają… Zostają najmłodsi. Nastolatki. Uczniowie. Niemowlęta. Nie ma nikogo poza...
Przeczytane:2016-11-30, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2016,