Maja ma pracę, za którą nie przepada, i męża, którego nawet nie lubi. Ma też marzenia i za mało odwagi, aby je spełniać. Kiedy jednak wygrywa w konkursie na najciekawszy pomysł na reportaż, a wydawnictwo wiąże duże nadzieje z jej książką, łapie wiatr w żagle i zaczyna wierzyć w to, że chcieć to móc. Wyjeżdża na kilka tygodni do Gdańska, gdzie zbiera materiały do książki, nie spodziewając się, że ten wyjazd odmieni całe jej życie.
Czy powinniśmy rezygnować z miłości, która się przytrafia, bo czas, miejsce i okoliczności są nieodpowiednie?
Czy musimy dotrzymywać obietnic, które składaliśmy jako inni ludzie?
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2019-10-30
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
"Czy musimy dotrzymywać obietnic, które składaliśmy jako inni ludzie?"
"Maja ma pracę, za którą nie przepada, i męża, którego nawet nie lubi. Ma też marzenia i za mało odwagi, aby je spełniać".
.
"Czy powinniśmy rezygnować z miłości, która się przytrafia, bo czas, miejsce i okoliczności są nieodpowiednie?"
.
Okładka sugeruje, że będzie to romantyczna i piękna historia miłosna w zimowej scenerii. Jednak nic bardziej mylnego.
"Dzień, w którym cię poznałam" to smutna i przejmująca opowieść, która skłania do zadumy. W tle autorka ukazuje historię "Solidarności" i działaczy opozycji. Styl pisania autorki i sposób w jaki pisze Ona o rzeczach ważnych i trudnych sprawia, że książka jest przystępna dla każdego i czyta się ją lekko i przyjemnie.
Powieść zawiera cały wachlarz emocji, opowiada o tęsknocie, poświęceniu o ograniczeniach narzuconych nam przez innych oraz o oczekiwaniach i związkach.
Muszę przyznać, że zakończenie mnie zaskoczyło.
Życie nie jest łatwe, lekkie i przyjemne - zwłaszcza w niektórych przypadkach - i stawia przed nami problemy oraz trudne wybory. Niestety, często zdarza się tak, że podejmiemy złą decyzję i pójdziemy w niewłaściwą stronę, cierpiąc później i żałując. Tylko czy zawsze możemy odmienić swój los?
Maja Starzyńska pracuje w redakcji portalu internetowego, jednak nie jest to wyśnione zajęcie. Naczelna Ewelina, wciąż zleca jej do pisania teksty na głupie i banalne tematy a jej marzeniem jest coś większego, poważnego i mającego znaczenie dla innych. Choć przede wszystkim dla niej samej, z uwagi na przeszłość rodziny. Pragnie napisać książkę o Solidarności i odpowiedzieć w niej na pytania co dała ona ludziom zaangażowanym w działalność opozycyjną oraz jaka była rola kobiet stojących w cieniu tworzących Solidarność. Na szczęście wygrywa konkurs na reportaż i dzięki nagrodzie, może zająć się spełnianiem marzenia.
Wspiera ją w tym dziadek, najukochańszy człowiek na świecie, popierają rodzice i jedynie mąż - Mariusz - jest nastawiony negatywnie. Zamiast się cieszyć, wspierać i motywować to podkopuje jej wiarę i twierdzi, że nie osiągnie nic wielkiego. Zdołowana przez męża, z którym od jakiegoś czasu łączy ją coraz mniej, jedzie do Gdańska licząc, że tam odnajdzie siebie, swoje miejsce na ziemi i podąży ku marzeniom.
Swoją pracę rozpoczyna od spotkania w Europejskim Centrum Solidarności, później rozmawia jeszcze z wieloma osobami, jednak w chwili gdy zobaczyła Bartosza, w maleńkiej księgarni gdzie on pracuje, rozbłysło światło! Serce zwariowało i nawiązała się nić jak między bratnimi duszami. Czuli się cudownie w swoim towarzystwie, z wyjątkiem chwil, gdy dzwonił wściekły Mariusz... I jedynie z tyłu głowy Mai kołatała myśl, że Bartek ukrywa jakąś tajemnicę...
"Można wątpić w system, rząd i słuszność płacenia podatków, ale nigdy w miłość. Kiedy jest prawdziwa, nawet przez myśl nam nie przejdzie, że to mogłoby nie być to." *
Magdalena Majcher bardzo zaskoczyła mnie tą książką. Jest mocno odmienna od dotychczasowej twórczości autorki - poruszony w niej temat Solidarności nie do końca mnie przekonał, ale przyznaję że już historie rozmówców głównej bohaterki były wciągające. Opowieści ludzi o ich życiu, trudnej przeszłości i podejmowanej działalności okazały się interesujące, czasami nawet zaskakujące.
Poznająca losy uczestników tamtych wydarzeń Maja, sama boryka się z nie lada problemami. Dopiero teraz dostrzega, jak bardzo nie potrafi dogadać się z mężem, jak bardzo są z innych światów. Ona jest marzycielką, idealistką, ma cele do których dąży, Mariusz zaś twardo stąpa po ziemi i jest niechętny jakimkolwiek działaniom. Nie potrafią porozumieć się nawet w kwestii serialu oglądanego w telewizji a do kina idą wspólnie, choć do różnych sal... Bohaterka bardzo chciała wytrwać w zgodzie ze słowem danym kilka lat temu, kiedy ślubowała Mariuszowi, uważa że rozwód byłby porażką, ale coraz częściej widzi, że świat chce ofiarować jej więcej niż warszawskie życie u boku męża.
Majcher doskonale opisała rozterki Mai w kwestii uczuć, jej rozerwanie między dotychczasowym życiem, pracą i małżeństwem a nowo odkrytym gdańskim światem, w którym czeka Bartosz. Cieszą ją te właśnie skradzione chwile, spacery, rozmowy, wspólne posiłki; oszukuje siebie i całkowicie zapomina o świecie. Maja ma silną potrzebę niezależności i wie czego chce a Mariusz wciąż ją ogranicza, czepia się i chce kontrolować każdy krok.
Czy Majka będzie potrafiła podjąć jakąś decyzję? Czy może będzie żyła w kłamstwie i krążyła po Polsce nie mogąc zdecydować nic ostatecznego? Co zrobi kiedy pozna tajemnicę Bartosza?
"Świat jest już tak skonstruowany, że ludzie głupi nie wiedzą, że są głupi, bo byłoby to dla nich zbyt przykre. Z ich tępotą muszą żyć ludzie, którzy jej istnienia są świadomi."**
Jest to powieść z tłem mocno politycznym, która przenosi nas również w krainę walki o miłość, uzmysławia że często bierzemy ślub ze strachu przed samotnością, co sprawia że mylimy go z miłością a potem musimy porzucić swoje marzenia. Chociaż dajemy z siebie wszystko - a nawet więcej - nie zawsze zostaniemy docenieni. Trzeba po prostu znaleźć osobę, która sprawia, że nam się chce, że pragniemy iść do przodu, przeć przed siebie niezależnie od trudności, która otrze nam pot z czoła, przytuli i zmotywuje, podtrzyma podczas upadku i będzie potrafiła świętować osiągnięty sukces.
"...o miłości, która wydarzyła się sama, przyszła do mojego życia nieproszona i została na dłużej, o jego ucieczce, o chorobie, w końcu o tym, co postanowiłam."***
Podsumowując - "Dzień, w którym cię poznałam" to powieść o utracie zdrowego rozsądku, miłości od pierwszego wejrzenia, trudnych decyzjach i działalności opozycyjnej. Opowieść o chwilach tęsknoty i o chwilach zmieniających bieg historii, o frustracji, nagromadzonych emocjach, życiu w iluzji oraz oczekiwaniu. Mocno nietypowa, niezmiernie oryginalna książka o jakże trudnym życiowym wyborze. Czy był dobry? Zachęcam do lektury i własnych wniosków.
* M. Majcher "Dzień, w którym cię poznałam", Pascal, Bielsko-Biała 2019, s. 39
** Tamże, s. 72
*** Tamże, s. 368
Maja to trzydziestoparoletnia pracownica jednego z portali internetowych. Na studiach wydawało jej się, że będzie pracować w gazecie z misją, a wylądowała…, no właśnie. Ma męża z którym ostatnio jej nie po drodze, ma pracę której nie lubi, trwa listopad, którego nie znosi. Ma też marzenia, ale nie ma odwagi by je realizować. Kiedy przychodzi wygrana w konkursie na najciekawszy pomysł na reportaż, Maja jeszcze nie wie, że to odmieni jej życie. Wyjeżdża na kilka tygodni do Gdańska, gdzie zbiera materiały do swojej debiutanckiej książki o Solidarności. Rozmawiając z działaczami, kobietami które były internowane, matkami, widzi jak wiele zawdzięczamy takim zwykłym ludziom, którzy byli na tyle odważni aby walczyć z systemem.
„Mimo że mam już swoje lata, nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Cały czas szukam, poznaję, doświadczam, chociaż ostatnio głównie z perspektywy kanapy we własnym domu – zauważył z przekąsem dziadek. – Tak się zastanawiam… Właściwie od zawsze mnie to nurtowało, czy mamy prawo rezygnować z miłości, która nam się przytrafia, bo okoliczności nie takie, bo czas niewłaściwy, bo miejsce nieodpowiednie. Jakby tak na to spojrzeć, to zawsze coś będzie stać na przeszkodzie. Kiedyś, dawno temu postawiłem na Prusa. I wiesz co? Nie żałuje.
- Na Prusa?
Tak mnie to zdziwiło, że dość szybko otrząsnęłam się z szoku wywołanego użyciem przez dziadka, tego słowa na „m” w odniesieniu do tego, co działo się pomiędzy mną a Bartkiem. Ja bym się nie odważyła. Bałam się go. Poza tym było to stanowczo zbyt wcześnie. Ale dziadek właśnie taki był. Nazywał rzeczy tak jak je widział.
- Tak, na Prusa. „Bywają wielkie zbrodnie na świecie, ale chyba największą jest zabić miłość” – wyrecytował z pamięci. – To z Lalki. I choć nie należy ona do moich ulubionych jego dzieł, w pewnym momencie obrałem te słowa za moje motto życiowe i podążyłem za nimi.
- Ale w taki sposób można bardzo łatwo skrzywdzić innych. To egoistyczne myślenie – upierałam się.”
Przeczytałam już kilka książek Autorki, ale ta na chwilę obecną jest moją ulubioną. Może dlatego, że to taka dojrzała powieść. W Dniu w którym Cię poznałam, bohaterka mimo początkowego lęku, stawia wszystko na jedną kartę, wie że krzywdzi bliskich ale walczy o swoje szczęście. A wspiera ją w tym jej ukochany dziadek. Pani Magdalena nie osądza Mai, pokazuje jej problemy, wątpliwości z różnych perspektyw. Czytając tę powieść zastanawiałam się, co ja bym zrobiła będąc na miejscu Mai?
Narracja pierwszoosobowa, zawsze pozwala mi odczuć ogrom emocji bohaterki. Momentami tak utożsamiałam się z Mają, że miałam wrażenie iż to książka o mnie. Chcecie wiedzieć, co mnie tak poruszyło? Przeczytajcie – ja zdecydowanie polecam.
I jeszcze jedna refleksja. Mimo, że książka dzieje się w okresie listopad-grudzień, moim zdaniem nie jest to książka typowo świąteczna. Nie spodziewajcie się pięknej choinki, wigilijnego stołu i „żyli długo i szczęśliwie”. Ta książka jednak ma w sobie tyle emocji, wiary i miłości, że wcale nie dziwię się, że została zaliczona do książek świątecznych.
Majka ma pracę, którą nieszczególnie lubi i męża, z którym niewiele ją łączy. Właściwie są jak dwa różne bieguny. Ona ambitna, chce od życia czegoś więcej, a Mariusz, jej mąż niekoniecznie. Jemu niewiele trzeba do szczęścia. I kiedy kobieta niespodziewanie wygrywa konkurs na najciekawszy reportaż a wydawnictwo proponuje jej wydanie książki życie małżonków zmienia się. Maja wyrusza do Gdańska by szukać materiały na książkę a znajduje miłość. Czy jednak odważy się sięgnąć po prawdziwą miłość? Czy jednak uzna, że wygodnie jest jej żyć przy boku nudnego, ale dobrze znanego męża?
Niech nikogo nie zmyli ta urocza okładka. Można by pomyśleć, że to kolejna słodka historia świąteczna. Tymczasem prawda jest inna. Po pierwsze Świąt w tej książce jest jak na lekarstwo dlatego jak dla mnie to raczej zimowo- świąteczna książka. Po drugie nie ma w niej nic ze słodyczy. Jest raczej niczym łyżka dziegciu w beczce miodu w puli świąteczno- zimowych książek. Dlaczego tak uważam? Otóż książki z tej kategorii mają w sobie często dużo słodyczy i zawierają banalne, często wydumane problemy. Tutaj jest inaczej. Towarzysząc bohaterom musimy zmierzyć się wraz z nimi z licznymi życiowymi przeszkodami i dylematami. Z problemami i dylematami spotykamy się niemal na samym początku tej historii a im więcej przeczytamy tym jest ich więcej. W związku z tym książka skłania do wielu przemyśleń. Mimochodem zachęca do tego być cieszyć się każdym dniem, bo nigdy nie wiadomo ile nam go zostało. Uczy, że nie warto marnować swojego czasu na bycie ,,byle jakim’’. Nie warto. Życie można przeżyć ,,lepiej’’ tak by pozostawić po sobie dobre wspomnienia. Pokazuje też jak ważna w życiu jest miłość. I ta, jeśli jest prawdziwa nigdy nie gaśnie. Dla niej warto się starać by być dobrym człowiekiem. Pokazuje też, że kiedy nadejdzie warto być uczciwym wzgledem siebie i innych- tak by nikogo nie skrzywdzić.
Dzień, w którym cię poznałam nie jest łatwą lekturą. I to zakończenie… Nie zdradzę jak zakończyła się książka, ale było mocne. Jednak czy należy stronić od takich książek ? Nie sądzę. Życie nie jest kolorowe tak jak to autorka przedstawiła w książce. Ten realizm sprawia, że czytelnik chce dowiedzieć się jak potoczą się losy bohaterów. Czy będzie happy end? Czy jednak niekoniecznie? O tym trzeba przekonać się samemu. A przed rozpoczęciem tej lektury trzeba przyszykować chusteczki. Będą potrzebne.
Początkowo myślałam że mocno taka sobie i się meczyłam. Jednak im dalej ja czytałam, tym bardziej zaczynałam się w nią wkręcać. Mają, redaktorka marząca o wydaniu własnej książki dotyczącej Solidarności. Mąż Mariusz nie rozumiejący potrzeb żony. Dwa życia w Warszawie i w Gdańsku. I nagle Bartosz, którego ma wrażenie że zna całe życie... Jakie kroki podejmie Maja? Czy podejmie właściwa decyzję? Czy jej życie będzie miało happy end? Tego wszystkiego dowiecie się czytając tę książkę :-) Polecam :-)
Cudna wzruszająca i piękna.
Jak to w życiu jest ,że ludzie trwają w związkach bez miłości ,że żyją obok siebie.. Kiedy i jak to się dzieje ? Dlaczego w pewnym momencie już nawet nie ma czego ratować ? W każdym związku są kryzysy czy nie powinniśmy właśnie tego ratować i dawać szansę na naprawienie związku ? Z drugiej strony małżeństwom, które nie mają dzieci łatwiej się rozstać bo nie patrzą na cierpienie dzieci... każdy na nas zasługuje na prawdziwą miłość radość i szczęście. Tego każdemu z was życzę. Książka wciąga od samego początku czytałam po nocach bo nie mogłam tak o się położyć i pójść spać nie wiedząc co dalej. Polecam ?
Maja ma pracę, za którą nie przepada, i męża, którego nawet nie lubi. Ma też marzenia i za mało odwagi, aby je spełniać. Kiedy jednak wygrywa w konkursie na najciekawszy pomysł na reportaż, a wydawnictwo wiąże duże nadzieje z jej książką, łapie wiatr w żagle i zaczyna wierzyć w to, że chcieć to móc. Wyjeżdża na kilka tygodni do Gdańska, gdzie zbiera materiały do książki, nie spodziewając się, że ten wyjazd odmieni całe jej życie.
"Właściwie od zawsze mnie to nurtowało, czy mamy prawo rezygnować z miłości, która nam się przytrafia, bo okoliczności nie takie, bo czas niewłaściwy, bo miejsce nieodpowiednie."
"Dzień, w którym cię poznałam" to książka nieoczywista. Nieoczywista z tego względu, iż można by się spodziewać historii typowo świątecznej, radosnej. Tu jest zupełnie przeciwnie. To smutna, przejmująca opowieść, która łączy czasy z II wojny światowej ze współczesnością. Magdalena Majcher potrafi tak wszystko ze sobą zgrać, że wychodzi coś, co nie tylko dostarcza ogrom emocji, ale przede wszystkim skłania do wielu refleksji i przemyśleń.
Muszę szczerze przyznać, iż początkowo wydawało mi się, że nie polubię się z główną bohaterką Mają. No bo jak to, przecież zdradziła męża! Z jednej strony potępiałam zachowanie Majki, a z drugiej... no właśnie, czy zawsze warto tkwić w małżeństwie, kiedy nie kochamy prawdziwie? Nie czujemy się w pełni szczęśliwi, zrozumiani przez partnera? Ale gdy poznawałam ją lepiej, moja sympatia do jej osoby wzrastała, by w końcowych scenach pokochać ją całym sercem. Jej kreacja wypada wiarygodnie, towarzyszymy jej w działaniach, przemyśleniach, rozterkach.
"Kiedyś myślałam, że zdradzają ludzie źli. Dzisiaj już wiem, że zdradzają ci, którym brakuje miłości."
Z kolei Mariusz, jej mąż to zupełne przeciwieństwo Majki. Nie bardzo przejawiający zainteresowania i pasje małżonki, nie wierzący, że może odnieść jakiś zawodowy sukces. Jest jeszcze ten drugi. Niezwykle tajemniczy, nienarzucający się, zachowawczy Bartosz. Z miejsca zdobył moją sympatię.
Podczas lektury nasuwa się mnóstwo pytań. Czy powinniśmy rezygnować z miłości, która pojawia się tak nagle, w nieodpowiednim miejscu i czasie? Warto tu zadać sobie pytanie: czy na miłość zawsze jest odpowiednia pora? No właśnie. Ona nie wybiera, jest lub nie. To, co z nią zrobimy, to już tylko od nas zależy. A co z obietnicami, jakie złożyliśmy drugiej osobie? Czy mamy prawo do egoizmu, odejść od małżonka? Co gorsze: odejść czy zostać bez miłości?
"Nawet kiedy dawałam z siebie dwieście procent, to było za mało. Za mało się angażowałam, za mało robiłam, za mało chciałam, za mało kochałam… Cóż, z tym ostatnim mogłam się zgodzić, ale nie potrafiłam się zmusić do miłości. Moim największym błędem było to, że w ogóle wyszłam za Mariusza, zdając sobie sprawę, że do siebie nie pasujemy, bo pochodzimy z dwóch różnych bajek. Ale przecież odpokutowałam. Starałam się, jak mogłam, żeby było normalnie, sama sobie tę miłość wmawiałam. Doszłam jednak wreszcie do momentu, w którym uświadomiłam sobie, że to małżeństwo było zawarte ze zwykłego strachu przed samotnością, z poczucia, że przyszedł czas, aby ułożyć sobie życie, bo nic lepszego mi się nie przytrafi. Płaciłam za tę pomyłkę wysoką cenę teraz, kiedy okazało się, że coś lepszego mogłoby się wydarzyć, ale ja nie potrafiłam cierpliwie na to poczekać".
Obok wątku uczuciowego, równorzędnym jest historyczny, a mianowicie czasy "Solidarności". Tu nasza bohaterka będzie zbierać informacje o ludziach zaangażowanych w działalność opozycyjną. Jaki wpływ miała na ich życie codzienne i jaką lekcję z tego wynieśli? Ale kobieta wysłucha również opowieści o miłości, która wcale aż tak bardzo nie różni się od jej własnej. Tak jak i Maja, tak i my uświadamiamy sobie, że podświadomie powtarzamy schematy życia poprzednich pokoleń. Choć byśmy się tego wypierali, to i tak w naszych żyłach płyną ich lęki, pragnienia i niepewność.
Autorka po raz pierwszy postawiła na narrację pierwszoosobową. Osobiście lubię taką formę, gdyż zawsze głębiej wchodzę w czucia i myśli bohaterów. Tu to zagrało. Zresztą nie wyobrażam sobie, abym tę historię poznawała w innej formie. To już nie byłoby to samo.
Z książki bije niezwykła wrażliwość. Myślę że złożyło się na to wiele elementów, jak chociażby wspomniana przeze mnie wyżej narracja, ale i niełatwa tematyka. W tej książce nic nie jest takim, jakim się na pierwszy rzut oka wydaje. Czytając towarzyszyły mi sprzeczne emocje, uczucia i myśli. Finał zaś jest taki, po którym na pewno jeszcze długo ta powieść będzie gościć w mojej głowie.
"Dzień, w którym cię poznałam" to niezwykle poruszająca i emocjonalna powieść o uczuciu, które pojawia się w najmniej odpowiednim momencie życia. To książka o niepewności jutra, dylematach natury moralnej, przewartościowaniu życia, walce o siebie i swoje marzenia. Polecam gorąco! Dajcie się poznać nowej, a jednak tej samej Magdalenie Majcher!
Bardzo fajna książka, nie jest to do końca zwykłe romansidło ale taka obyczajowa. Ma bardzo dużo przemyśleń na temat związków, dlaczego tkwimy w nich nieszczęśliwi dusząc się. "Lepsza samotność we dwoje niż w pojedynkę". Taka jest bardzo życiowa i smutno się kończy.
Oparta na faktach powieść o głośnej zbrodni w Rakowiskach. Wnikliwa i odkrywcza próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego doszło do morderstwa, które wstrząsnęło...
Otwórz kolejne drzwi luksusowego domu! "Osiedle Pogodne" - poznaj nowe tajemnice mieszkańców. Klara ma poukładane życie. Dyrektorskie stanowisko,...
Przeczytane:2021-01-21, Ocena: 4, Chcę przeczytać, 52 książki 2021, 12 książek 2021, 26 książek 2021,
Magdalena Majcher po raz kolejny, choć w nieco inny sposób, bo poprzez pierwszoosobową narrację pisze o rzeczach ważnych z niezwykłą lekkością. Przeplata ze sobą dwa wątki, które tylko z pozoru całkowicie są od siebie odległe.
Maja jest dziennikarką portalu internetowego. Praca daleko odbiega od jej wyobrażeń na temat dziennikarstwa i nie przynosi satysfakcji. Kiedy wygrywa konkurs, który umożliwia jej napisanie książki - reportażu na temat ludzi działających w Solidarności, który jest jej bardzo bliski, liczy na to, że mąż będzie ją wspierał. Rozumiał jak to jest dla niej ważne. W końcu wiążąc się z drugim człowiekiem węzłem małżeńskim wierzymy, że jest to ta właściwa osoba, z którą do końca swoich dni będziemy szli przez życie. Wierzymy, że nasze uczucia będą niezmienne, będziemy się cieszyć ze swojego towarzystwa, każdej wspólnie spędzonej chwili, realizować się i wspierać. Przecież nie jesteśmy stworzeni do samotnego życia. Bywa jednak tak, że w z pozoru idealnym małżeństwie doskwiera poczucie osamotnirnia, niezrozumienia, niedopasowania. Z czasem zmieniamy się, uczymy, rozwijamy, stawiamy sobie nowe cele i wyzwania, zmienia się nasze postrzeganie świata i poglądy. Mariusz stoi w miejscu. Robi żonie kolejne wyrzuty. Nie rozumie. Najchętniej widziałby żonę w roli kury domowej. "Potrzebujemy wspólnego wroga, żeby się zjednoczyć, bo inaczej nie potrafimy się dogadać". Maje i Mariusza związał strach przed wspólnym wrogiem - samotnością. Wrogiem ludzi Solidarności był rząd i komunizm. Podczas zbierania materiałów do książki, Maja poznaje w Gdańsku syna jednej ze swoich rozmówczyń. Bartosz wywołuje w niej emocje, jakich nigdy nie czuła do Mariusza, dzięki czemu zdaje sobie sprawę, iż nigdy nie pasowali do siebie, a w ich małżeństwie zabrakło wielu rzeczy, przede wszystkim miłości. "Trzeba znaleźć w sobie ogromne pokłady odwagi, aby coś zmienić w swoim życiu. Tkwimy w miejscu siłą przyzwyczajenia. Tak nam wygodnie. Nowe zawsze wiąże się ze strachem, niepewnością". Opozycjoniści podjęli ten trud, przezwyciężyli strach, walczyli. Maja również podjęła decyzję. Znalazła odwagę, by zmienić swoje życie i związać się już na zawsze z tym właściwym człowiekiem, choć ich "" zawsze" jest odmierzane zegarem nakręcanym przez śmiertelną chorobę.
Te dwa wątki pokazują, że po latach czy to życia w wolności, czy w małżeństwie ludzie potrafią przestać się dogadywać, szanować mimo różnic, wspierać. Podziały stają się coraz głębsze, przestaje liczyć się "my", bo ważniejsze staje się "ja". Pojawia się coraz więcej złośliwości, a zamiast dyskusji próbujemy narzucać swoją wolę innym. Przestajemy dbać o to, co powinniśmy pielęgnować cały czas, bo nic nie jest nam dane raz na zawsze. Ale zawsze warto podjąć walkę o ideały, marzenia i prawdziwą miłość.
W tej książce znajdziecie wiele emocji, pytań, być może nawet odpowiedzi. Może nawet Was zaskoczyć.