Bryce Quinlan jest dziewczyną, która w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. W świecie pełnym magii, niebezpieczeństw i ognistych romansów poszukuje zemsty! Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje dla handlarza antyków, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością jaką Lunathion - znane również jako Crescent City - ma do zaoferowania. Ale gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać - również świat Bryce.
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2020-05-20
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 560
Tytuł oryginału: The House of Earth and Blood
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Sarę J. Maas można albo kochać, albo nienawidzić. Powiedziałabym, że nie ma nic pomiędzy. Ba! Coraz częściej można zauważyć, że miłośnicy jej twórczości zaczynają powoli przechodzić do obozu przeciwnego, co w pewnym stopniu jest zrozumiałe. No ale! Będąc na urlopie, postanowiłam sięgnąć po pierwszy tom Księżycowego Miasta, który u nas został podzielony na dwie osobne części. Czy to decyzja trafna? No cóż, kwestia dyskusyjna. Jednak ważniejszym pytaniem jest: czy ta historia była godna uwagi?
Bryce jest mieszańcem. W jej żyłach płynie krew zarówno fae, jak i człowieka. Dziewczyna kocha swoje życie: za dnia pracuje w antykwariacie i sprzedaje nie do końca legalne przedmioty (magiczne oczywiście), a nocami podbija miasto wraz z grupką przyjaciół. Pewnego razu dochodzi do brutalnej zbrodni, która wstrząsa całym miastem i życiem Bryce. Czy dziewczynie uda się odkryć prawdę o tym, co wydarzyło się tamtego dnia?
Zacznę może od tego, że w tej książce (patrząc na nią jako na cały pierwszy tom) nie do końca dostałam to, czego się spodziewałam. Owszem, nie zabrakło tutaj magii, niepokojących zjawisk i naprawdę ciekawego wątku kryminalnego, ale nie było to coś, czego oczekiwałam po tej autorce. Może i to mój błąd i nie powinnam do tej powieści podchodzić jak do Szklanego tronu czy Dworów, no ale wyszło, jak wyszło.
Główna bohaterka, czyli Bryce nie do końca zdobyła tutaj moją sympatię. Choć została wykreowana na postać naprawdę ciekawą i charyzmatyczną, to jednak było w niej coś, co stanowczo mnie od niej odpychało. Nie ukrywam, trochę mnie to bolało, bo bardzo chciałam ją polubić i nawet się z nią w pewien sposób zżyć, a tutaj klops. No cóż, bywa i tak.
Sarah J. Maas jak zwykle przyciągnęła mnie do siebie swoim piórem i całkiem skutecznie utrzymała moją uwagę. Na plus moim zdaniem zasługuje również mnogość i różnorodność występujących bohaterów. Choć dla niektórych może być to mylące i gubiące wręcz, a i ja sama raczej niespecjalnie lubię tego typu zabiegi, tak tutaj bardzo przypadło mi to do gustu i dzięki temu miałam szerszy ogląd na wiele spraw.
Minusem tej pozycji zdecydowanie jest liczba przekleństw. Jest ich tutaj bardzo dużo i wspominam o tym, ponieważ wiem, że są czytelnicy, których to po prostu razi - czytając tę książkę, wcale się temu nie dziwiłam. W powieści jest również bardzo dużo seksualnych odniesień, więc młodsi czytelnicy raczej nie powinni sięgać po ten tytuł, chociaż to też już zależy od wielu czynników. Ja tylko ostrzegam i zwracam uwagę.
Pierwsza połowa tej pozycji wciągnęła mnie bez reszty, druga z kolei dostarczyła mi... nudy. Nie mam pojęcia, co się tutaj zadziało, ale im bliżej końca tej części byłam, tym coraz częściej ziewałam. No cóż, to też niespecjalnie mi się spodobało, ale czasem bywa i tak. Czy w takim razie druga część Domu ziemi i krwi była lepsza? Na to pytanie odpowiem za jakiś czas.
Hejka!
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki, która zbierała różne opinie. Co do mojej dowiecie się czytając poniższy tekst.
Twórczość S.J.Maas uwielbiam. Moja przygoda zaczęła się od “Dworów”, a później przeczytałam serię “Szklany Tron”. No i wyszło tak, że zaczynając je czytać poziom moich książkowych crushy wynosił mniej niż po ukończeniu. Wzbogaciłam się o kilku kolejnych “mężów”. Azriel, Rhysand, Rowan - no ideały!
Kiedy wyszła informacja, że “Księżycowe miasto” będzie w Polsce wprost skakałam z zachwytu. I tak właśnie kupiłam i przeczytałam od razu po premierze.
Mogę szczerze powiedzieć, że ta seria też mnie nie zawiodła i dodała wiele nowych impulsów do mojej miłości, twórczości tej autorki.
Teraz postaram się przybliżyć Wam troszeczkę fabuły.
Główna bohaterka Bryce Quinlan wiedzie świetne życie. Kocha je i wie, że nie zamieniłaby je na inne. Jest ona piękną, pociągającą i pewną siebie kobietą. Mało tego - jest także pół Fae, a pół człowiekiem. W dzień pracuje w starej galerii antyków, ale to w nocy zaczyna się jej prawdziwe życie, takie jakie lubi. Wieczorami bowiem uwielbia imprezować ze swoimi znajomymi. Korzysta z życia pełnymi garściami bo co ma do stracenia. Bierze wszystko co oferuje Lunathion - alkohol, seks, narkotyki.
Jej przyjaciółką jest niejaka Danica - wilczyca. Wie, że ma w niej oparcie i może jej powierzyć wszystkie sekrety.
Niestety nie wszystko może być cukierkowe. Jej życie rozpada się na kawałeczki z szokującą informacją. Wszystko przez brutalne morderstwo, które nie tylko wstrząsa jej życiem, a całym miastem.
Sprawca został złapany i wydawać by się mogło, że to już koniec. To jest dopiero początek. Po dwóch latach dochodzi do kolejnego zabójstwa, a kobieta trafia w centrum tej jakże poplątanej sprawy.
Otrzymuje opiekuna, który ma być dodatkowo jej partnerem w tej sprawie. Jest to Hunt Athalar. Budzący strach anioł, który powszechnie jest nazywany - Cieniem Śmierci.
Jak potoczy się dalej sprawa? Kto tak naprawdę odpowiada za te wszystkie zbrodnie?
Wow! Mi szczena opadła czytając tą książkę. Od pierwszych stron jest niezwykle wciągająca i sprawiła, że nie mogłam się oderwać. Z każdą nową kartką moje uczucie - “muszę już wiedzieć, co będzie dalej”- wzrastało coraz bardziej.
Autorka zrobiła niesamowitą robotę nie tylko tworząc tak świetnie wykreowany świat, ale mam tutaj także na myśli postacie. Nie są one często spotykane w takich książkach i dzięki temu, dodaje to takiej “nowości”. Znaczy okej, są tutaj wilkołaki, wampiry - typowe postacie fantastyczne chociażby pojawiające się w “Zmierzchu”, ale czy słyszeliście o zmiennokształtnych? Czy wilach?
Ja nie i właśnie tutaj je poznałam.
Jest to lektura skierowana do starszych czytelników. Głównie przez fakt wszechobecnych wulgaryzmów i używek oraz alkoholu, które występowały w tej historii. Czy mi to jednak przeszkadzało? Nie. Wiadomo, dla osób, które nie przeklinają może to “parzyć” oczy, jednak ja już chyba zaprawiona w bojach jestem. 😂 Dodatkowo brutalności dodają dokładnie opisane krwawe sceny. Dla niektórych może być to za dużo, albo wiecie - sam opis rozlewu krwi może przyprawić niejednego o dreszcze.
Jednak ja lubię poczuć taki typowy dreszczyk emocji na skórze i właśnie też przez to ta książka tak mi się podobała. 🙈
Kolejnym powodem, dla którego musicie ją przeczytać są bohaterowie. No zakochacie się przynajmniej w jednym! U mnie padło na Hunta i no kolejny facet stworzony przez Maas jest moim książkowym “mężem”. Najgorsze jest to, że jakbyście zadali mi pytanie, który najlepszy to bym nie odpowiedziała, bo za trudne pytanie!
Dialogi wpadają w rytm i bardzo ciekawie, bez znużenia się je czyta. Każda to nowa tajemnica jest jeszcze lepsza od poprzedniej!
Nawet się nie obejrzycie, kiedy to już koniec i “na wczoraj” będziecie chcieli kolejną część. Tak przynajmniej było w moim przypadku.
Dlatego wprost uwielbiałam siebie, że od razu wzięłam drugą część. Wiem, że istniało ryzyko iż mi się nie spodoba, ale jakoś moja książkowa intuicja mówiła mi, że to TA książką.
Co prawdaż scen erotycznych jakoś tutaj nie ma i właśnie to mnie zdziwiło. W drugiej części jeszcze nie powiem - dowiecie się tego w kolejnej recenzji!
No, ale jednak dla mnie też było to dużym zaskoczeniem. Jednak cały pomysł wynagradza to wszystko.
Tak bowiem jak zaczęłam, tak skończyłam w tym samym dniu, a już w następnym wzięłam się za drugą część.
Obstawiam, że ta seria będzie kolejną moją ulubioną i już ląduje w top 10 ulubionych książek.
A jeśli to Was nie zachęciło, to sięgnijcie po nią dla Hunta. On być może będzie kolejnym waszym bad boyem.
Czy przeczytałabym ją jeszcze raz? No oczywiście, co to za pytanie!
Czy polecam? Myślę, że każdemu miłośnikowi twórczości Maas i nie tylko książka przypadnie do gustu i zagości w jego książkowym sercu.
Mam trochę wyrzuty sumienia, bo bardzo chciałam dostać tą nową serię autorki do recenzji i leży już od maja. Ale to nie dlatego, że mi się odechciało ją czytać, ale w ramach #maratonzmaas kończyłam Szklany tron i nie chciałam by te dwie historie mi się pomieszały. We wrześniu z przyjemnością chwyciłam za nową książkę autorki.
Bryce jest pół fae, pół człowiekiem i pracuje w galerii sztuki u niejakiej Jesiby, czarodziejki. Zajmuje się poszukiwaniem cennych artefaktów oraz kontaktem z klientem, by te kosztowne rzeczy potem sprzedać. Przyjaźni się z Daniką, alfą Watahy Diabłów która działa w Siłach Porządkowych Księżycowego miasta łapiąc niebezpiecznych przestępców. Niestety, pewnego dnia Danika i jej wataha ginie. Zostają rozszarpani przez potężnego demona. Bryce musi się dowiedzieć kto za tym stoi. Razem z Rhunem oraz Huntem próbują rozwiązać tę zagadkę.
Od początku autorka zbombardowała nas taką ilością nowych nazw, słów i informacji, że kompletnie nie umiałam tego umiejscowić i poskładać w jedno. I szczerze, długo tak było. Nie kumałam dokładnie o jakim miejscu pisze, kto do jakiego domu należy albo czy już miałam do czynienia z tą postacią czy nie. Ale z tego natłoku wszystkiego zaczęła się wyłaniać całkiem fajna historia. Przy ostatnich 100 stronach czułam, że załapałam o co w tym chodzi i mogłam skupić się na samej fabule. Ta książka jest zupełnie inna niż to co autorka napisała dotychczas. Używa tutaj bardziej prostego, wręcz wulgarnego języka. Nie przeszkadzało mi to. Ale czuć tutaj, że poszła w zupełnie inną stronę. I mam nadzieję że kolejna część będzie lepsza, bo zazwyczaj u tej autorki tak jest, że te pierwsze tomy nie są najlepsze, ale to głównie dlatego że trzeba wprowadzić w historie i poznać nas z bohaterami. Jak tylko skończę czytać "Dwór cierni i róż" biorę się za drugą część. I nie zrozumcie mnie źle, książka podobał mi się, ale uważam że jak dotąd to najgorsza powieść autorki. Wymagam więcej!
Ta recenzja może być nietypowa jak na mnie i długa. Im więcej czasu mija od przeczytania tej pierwszej części, tym więcej mam w głowie przemyśleń. Bałam się tej książki, ponieważ Dwory mnie nie zachwyciły, a to podobno najlepsza seria autorki. Moja obawy po części zostały potwierdzone, ale i tak mam lepsze odczucia do tej historii niż to, co działo się w dworach, no ale kończę już przynudzać, a opowiadam już, co mi się podobało, a co nie.
Zacznę standardowo od pomysłu i fabuły. Ogólnie na początku byłam nią zaciekawiona, ale już pierwsze rozdziały pokazały mi, że w niej kompletnie nic się nie dzieje. Przez 100 stron była opisywana główna bohaterka jak pije, bawi się i chodzi do klubów, nic poza tym! To już mi się nie spodobało i myślałam, że znowu jak w Dworze cierni i róż, ostatnie rozdziały dopiero dadzą jakąkolwiek akcję. Na szczęście już po setnej stronie coś się rozwinęło i było wielkie bum, a potem znowu nudy i znowu za jakiś czas akcja. To było nużące i dla mnie zostało słabo rozłożone, bo ja przez większą część się nudziłam niż czerpałam przyjemność. Dodatkowo w głowie miałam taką myśl, że ja skądś to kojarzę i dopiero jak jakaś dobra osóbka (niestety nie pamiętam kto...) mnie uświadomiła skąd to znam. Ogólnie tam historia jest bardzo podobna do serii Anne Bishop Inni. Podobnie wykreowany świat, postacie nadnaturalne i nawet niektórzy bohaterowie zostali praktycznie wyjęci z tamtej serii i zmieniono im aby funkcję i rasę. No to było dramatyczne, odkąd to połączyłam to co chwila widzę jakieś podobieństwa i przez to jeszcze gorzej mi się to czyta. Także nie mam tutaj tej oryginalności i wyjścia poza schemat. Tak na koniec tego podpunktu, coś, co bardzo mnie zdenerwowało. Pani Mass postanowiła w swoim świecie umieści naprawdę wiele różnych postaci nadnaturalnych i ogólnie tyle światów, gdzie na każdym żyją inne gatunki i tak naprawdę nie mają na ten moment większego pokrycia. Fabuła, przyjemniej w pierwszej części, obraca wokół jednego z tych światów i dwa inne zostały tylko wspomniane. To jaki sens jest tworzenie tak obszernego świata, skoro nie wykorzystuje się jego potencjału, oprócz tego, że zostaną wspomniane odnośnie jakieś postaci i tyle?
Bohaterowie w tej książce są naprawdę specyficzni. Brace ciągle ukrywa swoje prawdziwe ja. Trudno ją rozgryźć i polubić. To osoba, która ciągle się kamufluje i ciętym językiem próbuje ukryć strach i lęki. Działa cały czas impulsywnie i nie myśli o konsekwencjach swoich decyzji. Zwłaszcza na początku zachowuje się dziecinnie i myśli aby o zabawie. Im dalej tym jej decyzje są gorsze i gdyby nie anioł, to już dawno by zginęła. Jak dobrze pamiętam bohaterka ma 23 lata, a zachowuje się jakby miała z 15 maksymalnie 17 lat. Zaś jeśli chodzi o Hunta, to określenie “alfa dupek” jest w punkt! To postać, która co chwila zachowuje się inaczej i raz się go kocha, a raz nienawidzi. Jego przeszłość jest przykra i rozumiem niektóre zachowania, ale nie wiem jak to określić, po prostu był sztuczny i nie poczułam go, jako świetnego bohatera, który walczy o siebie i robi wszystko by odzyskać wolność i niezależność. Jeżeli chodzi o styl pisania to nie jest najgorzej. Opisy były plastyczne i łatwo można było sobie to wyobrazić. Jednak gdyby usunąć część z nich, to powieść nabrałaby tempa, byłaby o wiele krótsza i lepiej by się ją czytało. Fajny jest również fakt, że do książki została dołączona mapka miasta i opisy w jakim świecie żyją poszczególne gatunki. To ułatwiało rozeznanie się w tym świecie choć odrobinę. Nie wiem jak to podsumować, bo nie znam jeszcze zakończenia. Mimo że mam tyle “ale” to jednak dalej chce poznać jak to się wszystko skończy. Jestem mniej więcej w połowie drugiej części i jak zakończenie pierwszej już sprawiło, że uwierzyłam, że wreszcie coś ruszy, tak początek drugiej to już kompletnie flaki z olejem. Nie wiem jak będzie dalej i co spotka mnie na końcu, ale jestem tego ciekawa. Także nie wiem czy mogę powiedzieć, że polecam Wam tą książkę czy radzę omijać z daleka. Dla mnie to przeciętniak, ale może zmienię jeszcze zdanie. Także jeśli macie ochotę na książkę z ciekawym pomysłem na fabułę, ale gorszym wykonaniem to może Wam się ona spodobać, jeśli razi Was inspirowanie się innymi powieściami to lepiej omijajcie ją.
Gdyby ktoś Ci powiedział, że ludzie się nie zmieniają, uwierzyłabyś/uwierzyłbyś?
Stworzono już dość sporo „rankingów” książek Sarah J. Maas, w których oceniano, jak „Księżycowe Miasto” wypada na tle „Szklanego Tronu” czy „Dworów”. Moja przygoda z jej twórczością obejmuje tylko Dwory i właśnie „Księżycowe Miasto”, które podoba mi się o wiele bardziej niż wesołe przygody Feyry i Rhysa. Co takiego ma w sobie najnowsze dzieło Maas, co sprawia, że tysiące osób tracą dla niego głowę?
Zanim przejdziemy do właściwej sesji – drobne ostrzeżenie.
Cóż, ostatnie, co można powiedzieć o tej książce, to że w trakcie tłumaczenia na język polski została złagodzona. Hell no. A może to ze mną jest coś nie tak, skoro nie wyobrażam sobie powiedzieć do najlepszej psiapsi „Ty pieprzona zdziro„? Z tego powodu osoby dość wrażliwe na punkcie wulgaryzmów powinny najpierw dobrze się zastanowić, czy chcą po tę książkę sięgnąć.
Pierwszym, co rzuca się w oczy i zachęca do sięgnięcia po książkę, jest zdecydowanie okładka. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce (mało to terapeutyczne). Ale sami przyznajcie – każda okładkowa sroka będzie ukontentowana.
Przyciąga wzrok, intryguje, zachęca do zagłębienia się między stronice i odkrycia, kim jest ta dziewczyna, czemu w sercu ma dziurkę od klucza, kto owy klucz dzierży lub co oznacza kruk na jej dłoni? (wyglądem może i kruk, ale rozmiarowo to raczej kawka). No i ten złoty półksiężyc – jaką rolę odegra? W końcu, jak się z czasem okaże, od niego wszystko się zaczyna i na nim kończy.
Świat, który wykreowała Maas jest dość rozległy i złożony. Akcja dzieje się w tytułowym Księżycowym Mieście, w którym każdy ma z góry przypisane miejsce. Elfy, zmiennokształtni, wiedźmy, anioły, ludzie. Oraz ci, którzy znajdują się pomiędzy jak nasza główna bohaterka Bryce. Wraz z rozwojem wydarzeń poznajemy kolejne postacie i stworzenia, często budzące lęk lub odrazę, chcące wyrwać się z niszy, na którą skazała ich decyzja obcych i obojętnych Asteri.
Hunt, Jesiba, Danika, Ruhn, Philip Briggs i wielu innych swoim postępowaniem wyrażają sprzeciw przeciw przyjętym normom, pokazują, że nie dadzą narzucić sobie czyjejś woli i nie boją się zbaczać z utartych dróg. Chcą udowodnić światu, w którym przyszło im żyć, że mają prawo decydować o tym, kim chcą być i mają odwagę, aby podążać wybraną ścieżką, każdy na swój sposób.
Bohaterowie nie są zero-jedynkowi. Dojrzewają i zmieniają swoje poglądy, oswajają się z faktami i pokonują swoje słabości. Jednocześnie nie są wszechmocni, mają swoje ograniczenia, które wpływają na ich możliwości i toczącą się akcję. Różnią się między sobą a zarazem są do siebie podobni. Charakteryzuje ich upór i żądza dotarcia do prawdy – w tym przypadku odkrycia, kto stoi za kradzieżą cennego artefaktu oraz makabryczną zbrodnią.
Uczestnictwo w śledztwie i podążanie w kierunku rozwiązania sprawy, stawia przed Bryce i Huntem pytanie o to czym jest prawa i na ile wpływowi przedstawiciele Lunathionu są w stanie na nią wpływać. Pytanie, gdzie kończą się granice dobra a zaczynają tereny zepsucia, fałszu i manipulacji. Im bliżej odkrycia prawdy, tym więcej krętych ścieżek i błędnych tropów. Nasi bohaterowie muszą także skonfrontować się z samymi sobą, swoimi uczuciami i pragnieniem, kim chcą się stać.
Gdybym miała za pomocą jednego słowa powiedzieć, o czym jest ta książka, wybrałabym słowo „strata”. Powieść ta jest przesycona przemijaniem, oswajaniem się z utratą bliskiej osoby. Śmierć przyjaciółki towarzyszy Bryce praktycznie na każdym kroku i rzutuje na jej obecne życie. Razem z nią zastanawiamy się, czy możliwy jest powrót do normalności po przeżyciu takiej tragedii, a jeśli tak, to jak tego dokonać.
Maas zręcznie operuje słowami, tka z nich sieć, w którą czytelnik daje się złapać. W ten sposób współodczuwa z bohaterami książki a ich życiowe zmagania stają się jego współudziałem.
Finalnie dostajemy pociągającą mieszankę igrającą na naszym pojęciu moralności i emocjach, wyzwalającą w nas apetyt na więcej.
Nie da się ukryć, że pisarka wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę i wzbudziła w rzeszy czytelników wysokie oczekiwania co do dalszych losów mieszkańców Lunathionu. Pytanie, czy podoła i nie wpadnie w pułapkę „tasiemcowatości”, w wyniku której dostaniemy historię ciągniętą na siłę i coraz bardziej tracącej poziom. Oby nie.
Recenzja pochodzi ze strony terapiaksiazkoholika.com
"Dom Ziemi i Krwi" należy do cyklu "Księżycowe Miasto". Autorkę tego niesamowitego dzieła znam już z poprzednich książek, które czytałam i jestem wprost oniemiała jej talentem. Sarah J. Maas ma po prostu niebywały talent pisarski. A całą książka jest na to dowodem. Powieść czyta się z ogromną przyjemnością, a ja pokochałam ją od pierwszych stron. Oczywiście moje serce pękło w pewnych fragmentach i nie obyło się bez łez, ale w każdym razie nie żałuję czasu, który poświęciłam. Nie mogłam się wprost oderwać od tej książki.
Od zawsze kochałam fantastykę, ale autorka tej powieści przypomina mi właśnie dlaczego.
Bryce Quinlan jest dziewczyną, która jest w połowie człowiekiem, a w połowie Fae. Dziewczyna kocha swoje życie. W dzień pracuje u handlarza antyków a nocą impresje z przyjaciółmi.
Jednak gdy dochodzi do bezwzględnego morderstwa jej świat się po prostu rozpadł mimo że oskarżony wylądował za kratami to zbrodnie zaczynają się na nowo, A Bryce zrobi dosłownie wszystko, żeby pomścić przyjaciół. Biada temu, kto stanie jej na drodze. Czy Bryce uda się dowiedzieć kto zabił jej przyjaciół? Przekonajcie się sami!
Pomimo tego, że powieść jest genialnie napisana to muszę zwrócić uwagę również na okładkę. Od razu przyciąga wzrok i myślę zenidealnie oddaje fabułę i urok powieści. Myślę że okładką idealnie pasuje do nastroju.
Cóż w każdym razie uważam, że jest to powieść zdecydowanie warta polecenia i mam nadzieję, że każdy pokocha ją tak samo jak ja.
Jedna z najbardziej popularnych, cenionych i lubianych autorek fantasy dla młodzieży - Sarah J. Mass, powraca z premierową powieścią! Powieścią pt. "Księżycowe miasto. Dom ziemi i krwi. Część 1", która stanowi sobą zarazem pierwszą odsłonę nowego cyklu. Czy książka to dorówna swoją popularnością i jakością dwóm wielkim sagom fantasy tej pisarski - "Szklanemu Tronowi" i "Dworowi Cierni i Róż"...? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w poniższej recenzji.
Witajcie w niezwykłym świecie magii, przygody i wielkich namiętności - mieście Lunathionm, zwanym także Księżycowym. To właśnie tam mieszka, pracuje i żyje główna bohaterka tej opowieści - Bryce Quinlan, która jest pół człowiekiem i pół elfem. Za dnia pracuje w sklepie z antykami, zaś nocami oddaje się zabawie i urokom miasta. Jednak oto nagle cały jej świat legnie w gruzach za sprawą potwornego morderstwa, którego ofiarą padają przyjaciele Bryce. Od tej chwili ona sama stanie znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie, gdy kolejne zabójstwa wiążą się z jej osobą, jak i gdy podejmie się ona swojego prywatnego śledztwa w tej sprawie. Pomaga jej w tym pewien upadły anioł..., który jak się okaże, odmieni życie Bryce już na zawsze...
Najnowsze dzieło amerykańskiej autorki stanowi sobą przykład intrygującej, niezwykle emocjonującej, jak i przede wszystkim wielce klimatycznej powieści urban fantasy. To właśnie bowiem wokół Księżycowego Miasta i jego tajemnic skupia się fabuła tej historii, a tym samym także i niezwykle skomplikowane losy głównej bohaterki. I tak oprócz wielkiej przygody i pędzącej z zawrotną prędkością akcji, nie zabrakło tu również emanacji magii, walki z użyciem najrozmaitszych środków, jak i też klimatycznego śledztwa, które wbrew obawom, cechuje wielka dynamika i absolutna nieprzewidywalność. Na deser mamy zaś porcję czarnego humoru i wątki natury miłosnej, których w opowieści tej autorki nie mogło wszak zabraknąć.
Konstrukcja fabularna powieści przybiera postać głównego i dominującego wątku, który przedstawia sobą losy Bryce - tak te sprzed dnia wielkiego tragedii w postaci zabójstwa jej bliskich przyjaciół, jak i też rozgrywające się nawet kilka lat po tej tragedii. I tak oto wraz z główną bohaterkę wdajemy się w niezwykle skomplikowaną grę z bardzo niebezpiecznym i przebiegłym przeciwnikiem, poznajmy całą masę podejrzanych postaci, jak i też poszukujemy pewnego cennego artefaktu. Co więcej, tworzymy również interesujący duet z upadłym aniołem - Huntem Athalarem, który jak się okaże, nie będzie zupełnie obojętny naszej dzielnej bohaterce. Dzieje się tu bardzo wiele, nieustannie nas coś zaskakuje, zaś mocny finał obiecuje równie fascynujący ciąg dalszy tej opowieści...
Duszą tej opowieści jest bez wątpienia miasto Lunathionm, ale już sercem - sama Bryce Quinlan. To niezwykle barwna, intrygująca i wieloznaczna postać, która zachwyca nas już chociażby samym faktem, że cechują ją tak ludzkie, jak i elfickie zalety i wady. To odważna, charakterna, pewna siebie, ale też i gdzieś tak wewnątrz, bardzo wrażliwa dziewczyna, której całe szczęśliwe życie legło w gruzach w ciągu jednej nocy. Lubimy tę postać, podziwiamy za jej determinację w pogoni za prawdą, ale też i wielce jej współczujemy w owej walce o zemstę i sprawiedliwość, jaka to stała się jej udziałem. I nie sposób nie dojść do przekonania, że Sarah J. Mass potrafi tworzyć znakomite, kobiecie postacie. Oczywiście, poznamy tu znacznie więcej bohaterów z drugiego planu - m.in. na czele z twardy i tajemniczym Huntem..., ale to jednak Bryce skrada tu nasze serca w największym stopniu!
O duszy tej książki porozmawiajmy teraz przez chwilę..., czyli o Księżycowym Mieście. To tym razem bardzo nowoczesny świat z technologicznym postępem na pierwszym planie, ale też i wypełniony magią, jak i również zamieszkany przez ludzi, elfy, wilkołaki, anioły i inne rozmaite nacje rodem z baśni, bądź horroru. Autorka pięknie i niezwykle szczegółowo opisała tę rzeczywistość, nie pomijając takich kwestii, jak polityka, wiara, codzienność życia, ale też i chociażby coś na wzór rasizmu względem "mieszańców". Wspaniale czyta się nam o tym miejscu, chłonie jego aurę i klimat, jak i wreszcie odkrywa sekrety i tajemnice, których jest tu naprawdę wiele...
Rzecz całą podsumowując - Sarah J. Mass zaoferowała nam książkę inną, od jej najpopularniejszych cykli. Inną pod względem kreacji czasu i miejsca akcji, ale też i samej osi fabuły, która wiąże się tym razem mniej z polityką i wojną, a bardziej z kryminalnym i osobistym wątkiem pragnienia zemsty. Poza tym jest to nieco "mocniejsza" i odważniejsza opowieść, która to jednak wciąż należy w mej ocenie do nurtu literatury młodzieżowej, dlatego też bez jakichkolwiek obaw mogą sięgać po nią osoby powyżej 15 roku życia. A wtedy czeka ich wielka przyjemność, wspaniała rozrywką i niezwykłe emocje, które na długo pozostaną w ich pamięci. Tym samym też gorąco was zachęcam do sięgnięcia po książkę "Księżycowe miasto. Dom ziemi i krwi. Część 1", która to ma nam sobą do zaoferowania naprawdę wiele dobrego!
To moja pierwsza książka Sarah J. Maas, a że słyszałam wiele dobrych opinii o jej piórze postanowiłam sama się przekonać.
Główną bohaterka jest Bryce Quinlan, która jest dwudziestoparoletnią kobietą, a dokładnie pół człowiekiem a pół Fae. Pracuje w galerii antyków i wiedzie imprezowe życie. Lubi się zabawić, nie stroni od alkoholu oraz narkotyków, a przygodom na jedną noc też nie ma nic przeciwko.
Jednak dotychczasowy spokój zakłóca brutalne morderstwo, którego ofiarą pada przyjaciółka Bryce. To zmienia życie Quinlan o 180 stopni. Nie potrafi czerpać radości z życia.
Po dwóch latach dochodzi do kolejnego morderstwa z takimi samymi obrażeniami. Główna bohaterka w obu przypadkach podczas zbrodni była w klubie. Archanioł łączy ze sobą te dwie sprawy i zleca Bryce odnalezienie sprawcy. I tak Quinlan zaczyna współpracować z aniołem Śmierci.
Tę książkę uważam za taki wstęp do wszystkiego co będzie się działo w drugiej części, bo zakładam, że większość z Was wie, iż wydawnictwo postanowiło wydać tę książkę w dwóch tomach ze względu na to, iż po przetłumaczeniu oryginału na język polski wyszłoby około 1200 stron. Co moim zdanie na jedną książkę w miękkiej oprawie a nawet i w twardej to za dużo stron.
Trochę trudno mi się ja czytało ze względu na małe literki (w formacie PDF) ale to nie wina książki tylko formatu.
Na samym początku ciężko było mi przebrnąć i się połapać w tych wszystkich nazwach i imionach, kto jest aniołem kto Fae, kto wilkiem, czarownica itp. Ale udało się, a potem już było z górki. Może nie pochłonęła mnie całkowicie ta historia ale tak jak pisałam wyżej traktuje to jako wstęp do tego co się będzie działo dalej (w drugiej części). Mam nadzieje, że się nie zawiodę i może jeszcze się okaże, iż twórczość Sarah J. Maas mnie oczaruje, kto wie, kto wie.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
,,Dom Ziemi i Krwi" okazał się dla mnie cudowną lekturą, która dostarczyła mi dreszczyku emocji, kilka razy zaskoczyła mnie nieprzewidywalnymi zwrotami akcji (takimi z gatunku opadającej szczęki), a nawet wywołała potok łez, który z trudem opanowałam. Co prawda było w tej powieści kilka dłużyzn, ale w ostatecznym rozrachunku tytuł mi się bardzo spodobał, a lektura dostarczyła mi wielu emocji.
"Księżycowe miasto. Dom ziemi i krwi" to początek kolejnej świetnej serii spod jej pióra, tym razem utrzymanej w klimacie urban fantasy. Główny trzon fabuły tego tomu( obie części tworzą jedną całość) stanowi rozwikłanie z naszymi bohaterami zagadki kryminalnej, bowiem w Lunathion doszło do niejednego morderstwa. Jaki związek z tymi wydarzeniami mają nasi główni bohaterowie? Musicie koniecznie przekonać się sami. Postaci, jakie "wyszły" spod ręki Maas są jak zwykle bardzo wyraziste, silne pod względem charakterów. Maas tym razem wrzuca nas do wielkiego kotła wypełnionego magicznymi stworzeniami oraz artefaktami w stopniu, z jakim wcześniej w jej książkach nie mieliśmy do czynienia. Już nie tylko fae pojawiają się na kartach jej powieści, ale także upadłe anioły, watahy wilków czy śmiercionośne demony. Oczywiście nie brakuje też wątku romantycznego, opartego na motywie enemies to lovers? W Księżycowym mieście można odnaleźć drugiego książkowego męża - Hunta?? To książka, którą ze względu na cięty język bohaterów polecałabym dla nieco starszej młodzieży, ale wszystko zależy od czytelnika. Z niecierpliwością czekam na premierę drugiego tomu?
To moje pierwsze spotkanie z autorką i na pewno nie ostatnie. Kolejny przykład świetnego urban fantasy z miksem bohaterów różnych religii i mitologii. Akcja rozgrywa się w intrygująco wykreowanym świecie. Główna bohaterka Bryce Quinlan to dziewczyna w której żyłach płynie krew wróżek i którą wszyscy biorą za pustą imprezowiczkę. Wszystko zmieni się po brutalnym morderstwie, którego była świadkiem. Wartka akcja, komizm sytuacyjny i językowy (tu duże ukłony dla Marcina Mortki) i kontrastowi, charakterystyczni bohaterowie. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
Dopiero od połowy ksiażki fabuła zaczęło mnie wciągać. Nowe postacie, nowy świat oraz nowa historia. Coś innego ale za razem znajomego. Bardzo fajna, polecam.
Sarah J. Maas to amerykańska pisarka, która na swoim koncie posiada wiele bestsellerowych serii. Cykl Księżycowe miasto to mój pierwszy kontakt z autorką. Do sięgnięcia przekonały mnie dwie rzeczy: pierwszą były niemal same pozytywne recenzje, a drugą przepiękna okładka - rzuciłam się na "Dom Ziemi i Krwi" niczym sroka na błyskotki. :)
I wiecie co? Wpadłam po uszy! Ale po kolei:
Opowieść zabiera nas do Lunathionu, czyli tytułowego Księżycowego miasta, gdzie spotykamy główną bohaterkę Bryce Quinlan - pół człowieka, pół Fae. Dziewczyna wraz z najlepszą przyjaciółką Daniką Fendyr, alfą Watahy Diabłów, czerpie z życia garściami. Bryce jest szaloną imprezowiczką, której tylko zabawa i głupoty w głowie. Do czasu.
Pewnej nocy zamroczona alkoholem i narkotykami Bryce wraca do domu, a tam zamiast śmiechów przyjaciół słyszy wręcz ogłuszającą ciszę. Widok, jaki zastaje, przyprawi dziewczynie wiele koszmarów w przyszłości: Danika, Connor i reszta Watahy Diabłów zostali brutalnie zamordowani, czego świadomość uderza w Bryce mocno, prawie zwalając z nóg.
Dwa lata później historia zdaje się zataczać koło. Bryce nadal uważana przez społeczeństwo za imprezowiczkę, w rzeczywistości zmieniła się niemal o sto osiemdziesiąt stopni. Dalej pracuje w galerii, ciągle pozyskuje dzianych klientów, a jej cięty język nie stracił rezonu ani na sekundę. Bez Daniki jednak życie to nagminne uczucie pustki w sercu. Nagle dochodzi do kolejnego morderstwa, identycznego jak tego sprzed lat. Hunt, Cień Śmierci, anioł 33. Legionu wkracza ciężkimi buciorami w życie Bryce, skierowany przez samego Gubernatora, Archanioła Micaha. Bryce, jako jedyna osoba, która widziała demona odpowiedzialnego za tę karygodną zbrodnię, zostaje powołana do wszczęcia dochodzenia na własną rękę, a Hunt to jej nowy ochroniarz.
Oboje wplączą się w wydarzenia groźniejsze niż im się pierwotnie wydaje. Niechciana przeszłość da o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie. Hunt dowie się, że nie należy oceniać przysłowiowej książki przez okładce, a Bryce powoli zacznie otwierać się na ludzi. Co więc może łączyć mordercę, domniemanego demona z szóstego poziomu Helu, a także najprawdopodobniej bezużyteczny artefakt, Róg Luny, który ktoś postanowił wykraść ze świątyni? Tylko sama bogini może wiedzieć...
Autorka stworzyła niezwykle realistyczny świat, który wciągnął mnie od pierwszej strony. Choć cała fabuła dzieje się w Lunathionie, poznajemy również dalsze rejony czy miasta we wspomnieniach lub rozmowach między bohaterami, co daje czytelnikom lepszy wgląd w tę niezwykłą, magiczną krainę. Od razu widać, że Maas podczas tworzenia cały świat miała w głowie, przemyślany i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Nowe nazwy, nowe miejsca, nowe legendy czy wierzenia w nowych bogów do tego stopnia urozmaiciły książkę, że czytelnik marzy jedynie o wejściu do Księżycowego Miasta i zostania tam na zawsze.
Kreacja bohaterów wypadła wyśmienicie. Każdy posiadł swój indywidualny charakter, dzięki czemu żadna z postaci nie wydawała się płaska, nijaka czy oderwana od rzeczywistości. Zawziętość Bryce, jej dumna postawa i wartości, jakie sobą reprezentuje, są warte wspomnienia. Podobnie jak owiany złą tajemnicą Hunt, zagubiony brat Bryce - Ruhn, czy Jesiba - czarodziejka szefowa. Czytelnik spotyka się również z wampirami, Fae, żywiołakami, sfinksami, pumołakami, wilkołakami i innymi łakami, a to zaledwie garstka cudaków krążących po uliczkach Lunathionu.
Dynamiczne prowadzenie narracji pełne zwrotów akcji sprawia, że książka czyta się tak naprawdę sama. Autorka oferuje czytelnikom pełno humorystycznych momentów, zarówno sytuacyjnych jak i czarny humor wprost z najciemniejszych czeluści Helu, co znakomicie urozmaica opowieść.
Część pierwsza "Domu Ziemi i Krwi" to opowieść przepełniona tajemnicami oraz morderstwami. Bohaterowie kręcą się wkoło jak normalni ludzie, próbując rozwiązać mroczne zagadki i odsłonić twarz mordercy. Tom pierwszy "Księżycowego Miasta" funduje czytelnikom ogrom emocji, obok których nie sposób przejść obojętnie. Doświadczymy wzruszenia, współczucia, radości, gniewu, zauroczenia, a może też poczujemy nutkę pożądania?
"Dom Ziemi i Krwi" jest pozycją obowiązkową, zwłaszcza dla fanów urban fantasy. Zachwycicie się bogactwem przedstawionego świata czy specyfiką postaci, a po zakończeniu będziecie marzyć jedynie o poznaniu wydarzeń z kolejnego tomu. Zdecydowanie polecam! Czytajcie, bo nie pożałujecie. :)
Akcja powieści toczy się kilka miesięcy po wydarzeniach z Dworu skrzydeł i zguby. Historia opowiedziana jest z perspektywy Feyre i Rhysa, którzy wraz z...
Siedemnastoletnia Celaena jest wyszkolonym zabójcą, jednym z najlepszych, ale popełniła fatalny błąd. Została złapana i skazana na dożywotnią niewolniczą...
Przeczytane:2024-09-06, Ocena: 6, Przeczytałam, Ksiązki 2024,
; Nie ma medali dla tych, którzy cierpią najbardziej. ;
W tej niesamowitej powieści poznajemy miłą zadziorną pół krwi dziewczynę która kocha swoje życie. Bryce Quinlan to typowa imprezowiczka, lubiąca balangi do białego rana, taniec który wyzwala z niej pokłady energii, chłopców i ciuszki. Ma niezbyt pozytywną opinię, ale kto by się tym przejmował mając dwadzieścia parę lat. W dzień pracuje w galerii, sprzedając nie do końca legalne artefakty, mając u boku swą najlepszą przyjaciółkę Danikę i Watahę Diabłów, tak życie układa w Lunathionie, Księżycowym Mieście. Ale kiedy ktoś kradnie święty róg Luny wszystko wszystkie gwiazdy na niebie wskazują Briggsa, człowieka który konstruuje bomby, wszczyna bunty ludzi przeciwko siedmiu królestwom, zostaje złapany przez zespół Daniki i wsadzony do najcięższego więzienia. Lecz któregoś dnia, Bryce zastaje w domu masakrę, ktoś w brutalny sposób zamordował Watahę Diabłów w raz z jej przyjaciółką, a potem dokonano kolejnych morderstw, tak tutaj zaczyna się opowieść o poszukiwaniu prawdy, kto pragnął śmierci Watahy Diabłów, jaką tajemnicę zabrała ze sobą dziewczyna, czym był Róg Luny, kto za tym wszystkim stoi? Ale co najważniejsze, kim jest przystojny anioł i dlaczego skrupulatnie pragnie uchronić Bryce przed kolejną tragedią? Czy uda się pomścić śmierć przyjaciół?
; Moc zawsze będzie należeć do tych, którzy oddają swe życie miastu.;
Niesamowita opowieść o świecie który rządzi się własnymi prawami, zabarwiona powieść z tłem kryminalnym, fantastycznie poprowadzona narracja która obrazuje wszelkie emocje, budując tym samym napięcie, wyczuwalna jest także ironia z podszytym sarkazmem, dialogi które urzeczywistniają główne postacie, troszkę demoniczna, miłosna, pokazuje na tle mroku czym jest miłość, przyjaźń i heroiczna walka o dobro ogółu, intryga i umiejętność przedstawienia tak mglistego miasta które skrywa wiele tajemnic. Powieść kusi i wciąga od pierwszej strony, ba! akapitu! poznajemy czym są Fae, upadłe anioły, istoty o wielkiej sile i mocy, umiejscowione na jednej płaszczyźnie fabuły dają niesamowity przedsmak wielu wydarzeń jakie mają miejsce w książce. Ale jak to się czyta! Pikantna, nieszablonowa powieść autorki to majstersztyk kryminału, fantastyki i romansu, zabawa, zagwozdka, intrygująca. Polecam serdecznie.