Kalina ma 46 lat i jest w ciąży z mężczyzną, którego poznała zaledwie kilka tygodni temu.
Egoizm?
Schyłek kobiecych możliwości?
A może późne macierzyństwo jest najpiękniejsze? Jak wakacje last minute, nieplanowane, pełne niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji?
Życie głównych bohaterów zostaje wywrócone do góry nogami - niepokój miesza się ze szczęściem, rodzinne relacje zmieniają się na dobre, a byli partnerzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa...
Dziecko last minute to druga (po Hormonii) część serii Matki, czyli córki - opowieści o nie zawsze łatwych związkach, ukrytych pretensjach, ale też różnych wcieleniach miłości, którą po prostu trzeba umieć dostrzec.
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2024-01-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Nie czytałam pierwszej części serii "Matki, czyli córki" noszącej tytuł "Hormonia", ale to w niczym mi nie przeszkadzało. Bez przeszkód można czytać bez znajomości poprzedniego tomu. Otrzymałam ogromną dawkę emocji, jakich się zupełnie nie spodziewałam. Pojawiło się rozbawienie, empatia, współczucie, złość i irytacja. To nie jest kolejna schematyczna opowieść z happy endem. Tu jest prawdziwość, realizm zarówno w postaciach, jak i wydarzeniach.
Autorka podejmuje temat późnego macierzyństwa. Główna bohaterka Kalina zachodzi w ciążę w wieku 46 lat, można powiedzieć, że w ostatnim momencie. Dlatego "last minute" w tytule ma tu swoje uzasadnienie. Późne macierzyństwo jest dla Kaliny trudne, staje przed wieloma dylematami, gdzie niepokój miesza się ze szczęściem. Tu ciąża pokazana jest nie jako sielanka, jaką znamy z reklam. I mimo, iż dziecko Kaliny kochane jest od pierwszej chwili, to oprócz radości przynosi jej również lęk, nieustające nudności, zgagę, stan przedcukrzycowy, a jakby tego było mało, nietaktowne uwagi otoczenia czy nawet brak wsparcia u własnej matki. Obserwujemy trud bycia w ciąży, zarówno zdrowotny, jak i psychiczny.
Mimo iż w "Dziecku last minute" poruszane są trudne sprawy, to nie zabrakło czarnego humoru sytuacyjnego i odrobiny autoironii. Cięte riposty wprawiały mnie w szaleńczy śmiech.
"W codziennym życiu, szarym i dość nijakim, tanie romanse sprzedają się równie dobrze jak kiedyś cukier na kartki, a dzisiaj kasza jaglana."
Postacie zostali wykreowani niezwykle barwne. Za ich sprawą widzimy jak kłamliwi, dwulicowi, przebiegli i złośliwi potrafią być ludzie. Denerwujące było to, że zarówno Kosma, jak i Kalina nie potrafili być asertywni. Nie umieli zdobyć się na odmowę byłemu partnerowi, co prowadziło do tego, że psuły się ich relacje z obecnymi partnerami. Najbardziej zaskoczył mnie Kosma. Wielką przyjemnością było obserwowanie jak zmienia się w odpowiedzialnego i wspierającego partnera, który służy wiedzą i pomocą w zakresie ciąży, połogu i wychowania dziecka. W tych jego staraniach i przygotowaniach do tego ważnego wydarzenia, była dla mnie najprawdziwszą komedią. Po prostu boki zrywać! Ale i mężczyźni w prawdziwym życiu mogliby brać z niego przykład, bo zazwyczaj cały trud macierzyństwa spoczywa na barkach kobiety.
"Żaden mężczyzna nie pozostanie obojętny na takie starania, nawet jeśli chwilowo kocha inną kobietę. Mężczyźni są wzrokowcami, a im bardziej coś im się podoba, tym chętniej na to patrzą. A im częściej patrzą, tym silniej pragną tego dotknąć. A już kiedy dotkną, to chcieliby również posiąść. To prosty mechanizm, który rozumie każda kobieta. Na szczęście nie każda potrafi go wykorzystać."
Powieść obfituje w zaskakujące zwroty akcji, wychodzą na jaw rodzinne tajemnice, które będą bezpośrednio dotyczyć głównej bohaterki, ale nic więcej nie zdradzę, aby nie psuć Wam zabawy. Emocje kipią zarówno z samych bohaterach, jak i w czytelniku, cały czas coś się dzieje, więc nie ma czasu na nudę. A finał... powiem tylko tyle, że mocno szokuje.
"Mój nastrój nadal tańczy rock and rolla. Są dni błogie i pełne wewnętrznego spokoju. Są noce, podczas których budzę się i pytam samą siebie: czy to się nigdy nie skończy? A może tak jest lepiej? Może ciąża powinna trwać jeszcze dłużej, a dziecko przyjść na świat dopiero wtedy, gdy miną wszelkie wątpliwości? Choć pewnie w takiej sytuacji wiele dzieci siedziałoby w brzuchu po kilka lat."
I jeszcze nie sposób nie wspomnieć o cudownej rozczulającej okładce. Po prostu oczu od niej nie można oderwać.
Bardzo cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę, kiedy przez nasz kraj przetacza się ogólnonarodowa debata o macierzyństwie, odpowiedzialności, aborcji, prawie wyboru kobiety. Powieść Nataszy Sochy jest więc w tej chwili na czasie, a i myślę że i w przyszłości nie jeden raz będziemy powracać do tego tematu.
Byłam przygotowana na cukierkową opowieść, a dostałam coś zupełnie innego, dającego do myślenia. Czytając odczuwałam pewien niepokój, bo czas macierzyństwa wciąż jest jeszcze przede mną. Uświadomiłam sobie, że ciąża to nie tylko czas błogosławieństwa, ale i czas poświęceń oraz wielu trudów z nim związanych.
Natasza Socha przyzwyczaiła mnie do tego, że w swoich powieściach porusza trudne tematy. Tak jest i tym razem. Kalina jest pi czterdziestce, kiedy na własne życzenie komplikuje sobie życie. Z nowo poznanym mężczyzną wyjeżdża do Amsterdamu. No i zachodzi w ciążę.
Ciąża w późnym wieku nadal traktowana jest jako coś złego. I Kalina szybko się o tym przekonuje. Nie ma żadnego wsparcia od matki i dorosłej córki a całą sytuację komplikuje fakt, że nie ma rozwodu a jej partnera nachodzi była żona. A do tego rodzina Kaliny skrywa wiele tajemnic.
Mimo wszystko z powieści bije jednak pozytywne przesłanie - jeśli masz optymistyczne nastawienie, wszystko się uda i przede wszystkim trzeba dbać o swoje szczęście.
Bohaterowie są naprawdę ciekawi. Na pierwszy plan wysuwa się Kosma. Jest tak pozytywnie zakręconą postacią, że wywoływał u mnie uśmiech na twarzy. Każdy z bohaterów coś wnosi do całej historii.
Powieść zawiera wszystko to, co sprawia, *e ciężko się od niej oderwać - duża dawka humoru, tajemnice, intrygi, no i jak wspominałam wcześniej ciekawi bohaterowie. Polecam na poprawę humoru.
Nie zawiodłam się :-) Chichotałam z głową pod poduszką. Znana z "Hormonii" Kalina, ze swoim niedawno poznanym partnerem przygotowują się do roli rodziców. Tymczasem ich życie rodzinne wywraca się do góry nogami. Przypadkowo odkryty ojciec Kaliny, konkursowo obrażalska matka i nagły przypływ uczuć byłych partnerów mogą przyprawić o siwe włosy. :-) Do tego szalenie mi się podobały niezwykle zabawne przemyślenia bohaterki na temat późnej ciąży, hormonów, badań i przygotowania do porodu... z doulą . :-)
Kontynuacja "Hormonii". Opowieść o późnym, nieplanowanym choć pięknym i dojrzałym macierzyństwie oraz o wielu emocjach, które temu towarzyszą.
Strach, niepewność i przerażenie mieszają się z radością i szczęściem.
Bardzo pozytywna i bez słodzenia - ciąża i poród bez przekłamań. Czyta się błyskawicznie. Naprawdę warto po nią sięgnąć. I matki i córki coś z powieści wyniosą.
Z twórczością Nataszy Sochy zetknęłam się pierwszy raz przy okazji "Rosołu z kury domowej", który ostatnio Wam rozlałam.
Teraz trafiłam na "Dziecko last minute", to kolejny, po "Hormonii" tom z serii Matki, czyli córki. W obecnym roku ukaże się według zapowiedzi kolejna część pt. ,,Kobiety ciężkich obyczajów”.
Nie czytałam pierwszej części, ale to w niczym mi nie przeszkadzało. Bez przeszkód można czytać bez znajomości poprzedniego tomu! Chociaż nie omieszkam przeczytać jeśli cudem uda mi się trafić na pierwszą część.
W "Dziecku last minute" Natasza Socha podejmuje temat późnego macierzyństwa. Główna bohaterka Kalina Stanisławska zachodzi w ciążę w wieku 46 lat, można powiedzieć, że w ostatnim momencie. Dlatego "last minute" w tytule ma tu swoje uzasadnienie. Późne macierzyństwo jest dla Kaliny trudne, staje przed wieloma dylematami, gdzie niepokój miesza się ze szczęściem. Tu ciąża pokazana jest nie jako sielanka, jaką znamy z reklam. I mimo, iż dziecko Kaliny kochane jest od pierwszej chwili, to oprócz radości przynosi jej również lęk, nieustające nudności, zgagę, stan przedcukrzycowy, a jakby tego było mało, nietaktowne uwagi otoczenia czy nawet brak wsparcia u własnej matki. Obserwujemy trud bycia w ciąży, zarówno zdrowotny, jak i psychiczny.
Postaci są wykreowane niezwykle barwnie. Dzięki nim widzimy jak kłamliwi, dwulicowi, przebiegli i złośliwi potrafią być ludzie, zwłaszcza gdy innym sprzyja szczęście bądź wiedzie się lepiej. Trochę denerwowało mnie to, że zarówno Kosma, jak i Kalina nie potrafili być asertywni. Nie umieli zdobyć się na odmowę byłemu partnerowi, co prowadziło do tego, że psuły się ich relacje z obecnymi partnerami. Sama czasami borykam się z podobnymi sytuacjami żądań byłej żony mojego M. i wiem jak bardzo jest to krzywdzące dla Naszego wspólnego życia i naszych finansów.
Najbardziej zaskoczył mnie Kosma. Wielką przyjemnością było obserwowanie jak zmienia się w odpowiedzialnego i wspierającego partnera, który służy wiedzą i pomocą w zakresie ciąży, połogu i wychowania dziecka. W tych jego staraniach i przygotowaniach do tego ważnego wydarzenia, było tyle fascynacji i miłości, a nawet infantylności, że po prostu boki zrywać! Ale mężczyźni w prawdziwym życiu mogliby brać z niego przykład, bo zazwyczaj cały trud macierzyństwa spoczywa na barkach kobiety. Facet taki jak Kosma to prawdziwy skarb :)
"Człowiek nie jest w stanie zawrócić rzeki. Owszem, może płynąć z jej nurtem, od czasu do czasu wychodząc na brzeg, nurkując lub leżąc leniwie na plecach i patrząc w niebo, ale bez względu na to, co sobie obieca podczas takiego spływu, i tak dopłynie tam, dokąd zaprowadzi go rzeka. No, chyba że się po drodze utopi."
Powieść obfituje w zaskakujące zwroty akcji, śmieszne krótkie sytuacje i oczywiście wychodzą na jaw rodzinne tajemnice, które będą bezpośrednio dotyczyć głównej bohaterki, ale nic więcej nie zdradzę, aby nie psuć Wam zabawy.
Emocje kipią zarówno z samych bohaterach, jak i w czytelniku, cały czas coś się dzieje, więc nie ma czasu na nudę. A finał... powiem tylko tyle, że mocno szokuje.
Bardzo cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę...Byłam przygotowana na cukierkową opowieść, a dostałam coś zupełnie innego, dającego do myślenia. Ta lektura uświadomi Wam, jak ciężkim i wymagającym poświęceń czasem jest dla kobiety ciąża, a przy tym pokaże poplątane ścieżki ludzkich relacji i uczuć.Polecam :)
Cześć, tu Zula! Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, moje zwariowane życie składa się głównie z przygód. Tym razem zaprowadzę was do lasu, który...
Kalina ma 46 lat i panicznie boi się dojrzałości. Boi się również matki, podejmowania samodzielnych decyzji, a nawet wyjścia do kawiarni w pojedynkę...
Przeczytane:2018-10-22,
Po lekturze "" liczyłam, że uda mi się przeczytać całą serię od razu, jednak życie przygotowało mi wiele niespodzianek, które sprawiły, że "Dziecko lat minute" zostało na tamtą chwilę odłożone... Próbowałam, ale nie potrafiłam cieszyć się z humoru mając na głowie to i owo. Dlatego została podjęta decyzja o odłożeniu czytania w czasie. Czy była ona słuszna? Co przygotowała Natasza Socha - mistrzyni ciętej riposty i humoru - w drugim tomie serii Matki, czyli córki?
Kalina ma czterdzieści sześć lat i życie przewrócone do góry nogami, na własne życzenie zresztą... Podczas wakacji przemieniła się z potulnej córki i matki w kobietę pragnącą dla siebie szczęścia. Bo dotychczas to ona szczęśliwa nie była! Wyruszyła z dopiero co poznanym Kosmą do Amsterdamu, realizując jednocześnie listę marzeń. Jej wyprawa zakończyła się jednak dość niespodziewanie i to pod dwoma względami... Zaszła w ciążę i odnalazła ojca, który podobno nie żył! Na tym zakończyły się losy bohaterki w "Hormonii". Co było dalej? Dalej to już istny cyrk :)
Kalina próbuje domyślić się dlaczego Konstancja uśmierciła ojca i córkę, zaś sama Konstancja jest ogromnie obrażona, że w jej życiu ponownie pojawił się Józef, Kira (dorosła córka Kaliny) cieszy się z odzyskanego nagle dziadka, ale już postępowania matki nie rozumie... Ciężarna bohaterka rozpoczyna też jazdę na karuzeli zwanej ciążą - miewa huśtawki nastrojów, wpada w panikę i przerażenie, że jest stara. Zdaje sobie sprawę, że to dziecko będzie niezłą szkołą życia tuż przed pięćdziesiątką... A myślała, że dopadła ją już menopauza...
Do jej układanego na nowo życia wkraczają Marietta oraz Adam (byli albo prawie byli małżonkowie) i robi się jeszcze bardziej śmiesznie, gdyż rosnący brzuch Kaliny działa na nich jak płachta na byka! Istne poplątanie z pomieszaniem. Na dokładkę w tej historii mamy też tajemnicę! Sekretne listy skierowane do Luizy, które Kalina znalazła ukryte w starym sekretarzyku, stają się przyczyną "spowiedzi" Józefa. Tyle tylko, że to nie jest cała prawda! I kiedy już myślałam, że na wyjaśnienie będę musiała poczekać do trzeciego tomu... Natasza Socha uraczyła mnie w finale "zabójczym strzałem"! Długo nie mogłam pozbierać szczęki z podłogi po wyznaniu Konstancji... Tego się nie spodziewałam!
Doskonały wachlarz bohaterów, którzy zostali stworzeni przez wyjątkowego twórcę. Takiego, który potrafił przypisać każdej swej postaci totalnie różne cechy, co sprawia że powieść staje się barwniejsza i intrygująca. Każdy z bohaterów wnosi coś nowego i swojego. Przerażoną i nieco naiwną Kalinę, obolałą na duszy Konstancję wielbiącą swego kota, żonglującą uczuciami płci przeciwnej Kirę, niezwykle wspierającego partnera Kosmę, wspaniale gotującego i spokojnego Józefa skrywającego mroczną tajemnicę oraz dwójkę postaci drugiego planu - Mariettę i Adama, którzy mają niespotykaną ochotę, by stać się ważniejsi, oczywiście na swój pokrętny sposób.
Natasza Socha podarowała mi prawdziwą petardę, głównie za sprawą humoru! Wyziera z każdego kątka, każdej sceny, rozmowy, przemyśleń bohaterów i ich zachowań. Gdybym miała określić książkę w trzech słowach brzmiałyby one: "humor, humor, humor" :) Co oznacza, że to doskonały "odstresowacz", idealny odpoczynek po ciężkim dniu, choć nie sprawdził się u mnie w życiu przepełnionym problemami... Było ich zbyt wiele i postrzeganie wszystkiego przez pryzmat humoru mi nie pomogło.
Kiedy któregoś dnia czytałam powieść w tramwaju, nasunął mi się taki wniosek - jeśli nie chcecie być posądzeni o chorobę psychiczną w stylu "śmiechozy giganta" to nie czytajcie tej książki w miejscach publicznych, bowiem nie sposób się powstrzymywać od parskania śmiechem :) To reakcje naturalne i częste, które nie są groźne, ale wiecie jak to jest...
A tak na poważnie, poza humorem, autorka położyła duży nacisk na plusy i minusy późnego macierzyństwa. Opisała - dzięki postaci ginekolożki Anny- szczegóły dotyczące ciąży, badań genetycznych i cukrzycy ciążowej. Nie zabrakło również meandrów psychiki kobiet i mężczyzn czy labiryntów myślowych tych drugich. Trzypokoleniowa rodzina głównej bohaterki stanowi doskonałe studium do rozważań na temat relacji, traktowania czy tajemnic. Kto kogo ogranicza? Czy bierność Kaliny względem Kiry wyjdzie dziewczynie na dobre? Kto najbardziej wspiera przyszłą matkę? A kto postanowi najbardziej namieszać w jej nowym życiu? Czy uda jej się nadać dziecku imię na inną literę niż tradycyjne w rodzinie "K"? Kim jest zagadkowa Luiza?
Książkę czyta się niezwykle przyjemnie, szybko i bezstresowo. Styl autorki jest fenomenalnie uroczy, bajkowo prosty i urokliwie wesoły. Nawet w chwilach powagi czy grozy zawsze któryś z bohaterów weźmie na siebie odpowiedzialność i swą wypowiedzią nie pozwoli czytelnikowi na smutek, "łapanie doła" czy też ponuractwo.
Podsumowując - "Dziecko last minute" jest powieścią wielobarwną, intrygującą i humorystyczną, ale traktującą o poważnych sprawach życia zwykłej, szarej kobiety, jaką jest Kalina - przedstawicielka żeńskiej populacji. To opowieść stworzona na serio, ale z przymrużeniem oka i traktuje o ciąży z konkubentem, teoretycznym mężu, ojcu, który nie żył, ale nagle pojawił się jako człowiek o gołębim sercu; obrażonej na cały świat matce, szukającej taniej rozrywki córce oraz ciężarnej i mocno tym przejętej głównej bohaterce. A nad tą niezwykłą gromadką unosi się duch Luizy... Bombowa lektura!