Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-06-21
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 448
Kolejna poruszająca powieść obyczajowa Lucy Dillon idealnie trafiła w mój gust. Książki Dillon wydawane są rzadko, ale każda z nich to perełka warta uwagi. Poruszają ważne życiowe tematy, a występujące w nich psy dodają energii i uśmiechu - Bob, jesteś wielki. Losy Libby i Alice splatają się, gdy obie znajdują się na życiowych zakrętach. Jedna w wyniku wypadku traci pamięć i poznaje siebie na nowo, druga remontuje rodzinny hotel, znajduje się na skraju bankructwa, a jej małżeństwo przechodzi kryzys. Razem wyruszają w cudowną podróż zwaną przyjaźnią oraz doprowadzają hotel do ponownego otwarcia, korzystając z pomocy okolicznych mieszkańców, znanych nam już z poprzednich książek autorki. Aż żal było się rozstawać z bohaterami.
Tajemnic, tajemnice... Dotyczące ludzi, relacji, miejsc... Ścieranie się różnych potrzeb, oczekiwań, postaw. Poszukiwanie utraconej tożsamości. Bezinteresowana pomoc, ale też niefrasobliwość, fałsz, brak uczciwości względem bliskiej osoby.
Podczas lektury czytelnik może doświdczyć prawdziwej huśtawki emocji. Może też zastanowić nad własnym drzewem dobroci...
Libby wraz z mężem Jasonem odnawiają hotel, ale przeszkodami jest sprzeciw jej teściowej (niedawno owdowiałej) oraz małe fundusze. Pewnego dnia przed hotelem auto potrąca młodą kobietę.
„Nie widziałam jej nigdy wcześniej.”
Nieznajoma w wyniku wypadku traci pamięć: nie pamięta kim jest, jak się nazywa, gdzie mieszka. Przeraża ją amnezja i to, że nikt po nią nie przyjdzie. Libby widząc, w jakiej sytuacji jest kobieta, oferuje jej mieszkanie w hotelu, spełniając dobry uczynek. Bohaterki zaprzyjaźniają się. Z czasem nieznajomą ktoś poznaje, odzyskuje tożsamość, ale nie wszystko układa się różowo…
„Zupełnie dobrzy ludzie dali mi dużo serca.”
Z jednej strony czytelnik patrzy jak radzi sobie Libby z remontem hotelu, nieprzychylną teściową i kłopotami w małżeństwie. Bo bohaterka stworzyła pewną fasadę, lepszą wersję, nikt nie zna całej prawdy. W jej związku z mężem brakuje zaufania (nadwątlone w przeszłości). Pisarka na jej przykładzie ukazuje efekty braku świadomości popełniania błędów, ukrywania problemów i okłamywania bliskich. Ciekawa jest także historia drugiej bohaterki, która z informacji od innych składa obraz samej siebie. Ale wydaje jej się, że coś tu nie gra. Jedno kłamstwo sprawia, że wątpliwe zaczęło być wszystko inne. Dlaczego?
„Dobry uczynek” to dobra fabularnie (choć trochę za rozwlekła) historia obyczajowa o odnajdywaniu siebie na nowo, pomaganiu innym oraz o relacjach między bliskimi. Dla fanów zwierząt: mamy tutaj także psich bohaterów. Polecam zainteresowanym.
Życie Rachel Fielding, niezależnej londyńskiej karierowiczki, staje na głowie: kobieta z dnia na dzień traci pracę, dom oraz miłość swojego życia. Nieoczekiwany...
Życie Caitlin jest w rozsypce. Małżeństwo - z mężczyzną, którego wszyscy wokół uważają za ideał - się rozpada, a wraz z nim poczucie własnej...
Przeczytane:2017-01-18, Ocena: 5, Przeczytałam, ***Pensjonaty i hotele, ***Zwierzyniec,
Sięgając po powieść Lucy Dillon mam gwarancję ciekawej historii obyczajowej w której pies lub psy odegrają swoją całkiem sporą rolę. Tak było w przypadku „Szczęśliwego zakończenia”, „Policz do stu” i tak jest również teraz.
„Dobry uczynek” opowiada historię pewnego małżeństwa, które na skutek poważnych trudności finansowych postanawia sprzedać swój elegancki dom w Londynie i przeprowadzić się do Longhampton, gdzie czeka na nich rodzinny interes do poprowadzenia.
Libby i Jasson Corcoran – bo o nich tu właśnie była mowa, od niedawna zamieszkują z lubiącą dowodzić wszystkim i wszystkimi Margaret – matką Jasona. Po śmierci męża kobieta nie jest w stanie samodzielnie zarządzać hotelem „Łabędź”, który od trzydziestu lat prowadziła wraz z małżonkiem. Inwestycja wymaga sporych nakładów finansowych związanych z remontem i nową aranżacją. Młodzi z rozmachem zabierają się za przebudowę, ale jak się okazuje, ich możliwości inwestycyjne niespodziewanie maleją na skutek spłat zaległych zobowiązań oraz błędnych decyzji finansowych Jasona. W pewnym momencie oboje stają nad prawdziwą przepaścią – widmo bankructwa zagląda im w oczy, a małżeństwo wisi na włosku.
Jakie będą ich kolejne decyzje? Czy hotel ma szansę rozpocząć swoją działalność na nowo?
W międzyczasie na zakręcie drogi tuż obok hotelu ma miejsce wypadek, w którym ranna zostaje młoda kobieta. W szpitalu okazuje się, że na skutek urazu głowy ranna doznała amnezji – nie pamięta kim jest, gdzie mieszka, ani co się wydarzyło. Jej pamięć uległa całkowitemu resetowi. Bohaterka miała przy sobie jedynie kartkę z adresem hotelu, do którego zmierzała, gdy potrącił ją samochód. Libby gdzieś głęboko w duszy czuje się odpowiedzialna za poszkodowaną i chce jej pomóc przynajmniej do czasu, kiedy ta odzyska pamięć. Między kobietami zawiązuje się nić sympatii i porozumienia, która przeradza się w prawdziwą przyjaźń.
Kim jest tajemnicza kobieta nazwana Pippą? Skąd pochodzi i co robiła obok hotelu? Co wydarzyło się przed wypadkiem?
Te dwie historie rozgrywające się jednocześnie, przeplatające się ze sobą i tworzące interesującą warstwę psychologiczno – obyczajową kreują niezwykle ciepłą i intrygującą opowieść. W tle wydarzeń, zawsze w pełnej gotowości, stoi Lord Bob, który niczym strażnik spokojnie przygląda się poczynaniom bohaterów. Ten niezwykle dostojny jegomość to zupełnie wyjątkowy mieszkaniec hotelu – pies basset, ulubieniec Margaret, do którego wszyscy pozostali mają wyjątkową słabość.
Lucy Dillon podarowała czytelnikom dobrze skomponowaną powieść pełną ciekawych wrażeń. Bohaterki postępują niesztampowo, ale są zdeterminowane, aby walczyć o swoje. Amnezja wprowadza pewną zagadkowość i tajemniczość, a problemy Libby i Jasona z realizacją planów nakłaniają do kibicowania. Drobne perypetie stają się prawdziwymi wyzwaniami, a kwestia zaufania i otwartości w stosunkach międzyludzkich staje się cechą nadrzędną. Przyjaźń to wielkie słowo, ale jeśli mamy wokół siebie życzliwych sobie ludzi, to wszelkim problemom można zaradzić – czy to jeśli chodzi o życie zawodowe, czy zwykłą codzienność. Każdy ma prawo popełnić błąd, a rodzina daje kolejną szansę, bo to ona kocha bezwarunkowo.
To bardzo dobra, moim zdaniem, powieść obyczajowa, w której na dość popularne schematy autorka miała swój własny, nietuzinkowy pomysł. Zwierzęta, a dokładniej psy, które zawsze gdzieś tam się pojawiają w powieściach Pani Dillon otrzymują status wyjątkowych bohaterów. To właśnie dzięki nim każda historia nabiera niepowtarzalnego charakteru. Powieści autorki zawsze bardzo miło mi się czyta. Prosty, ale sugestywny język, sporo emocji, momenty wzruszeń – to wszystko powoduje, że od lektury nie można się oderwać.
Zachęcam do sięgnięcia po „Dobry uczynek”, ale także pozostałe tytuły, które spotkacie w księgarniach, bibliotekach, bądź wgracie na czytniki. Naprawdę warto poświęcić czas takim historiom.