Wydawnictwo: Stentor
Data wydania: 2011-03-01
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 232
Czarny młyn
Marcin Szczygielski @marcin.szczygielski
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Latarnik
Ta doskonała, mroczna powieść, która trzyma w napięciu już od pierwszych stron do samego końca.
Wszystko dzieje się w małej, zaniedbanej wiosce, w której zostało już tylko kilka upadających gospodarstw. Niczego się tu nie uprawia ani nie hoduje zwierząt, bo z niewiadomych przyczyn nic nie chce tu rosnąć. Wokół wyrastają jedynie słupy wysokiego napięcia, a w tle straszą ruiny dawnej spółdzielni rolniczej. To ponure, nieprzyjazne miejsce, skąd wszędzie jest za daleko i gdzie nawet nie odbiera telewizja –
Oto cały świat jedenastoletniego Iwo i grupki jego przyjaciół. Swoista izolacja i konieczność samodzielnego organizowania sobie zabaw, spowodowana brakiem dostępu do popularnych rozrywek, tworzą między dziećmi silną więź i poczucie wzajemnej odpowiedzialności. To właśnie ona pozwoli im razem przetrwać nadchodzący koszmar.
Pewnego razu we wsi zaczynają się bowiem dziać dziwne, trudne do wyjaśnienia zjawiska, które z każdym dniem przybierają coraz bardziej straszny obrót.
"Czarny Młyn" to książka dla dzieci od 10 lat utrzymana w konwencji grozy, z elementami magii oraz przygody.
Książka, którą po prostu aż chce się czytać.
Akcja rozgrywa się w idealnie dopracowanym miejscu, które od samego opisu przechodzi dreszcz po plecach.
Polecam przeczytać wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń.
Książka zdobyła Grand Prix w drugiej edycji Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren organizowanego przez Fundację ABCXXI – Cała Polska Czyta Dzieciom, w kategorii wiekowej 10-14 lat.
Trochę straszna opowieść o sześciorgu dzieci które sarają uwolnić swoich rodziców i obalić potęgę Czarnego Młyna.
Groza czai się na każdym kroku. O tym możemy się dowiedzieć czytając ,,Czarny młyn". Ta książka jest naprawdę świetnie napisana. Radzę nie czytać tej książki wieczorem bo naprawdę jest całkiem straszna. Mimo to polubiłam ją oraz jej autora.
Cześć! Mam na imię Michał i chcę opowiedzieć Wam o nas - niewidzialnych dzieciakach z „Dębowego Lasu". O Kiwaczku, Sylwii, Meandrze i całej reszcie...
Kiedyś myślałam sobie tak: Ach, jakiż to pech urodzić się w Polsce! U nas nic a nic się nie dzieje! Ani zorzy polarnej, ani lekkiego choćby trzęsienia...