W zasnutym smogiem Krakowie grasuje seryjny morderca prostytutek. Sebastian Bednarski, przytłoczony problemami osobistymi policjant, próbuje rozwikłać zagadkową sprawę. W tym samym czasie pewien witrażysta natyka się w Lasku Wolskim na zwłoki młodej samobójczyni, a jego życie komplikuje się, gdy poznaje atrakcyjną, neurotyczną malarkę. Losy obcych sobie ludzi zaczynają się splatać w zaskakujący sposób…
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2017-06-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
Czy zwracacie uwagę na pierwotną profesję autora, po którego książkę zamierzacie sięgnąć albo dopiero to rozważacie? Filolodzy, weterynarze, adwokaci... To już było. Teraz przekonał mnie do kryminału zawód policjanta :) Tak oto sięgnęłam po pierwszy tom serii Kazimierza Kyrcza Jr. 'Kuba Szpikulec' noszący tytuł "Dziewczyny, które miał na myśli". Oto słów kilka o tej książce.
Krakowski witrażysta, Borys, znajduje w Lasku Wolskim młodą samobójczynię. Nie mając przy sobie telefonu robi wisielcowi kilka zdjęć i zgłasza sprawę podkomisarzowi Sebastianowi Bednarskiemu, który później przyjmuje również sprawę kradzieży portfela od znanej malarki - Oliwii. I nie wspominałabym o tym, gdyby nie fakt, że malarka pragnie witraża ze swoją osobą i tak trafia do Borysa. Ich relacja jest dość dziwna i sinusoidalna, nie do końca służbowa, ale dopiero to, co znajdziemy w jej podszewce jest najciekawsze! Między innymi to, co odkryje Borys...
Wróćmy jednak do głównego bohatera tego zamieszania, czyli policjanta z dwudziestoletnim stażem - Sebastiana. To ogromny pechowiec, bez życia towarzyskiego, z zawsze niezadowoloną miną, który opiekuje się zniedołężniałym ojcem, stara się poświęcić czas czternastoletniej córce i jeszcze nie zwariować ze swoją eks - Martą. Była żona wciąż bombarduje go telefonami i żąda pieniędzy.
Pomijając prywatne ciemne chmury, które zgromadziły się nad Bednarskim, skupmy się na służbowych - został oddelegowany do Komendy Wojewódzkiej, by rozwiązać sprawę Szpikulca. Kuby Szpikulca. Seryjnego mordercy młodych kobiet trudniących się - głównie w przeszłości - nierządem. Czy to wymierzenie sprawiedliwości? Tego już musi się dowiedzieć nasz bohater.
Nie mogę nie wspomnieć Wam o bohaterach (tak, o fabule to już tyle, boję się, że każde słowo więcej mogłoby zepsuć Wam zabawę) - a ci, są u Kyrcza totalnie odjazdowi. Pomijając już tych, o których wspomniałam wcześniej, chcę zwrócić uwagę na Michała Walczaka - to świr jakich mało, nie należy wierzyć we wszystko co nam opowiada... Prawda o nim każe na siebie czekać, ale powala!
Bo musicie wiedzieć, iż większość książki to naprzemienna narracja męska: Borysa, Sebastiana oraz Michała. Nie brakuje w niej zatem typowo męskich tekstów, przekleństw, jest dość "twardo" i nie zawsze też wiadomo, który z nich rozpoczyna rozdział.
No dobrze, zdradzę Wam jakieś smaczki. W tym kryminale pojawia się podejrzenie, że Szpikulec ma naśladowcę! Na dodatek nigdy dotychczas nie natknęłam się w kryminale na taki deal, jaki w "Dziewczynach..." zaproponował policjant... komuś :) Szok! Zresztą finał też wbił mnie w podłoże, na szczęście mam kolejny tom na półce i mogłam sprawdzić czy to tak naprawdę...
Autor stworzył ciekawą książkę. Na początku wprawdzie nieco mnie nudziła, bo zupełnie nic do niczego nie pasowało; nie mogłam wciągnąć się w język Kyrcza i zdania zupełnie inne stylowo niż miałam okazję dotychczas czytać. Ale potem nie mogłam się oderwać! Autor jest doskonałym obserwatorem ludzi i otoczenia, podarował swojemu podkomisarzowi bardzo oryginalne sprawy, włączył też życiową tematykę drugiego planu, która przeplata się z tą główną. Chwilami jak u Maxa Czornyja tryska krew.
Nie mogę doczekać się lektury kolejnych tomów, podobno są jeszcze lepsze!
Podsumowując - "Dziewczyny, które miał na myśli" to kryminał, w którym przewodnikiem po świecie policyjnych spraw i tajników jest prawdziwy policjant, który wcale nie gloryfikuje tej instytucji.
Książka jest realistycznym spojrzeniem na morderstwa, poronienia, świat nastolatek, ludzi chorych oraz rozwodników. Pełno tutaj demonów, lęków, zemsty, sekretów, rozpaczy i samotności.
Autor wielokrotnie serwuje czytelnikowi szok i niedowierzanie, choć humoru czy ironii również nie brakuje. Osobiście daję mu drugą szansę i sięgnę po drugi tom z nadzieją i radością. Póki co polecam pierwszy!
DNI, KTÓRE UBRAŁEM PURPURĄ
Literackie smaczki to jest, co Diabeł lubi najbardziej. Czasem bywa tak, że smaczki owe długo się kryją przede mną. Aż w końcu nadchodzi ten dzień, gdy odkrywam je i mogę oddać się rozkoszy literackiej. Taką rozkosz zapewniła mi lektura powieści Kazimierza Kyrcza „Dziewczyny, które miał na myśli”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Pocisk w 2017 roku.
Jesienny spacer do lasu okaże się wielce pechowy dla pewnego witrażysty imieniem Borys. Mężczyzna odnajduje na drzewie zwłoki młodej kobiety. Nie wie jeszcze, że to zdarzenie odmieni jego życie. Sprawę tajemniczej samobójczyni z lasu poprowadzić ma komisarz Sebastian Bednarski. Człek już mocno zapracowany, gdyż w tym samym czasie w Krakowie grasuje seryjny morderca prostytutek. Bednarski boryka się z własnymi demonami. Czy uda mu się rozwikłać zagadkę nieuchwytnego zabójcy?
Kryminał, a może thriller? Jakimi słowami określić powieść, która tak nasączona jest emocjami, że trudno nie dać wciągnąć się w wir tej historii? Kazimierz Kyrcz zabiera nas w mroczne, pełne smogu i degeneracji zaułki Krakowa. Nic tutaj nie jest oczywiste. Wydarzenia opowiedziane w książce biegną sobie jedynie znanymi torami. Układamy tę opowieść jak puzzle. Iście mordercza jest to układanka. Daleko tej powieści do klasycznego kryminału, gdzie zły przestępca i dobry gliniarz prowadzą nierówną walkę. Tutaj dobro i zło przybierają zgoła odmienne oblicza. Galeria nietuzinkowych postaci, sensacja, suspens, a nawet romans. Jak pomieścić w jednym utworze taką mieszankę? Autor wrzuca czytelnika na głęboką wodę. Sposób prowadzenia narracji, zaskakujące zwroty akcji i nietypowe rozdania sprawiają, że ta powieść wykracza poza gatunkowe ramy. A wszystko to okraszone niecodziennym, wulgarnym, a jednocześnie jakże poetyckim językiem. Prawdziwą przyjemnością jest ta lektura. „Dziewczyny, które miał na myśli” to coś, czego w polskiej literaturze spod znaku kryminału jeszcze nie było. Nietuzinkowi bohaterowie, poharatani, zdegenerowani, niejednoznaczni są niewątpliwym atrybutem tej książki. Pełno tu okaleczonych dusz, które przedziwnymi czasem, zachowaniami swymi poszukują po prostu szczęścia. Policjant nieudacznik, morderca z pasją, artystka z wizją i facet, który tonie w sidłach namiętności. Niezwykle oryginalna i wybuchowa mieszanka. Czworo obcych sobie ludzi, których drogi połączą się w zdumiewającym rollercoasterze zdarzeń.
Odnoszę wrażenie, że w tej powieści wszystko zostało dokładnie zaplanowane. Nic nie jest tu dziełem przypadku. Te osoby, te pozornie pozbawione znaczenia epizody to odłamki szkła, które połączone ze sobą dają obraz upadku i szaleństwa. Kazimierz Kyrcz kreśli brutalny, ironiczny i nieco groteskowy obraz miasta przesyconego zbrodnią i ludzi przesyconych złem. Pięknie to wszystko komponuje. Z jednej strony jest to pełen napięcia thriller, który czyta się po prostu wyśmienicie, a z drugiej to okropnie smutna, dołująco porywająca opowieść o samotności i pustce. Zupełnie inny wymiar powieści spod znaku crime. Bardzo podoba mi się niezwykle sugestywny, chwilami mocno wulgarny, a jednocześnie piękny język jakim posługuje się Kyrcz. Idealnie manewruje słowem. Jest mocno tam, gdzie mocy potrzeba i delikatnie tam, gdzie górę biorą inne emocje. Duże poczucie estetyki słownej, ale bez patetyzmu. Jest soczyście, jest dosadnie, a gdy trzeba jest misternie. Bardzo rzadką sztuką jest tak balansować słowami, by na kartach książki stworzyć swój niepowtarzalny styl i zachwycić czytelnika. Ja jestem zachwycona, a do języka w literaturze przykładam bardzo dużą wagę.
Na kłopoty Bednarski? Nic bardziej mylnego. Sebastianowi Bednarskiemu daleko jest do typowych gliniarzy znanych z kart powieści. Ten osobnik to chodząca bomba zegarowa, a na drugie imię powinien mieć „problem”. To postać tak sugestywnie wykreowana, że trudno jest ją scharakteryzować. Właściwie to nie można Bednarskiego lubić, chwilami trudno mu współczuć, ale na pewno nie będzie łatwo o nim zapomnieć. To cechuje powieść Kazimierza Kyrcza i to jest jej główną, niezaprzeczalną zaletą, że jest ona zupełnie odmienna od tego co znamy. Jedyna w swoim rodzaju. Ta fabuła i te postaci są innym światem, do którego nie chcielibyśmy zajrzeć w realnym życiu, ale który mami nas i kusi na kartach książki. Czy naprawdę świat, w którym żyjemy jest aż tak przeżarty mentalną zgnilizną? Mam duży problem po lekturze tej powieści. Mianowicie, nie potrafię jej ocenić. W diabelskich swych recenzjach przyjmuję ocenę w skali od 1 do 6. „Dziewczyny, które miał na myśli” są ponad tą skalą. Ta książka to perła. To zdumiewająca i fenomenalna powieść, która swoim charakterystycznym stylem być może nie każdemu przypadnie do gustu, ale niewątpliwie każdy, kto znajdzie w sobie odwagę, by ją przeczytać już jej nie zapomni. Pełna przemocy i postaci, którym daleko jest do ideału jest posępnym i pełnym grozy obrazem naszego upadającego społeczeństwa. Kazimierz Kyrcz niczym wirtuoz zabiera nas w podróż pełną melancholii, rozpaczy i zła. Jeśli poszukujecie książek intrygujących, niebanalnych i odmiennych od tego, co znacie, to bez wahania sięgnijcie po „Dziewczyny, które miał na myśli”. Diabelska ocena to 6. Tylko dlatego, że zabrakło mi skali. Uważam tę książkę za majstersztyk. Zachęcam Was do zapoznania się z symfonią grozy według Kyrcza. Diabeł gorąco poleca
Bednarski awansuje na nadkomisarza, ale jego radość trwa krótko. W uznaniu zasług zostaje szefem krakowskiego Archiwum X. Wspierany przez niezbyt...
Przeczytane:2024-03-04, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,
Okładka jest utrzymana głównie w kolorach bieli, szarości, czerni z dodatkiem czerwonych elementów. U dołu widzimy panoramę rynku w Krakowie, a po lewo u góry kobietę z różą, roznegliżowaną. Jest moim zdaniem to średnio przyciągająca okładka, nieco wyzywająca, która może mieszać w głowie, jeżeli chodzi o gatunek. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim opinię o powieści. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oczu, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Została podzielona na rozdziały, który każdy ma swój własny, krótki cytat.
Jest to moje czwarte spotkanie z piórem autora, więc wiedziałam, czego się spodziewać. Nie robiłam sobie też dużych nadziei, że powali mnie na łopatki, przez wzgląd na znajomość poprzednich tytułów, a ten jest pierwszy, gdzie często się zdarza, że są to pozycje nie do końca dopracowane. Powiem Wam szczerze, że czyta się szybko i lekko, nie ma jakichkolwiek blokad podczas czytania. Tutaj odnosiłam wrażenie, że jest dosyć dużo opisów niż dialogów, przez co może się wydawać nieco powolna i melancholijna. Chwilami i mi się wydawało, że brakuje w niej dynamicznej akcji, ale przymknęłam na to oko.
Naszym głównym bohaterem jest Bednarski, policjant, który ma w swoim życiu prywatnym nieco problemów, a sama praca w policji jest jaka jest... Była żona, która ciągle robi mu pod górkę, dojrzewająca córka i schorowany ojciec, którym się opiekuje powoduje, że naprawdę ma wszystkiego dość. Gdy na policje przychodzi Oliwia zgłosić kradzież portfela, a i również Borys, zgłasza, że w Lasku Wolskim wisi na drzewie młoda kobieta - coś się zmienia. W naszym bohaterze również. Jednak odnoszę wrażenie, że mimo wszystko jest momentami taki... ślamazarny.
Postać Oliwii jest specyficzna, od razu nie przypadła mi do gustu. I przez całą książkę się zastanawiałam, czy ona w końcu jest normalna, czy jednak nie?
Postacie ogólnie są scharakteryzowane różnie, każdy z nich jest inny, różni się od siebie i to znacząco. Niestety do nikogo nie zapałałam sympatią.
Akcja moim zdaniem mogłaby mieć więcej dynamiczności w sobie, ponieważ chwilami wszystko jest tak powolne, że wielu czytelników może się trochę zniechęcić. Niemniej jednak, sam pomysł na fabułę jest niezły, tym bardziej, że opisywany przez pracownika policji. :) Kolejne tomy są moim zdaniem lepsze, więc warto przebrnąć tą nie do końca wartką część.
Miejsce akcji - Kraków - to duży plus jak dla mnie, mieszkam niedaleko, więc z łatwością mogłam sobie wszystko wyobrazić.
Reasumując uważam, że jest to niezła lektura, gdzie miejsce akcji i bohaterowie to największe jej plusy, tak jak i pomysł na fabułę. Warto dla kolejnych części przeczytać ten, by zrozumieć w następnych tomach o co chodzi i jak nakreślone są postacie główne, czy nawet sami pracownicy policji, gdzie pracuje Bednarski.