Deklaracja brzmi jak ostrzeżenie „Najpierw udało się wyleczyć raka. Potem choroby serca. Trochę dłużej zajęło pokonanie aids, ale w końcu znaleziono lek i na tę chorobę (...)”. A potem nadeszła epoka Regenaracji i tabletek na Długowieczność. Czyżby więc spełniło się odwieczne marzenie człowieka o nieśmiertelności? Na pozór – raj na ziemi. Ale to raj STARYCH ludzi, bowiem dla nowych nie ma już miejsca. Brakuje wody, powietrza, jedzenia, energii. W roku 2065 ustanowiono Deklarację, zgodnie z którą „każdy człowiek może mieć tylko jedno dziecko”. Na mocy Deklaracji z 2080 roku „w ogóle zabroniono posiadania potomstwa”. Obowiązuje co prawda zasada Rezygnacji – czyli „życie za życie”, ale „ponieważ w konsekwencji oznaczało to, że człowiek zachoruje i umrze, takie rozwiązanie nie było zbyt popularne”. Na marginesie tego nieśmiertelnego, idealnie poukładanego (czy raczej ślepo podporządkowanego) społeczeństwa żyją zamknięte za murami „nadmiary” – dzieci tych, którzy sprzeniewierzyli się obowiązującym zasadom, pozbawione wszelkich dóbr i praw (na czele z prawem do Długowieczności), wychowywane w nienawiści i pogardzie wobec rodziców, pozbawione nie tylko miłości, ale i wiary w miłość. „Moi rodzice mnie nie kochają. Gdyby kochali, to nigdy bym się nie urodziła” – mówi nadmiar Anna (bez nazwiska – nadmiary nie mają nazwisk...), główna bohaterka „Deklaracji”. Patrząc na ten futurystyczny obraz świata, stworzony przez Gemmy Malley, kręcimy z niedowierzaniem głową. Czytając pamiętnik piętnastoletniej Anny (zakazany – pisanie jest przecież niebezpieczne, podobnie jak zakazane jest posiadanie czegokolwiek na własność, choćby pamiętnika), buntujemy się, że ludzie mogą być tak bezwzględni w swoim egoizmie. Tak nieludzcy, by nie oddać Ziemi... swym następcom. Przerażająca jest wizja społeczeństwa nieśmiertelnych, którzy za Długowieczność oddali sens życia. Obserwując rodzącą się miłość dwojga nastolatków, mamy nadzieję, że uda im się pokonać świat rządzony według zasad Deklaracji i dotrzeć do Podziemia, gdzie wciąż jeszcze – wbrew prawu – rodzice chronią swoje dzieci; gdzie wolno kochać (i mieć!) rodzeństwo, gdzie jest miejsce na prawdziwe oddanie i przyjaźń. I na wyrzeczenia. Nawet te ostateczne. Losy Anny i jej rodziców – to oczywiście zwycięstwo miłości. Miłości, która każe ustąpić miejsca na Ziemi młodszym; która nadaje sens życiu i pokazuje wartość trwania tego życia nie w nieskończoność – lecz w dziecku, któremu je daliśmy. Miłość Anny i Petera dała im siłę, by pokonać absurdalną Deklarację. Pozwoliła poznać wartość życia. I oswoić strach przed śmiercią, „bo kiedy mamy pewność, że coś się skończy, to bardziej to doceniamy, chcemy smakować każdy moment”. Kim byłaby Anna, gdyby Peter nie zorganizował ucieczki z Grange Hall? Gdyby nie zstąpił po nią do tego piekła na ziemi? Czy kiedykolwiek wyszłaby z narzuconej jej roli „nadmiaru”? Cóż, jako dziewczynka ambitna, pewnie uzyskałaby w końcu status „wartościowego zasobu” i została oddana na służbę – bez szans na prawdziwe życie. A przecież to ono jest najważniejsze; sens życia, jego smak, pełnia przeżyć – a nie tylko jego długość. Czas w obliczu Długowieczności nagle traci swą wartość (i żadna to pociecha, że „mamy czas”, skoro z przyjaciółką umawiamy się na spotkanie już od dziesięciu lat, a stare kotary – jak dowcipnie zauważa autorka – miały być wyrzucone bodaj pięćdziesiąt lat temu... A z drugiej strony – co, jeśli w nieskończoność przyjdzie nam zagłuszać ból – jak pani Pincent?). „Deklaracja” Gemmy Malley brzmi jak ostrzeżenie przed wypaczeniem słusznych skądinąd idei (bo przecież rzeczywiście trzeba dbać o środowisko, oszczędzać energię, wodę; bo warto walczyć z chorobami; bo należy postępować zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi...), przed społecznym egoizmem. „Mogę zrobić ze swoim życiem, co tylko zechcę – mówi Anna Covey, rezygnując z podpisania Deklaracji. – Wszyscy możemy”. Tę pełną zaskakujących zwrotów akcji, dobrze napisaną, przejmującą powieść czyta się jednym tchem. Ale w większości Czytelników „Deklaracja” trwać będzie znacznie dłużej niż jej lektura – w myśleniu o tym, co najważniejsze; o istocie miłości... i śmierci, która pozwala żyć następnym pokoleniom.
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 2010-08-01
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 312
"Deklaracja" Gemma Malley to pierwszy tom trylogii "Deklaracja". Powieść należy do fantastyki. Kiedy zaczynałam czytać tę książkę nie wiedziałam do końca czego w sumie się spodziewać. Nie czytałam jeszcze dzieł tej autorki.
Jednak przejdźmy w końcu do rzeczy. O czym opowiada książka? No, więc teraz jest dobry moment, aby się nad tym zastanowić. Wyobraźcie sobie, że jesteście nadmiarami w świecie legalnych ludzi. Co jeśli nie mielibyście prawa do życia? A mimo to jednak jesteście. Anna jest nadmiarem i żyje w zamkniętym zakładzie, nie zna świata za murami. Została przekonana, że nie ma żadnych praw i może tylko służyć innym. Pewnego dnia jednak zjawia się ktoś, kto opowie Annie o prawdziwym życiu.
Co wtedy się stanie? Kim tak właściwie jest nadmiar? Przekonajcie się sami !
Uważam, że "Deklaracja" jest książką, którą zdecydowanie warto przeczytać. Opowiada nie tylko o miłości, przyjaźni, brutalności, ale przede wszystkim moją uwagę zwrócił podział społeczeństwa. Wszak wszyscy powinniśmy być równi, prawda? Każdy ma prawo do życia, wolności. Jednak w tej książce nic nie jest proste.
Zdecydowanie podobała mi się fabuła, która mimo swojej prostoty jest przyjemna w odbiorze i z przyjemnością zagłębiłam się e świat bohaterki. Książka jest oczywiście również też wciągająca.
Idealna lekka lektura na umilenie sobie wieczora. Zdecydowanie polecam przeczytać książkę autorki. Ja sama jestem pewna, że kiedyś jeszcze sięgnę po jej twórczość.
Jednak uważam, że jest to powieść skierowana w głównej mierze do młodzieży i właśnie tej grupie najbardziej ją polecam.
Podsumowując uważam, że książka jest naprawdę dobrze napisana i zdecydowanie warto ją przeczytać. To nie tylko przyjemnie spędzony czas, ale również pouczająca powieść dla osób, które głębiej zastanowią się nad jej przekazem, który aż sam się nasuwa. Na koniec nadmienię tylko o okładce. Nie tylko ładnie wygląda, ale ma również odzwierciedlenie w powieści . W pewnym stopniu nawet stanowi jej esencję.
Książka idealnie wpasowuje się w nurt powieści dysutopijnych, rozpopuloryzowanych przez "Igrzyska Śmierci" czy "Niezgodną". Wprawdzie dobrze się mi ją czytało ale mam wrażenie, że powiela te same wątki w innej odsłonie. Cała historia toczy się zbyt szybko. Myślałam, że wątek rodziny Anny będzie bardziej rozwinięty. Jakoś nie przykuła mojej uwagi. Ciekawa ale raczej nie na tyle bym sięgnęła po kolejny tom.
"W sieci" to drugi tom znanego cyklu "Deklaracja". Jest rok 2140. Walka przeciw starzeniu się społeczeństwa została wygrana. Ludzie mogą już żyć wiecznie...
Ostatni tom bestsellerowej serii Deklaracja! Walka między Podziemiem a producentem długowieczności trwa. Wydaje się, że nic nie jest w stanie osłabić...