Mroczny kryminał rozgrywający się w fascynujących latach 30. na niemieckim Pomorzu. Miastem Marienwerder (Kwidzyn) wstrząsają krwawe morderstwa, których ofiarą padają księża z parafii sąsiadującej z katedrą i zamkiem krzyżackim. Tropy wiodą także do zamku w Marienburgu (Malborku). Autor kreuje niezwykły świat, zaludniony przez fałszywych chrześcijan, piękne kobiety z przeszłości, samobójców, fanatycznych nacjonalistów i członków tajemnego bractwa, rojącego o odbudowie wielkiej Rzeszy. Akcja schodzi - dosłownie i w przenośni - do podziemi, ukrytych korytarzy i krypt krzyżackich zamczysk, w których zatrzymał się czas.
Prowadzący dochodzenie radca kryminalny Christian Abell, zmierzyć się musi nie tylko z wyrachowanym mordercą, ale także z własną przeszłością, wiążącą go z rodzinnym miastem. Pełne napięcia śledztwo się komplikuje. Nic nie jest oczywiste, kolejne hipotezy prowadzą donikąd. Nobliwe miasteczko okazuje się swoistym kretowiskiem, skrzętnie skrywającym ponure tajemnice. Celem mordercy wkrótce staje się sam Abell.
Stawka jest jednak o wiele większa, niż życie policjanta. Rozwiązanie zagadki wymaga rozwikłania tajemnic z dalekiej przeszłości, która wciąż wpływa na los współczesnych...
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2022-05-18
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 375
„Czarny manuskrypt” Krzysztofa Bochusa to powieść określana jako kryminał noir, którego akcja toczy się w latach trzydziestych na niemieckim Pomorzu – i to chyba właśnie okres, w którym rozgrywa się akcja jest najmocniejszą stroną tej książki. W tym fascynującym czasie dochodzi do niezwykłych zbrodni – ktoś zabija księży z parafii sąsiadującej z zamkiem krzyżackim.
Książka mi się niezbyt podobała, i na pewno nie powaliła mnie na kolana. Dlaczego? Bo mimo że temat jest intrygujący, sama zagadka kryminalna wciąga, to autor ma tendencję do zbytniego rozpisywania się na różne tematy, przez co akcja trochę się rozmywa. Te niekończące się podsumowania policyjne, dyskusje o sztuce, o architekturze, o grzechu, o rodzącym się nazizmie – to wszystko jest ciekawe (oprócz wymienionych analiz policyjnych, które nudziły mnie dość mocno), ale odwraca uwagę od właściwej akcji i u mnie budziło zniecierpliwienie, choć zaznaczam, że interesuję się sztuką i historią, a czasy dwudziestolecia międzywojennego wręcz uwielbiam. Miałam wrażenie, jakby cała ta intryga była tylko po to, żeby Autor mógł nam opowiedzieć o mieście i czasach, które Go fascynują. Zatem nie nazwałabym tego tak naprawdę kryminałem – raczej powieścią historyczną z kryminalną zagadką w tle. Przy czym tło wychodzi tu na pierwszy plan – według mnie ze szkodą dla akcji. Nudziły mnie te wątki poboczne i traciłam przez nie rozeznanie w powieści, a także zainteresowanie nią.
Tym, co mi się nie podobało (wiem, wiem: będę w mniejszości, czytałam pochlebne opinie) był również bohater. Radca Abell wydał mi się wyjątkowo antypatyczny, zarozumiały i jakiś taki… bufonowaty. Nie zapałałam do niego tak gorącym uczuciem, jak wiele blogerek i blogerów, choć nie można mu odmówić inteligencji i bystrego umysłu. Po prostu – nie mój typ. Zresztą prowadzone przez niego śledztwo także nie należy do fascynujących – ciągnie się powoli, nieustannie analizowane są kolejne sprawy i spostrzeżenia, czytelnik musi wysłuchać wielu rozmów, wielu dywagacji i wielu rozważań, które niestety nie są zbyt ciekawe…
Są oczywiście również plusy. Ogromne wrażenie robi wiedza Krzysztofa Bochusa i praca, jaką musiał włożyć w to, aby tak doskonale oddać realia miejsca i epoki – za to należą się wielkie brawa.
Podobało mi się również obserwowanie jak stopniowo rodzi się chyba najniebezpieczniejsza ideologia, z jaką zetknął się świat. Nazizm nie ma tu jeszcze pełni sił, ale już podnosi głowę, już szuka ofiar, już zbiera siły i wskazuje winnych. To fascynujące, a zarazem przerażające.
Komu może spodobać się ta książka? Na pewno bardziej miłośnikom powieści historycznych niż kryminałów. Osobom, które lubią wielowątkowe opowieści, a także szczegółowe informacje na temat obrazów, budowli, architektury. Myślę, że fani powieści Marka Krajewskiego będą zachwyceni. Ja nie byłam – choć nie mogę też powiedzieć, że jakoś strasznie się zanudziłam. Po prostu – nie mój klimat, nie mój styl. Jeśli ktoś ceni sobie właśnie budowanie nastroju, wolno toczące się śledztwo i mnóstwo wątków pobocznych – to świetnie trafił. Dla mnie jest to raczej trochę zmarnowany potencjał, bo zapowiadała się niesamowita i bardzo wciągająca lektura.
Podsumowując: ciekawy czas i miejsce akcji, ciekawy pomysł na intrygę – i znacznie mniej ciekawe rozwinięcie akcji, która gubi się i rozmywa w nadmiarze szczegółów i wątków.
"Już od dawna wiedział, że ludźmi kierują potężniejsze instynkty i pragnienia niż potrzeba bycia przyzwoitym. I że dręczenie, okrucieństwo, zadawanie cierpienia innym jest wpisane na stałe w mapę ludzkich zachowań..."
Największym atutem powieści jest klimat bazujący na historii, nakreślony w barwny i przekonujący sposób. Prusy Wschodnie, Kwidzyn (Marienwerder), rok tysiąc dziewięćset trzydziesty, rodzący się nazizm i uwielbienie dla Adolfa Hitlera. Intuicyjnie wyczuwane obawy wobec przyszłości przez żydowskie środowisko rzutują nie tylko na codzienne życie ich przedstawicieli, ale również ukazują nastawienie policji wobec zbrodni z ich udziałem, czy w roli sprawcy czy ofiary. Ale to tylko jeden z wątków detektywistycznych w powieści, frapująco zapleciony, choć zbyt szybko kończący się.
Główne działania Christiana Abella, radcy kryminalnego, koncentrują się na rozwiązaniu zagadki wyjątkowo brutalnych morderstw księży powiązanych z Katedrą Świętego Jana Ewangelisty w Kwidzynie i Zamkiem w Malborku. Podobało mi się to oprowadzanie po sakralnych budowlach, zaglądanie do zakurzonych bibliotek, sekretnych celi, zagadkowych przejść, podziemnych krypt i korytarzy. Przyjemnie przenika się do historycznych faktów, postaci i zdarzeń, które okraszone wyważoną fikcją, sprawnie odwołują się do wyobraźni czytelnika. Tajemnicze bractwo, zaginiony artefakt, intrygujące zachowania, podejrzane gesty, niejasne motywy, zapętlone śledztwo.
I choć brakuje intensywnego napięcia w wątku kryminalnym, wiele elementów jesteśmy w stanie przewidzieć, a główny bohater ukazuje się w mało wyrazistej odsłonie, to jednak interesująco zagłębiamy się w przedstawiony scenariusz zdarzeń, nie brakuje lekkich zwrotów akcji i kolorytu sensacji. Wyjątkowo przyjazny styl narracji, zgrabne połączenie nastroju epoki, historycznych informacji i opisu przebiegu śledztwa, co skłania do sięgnięcia po kolejny tom serii. Ciekawi mnie przeszłość Abella, kilka wzmianek o jego życiu prywatnym zostało ujawnionych, dodano delikatną otoczkę obyczajową, lecz to za mało, aby stworzyć pełen profil postaci i obdarzyć go sympatią.
bookendorfina.pl
Od czasu do czasu sięgam po kryminał retro. Do tej pory były to książki Marcina Wrońskiego. Teraz w bibliotece otrzymałam książki Pana Krzysztofa. W sumie to dobry kryminał, osadzony w realiach międzywojennych, na Pomorzu, które było wówczas niemieckie. Nie mogę powiedzieć, żeby podobało mi się niemieckie brzmienie nazw Malbork czy Kwidzyn. Ale na przeszłość nie mamy wpływu. Głównym bohaterem jest radca prawny Christian Abell, którego mimo jego bezpośredniego i grubiańskiego nieraz zachowania, polubiłam. Nie było mu wtedy łatwo prowadzić śledztwa. Czasy były trudne i niebezpieczne a Christian sam dwukrotnie otarł się o śmierć. Okazuje się, że już wtenczas nie wszyscy w kościele byli ,,święci", wiedziano co to homoseksualizm, panie także się prostytuowały. Do tego proniemieckie, pronazistowskie nastroje i wynoszenie Hitlera na piedestał. Tak, ciężko się wtedy żyło a mordercy nie mieli urlopu. Przy okazji śledztwa liznęłam także trochę historii, nie tylko międzywojennej ale i kilka wieków wstecz. Z przyjemnością sięgnę po kolejną powieść autora.
Audiobook
Kryminał retro. Akcja toczy się w Niemczech niedługo przed dojściem Hitlera do władzy. Ktoś brutalnie morduje księży z parafii w Kwidzynie, sąsiadującej z zamkiem krzyżackim. Śledztwo prowadzi radca kryminalny Christian Abell, dość zaskakująco lotny i błyskotliwy jak na lata trzydzieste ubiegłego wieku, ale przymykam na to oko. Fabuła ze wszech miar wciągająca, plus trochę wątków pobocznych (całkiem udanych), dotyczących głównego bohatera, no i w tle Krzyżacy. Rozwiązanie zagadki jak dla mnie satysfakcjonujące. Duży plus dla autora za opisy historyczne dotyczące m.in. zamku w Malborku. Na pewno wrócę jeszcze do tej serii.
Warto przeczytać "Czarny manuskrypt". Polecam.
Chociaż podejrzanego wytypowałem dość wcześnie, a główny bohater nie zdobył mojej sympatii (przegrywa z kretesem ze swoim wachmistrzem), to książka ma w sobie coś ciekawego.
Przyjazna narracja (czasami aż przesadnie tłumaczy fakty), niezłe połączenie nastroju epoki, historycznych informacji i opisu śledztwa to bez wątpienia atuty tej książki.
Po brutalnym morderstwie dwóch księży na terenie parafii świętego Jana Ewangelisty radca kryminalny, Christian Abell, podejmuje się śledztwa pełnego zagadek i niejasności. Wśród osób podejrzanych znajduje się znany działacz partyjny, który zlecił pobicie syna pewnego bogatego kupca. Christian Abell stara się podążać odpowiednim tropem poszukując odpowiednich wskazówek, które mogłyby doprowadzić do odnalezienia oprawcy. Jak się okazuje parafia ta skrywa pewne mroczne sekrety, o których wiedzą tylko nieliczni. Czy radcy uda się rozwikłać sprawę związaną z morderstwami? Jakie sekrety skrywa parafia świętego Jana Ewangelisty?
"Czarny manuskrypt" jest pierwszą powieścią kryminalną jaka wyszła spod pióra Krzysztofa Bochusa a zarazem moim pierwszym spotkaniem z twórczością autora. Powieść należy również do cyklu o Christianie Abellu. W "Czarnym manuskrypcie" można zapoznać się bliżej nie tylko ze stylem pisarskim ale również z ogromną wiedzą autora. Pierwszy tom odnosi się do czasów przedwojennych na terenie ówczesnych Niemiec gdzie niemiecka partia socjalistyczna rosła w siłę. Ponadto przybliżona została również historia zakonu krzyżackiego, niegdyś wpływowej potęgi.
Tym co wydaje się szczególnie interesujące to żywot pewnej świętej oraz tajemniczy manuskrypt będący w posiadaniu zamordowanego księdza. Pilnie strzeżony manuskrypt wydaje się kluczem do rozwikłania zagadek owych zabójstw. Co więcej możemy przeniknąć zakamarki i wnętrze kwidzyńskiej Katedry Świętego Jana Ewangelisty.
Akcja powieści umiejscowiona w latach trzydziestych XX wieku wydaje się toczyć w odpowiednim tempie. Same lata przedwojenne również wydają się interesujące, gdyż przybliżają nie tylko sytuację polityczną i społeczną Niemiec ale też ukazują ówczesną niemiecką mentalność. Dobrym przykładem jest chociażby postawa proboszcza parafii, który często nawiązuje do dawnej potęgi zakonu krzyżackiego.
O czym w istocie jest powieść? Odpowiedź nie jest taka prosta, gdyż obok historii Niemiec i niemieckiego zakonu krzyżackiego mamy do czynienia z dwoma zagadkowymi morderstwami księży i samobójstwem młodego organisty. Krzysztof Bochus znakomicie połączył te wątki pozostawiając pewien niedosyt. Na plan pierwszy wysuwa się oczywiście postać radcy kryminalnego, którego osoba idealnie wpisuje się w całą sprawę.
Co przemawia za tym aby sięgnąć po tę pozycję? Otóż właśnie między innymi sami bohaterowie oraz umiejscowienie akcji w latach trzydziestych XX wieku tuż przed drugą wojną światową. W "Czarnym manuskrypcie" mamy do czynienia z nietuzinkowymi postaciami oraz niezwykle bogatą scenerią XX wieku. Panny lekkich obyczajów, niebezpieczni fanatycy religijni a także zagorzali nacjonaliści doskonale ukazują ówczesną sytuację polityczną i społeczną.
Czy warto po nią sięgnąć? Jak najbardziej! "Czarny manuskrypt" niewątpliwie zalicza się do interesujących i wciągajacych powieści o niebanalnej fabule. Dwa wyjątkowo brutalne morderstwa i niezbadany żywot pewnej świętej zapewne mogą zainteresować nie tylko same osoby zafascynowane kryminalnym światem. Z kolei sytuacja polityczna panująca w ówczesnych Niemczech staje się coraz bardziej napięta co dobrze widać w powieści. Autor z pasją oddaje obraz oraz klimat panujący na niemieckim terenie. A co więcej sam język jest jasny i przejrzysty co stanowi niemałą zaletę powieści.
Uważam, że powieść ta przeznaczona jest zarówno dla osób zainteresowanych światem kryminalnym jak i historią Niemiec i zakonu krzyżackiego. Serdecznie polecam tę powieść.
Cała opinia na stronie: https://moichksiazekswiat.pl
Lubię. Czarny kryminał retro, ale bez epatowania okrucieństwem jak u Krajewskiego, co bardzo doceniam. Główny bohater ciut sztampowy, ale też nie przeszarżowany, dzięki czemu mnie nie irytował, a to już jest pewne osiągnięcie ;).
Ale tym co przykuło moją uwagę do tej powieści było tło historyczne i pasja, z jaką autor opisuje Kwidzyn lat trzydziestych oraz oddaje klimat społeczny i kulturowy dawnych Prus. Wielokulturowość, rodzące się (bądź nasilające) podziały, nacjonalizmy, pogłębiające się stereotypy narodowościowe tworzą istną pajęczynę, w której odnaleźć się musi radca kryminalny Christian Abell, by ostatecznie rozwikłać zagadkę okrutnych morderstw dwóch księży.
Co prawda domyśliłam się na chwilę przed odsłonięciem kart, kto zabił, ale to w niczym nie umniejszyło mojej frajdy z lektury. Coś mi mówi, że Abell dopiero rozwinie skrzydła jako detektyw, więc na pewno wkrótce wrócę do książek Bochusa.
Ostatnie wspólne śledztwo radcy Abella i wachmistrza Kukulki. Koniec marca 1945, Abell i Kukulka wracają do Gdańska na moment przed zagładą miasta. Sowieci...
Błyskotliwy, przewrotny thriller o samotności, mroku i złu, które czaić się może wszędzie...Trójmiastem wstrząsa seria okrutnych, niewytłumaczalnych zabójstw...
Przeczytane:2019-06-16,
Sięgając po tę książkę, poczujesz na karku oddech przestępców, wyuzdanych kobiet, niepokornych duchownych i policjanta, którzy depcze po śladach podejrzanych,
by rozwiązać mroczną zagadkę. Czy mu się to uda?
Już od pierwszych stron autor serwuje czytelnikom opis brutalnej napaści na młodym mężczyźnie. A to dopiero początek zwiastujący kolejne problemy, z którymi będzie musiał poradzić sobie radca kryminalny z Prezydium Policji w Marienwerder, Christian Abell. Wraz ze swoim pomocnikiem, wachmistrzem Kukulką, prowadzi nietypowe śledztwo w sprawie zabójstwa brata Gerharda. Zmasakrowane zwłoki duchownego, wiszące na kościelnym dzwonie to niecodzienna sprawa jak na miasteczko, które uchodziło za spokojne. Radca szuka poszlak, które nakierują go na trop mordercy, jednak z dnia na dzień pojawia się zbyt wiele pytań, a zbyt mało odpowiedzi...
Zaskakująca, pełna niespodziewanych zwrotów akcji książka Krzysztofa Bochusa to powieść kryminalna noir połączona z wątkami historycznymi. Sam klimat tamtych czasów, czyli lata 30. XX wieku, został odzwierciedlony w każdym detalu. Widać, że autor poświęcił wiele czasu na zgłębienie wiedzy na temat tamtejszych zwyczajów, strojów, a także budowli i historii miasta Marienwerder. Pisarz nie szczędził długich opisów na temat historycznych obiektów, co osobiście mi nie przeszkadzało, ponieważ lubię zagłębiać się w takie ciekawostki z przeszłości. Problem mogą mieć czytelnicy, którzy wolą zdecydowanie krótsze wzmianki i opisy otoczenia miejsca akcji. Akcja toczy się w umiarkowanym tempie - Czarny manuskrypt nie skupia się na krwawych opisach, w każdym rozdziale, a na śledztwie, podczas którego czytelnik może poczuć się jak naoczny świadek, który towarzyszy Christianowi w jego działaniach. Nie znaczy to jednak, że miłośnicy mocniejszych opisów, nie znajdą tu czegoś dla siebie - zapewniam was, że smaczki też mają swoje miejsce w tej historii.
Pierwsze skrzypce gra oczywiście główny bohater, Christian Abell. Jak dla mnie to postać, o której ciężko zapomnieć. Jest inteligentny, pomysłowy, uparty, ale i melancholijny. Cechuje go pewna introwertyczność oraz romantyczna natura. Uwielbiam go! Zachwycają mnie również postacie drugoplanowe, jak chociażby Kukulka. Odgrywają ważną rolę w wydarzeniach przedstawionych w powieści. Autor nie szczędzi opisów i na ich temat.
Obecnie czytam trzeci tom cyklu i niestety już niedługo pożegnam się z zaradnym Christianem Abellem. Na szczęście już niedługo będę mogła się zapoznać z kolejnymi bohaterami wykreowanymi przez Krzysztofa Bochusa. W kwietniu planowana jest premiera jego kolejnej książki pt. Lista Lucyfera. Nie mogę się już doczekać!