Mia Saunders musi zdobyć MILION DOLARÓW. Taką sumę pożyczył jej ojciec, a teraz został pobity i zapadł w śpiączkę. Mia musi spłacić ten dług, żeby uratować swoją rodzinę przed wierzycielami. Aby mieć pieniądze na kolejne raty, zatrudnia się jako ekskluzywna dziewczyna do towarzystwa. Co oznacza, że dotrzymuje towarzystwa bogatym i wpływowym mężczyznom. Jest wynajmowana co miesiąc i na miesiąc. Była już w Malibu z przystojnym reżyserem, w Seattle została muzą znanego malarza, a w Chicago wcieliła się w rolę narzeczonej włoskiego restauratora.
Kolejne miesiące Dziewczyny na miesiąc zapowiadają się ekscytująco i zaskakująco.
Baseball, piwo i hot boy w kwietniu, a to za sprawą Masona ,,Mace'a" Murphy'ego najlepszego miotacza w drużynie Boston Red Sox. Niedojrzały, arogancki, zarozumiały, irytujący, ale też utalentowany sportowiec musi się ustatkować, żeby pozyskać nowych reklamodawców i fanów. Mia ma wpłynąć na zmianę jego wizerunku.
Stroje kąpielowe, słońce, surfing i seksowny Samoańczyk, a wszystko na wyspie Oahu, na Hawajach, gdzie wyrusza Mia w maju, aby być modelką w kampanii strojów kąpielowych znanego projektanta mody Angela D'Amico, który chce pokazać światu, że piękno nie zależy od rozmiaru.
Polityka, falliczne rzeźby i dość kobiet. Tak, to wszystko w czerwcu w Waszyngtonie, ramię w ramię z dużo starszym Warrenem Shipleyem, jednym z najbogatszych ludzi na świecie.
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2017-04-11
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 420
Dziewczyna na miesiąc, czyli Mia Saunders, przeszła długą drogę. Dociera już do końca swej dwunastomiesięcznej podróży. Trafia kolejno do Hollywood...
Byłam martwa. Wreszcie ujrzałam, czym jest prawdziwa miłość, uwielbienie i ten rodzaj oddania, które tylko twoja bratnia dusza, twoja druga połowa...
Przeczytane:2017-08-23, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2017,
Przeczytaj całą recenzję, wzbogaconą cytatami: https://tysiac-zyc-czytelnika.blogspot.com/2017/07/2w1-buchneo-cytatami-dziewczyna-na.html
Okazuje się, że w drugiej części autorka próbuje nas zaskoczyć. W historię opowiadaną przez infantylną bohaterkę (nie, zdania nie zmienię) wplata wątek ukazujący morał. A właściwie paręnaście takowych, bo Mia raz kieruje innych, a raz sama jest obiektem, który wszyscy starają się usilnie nauczyć. Wspominałam o listach - Mia się nimi żegna, a jednocześnie to właśnie w nich opisuje to, czego się dowiedziała. Oczywiście nie spodziewajmy się tutaj jakiś odkrywczych nauk - dziewczyna co miesiąc uczy się mniej więcej tego samego, tylko jest to z lekka inaczej nazwane. Raz jest to szukanie "szczęścia", innym razem "swojego "na zawsze"".
Jeśli chodzi o samą historie, które nam w tym tomie ukazano to jestem trochę pod wrażeniem, bo autorka wzięła na siebie ciężar ukazania nam życia z perspektyw nie tylko innych ludzi, ale też innych kultur. Bardzo zaczęłam szanować tę książkę, kiedy się zorientowałam w co brniemy. Ukazanie różnych aspektów życia - z punktu widzenia między innymi Francuza i Samoańczyka (biegnę z pomocą: mieszkańca Hawajów). Bardzo dobrze mi się czytało, kiedy w tekst wpłacane były słowa z innych języków, czy nawet ich zwyczaje. Za to duży plus szczególnie, że jestem w sobie wyobrazić, ile czasu i jak ciężki jest podobny research. Autorka na pierwszej stronie bardzo solidnie dziękuje osobom, które pomogły w szukaniu informacji, więc trochę mnie to uświadomiło, że rzeczywiście - pracy było od groma...
- Mówimy sobie same miłe rzeczy, chodzimy na lunche i na zakupy.
Wzdrygnęłam się. Chodziły razem na zakupy. Okropieństwo. Ja i Gin tego nie robiłyśmy. Chodziłyśmy na piwo, podrywałyśmy facetów, oddawałyśmy się hazardowi, grałyśmy w karty, chodziłyśmy na koncerty, ale zakupy... nie.
Jednak jeśli chodzi o wady to nie ukrywajmy... Potknięcia logiczne nadal królują. Mózg musi być zdecydowanie wyłączony, bo analiza tekstu zajmie nam 3 lata i będziemy tylko kwiczeć, żeby się skończyło. No powiedzmy sobie szczerze, cytaty pod tytułem "Nałożyłam za dużo tuszu do rzęs, więc starłam nadmiar poślinioną chusteczką." do normalnych nie należą. /albo dajcie mi taką ślinę, bo jak ja zmywam płynem do demakijażu to nie ma wyjścia, żeby się nie rozmazać, a co dopiero idealnie to zmyć mokrą chusteczką.../
Podsumowując, do tej książki trzeba mieć nerwy ze stali i umiejętność niemyślenia. Ja - całe szczęście - byłam w stanie to zaakceptować i czytało mi się naprawdę nieźle.