Wielkanoc 1974. Z Valö, małej wyspy w pobliżu Fjällbacki, znika bez śladu rodzina. Na pięknie nakrytym świątecznym stole zostaje obiad wielkanocny, ale w domu nie ma nikogo, znikają wszyscy z wyjątkiem rocznej córeczki Ebby.
Po latach Ebba wraca na wyspę jako dorosła kobieta. W rodzinnych stronach pragnie wraz z mężem otrząsnąć się po śmierci malutkiego synka. Postanawiają wyremontować i otworzyć dla gości stary ośrodek kolonijny, którym wiele lat temu zarządzał surowy ojciec Ebby. Wkrótce po rozpoczęciu prac remontowych oboje omal nie giną w tajemniczym pożarze. Równie tajemnicze są stare ślady zaschnietej krwi odnalezione pod zerwaną podłogą w jadalni. Do akcji wkracza wkracza Patrik Hedström. Czy zdoła wyjaśnić zagadkę z przeszłości?
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2012-05-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 496
Tytuł oryginału: Änglamakerskan
Język oryginału: szwedzki
Tłumaczenie: Inga Sawicka
Wczoraj pisałam Wam o Latarniku, czyli siódmym tomie Sagi o Fjällbace. Dziś przyszła pora na kolejną powieść z tej serii, a mianowicie Fabrykantkę aniołków. Z jakiegoś powodu, do tej powieści podchodziłam już z dużym optymizmem i nadzieją na to, że ta historia mnie zachwyci, a co więcej! Wciągnie bez reszty. Czy właśnie tak się stało? No o tym napiszę Wam poniżej.
W 1974 roku z małej wyspy w tajemniczych okolicznościach znika bez śladu rodzina. Na miejscu policjanci odnajdują tylko roczną dziewczynkę, Ebbę. Po upływie lat Ebba wraca na wyspę, już jako dorosła i zamężna kobieta. Chce odpocząć i otrząsnąć się po tragedii, jaka spotkała niedawno ją i męża - śmierci małego synka. Postanawiają odremontować opuszczony ośrodek kolonijny, by tam otworzyć własny biznes. Ktoś jednak uparcie chce im w tym przeszkodzić. Wkrótce po rozpoczęciu prac, wybucha pożar. Co więcej, pod zerwaną podłogą w jednym z pokoi odnajdują się ślady krwi. Co wydarzyło się w starym ośrodku i kto nie chce, by tajemnica wyszła na jaw?
Zacznę od tego, że ten tom podobał mi się zdecydowanie bardziej niż poprzedni. Tutaj poczułam wiele różnych emocji oraz widziałam taką Camillę, jaką lubię najbardziej – nieszczędzącą swoim bohaterom różnych przeżyć oraz piekielnie intrygującą tajemnicę rodzinną, o której myślałam, nawet gdy odkładałam tę książkę na kilka minut. Po tym też można poznać dobrą książkę.
W książce pojawiło się dwoje nowych dla mnie bohaterów, o których chciałabym napisać kilka słów. Ebba bardzo przypadła mi do gustu i choć może zabrzmieć to dziwnie, to podziwiałam jej siłę. Widać było, że cierpi i stale rozpamiętuje to, co stało się z jej synkiem, ale jednocześnie nie zamykała się w sobie, tylko po prostu brała się do pracy. Jej męża jednak nie byłam w stanie polubić. Autorka specjalnie wykreowała go na niezbyt przyjaznego i sympatycznego mężczyznę, przez co po prostu mnie irytował. Rozumiałam, że on również cierpi i nie potrafi pogodzić się ze stratą dziecka, ale przez jego częste zamykanie się w sobie i trzymanie wszystkich na dystans - wzbudzał we mnie też pewien lęk.
W tej powieści Camilla Läckberg wplotła o wiele więcej wątku kryminalnego oraz znacznie bardziej skupiła się na owej rodzinnej tajemnicy, która przewija się tutaj tak naprawdę od pierwszej strony. Muszę przyznać, że lektura Fabrykantki aniołków sprawiła mi niemałą przyjemność i w jeden dzień pochłonęłam ponad czterysta stron tej powieści. Po prostu nie mogłam - lub też nie chciałam - odrywać się od tej historii. Musiałam dowiedzieć się, jak zakończy się historia Ebby oraz co za tajemnice skrywa w sobie ten ośrodek kolonijny.
Nie będę ukrywać, że jestem zachwycona tą częścią serii i zdecydowanie jest ona jedną z moich ulubionych. Jeżeli szukacie dobrej powieści kryminalnej, w której nie zabraknie też wątków obyczajowych, to właśnie Fabrykantka aniołków może przypaść Wam do gustu.
I "Fabrykantka aniołków" jest już za mną. I muszę przyznać, że tym razem jestem rozczarowana. Być może wynika to z faktu, że teraz czytam jeden tom za drugim. No może właśnie dlatego mam wrażenie jakbym czytała jedno i to samo tylko w innej odsłonie i z trochę innymi bohaterami. Cały czas powtarza się ten sam schemat. Patrik super detektyw, jego żona pisarka wszędzie wsadza swój nos i praktycznie sama rozwiązuje zagadkę. Jego szef wiecznie marudzi i do niczego się nie nadaje. Siostra Eriki wiecznie z jakimś problemem. A wszystkie zbrodnie wynikają z ciężkiej przeszłości. Może to zbyt duży sarkazm ale chyba seria już mi się powoli przejada.
Tym razem Patrik prowadzi śledztwo w starej sprawie. Trzydzieści lat temu znika bez śladu cała rodzina. Na miejscu policja znajduje tylko malutką Ebbę. Teraz wraca ona z mężem do rodzinnego domu, gdzie chce otworzyć pensjonat. Jednak przeszłość przypomina i sobie, gdy ktoś zdaje się zagrażać kobiecie.
Książka ma wszystko to co powinien mieć dobry kryminał. Jest interesująca i nie pozwala się nudzić. Są też smutne chwile, niestety. Lektura dobra na wiosenny wieczór.
Chyba najbardziej wciągająca do tej pory spośród całej serii, z uwagi na prężną akcję. Dzieje się dużo, nie tylko jeśli chodzi o popełnione zbrodnie, ale również o życie głównych bohaterów. Dla mnie na plus wątki historyczne, związane z II wojną światową.
Nikt mi chyba nie zaprzeczy, że Lackberg to mistrzyni w swoim gatunku. To jak ta kobieta pisze jest wręcz niepojęte. Każdą jej książkę czytam z ogromną ciekawością i przyjemnością. ,,Fabrykantka aniołków" to już 8 tom sagi o Fjallbace, który sprawia, że chce się więcej i więcej. Książka jest pełna intryg, poszlak, jest świetnie skonstruowana i ciężko wytypować sprawcę. A ja cenię to bardzo, bo uwielbiam jak mnie autor wprowadza w pole i zaskakuje. Do tego bohaterowie z którymi nie idzie się nie zżyć. Erika i Patrik towarzyszą nam od 1 części. Ich relacja, życie wprowadzają dodatkowe emocje do całej historii, gdyż nie skupia się ona tylko na samym morderstwie/zabójstwie. Cała akcja dzieje się w niezbyt dużej społeczności, a co za tym idzie mamy taki ,,swojski" klimat, który jeszcze bardziej pozwala wsiąknąć w całą fabułę i wywiera na nas sporo odczuć. Każda nowa osoba pojawiająca się w książce jest od razu głównym podejrzanym. :D I tak skaczemy od jednego, do drugiego, a na koniec się okazuje, że sprawca to ten, o którym w ogóle się nie pomyślało. Uwielbiam! Takie książki czyta/słucha się z wielkim zapałem i nie chce się ich kończyć. Ogromnie polecam! Tylko pamiętajcie - po kolei, inaczej zepsujecie sobie całą radość z powieści.
Saga o Fjällbace ma to do siebie, że po skończonej części chce się poznać dalsze losy bohaterów. Fabuła jest owiana tajemnicami, nagłe zaginięcie całej rodziny w Wielką Sobotę, interesujące wątki z przeszłości które stopniowo układają się w jedną całość. Pewne rzeczy mnie irytowały szczególnie wątek homoseksualny zdecydowanie niepotrzebny, denerwująca Anna i chwilami Erika. Czasem mam też wrażenie, że autorka narzuca swoje przekonania innym. W książce są tu też poruszone różne tematy jak tragiczna śmierć dziecka, dorastanie w trudnej rodzinie gdzie dominuje przemoc. Końcówka mrozi krew w żyłach. I wątek, który zapowiada kolejny tom i nasuwa pytanie co będzie dalej.
Bardzo fajny kolejny tom opowieści o Fjalbace i wszelkich dotykających ten rejon kryminalnych nieszczęściach. Tych jest dość sporo i to całkiem zróżnicowanych. Lackberg ma do tego fajny talent do opowiadania historii ludzi tam mieszkających. Można się z nimi zżyć, a większość stałych pozytywnych i negatywnych bohaterów powieści ma swoje błędy i wypaczenia. Nikt nie jest całkiem dobry, mądry, ale i nie całkiem zły i głupi... Czasami może autorka zbyt przejaskrawia niektóre wady, ale po tylku książkach cyklu można się było do tego już przyzwyczaić.
Serię polecam gorąco. Tak samo jak dziś gorące jest powietrze (ponad 30 stopni w cieniu...).
Camilla Läckberg w szczytowej formie! Recenzenci i czytelnicy są zgodni, warto było czekać! Styczeń, Fjällbacka w okowach mrozu. Z lasu wybiega...
Idziesz do więzienia i Kobiety bez litości to kwintesencja kryminalnych opowiadań, w których sekrety i zdrada prowadzą do makabrycznej zemsty. To...