Jest koniec lata. Wydaje się, że całe miasto jest już na skraju wytrzymałości. Tove, córka komisarz Malin Fors, pracuje jako opiekunka w domu starców. Pewnego dnia znajduje zwłoki jednego z pensjonariuszy, który powiesił się na kablu od dzwonka przyzywającego pielęgniarkę. Wszystko wskazuje na samobójstwo, jednak ci, którzy znali zmarłego, twierdzą, że był człowiekiem pogodnym i optymistycznie nastawionym do życia. Sekcja zwłok potwierdza podejrzenia, że Konrad nie odebrał sobie życia. Kto mógłby zyskać na śmierci starego, schorowanego człowieka, nawet w społeczeństwie, w którym pieniądze wydają się ważniejsze niż ludzka godność? Równocześnie właściciel domu starców czuje się coraz bardziej zagrożony. Wydaje mu się, że się, że ktoś na niego czyha w ciemnościach. Gdy zdaje sobie sprawę, że żadne pieniądze nie są w stanie uchronić jego ukochanej córeczki, rodzi się w nim nieopisany lęk…
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2015-01-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 304
W "Duchach wiatru" komisarz Malin Fors gorączkowo poszukuje wskazówek, aby rozwikłać sprawę śmierci 79-letniego Konrada Karlssona - pensjonariusza domu spokojnej starości. Na pierwszy rzut oka wygląda to na samobójstwo, jednak sekcja zwłok to wyklucza. Komisarz próbuje znaleźć sprawcę. Czy jej się uda?
Choć to już 7 tom serii można go czytać osobno, bez żadnej obawy. Tych co już polubili poprzednie części serii nie trzeba zbyt długo namawiać do lektury kolejnego tomu. Dla mnie to jednak pierwsze spotkanie z komisarz Malin Fors. Szukając opinii innych czytelników o twórczości Monsa Kallentofta natrafiałam niejednokrotnie na krytykę. Mimo to coraz bardziej byłam zainteresowana jego prozą. Oczywiście autor doczekał się także grona wielbicieli. Od dłuższego czasu zastanawiałam się do której grupy dołączę po lekturze jednej z jego książek. I wreszcie nadszedł ten dzień, gdy ciekawość wygrała nierówną walkę z chronicznym brakiem wolnego czasu i przystąpiłam do lektury. Co z tego spotkania wynikło dowiecie się za chwilę...
Śledztwo ruszyło z kopyta. Nic nie wydaje się tu jasne. Zeznania kolejnych osób są ze sobą sprzeczne. Co chwila pojawia się nowy podejrzany i kolejny trop. Każdy wydaje się mieć alibi. Do końca nie wiadomo kto jest mordercą i dlaczego dopuścił się tego czynu. Dochodzenie staje się udręką dla prowadzącej. Nic nie wydaje się być prawdziwe. Sprzeczności się piętrzą. Wszystko kończy się po 9 dniach. Czy to długo? Ponadto autor zawarł tu obszerne fragmenty krytyki społecznej. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to historia o relacjach międzyludzkich a nie zwykły kryminał. Samo morderstwo i dochodzenie ginie pod ogromną ilością opisów myśli i uczuć bohaterów. Mimo że obecnie wiele książek z gatunku kryminału skandynawskiego jest w ten sposób budowanych to w tym przypadku, jak na mój gust, trochę zbyt mało miejsca poświęcono na wątek kryminalny.
Śledziłam jak ośrodek dla osób starszych doprowadzany jest do upadku, po czym planowana jest jego prywatyzacja. Autor ukazuje tu pragnących zysku jako korzeń wszelkiego zła. Ten jednowymiarowy obraz sytuacji w służbie zdrowia może okazać się dla niektórych nieco zaskakujący. Staje się dość szybko jasne, że jest to książka o silnej motywacji politycznej, która ukazuje gigantów tego rynku, którzy czerpią zyski kosztem nieludzkiego traktowania starszych ludzi. Jednocześnie pisarz przedstawia tu samotność jednostek, wiele kwestii jest tu rozpatrywanych na poziomie osobistym. Dodatkowo proza Kallentofta jest bardzo hojnie upstrzona w lokalne informacje. Dzięki niej więcej dowiedziałam się o tamtejszych dzielnicach, ulicach, tawernach.
Malin Fors jest ciekawą postacią. Relacje pomiędzy nią a jej córką są skomplikowane. Próbuje o nią dbać, ale wydaje się to dość mechaniczne. Jej postać ma wiele wspólnego z kolegami z innych powieści z tego gatunku: odczuwa głód alkoholowy, ma wrzody, udaje twardą na zewnątrz, a jednak jest obdarzona ogromnymi pokładami empatii. Komisarz jest nie tylko zajęta dochodzeniem. Zwraca dużą uwagę także na swoje relacje z otoczeniem. To czyni ją ludzką. Kallentoft umiejętnie ukazał różnice pomiędzy jej wnętrzem a światem zewnętrznym, między pragnieniem czynienia dobra i nerwowością wynikającą z niemożności.
Nie ma zbyt wielu autorów, którzy piszą powieści kryminalne w poetycki sposób. Kallentoft to jeden z nich. Jego styl jest jakby przyciemniony, przewiewny, zawrotny, kręty. Każda sylaba sprawia wrażenie dopracowywanej godzinami. Trochę irytuje fakt, że często pojawiają się fragmenty myśli / wypowiedzi bohaterów, które nie mają istotnego wpływu na fabułę. Jednak nieoczekiwany zwrot akcji na końcu lektury poprawia ogólną ocenę lektury i jednocześnie rzuca nowe światło na przedstawiony tu dramat. Ciekawie zostały wyróżnione "myśli" ofiary. Kursywą. Krótkie zdania i nie za długie rozdziały sprawiają, że łatwo się ją czyta. Morderstwo nie jest tu skomplikowane i można odczuć, że autor od początku pragnął skupić się tu na innej tematyce. Odważył się napisać o tym, co jest aktualne i dotyczy nas wszystkich. To dzieje się nie tylko w Szwecji i mimo że nie jest sytuacją powszechnie akceptowaną to trwa nadal. "Duchy wiatru" to jakby test naszej empatii. Lektura skłania do zastanowienia się nad pytaniem: Ile jest warte życie osób starszych w społeczeństwie, w którym opieka zdrowotna zostanie sprywatyzowana?...
Zamiast szybkiej akcji opowieść o wielu głosach, suspens wydaje się początkowo nieobecny, potem wydaje się dodatkiem do historii bohaterów, w końcu okazuje, że był obecny od pierwszej strony i oplata całość zbrodniczą pajęczyną. Na pierwszym miejscu człowiek, to on jest sprawcą, ofiarą, obserwatorem, podmiotem i czasem tylko przedmiotem. Wokół ludzi skupia się fabuła, a kryminalna zagadka jest jednym z elementów człowieczej egzystencji, nawet gdy wydaje się w ogóle z nią nie powiązana to i tak niewidzialne nici łączą ją z prowadzonym dochodzeniem. W końcu następuje finał, daleki od tych hollywoodzkich, niejednoznaczny, pozostawiający po sobie pytania i nie pozwalający zapomnieć o tym, iż nawet najlepszy plan ma margines błędu, jaki może zmienić efekt końcowy ...
Nim jednak podsumuje się cokolwiek trzeba poznać istotę rozważań, za okładką, która wydaje się poetycka i romantyczna nie kryje się liryczna historia, lecz życiowa proza ze zbrodnią pod różnymi postaciami, stanowiącą oś fabuły.
Starość wydaje się na początku odległa, mglista i dotycząca innych, potem jakoś staje się coraz bliższa i wydaje się oswojona, lecz wciąż daleka. Nagle staje się z nią twarzą w twarz, w końcu jest codziennością, w której młodość to czas, zbyt dobrze pamiętany i dotkliwie przypominający o tym co już nie wróci. Kiedyś starcy byli doceniani, darzeni szacunkiem i otaczani opieką, w teraźniejszym świecie nic już nie jest oczywiste, starość większość stara się odsunąć od siebie jak najdalej oraz zapomnieć o niej. Czasem okazuje się, że ktoś tę niepamięć narusza, głośno domaga się nie tyle uwagi ile zwrócenia jej w odpowiedni punkt i oczekuje, iż nie tylko pieniądz jest najważniejszy, lecz człowiek. Czy w państwie opiekuńczym liczy się jedynie młodość i jej pokolenie? Dom opieki, dom starości, dom złotej jesieni życia, różne nazwy, lecz cel ten sam - miejsce dla tych, którym społeczeństwo wyznaczyło jeden cel, odroczony w czasie, ale ostateczny, śmierć. Co gdy okazuje się ona nie wynikiem wieku, a działania człowieka? Komisarz Malin Fors wie o morderstwach dużo za dużo, tym razem śledztwo, w którym bierze udział, jest aż nazbyt osobiste. Krucha równowaga wystawiona zostaje na próbę, emocje spychane na bok dają o sobie coraz mocniej znać, praca jest o wiele trudniejsza kiedy czają się tuż obok kruchej równowagi, ucieczka przed nimi to więcej niż syzyfowa praca. Ale teraz najważniejsza jest sprawa odebrania komuś, nie komuś, lecz określonemu człowiekowi, życia. Jaki był motyw mordercy? Czyżby zamordowany był jedynie środkiem do celu? Tylko co jest tym celem? Odpowiedź kryje się gdzieś w informacjach zdobytych podczas niekończących się rozmów z kręgiem podejrzanych. Nikt obcy nie zabił, to była osoba, mająca sposobność oraz powód. To on był początkiem śmiertelnego łańcucha zdarzeń, który wcale nie będzie miał takiego zakończenia jak wszyscy się spodziewają ...
Zbrodnia rodzi zbrodnię, a w tle wciąż to, co dla wielu jest najważniejsze, chociaż przyznanie się do tego rzadko kiedy bywa proste.
Skandynawskie kryminały to nie tylko sensacyjna historia, ale i obyczajowa opowieść z mocnym akcentem na problemy społeczne. "Duchy wiatru" doskonale wpisują się w te ramy, zagadka kryminalna splata się z życiem osobistym bohaterów, a zwłaszcza z osobami prowadzącymi dochodzenie. Czytelnik śledzi fabułę nie jako osoba trzecia, obserwator, lecz z perspektywy kilku postaci, w tym ofiary, odsłaniającej rąbka tajemnicy co do siebie samej. ale i otoczenia. To samo wydarzenie nie zawsze wygląda tak identycznie w oczach wszystkich zaangażowanych w niego, szczególnie kiedy ma się dostęp do informacji, o jakich nikt inny nie wie. Dodatkowo czytający zagłębiają się w świat emocji kluczowych postaci, okazujących się kluczem do podejmowanych przez nich decyzji. Mons Kallentoft jest autorem intensywnie oddającym aktualną rzeczywistość, wskazującym, lecz nie oceniającym, współczesny świat i zwracającym uwagę na problemy, jakie jedynie goszczą na pierwszych stronach gazet bądź w czołówkach wiadomości kiedy tragedia już miała miejsce. Państwo dobrobytu, opiekuńcze, jasne, a tak naprawdę mroczne, podzielone, gdzie trzeba walczyć o przeżycie, a zbrodnia wcale nie jest czymś zaskakującym.
Witamy w okrutnym świecie przemocy i zbrodni! Kontynuacja świetnie przyjętej powieści Patrz, jak spadam. Tim Blanck wraca do Palmy, gdzie podczas...
Kolejne śledztwo inspektora Zacka Herry'ego! Widok, jaki ukazuje się oczom policjantów na jednej ze sztokholmskich wysp, jest makabryczny, wręcz...
Przeczytane:2017-06-25, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2017, Zmieniły właściciela,