Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2019-05-06
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: Why Mommy Swears
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Marta Żbikowska
Ilustracje:Emotion Media
"Dlaczego mamusia przeklina" Gill Sims
Warto się pośmiać i wzruszyć przy drugim tomie cyklu "Rozterki wkurzonej mamy". Nowa praca, dorastające dzieci, zobowiązania rodzicielskie w szkole. Do tego ślub przyjaciółki i rodzinne zawirowania. Trudno być matką, córką, żoną.
Polecam na poprawę humoru, chociaż niektóre kwestie tu poruszone warto przemyśleć. Zwłaszcza o pracujących matkach.
Nie jest to książka, która wywróci mój świat do góry nogami, czy też jakoś specjalnie rozbawi do łez.Owszem, jest tu wiele zabawnych sytuacji ale tak samo wiele tych niesmacznych, tych, które rozzłaszczają. Ta książka to raczej tragikomedia z czego bardziej tragi niż komedia i jesli ktoś jak ja spodziewałby się jakiejś parodii to niech porzuci płonne nadzieje.
Ta książka najnormalniej w świecie mnie wk...ła. Myślałam, że dobrze się ubawię a tylko mnie zdołowała. Bohaterka kompletnie nie radzi sobie ze swoją rzeczywistością a dzieci i mąż robią z nią co chcą. Jak czytam o tym, jak dzieci się do niej odnoszą to nóż się w kieszeni otwiera. To jest pikuś. Jak czytam kawałki o mężu, który kompletnie ma ją za nic i generalnie ma wszystkich w d...e , to sobie myślę w duchu...mój nienajgorszy:)
Mimo kilku zabawnych sytuacji, szczególnie pod sam koniec[ sytuacja z urlopem lecz nic więcej nie zdradzę], które faktycznie wywołały uśmiech na mojej twarzy , to nie uratuje to mojej oceny , bo ta książka nie wywołała pozytywnych emocji. Nie polubiłam bohaterów ani trochę:(
Po pierwszej części byłam głodna wrażeń! Zresztą w stu procentach identyfikuję się z tytułem. Jako logistyk przeklinanie mam we krwi. A odkąd jestem na macierzyńskim, to jakby nie mogę znaleźć ujścia emocjom. I Ellen po raz kolejny ma podobnie jak ja. Czasem po prostu nazbiera się w człowieku mnóstwo spraw i to tak buzuje, że jak sobie człowiek nie przeklnie, to aż go w środku ściska!
Ellen po raz kolejny pokazuje blaski i cienie macierzyństwa. Chociaż w tym wypadku więcej mamy tych cieni. Mąż, który miga się od domowych obowiązków, bo przecież nie jest kurem domowym, by siedzieć na grzędzie… Tu znów mamy postawioną sytuację, że ta biedna matka, to siedzi sobie w domu z dziećmi i nic nie robi. Wszystko się samo pierze, wszystko się samo sprząta, a i obiad sam się gotuje. Dzieci się same sobą zajmują (w szczególności w wakacje), a naburmuszony mąż uważa, że jego praca jest najważniejsza… Nie jest łatwo pogodzić pracę z rodzicielstwem. Czasem wymaga to prawdziwej logistyki.
Przy tej książce nie było już we mnie takiego wow, jak przy pierwszej części. Autorka choć momentami jest zabawna i komentarze bohaterki rozkładają mnie na łopatki, to przez większą część książki miałam wrażenie, że ta wkurzona i zadziorna Ellen jest całkiem nijaka. Trochę nie mogę się pogodzić z obrazem, który jakby wysunął mi się na pierwszy plan: że te dzieciaki to jednak są straszne bachory. Gill Sims nie zapomniała jednak, że z nałogami należy walczyć. I tu ogromna pochwała, że Ellen bierze się w garść i próbuje wyjść na prostą.
Mamą jest się 24 godziny na dobę. Nie ma urlopu, przerw. Nie można zgłosić nieprzygotowania. To naprawdę ciężki kawał chleba. „Dlaczego mamusia przeklina. Rozterki wkurzonej mamy” próbują nas trochę odciągnąć od tego macierzyństwa. Bo przecież bez dzieci można byłoby w weekend spać do dwunastej, albo nawet spakować się w godzinę i wyjechać nad jakieś morze. Z bohaterką jesteśmy okrągły rok. Szukamy z nią pracy, opiekujemy się dziećmi, które czasem doprowadzają nas do szewskiej pasji, kłócimy się z mężem oraz spotykamy się z jej przyjaciółmi. Autorka za bardzo podkolorowuje sytuacje z życia, przez co odbiór tej drugiej części książki – jest dla mnie mniej satysfakcjonujący.
Przygotujcie miskę popcornu, usiądźcie wygodnie na kanapie i zapnijcie pasy - oto bowiem Gill Sims, naczelna propagatorka rodzicielstwa bez filtrów...