Autorka Służących do wszystkiego wraca do tematu wiejskich kobiet, ale tym razem to opowieść zza drugiej strony drzwi chłopskiej chałupy. Podczas, gdy Maryśki i Kaśki wyruszają do miast, by usługiwać w pańskich domach, na wsiach zostają ich siostry i matki: harujące od świtu do nocy gospodynie, folwarczne wyrobnice, mamki, dziewki pracujące w bogatszych gospodarstwach. Marzące o własnym łóżku, butach, szkole i o zostaniu panią. Modlące się o posag, byle ,,nie wyjść za dziada" i nie zostać wydane za morgi. Dzielące na czworo zapałki, by wyżywić rodzinę. Często analfabetki, bo ,,babom szkoły nie potrzeba".
Nasze babki i prababki.
Joanna Kuciel-Frydryszak daje wiejskim kobietom głos, by opowiedziały o swoim życiu: codziennym znoju, lękach i marzeniach. Ta mocna, głęboko dotykająca lektura pokazuje siłę kobiet, ich bezgraniczne oddanie rodzinie, ale też pragnienie zmiany i nierówną walkę o siebie w patriarchalnym społeczeństwie.
,,Joanna Kuciel-Frydryszak mówi prawdę. Opisuje historię wsi biedą i głodem naszych babek i rozrywa nam serca. Wstrząsająca historia polskich kobiet. Moja babka była jedną z nich".
IZABELA KUNA
,,Ta książka powinna być lekturą obowiązkową. Nie zrozumie nikt współczesnej Polski, społecznych napięć i historii własnej rodziny bez zrozumienia tego, co Joanna Kuciel-Frydryszak opisała w Chłopkach. Tej mieszaniny krzywdy od kołyski i heroizmu aż po grób. Wstrząsający obraz nieludzkiej męki codziennego życia, poniewierki, biedy, upokorzenia naszych babek i prababek. Na zegarze historii to przecież było wczoraj, dlatego siedzi w nas tyle demonów i buntu..."
JOANNA KOS-KRAUZE
,,Osoby, których życie stanowiło tło dla historii powszechnie uważanych za istotniejsze, wreszcie stają na pierwszym planie. Wspaniała i poruszająca książka".
KACPER POBŁOCKI
profesor Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki Chamstwo
JOANNA KUCIEL-FRYDRYSZAK
dziennikarka, absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Autorka biografii Słonimski. Heretyk na ambonie, nominowanej w najważniejszych konkursach na Historyczną Książkę Roku (im. K. Moczarskiego i O. Haleckiego), cenionej biografii Kazimiery Iłłakowiczówny Iłła (Marginesy 2017), nominowanej do Nagrody im. Józefa Łukaszewicza, oraz bestsellerowej książki Służące do wszystkiego (Marginesy 2018), która znalazła się na liście dziesięciu najważniejszych książek 2018 roku dwumiesięcznika ,,Książki. Magazyn do Czytania" i dostała nominację do Nagrody Historycznej ,,Polityki" oraz Nagrody ,,Newsweeka" im. T. Torańskiej. Jej najnowsza książka książka to Chłopki. Opowieść o naszych babkach (Marginesy 2023).
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2023-05-17
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 496
Książka „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak to niezwykle ważna pozycja, która przywraca głos wiejskim kobietom, zapomnianym przez historię. Autorka, sięgając po autentyczne źródła i szczegółowe świadectwa, wiernie odtwarza życie tych kobiet, których codzienność pełna była pracy ponad siły, biedy i nierówności. Historia opowiedziana przez Kuciel-Frydryszak jest głęboko poruszająca – przywraca głos tym, których codzienność składała się z ciężkiej pracy, niedostatku i walki o przetrwanie. Bardzo przykre jest to, jak niewiele zmieniło się w sytuacji kobiet wiejskich przez dekady – mimo wielu zmian politycznych, społecznych i ekonomicznych, ich życie nadal podlegało ogromnym ograniczeniom.
Sądzę, że książka w wyjątkowy sposób ukazuje, jak wiejskie kobiety musiały zmagać się z podwójnym ciężarem – patriarchalnym porządkiem społecznym i niesprawiedliwością ekonomiczną. Współczuję bohaterkom tej książki, których życie pełne było obowiązków domowych i rolnych, a mimo to ich wysiłki pozostawały niewidoczne w oficjalnej historii i niedoceniane w ich społecznościach. Kuciel-Frydryszak przypomina, jak ogromna odpowiedzialność spoczywała na barkach tych kobiet, które, choć zapomniane, były przecież podstawą funkcjonowania wiejskich rodzin i wspólnot.
„Chłopki” ukazują jednak nie tylko trud i cierpienie. Uważam, że szczególnie wartościowe jest to, jak autorka podkreśla siłę i zaradność wiejskich kobiet, które mimo ciężkich warunków wykazywały się wytrwałością i determinacją. Książka skłoniła mnie do docenienia ich roli, a także do refleksji nad tym, jak niesprawiedliwie były pomijane. Podsumowując, „Chłopki” to nie tylko opowieść o przeszłości, ale też przypomnienie o długiej i trudnej drodze, którą kobiety musiały przebyć, by odzyskać godność i należne miejsce w historii.
Pewnego dnia patrząc na mojego kota Maćka, pomyślałam sobie: „Jakie masz wielkie szczęście, że jesteś kotem, a nie biedną kobietą ze wsi, urodzoną na początku dwudziestego wieku”. Taka myśl przyszła mi do głowy w trakcie czytania reportażu „Chłopki” Anny Kuciel-Frydryszak. Tak więc, jeśli jesteście ciekawi więcej na temat tej książki, to zapraszam na recenzję!
Książka ta opisuje życie wiejskich kobiet żyjących w międzywojennej Polsce, które harowały przez całe dnie. Marzyły o własnym łóżku, butach, szkole oraz o tym, żeby zostać panią. Oprócz tego modliły się o posag, żeby „nie wyjść za dziada” lub żeby nie zostać wydaną za morgi. Robiły też wszystko, żeby wyżywić rodzinę i często trafiały się wśród nich analfabetki, gdyż w tamtych czasach uważano, że szkoła im nie jest do niczego potrzebna.
W książce tej autora przedstawia historie prawdziwych kobiet, które opisała między innymi dzięki udostępnionym zapiskom ich rodzin. W książce tej jest również wiele zdjęć przedstawiających jej bohaterki. Dzięki tym informacjom, mogłam zobaczyć, jak wyglądały kobiety w tamtych czasach, jak były ubrane i ogólnie jak wyglądało ich życie. Reportaż ten dzieli się na kilka rozdziałów, które opisują bardzo ciekawe zagadnienia dotyczące życia tych kobiet i ich rodzin. Najbardziej wstrząsnął mną rozdział „Pasionka”, opisujący losy kilkuletnich dziewczynek, które chodziły na pastwiska zamiast do szkoły. W książce tej udostępniono też wiele pism, które sporządzali rodzice biednych dzieci, w celu zakończenia ich edukacji, aby mogły pomagać w gospodarstwie. Pisane one były potocznym językiem i zawierały dużo błędów ortograficznych oraz stylistycznych. Uważano wtedy, że szkoła, szczególnie kobietom, nie jest do niczego potrzebna. Podczas czytania bardzo mi było żal tych kobiet, którym przyszło żyć w tamtych czasach i jednocześnie podziwiałam je za swoją odwagę, siłę i oddanie rodzinie. Toczyły one nierówną walkę o siebie w tym patriarchalnym społeczeństwie. Tak więc dzięki tej książce można dowiedzieć się tego, jak wyglądało życie kobiet na początku dwudziestego wieku, które żyły w biedzie i w głodzie. Czytałam tę książkę z wielkim zainteresowaniem, bo wtedy żyły moje prababcie oraz babcie, więc miałam już wcześniej pojęcie o życiu, jakie wiodły. Dzięki tej książce dodatkowo dowiedziałam się wielu ciekawych i wstrząsających rzeczy, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Bardziej też doceniam swoje życie, które znacznie różni się od ciężkiego życia wiejskich kobiet żyjących w tamtych czasach.
„Chłopki” jest bardzo ciekawą i jednocześnie wstrząsającą książką, która przedstawia prawdziwe historie wiejskich kobiet żyjących na początku dwudziestego wieku. Mimo że nie należy ona do lekkich i jest niezłą cegiełką, czyta się ją szybko, a czasami aż trudno mi się było od niej oderwać. Tak więc, jeśli jesteście ciekawi tego, jak radziły sobie biedne kobiety w tamtych czasach, to bardzo polecam Wam ten reportaż, z pewnością dostarczy Wam wielu ciekawych wrażeń.
Ta książka, gdy przeczyta się o niej krótką notkę w prasie lub w sieci, to można ją po prostu zlekceważyć. Bo owszem wspomnienia osób są ciekawe, ale żeby na zapoznanie się z nimi tracić swój cenny czas? Poza tym te wspomnienia i statystyki przytaczane w książce dotyczą w większości osób biednych, bez wykształcenia. Cóż więc w tym może być ciekawego, skoro pewnie wszystkie te wspomnienia są podobne – bolesne, traumatyczne i w końcu pospolite? Gdybym takie założenie zastosował sprawiłoby to, że ominąłby mnie na początku 2024 roku prawdziwy „gejzer” emocjonalny, począwszy od zaczerwienienia na twarzy i wstydu, że jestem mężczyzną. Wielokrotnie czytając tę książkę dochodziłem bowiem do wniosku, że mężczyźni nawet wobec najbliższych byli bezduszni i bezczelni. We wspomnieniach kobiet wielokrotnie wykorzystywali patriarchalny ład nie zwracając uwagi na krzywdę i bohaterską postawę kobiet. Co gorsza te bohaterskie kobiety przyjmują często postawę „zadowolonej niewolnicy” i nie potrafią naturalnie okazywać swoich uczuć, bo te wg nich zarezerwowane są dla wyższych sfer, czyli bogatszych, lepiej wykształconych. Muszę przyznać, że co jakiś czas musiałem odkładać książkę, żeby „przetrawić” informacje, które otwierały mi oczy na przeszłość moich babek, której nie rozumiałem. I choć sam mieszkam od urodzenia na wsi i nieobca była mi bieda, to nie zdawałem sobie sprawy jak heroiczną postawą musieli wykazywać się moi przodkowie na wsi, żeby moje pokolenie było tu i teraz i żyło może nie w idealnym społeczeństwie, ale w takim, w którym młode osoby pewnie uznają te przedstawione w książce historie jako postapokaliptyczną fantastykę rodem z np. uniwersum „Metra” Dmitrija Głuchowskiego. (Do tej pory pamiętam karcące spojrzenie babci i kręcenie z politowania głową, gdy krzywiłem się gdy na śniadanie lub obiad podawała snelkę, czyli wodziankę. Wtedy nie rozumiałem, a teraz wiem, że dzięki temu nie byłem głodny i nie chorowałem). A to przecież zaledwie niecałe stulecie mija od czasów, których dotyczy ta książka. Myślę, że część z was podobnie do mnie inaczej spojrzy też na przebieg polskiej historii i przyczyny klęsk wielu powstań i nie tylko. Dla zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa międzywojennego najważniejsze bowiem było przetrwanie a nie walka o państwowość, niepodległość. Bo cóż to mogło dla nich znaczyć skoro nie było co jeść. Książka „Chłopki” to była dla mnie podróż nie tylko do przeszłości, dni z moich obrazów dzieciństwa, ale przede wszystkim nauka wdzięczności za to co mamy i jak wiele nasze mamy i babcie wycierpiały, żebyśmy mogli „bezczelnie” krytykować to co widzimy bez obawy, że zostaniemy wyklęci ze społeczeństwa lub spotka nas kara z rąk dziedzica, pracodawcy, czy też męża. Cieszę się, że jako pierwszą w tym roku przeczytałem właśnie tę książkę, bo moje spojrzenie na rzeczywistość jest teraz przepełnione pokorą. Ciekawe jak będzie u was. Oczywiście tych, którzy doczytają „Chłopki” do końca. Ja muszę przyznać miałem z tym problemy, bo obrazy w wyobraźni ...bolały.
“Kto się pod ławą urodził, nigdy na nią nie wejdzie”. Ta myśl wypowiadana przez matkę jednej z wielu bohaterek, którym Joanna Kuciel-Frydryszak oddaje głos, mogłaby posłużyć także jako motto książki. Prawie każdy z nas ma korzenie chłopskie - być może od strony babci albo dziadka, albo cała rodzina ma takie doświadczenia. Chłopki dla mnie są uniwersalną opowieścią, o której spora część osób chciała zapomnieć; opowieścią o tych, którym nie pozwolono wejść na ławę, jak i tych, które wykorzystały lub stworzyły okazję, by coś zmienić.
Przeszukiwanie starych gazet i publikacji będących pokłosiem konkursów, mających na celu znalezienie ważnych i ciekawych tekstów z czasów II RP, pamiętników czy listów, wydało niezwykły owoc. Coś niecoś wiedzieliśmy z przeszłości, bo przecież lektury szkolne (Reymont, Żeromski, Orzeszkowa, Dąbrowska itd.), bo na historii kilka okruchów pozostawionych, ale wszystko to wydawało się dalekie, niekonkretne, nie odnosiło się do nas i do naszych rodzin. Kuciel-Frydryszak sięga właśnie do historii rodzinnych, wydobywając to, co w pewnym momencie stało się wstydliwym balastem, choć tak po prawdzie nie powinno. Jak wskazuje podtytuł, Chłopki są opowieścią o naszych babkach, trochę też o dziadkach, ale przecież także o pradziadkach i rodzicach, o nas samych.
Autorka z rozmysłem i bardzo rzetelnie przedstawiła w książce każdy element życia kobiety na wsi. Począwszy od narodzin, przez dzieciństwo, dorastanie itp., ale także dzieląc to życie także na inne obszary, jak praca, małżeństwo, praca, kościół, praca, zdrowie, praca za granicą (na saksach) itp. To holistyczne podejście w przedstawieniu losów chłopki pomaga czytelnikowi lepiej zrozumieć złożoność problemu, z którym ma do czynienia. Kuciel-Frydryszak bardzo wiele miejsca poświęca opowieściom swoich bohaterek, daje wybrzmieć im głosom, byśmy mogli przeczytać relacje z pierwszej ręki. I są to relacje pełne ekspresji, niezwykle emocjonalne, ale także podszyte strachem, wstydem i poczuciem niesprawiedliwości.
Z niektórych spraw i zjawisk na pewno zdawaliśmy sobie sprawę - nawet jeśli nie w całości, to w części. Ano że ojciec w domu najważniejszy, że dziewczyna w rodzinie to tylko kłopot, bo trzeba jej będzie męża znaleźć, że bieda straszna aż piszczy; że pleban to prawie pomazaniec, że praca ponad siły, że stosunek feudalny itd. Autorka jednak nie przedstawia nam oczywistości, tylko wchodzi głębiej w każde ze zjawisk, uświadamiając, jak dużo bardziej złożony jest problem, który jesteśmy w stanie krótko skwitować. Zamiast ogólnika dostajemy sytuację osoby, którą ten czy inny problem dotknął, a każda z nich nacechowana jest bólem, przemocą, ale i uporem, wytrwałością.
Chłopki stanowią kolejną pozycję przedstawiającą ludowe historie, nie powielają jednak informacji i rozważań, które do tej pory się pojawiły. Kuciel-Frydryszak, podobnie jak w swojej poprzedniej książce Służące, skupiła się na ludziach, konkretnych sytuacjach, przypadkach i emocjach. Według mnie to stanowi największą siłę tej książki - mamy w niej bohaterki z krwi i kości, prawdziwe herstorie, które trafiają do nas po wielu latach, czyli spotykamy się przede wszystkim z ludźmi. Książka została opatrzona w bogatą bibliografię, która jeszcze bardziej uwiarygodnia jej treść, a całość dopełniona została fotografiami części bohaterek. Dla mnie Chłopki okazały się lekturą zarówno ważną, jak i wciągającą, czego i Wam życzę.
Życie naszych babek i prababek naznaczała ciężka praca. Na marzenia nie było czasu. Inne zajęcia niż w domu i na gospodarce, jeśli znalazło się dla nich czas, traktowano jak wybryk. Kiedy słuchałam kojącego głosu Marii Peszek, opowiadającego o kobietach pozbawionych złudzeń, ich dzieciach od małego przyuczanych do pracy, traktowanych jak użyteczne parobki, mężach i ojcach traktujących jedno i drugie jako coś podrzędnego - jest smutek. Dobrze, że przechodziłam na wersję e-bookową, by podejrzeć też materiały i zdjęcia przedstawianych sytuacji, nie do końca mi obcych, gdyż sama wywodzę się z takich korzeni. Kobiet, o których czasem nawet nikt nie pamiętał, pomimo ich trudów. Często analfabetek, kiedy trzeba było dokonać wyboru między posłaniem ich do szkoły, a wysłaniem do pracy. O tych, chodzących w zimie bez butów, wychowujących dzieci bez ciepła rodzinnego, na kolejne pokolenie pracowitych i cichych. Ale wśród nich znalazły się tez te, które odważnie zmieniały swoje życie. Czasem chodziło o przejęcie rządów w domu. Innym razem ruszały za pracą, odkładały ledwo uzbierane grosze dla córek, chcąc zapewnić im edukację...Dzięki nim doszło do zmian w życiu kobiet. Powoli, aż do naszych czasów walcząc o to, co dla kobiet nigdy( o dziwo) nie jest tak pewne, jak dla mężczyzn - o swoje prawa.
Zastanawiające, jak często musimy udowadniać lub protestować tam, gdzie to powinno już być trwałe. Wciąż walczyć z przyschniętym, zdziadziałym stereotypem, że nie jesteśmy czegoś warte.
W oczach mężczyzn, otaczających bohaterki "Chłopek", kobiety nawet nie były człowiekiem. W czasie swatów oceniana była ich pracowitość i posag. Teraz również podbija się godność i szacunek naszej płci. Tak mocno wrosło to przekonanie o drugorzędności. Nawet w nich i...O zgrozo! Nawet w nas samych obecnie.
Wciąż tkwi w nas poczucie, że musimy być pożyteczne.
Możemy być. Chcemy być.
Na pewno nie musimy.
Ale to nie jest tak łatwo wyplenić.
Radzę zapoznać się z obiema wersjami tej książki. Przeglądając wersję e-book lub drukowaną, otrzymacie pełną historię. Ja lubię dogłębnie poznawać pewne tematy. Dlatego zajrzałam.
Jeśli skorzystacie z audiobooka, być może, podobnie jak ja, dosłyszycie w tonie znakomitej tu lektorki Marii Peszek, ironię, kiedy czyta ona np. o poglądach mężczyzn na temat kobiet. Tak, słysząc to, ja również miałam ochotę skrzywić się w podobnym uśmiechu.
Gdyby uwierzyć tym poglądom, to być może nigdy nie powstałaby ta książka, spisana przez kobietę.
W hołdzie naszym babkom i prababkom.
Polecam szczerze. Zapoznajcie się z tą lekturą.
Znajdziecie tam dużo więcej, niż wspomniałam. Zapewniam.
'Wsi spokojna, wsi wesoła'
Pisał przed wiekami Jan Kochanowski, w utworze Pieśń Świętojańska o Sobótce, głosząc w nim apoteozę życia na wsi. Czy aby faktycznie życie chłopstwa było takie sielankowe? Nie, dobitnie pokazała to Joanna Kuciel- Frydrysiak, autorka książki Służące do wszystkiego. W najnowszym dziele dziennikarka pokazuje blaski i cienie życia na wsi, nie omijając rozmaitych dewiacji.
Chłopki, bo to im poświęcona jest ta publikacja, pracowały ponad siły już od najmłodszych lat. Dziś raczej trudno wyobrazić sobie siedmioletnie dziecko pasące zwierzęta gospodarskie; ten zwyczaj to pasionka, rozpowszechniony w XIX i XX wieku. Dodatkowo szokuje historia skrzywdzonej dziewczynki, przez jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, pedofila. Służbę w domu przedkładano na naukę, zresztą nie każdego chłopa było stać na wykształcenie potomka. W natłoku prac na gospodarstwie dzieci zajmowały się sobą, mogły liczyć na zainteresowanie ze strony rodzeństwa, ale też nie było to regułą.
Po lekturze wszystkich historii można odnieść wrażenie, że ówczesna wieś była prawdziwym siedliskiem wszelkich patologii: przemoc, niedostateczna higiena, wysoki poziom analfabetyzmu i śmiertelności. Niewątpliwie jednak niektóre spośród wyżej wskazanych czynników, stanowiły bolączkę wsi XIX i XX wieku. Treść jest wstrząsająca, rodzi bunt i niezgodę na przedmiotowe traktowanie dzieci i kobiet, z czym często spotykamy się nawet dziś. Całość poparta została konkretnym materiałem źródłowym (główna siła przekazu) i konsultacją historyczną.
Dzieje wiejskich kobiet są obszerne: macocha katująca pasierba, i którą dosięgła ręka sprawiedliwości. Aranżowane małżeństwa, zależne od ilości mórg gospodarza, będące przyczyną wielu tragedii. Mamy tutaj do czynienia z zachowaniami akceptowalnymi i nieakceptowalnymi społecznie, ale nie wszystkie i nie wszędzie. Zapadały wyroki skazujące domowych despotów, nie było to jednak popularne. Młyny sprawiedliwości mielą powoli, ale jednak mielą. Rozwód czy separacja nie uchodziły w konserwatywnym społeczeństwie. Niechby tylko znalazła się, co odważniejsza chłopka wyłamująca się z przyjętych wytycznych! Znalazła się! Była nią niejaka Zośka Paluchowa, która porzuciła brutalnego męża, niestety przepłaciła to życiem.
Mimo że sporo tu uproszczeń i łatwych ocen, to książka jest ważna i potrzebna.
Rzadko sięgam po reportaże, na ten miałam jednak ogromną ochotę. Być może gdzieś tam podświadomie chciałam dowiedzieć się czegoś o życiu swoich babć. Niestety nie poznałam żadnej, a obie pochodziły ze wsi. Połowę swojego życia również ja spędziłam na wsi, nieco jednak innej niż wieś moich babć.
Po lekturze „Chłopek” pozostaje tylko cieszyć się, że żyję tu i teraz, a nie wtedy, gdy kobieta nie miała nic do powiedzenia, jedyną jej rolą było rodzenie dzieci i ciężka praca w polu. To wstrząsający reportaż, dzięki któremu na wiele spraw można spojrzeć inaczej.
Bardzo polecam, nie tylko tym, którzy mają wiejskie korzenie. Zobaczycie tu obraz wsi prawdziwej, pełnej ciężkiej pracy, biedy, głodu, braku wykształcenia, sprzedawania córek za morgi. Jakże to inny obraz od tego, który znamy z polskiej literatury. Wieś nie była ani spokojna, ani wesoła.
Czytajcie tę książkę! Koniecznie!
"Chłopki - opowieść o naszych babkach" Joanny Kuciel-Frydryszak to opowieść, która mnie zszokowała, poruszyła i otworzyła zamknięte oczy na to, co do tej pory ani nie było mi bliskie, ani nie zaprzątało zbytnio mojej głowy.
Dla mnie dwudziestolecie międzywojenne to świat artystycznej bohemy, świat sztuki i kultury, świat rewolucji i postępu, za którym można tęsknić, bo druga wojna pogrzebała go na zawsze pod gruzami bólu i cierpienia.
Autorka w swoim reportażu przenosi czytelnika na polską wieś sprzed ponad stu laty.
O naiwności moja, to nie będą sielskie obrazy wsi spokojnej, wsi wesołej.
To będą obrazy kobiet zmęczonych, niedożywionych, zaniedbanych i wyniszczonych.
To będą twarze kobiet wciąż młodych, które wyglądają jak staruszki.
To będą widoki dzieci, które jak tylko zaczną chodzić zapędza się je w kierat pracy. Widoki dzieci narażonych na przemoc i zaniedbanie.
Jakie beztroskie dzieciństwo? Tu nie będzie miejsca na ciepłe, bezpieczne macierzyństwo, to zimny chów pozbawiony uczucia, współczucia i empatii.
Nie miałam wielkiego pojęcia o przedwojennym życiu na wsi. Wiejska sielanka okazała się mrocznym przygnębiającym obrazem życia, szczególnie dla kobiet i dzieci.
Analfabetyzm, bieda, brud, choroby, głód, praca ponad siły, "sprzedaż dziewczyn za morgi", przemoc, wykluczenie, wykorzystywanie - oto obraz życia na wsi w Polsce przedwojennej. Oto obraz wiejskiej kobiety.
Niektóre opowieści są po prostu wstrząsające. "Pasionka" już na zawsze będzie kojarzyć mi się z horrorem, wydawanie córki "za morgi" koszmarem, a życie kobiet nieustanną harówką.
Jedyną ucieczką ze wsi była ucieczka na służbę, niestety często była to kontynuacja koszmaru.
Czytając tę książkę czułam się trochę wyalienowana. Autorka wspomina, że 70 proc. Polski międzywojennej stanowili mieszkańcy wsi. Ani moja babcia ze strony mamy, ani moja babcia ze strony taty nie pochodzili ze wsi. Ja jako mała dziewczynka ogromnie zazdrościłam rówieśnikom spędzającym wakacje u dziadków lub cioć na wsi, która jawiła mi się jako wolność, swoboda i przygoda.
Ta lektura pozbawiła mnie złudzeń i nieprawdziwych, wypaczonych wyobrażeń.
Ta lektura jest ważna i potrzebna.
Autorka wykonała kawał fantastycznej pracy i wyobrażam sobie, że napisanie tej książki musiało kosztować ją nie tylko ogrom pracy, ale i wiele, wiele emocji.
"Chłopki" to solidny kawałek wiedzy z historii polskiej przedwojennej wsi. Na tę pozycję składają się relacje, wspomnienia, listy, fragmenty pamiętników, wycinki prasowe i niesamowite zdjęcia ilustrujące książkę.
Myślę, że to jedna z takich lektur, która potrafi zmienić myślenie, wyzwolić działanie, docenić to, co mamy teraz, a przede wszystkim zmieniającą się rolę kobiet.
Jestem pewna, że po tym reportażu zrodzi się w czytelniku chęć odkrywania własnej rodzinnej historii, a zwłaszcza historii naszych prababć i babć.
Ogromnie polecam 👍.
Najnowszy reportaż Joanny Kuciel-Frydryszak, “Chłopki. Opowieść o naszych babkach” to prawdziwe mistrzostwo. Autorka daje przestrzeń do wypowiedzenia się wiejskim kobietom. W końcu ktoś, po tylu latach to zrobił. Pozwolił tym kobietom wygadać się i rozliczyć z przeszłością. Ta lektura przenosi czytelnika do Polski przełomu XIX i XX wieku, do wiejskich chałup, w których ciężko pracowały nasze babki i prababki.
Praczka. Szwaczka. Kucharka. Sprzątaczka. Rolniczka. Nauczycielka. To tylko kilka z wielu ról, jakie pełniły ówczesne kobiety, mieszkające na wsiach. Nie dla nich była nauka w szkole, ani piękne stroje. W patriarchalnym świecie, ich głos znaczył tyle, co nic. A to właśnie one były podporą gospodarstwa i domu, niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę, a traktując, jak obowiązek, który należy spełnić.
Tytułowe chłopki, to kobiety uległe, wycofane, zawsze pokornie słuchające poleceń i rad mężów — panów domu. Ich marzenia? Wyżywić dzieci, żeby miały w życiu dobrze, żeby nie klepały biedy. Czy wiejskie kobiety pragnęły od życia więcej? Tak, ale walka w świecie rządzonym przez mężczyzn nie była wyrównana. To, co naprawdę myślały i czuły, zostawiały dla siebie. W końcu od momentu narodzin słyszały, że gdyby były chłopcami, to wtedy by się nadawały do roboty.
Autorka porusza tematy trudne, czasami traumatyczne. Bieda, ciężkie porody, tytaniczna praca w gospodarstwie, a to wszystko w rytm posłuszeństwa Bogu i chłopu. Tytułowe chłopki – pozbawione możliwości nauki, często analfabetki, w pełni oddane rodzinie. Chyba tylko dzięki samozaparciu i pragnieniu zmian dla swoich córek i wnuczek dały radę przetrwać te okrutne dla nich czasy. I za to im dziękujmy!
Chłopki. Silne, pracowite, zmęczone. Dźwigające na barkach ciężkie brzemię. Kobiety, którym współczujemy i takie, które podziwiamy.
W ostatnim czasie nie przeczytałam żadnego reportażu, zupełnie zatracając się w mrocznych powieściach kryminalnych. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakuje, póki w moje ręce nie trafiła nowa publikacja Joanny Kuciel- Frydryszak. Autorka, której nazwisko zapamiętałam za sprawą tytułu „Służące do wszystkiego”, tym razem zaprasza nas na tereny wiejskie, by przyjrzeć się życiu naszych babek.
„Chłopki” to kompletna, wielowymiarowa, poruszająca, życiowa, mądra i dopracowana opowieść o kobietach, które mogłyby pochodzić z rodu każdego z nas. Ten niezwykły reportaż liczy prawie 500 stron i zdaje się poruszać każdą kwestię, jaka mogłaby zaprzątać nasze myśli w tym temacie. Na stronach książki Frydryszak zagląda do wiejskich chałup, by przekonać się, jak mieszkano, co jedzono i noszono oraz w jakich warunkach spano. W kolejnych rozdziałach zgłębia kwestie składające się na trudne i niewdzięczne życie polskich chłopek.
Nigdy nie pomyślałabym, że ten temat może mnie tak zainteresować. Nie będzie jednak żadnym nadużyciem, kiedy powiem, że przepadłam już od pierwszego rozdziału. Spędziłam z tym reportażem tydzień, ani przez chwilę nie czując znużenia. Codziennie brałam do rąk tę wyjątkową książkę, by poznawać aspekty życia kobiet, które mogłyby należeć do naszej rodziny. Kolejne rozdziały zaskakiwały mnie coraz bardziej, jeszcze mocniej angażując w lekturę i pogłębiając ciekawość. Autorka zaoferowała nam wycinek prawdziwego życia, którego nikt spośród młodych czytelników nie miałby szansy poznać w inny sposób.
Moja wiedza na temat życia na dawnej polskiej wsi była niezwykle ograniczona, choć właściwie wypadałoby raczej powiedzieć, że żadna. Nie zdawałam sobie sprawy, jak ciężko mogło być kobietom jeszcze 80 lat temu. Lubimy narzekać na to, z czym mierzymy się teraz. Ale nasze problemy, czy może raczej niedogodności są niczym w porównaniu z tym, co spotykało kobiety z wcześniejszych pokoleń. Olbrzymia bieda, praca do utraty sił, głód, wykorzystanie, brak butów. Kiedy czytałam kolejne rozdziały, to wszystko po prostu nie mieściło mi się w głowie. Frydryszak tymczasem opowiada o tych sprawach bardzo szczerze i otwarcie. Nie zasłania się tabu. Nie oszczędza czytelnika.
Książka bardzo mocno działa na wyobraźnię. Mnogość szczegółów, przytoczone wypowiedzi, zamieszczone fotografie i opublikowane dokumenty. Temat, który sam w sobie jest niewdzięczny, został dzięki temu przedstawiony w jeszcze bardziej poruszający sposób. Na każdej stronie publikacji widać, jak wiele czasu, pracy i chęci pisarka poświęciła tym kwestiom. Zadawała pytania, szukała informacji, wracała do źródeł i analizowała materiały, by ostatecznie wszystko skompletować w spójną i interesującą całość, która jest tak dopracowana i kompletna, że nie brakuje jej nawet jednego przecinka.
Frydryszak zrobiła na mnie ogromne wrażenie, zarówno wyborem tematu, jak i jego realizacją. W swej książce odpowiedziała na pytania, których nigdy nie zadałam swojej babci, kiedy jeszcze mogłam. Teraz pozostaje mi jedynie wyobrażać sobie, jak rzeczywiście wyglądała jej młodość. Na szczęście dzięki autorce mogłam utożsamić jej postać z tymi niezwykle odważnymi, dzielnymi, silnymi i mądrymi wiejskimi kobietami. Dziękuję i polecam!
Okres międzywojenny to nie był łatwy czas, w szczególności dla kobiet mieszkających na wsi. Ich życie bywało ciężkie, a praca zaczynała się, zanim inni wstali, a kończyła, kiedy inni dawno spali. Ich marzenia bardzo się różniły od tych teraz. Pragnęły posiadać własne buty, łóżko do spania, mieć zapewniony posag, aby dobrze wyjść za mąż. Równouprawnienie tak naprawdę nic nie znaczyło, a kobieta miała być posłuszna, to ojciec, a później mąż miał prawo głosu. Życie naszych babć, prababek, które mieszkały na wsi, znacząco różniło się od tego, co mamy teraz. Jak dokładnie wyglądało?
Książka przenosi nas na Polską wieś początku XX wieku i pozwala poznać bardzo blisko kobiety tam mieszkające. Nie jest to obraz pełen szczęścia, a chwilami byłam mocno zaskoczona tym, jak to wszystko wyglądało, jak było im ciężko, jak dużo było na ich głowach, a jednocześnie jak mało wdzięczności otrzymywały w zamian. Te kobiety zasługiwały na wielki szacunek, na to, by być podziwiane, uznane za bohaterki.
Mnie książka przypadła do gustu. Czytało się ją szybko, a podczas czytania towarzyszyło mi wiele emocji.
„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” to książka pokazująca obraz Polskich kobiet żyjących na wsi w okresie między wojennym. Moim zdaniem warto ją przeczytać i polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Pasionka, inicjacje, głód, zimno i nieludzkie traktowanie - tego doświadczały nasze babki, gdy były jeszcze dziećmi. Marzyły o szkole, o butach i o ciepłym jedzeniu. Gdy dorosły poświęcały się dla swoich dzieci, aby choć one miały ciut lepiej w życiu. Często nie miały nic, a swoim uporem i wytrwałością osiągały wiele. To były bardzo twarde pokolenia ludzi. Autorka przywołuje oryginalne teksty dokumentów i listów, zapisy wpomnień, aby poczuć klimat tamtych czasów i wczuć się w czasy zęsto niepiśmiennych ludzi. Historie są momentami przerażające, momentami smutne, ale bije z nich też siła i wytrwałość ludzi, którzy w obliczu ogromnej biedy poradzili sobie w życiu i zadbali o swoje dzieci. Mam ogromny szacunek do takich historii, gdyż świadczą o codziennej walce tych, dzięki którym nam teraz żyje się lepiej.
Moje babki i moja własna matka pracowały równie ciężko na gospodarstwie i wiele historii jest mi bliskich. Rozumiem ich zmęczenie i determinację. Bo i ja dzięki nim wyrwałam się ze wsi. Za co będę wdzięczna do końca życia.
Tej książki już chyba nikomu reklamować nie trzeba. Autorka książki z cierpliwością i czułością opisuje historie kobiet, które nigdy nie miały szansy zostać wysłuchane, których potrzeby w oczach mężczyzn nie istniały, których ciężka praca była umniejszana na każdym kroku, które były piętnowane społecznie za to, że ktoś inny zrobił im krzywdę; kobiety, które harowały przez całe życie i zawsze pozostawały niezauważane. Jedyne, czego żałuję, to że nie mogłam tej książki przeczytać, kiedy żyła jeszcze babcia mojego męża. O ile lepiej rozumiałabym jej opowiadania, np. o tym, jaki dobry był jej mąż, bo nie wyganiał jej w pole, czy też o dobroci jej rodziców, którzy pozwolili jej skończyć 7 klas szkoły, a potem kształcić się do zawodu (jej matka postarała się o zgodę ojca); rozumiałabym, dlaczego rodziców nazywała "ojcami", a sąsiadki nie wszystkie miały swoje imiona, tylko były np. Zbyszkowe czy "od Kowalskiego". Jako osoba pochodząca z Górnego Śląska, gdzie życie przebiegało zupełnie inaczej, zupełnie nie byłam w stanie wyczuć kontekstu jej opowieści. (Jak czytamy np. w "Chłopkach": jeśli na jakimś zdjęciu z początku XX wieku wszyscy mają na nogach buty, to albo jest to rodzina dziecica, albo rodzina ze Śląska; również z opowieści moich dziadków zawsze wnioskowałam, że 20-lecie międzywojenne to był złoty wiek Polski, a tymczasem dotyczyło to wybiórczo Śląska...) Książkę z całego serca polecam. Wszystkim tym, którzy mają możliwość posłuchać jeszcze opowieści od kobiet starszego pokolenia i dzięki temu lepiej je zroumieć, jak i tym, którzy takiej możliwości (już) nie mają, ale dzięki tej książce będą mogli odszukać źródeł naszej kultury czy zwyczajów oraz docenić prawa kobiet we współczesnym polskim społeczeństwie.
Niezwykły obraz kobiet urodzonych i ukształtowanych przez życie w środowisku wiejskim. W szerszej perspektywie obszerna i gruntowna praca etnograficzna nie ograniczająca się tylko do wątku chłopek, lecz omawiająca również wątki dotyczące funkcjonowania całego społeczeństwa wiejskiego. Dominującej roli mężczyzny, ukazująca miejsce i rolę dzieci, młodzieży oraz wiele innych, interesujących zagadnień związanych z polską wsią okresu przed-, między- i powojennego. Główną oś stanowią oczywiście losy kobiet, ich ciężkiego życia na wsi, nierzadkich ucieczek przed nędzą do miast oraz szeregu innych, zwykle dramatycznych zdarzeń nieodłącznie związanych z miejscem, jakie zajmowały w społecznej hierarchii. Zwykle jest to obraz smutny i chociaż wiele z omawianych przypadków miało miejsce kilkadziesiąt lat temu, to tym smutniejsza refleksja nasuwa wraz ze świadomością, że mimo upływu czasu mentalność pewnych środowisk i ich stosunek do kobiet pozostaje niezmienna do dnia dzisiejszego.
"Było dużo sprzyjających zbiegów okoliczności, które pozwoliły mu osiągnąć sukces. Po pierwsze, był mężczyzną"
Kiedy skończyłam czytać tę książkę, spojrzałam na górę notatek zrobionych w trakcie czytania i.... zarządziłam rodzinną telekonferencję z moją jakże liczną rodziną. Moja babcia, która już niestety nie żyje od kilkunastu lat, doskonale się wpisuje w wiele postaci opisywanych w tej lekturze. Babcia nie żyje, ale wciąż żyje moja mama i jej siedmioro rodzeństwa, wszyscy urodzeni na podlubelskiej wsi.
Z rozmówi relacji samej mojej mamy i jej rodzeństwa, czyli moich wujków i ciotek i ich licznych dzieci bardzo wyraźnie klaruje mi się obraz właśnie takich babek i warunków, o jakich pisze autorka. Niestety, niczego nie zmyśla, wszystko, co opisuje, ma doskonale uwiarygodnione zapiskami, dokumentami i pamiętnikami, tudzież nagraniami autentycznych rozmów z tymi, których nie ma już wśród nas.
Dużo już o tej książce napisano, więc ja nie będę się jakoś rozwlekać ze swoim zdaniem. Powiem tylko tyle, że teraz bardziej rozumiem moją nie za "ciepłą" dla swych wnuków babcię, nie za ciepłą w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, jej "babciowość" wnukom okazywana była zupełnie inaczej. Rozumiem też moją mamę, która uważa, że dzieci się nie przeprasza... ale też domyślam się komu i dlaczego ta książka mogła się nie spodobać...
Jedyny mój mini zarzut jest taki, że rzeczywiście trochę za dużo w niej powtórzeń. Czasami jakiś jeden list, jednej i tej samej osoby, przytaczany był kilkakrotnie w zależności od tego, o czym traktował dany rozdział książki. To powodowało pewną monotonię i znużenie. Jednak moja ogólna ocena tej pozycji jest wysoka i wynosi aż sześć gwiazdek.
To książka, która jest naprawdę bardzo potrzebna. Dużo o niej słyszałam, ale jednak zaskoczyła mnie różnorodność zagadnień, które porusza. Żałuję, że nie porozmawiałam o historii swojej babci, jak jeszcze żyła. Świetnie napisana.
Najlepsza książka na zimę 2018! Sprzątały, zmywały, froterowały, prały. Gotowały, cerowały, szyły. Współczuły, przytulały, kochały, ratowały. Ocierały...
"Złapałem poezję i literaturę, jak łapie się katar czy grypę" - napisał Słonimski. I tak zarażony pozostał na zawsze. Żonglował poezją, dramatem, prozą...