Chłopak, który bał się być sam

Ocena: 5.25 (4 głosów)
W szkole średniej w małym miasteczku w Alabamie zaczyna się nowy semestr. Jest jak co roku. W auli dyrektorka przynudza o wytężonej pracy i sumiennej nauce. Wszyscy odliczają sekundy do momentu, gdy bedzie można wreszcie wyjść. Żaden uczeń nie spodziewa się jeszcze, że gdy wstaną, by rozejść się do klas, nikt nie opuści auli. Drzwi będą zablokowane.   Ktoś pojawi się na scenie i zmieni tę szkołę na zawsze. Każdy z zebranych będzie musiał stanąć twarzą w twarz nie tylko z tym, co nastąpi, ale też z własnymi lękami i pragnieniami. Tyler konfrontował się z nimi od dawna. Upływają kolejne minuty. Po nich nic już nie będzie takie jak wcześniej.   BESTSELLER NEW YORK TIMESA

Informacje dodatkowe o Chłopak, który bał się być sam:

Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2018-02-15
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN: 978-83-7229-699-3
Liczba stron: 280
Tytuł oryginału: This Is Where It Ends
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska

więcej

Kup książkę Chłopak, który bał się być sam

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Chłopak, który bał się być sam - opinie o książce

Avatar użytkownika - monweg
monweg
Przeczytane:2018-04-02, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, czytam regularnie, Egzemplarz recenzencki,

Październik 2014 – Marysville. Strzelanina w amerykańskim liceum. Kilka ofiar śmiertelnych i kilku ciężko rannych nastolatków. Piętnastoletni chłopak otworzył ogień do swoich przyjaciół, a później odebrał sobie życie. 
Wrzesień 2016 – Townville. Strzelanina w szkole podstawowej w Karolinie Południowej. Rannych zostało dwóch uczniów i nauczycielka. Czternastolatek odpowiedzialny za tę sytuację wcześniej zabił swojego ojca. 
Luty 2018 – Parkland. Strzelanina w liceum na Florydzie. Zginęło siedemnaście osób, a kilkanaście zostało rannych. Dziewiętnastolatek, który otworzył ogień miał kłopoty w szkole, groził kolegom i został z niej relegowany.
Oto tylko kilka przykładów masakr w szkołach, które stały się dziełem nastolatków. Straszne byłoby gdyby odpowiedzialny za takie zbrodnie był dorosły człowiek – w przypadku nastolatka (praktycznie dziecka), skóra cierpnie na całym ciele. Potworność. Zapewne niektórzy z was zastanawiają się teraz dlaczego o tym piszę. Uwierzcie – jest powód.


Szkoła średnia w małym miasteczku Opportunity w Alabamie. Właśnie zaczyna się nowy semestr. Dyrektorka nie mówi nic oryginalnego, zawsze to samo. Przynudza o sumiennej nauce. Młodzież marzy tylko o tym, aby wyjść z auli. Ale, gdy już będzie można się oddalić do klas i tak nikt jej nie opuści, bo drzwi są zablokowane. A na drodze do wolności stoi były uczeń szkoły, Tyler. Uzbrojony nastolatek.


Marieke Nijkamp jest holenderską pisarką, autorką powieści dla młodzieży. Jej debiutancka powieść This is Where It Ends została sprzedana w ponad 100 000 egzemplarzach i trafiła na listę bestsellerów New York Timesa. Książka po przetłumaczeniu na język holenderski otrzymała tytuł 54 minuty.


Chłopak, który bał się być sam (chyba wolę tytuł holenderskiego wydania) dotyczy strzelaniny w szkole średniej. Przez prawie godzinę trwał dramat osób uwięzionych wraz z uzbrojonym nastolatkiem. Wydarzenia z tej godziny poznajemy z relacji czterech osób, które są narratorami poszczególnych rozdziałów. Autumn (siostra Tylera) i Sylv są jednymi z więźniów w auli szkoły. Tomás znajduje się w szkole, ale poza aulą, a Claire na zewnątrz trenuje biegi. Naprzemiennie poznajemy myśli, obawy i wspomnienia czwórki uczniów, za którymi podążamy.


Przyznaję, że jestem mocno zaskoczona. Całkiem dobry debiut. I nie piszę tego tylko dlatego, że mam słabość do debiutujących pisarzy. Powieść Marieke Nijkamp okazała się – według mnie – strzałem w dziesiątkę. Tematyka trudna, bardzo ważna, zwłaszcza w tych zwariowanych czasach, w których przyszło nam żyć. Nastolatkowie z bronią strzelający do swoich kolegów, przyjaciół, nauczycieli. To straszne i ciągle dla mnie niezrozumiałe. Co się dzieje w głowach młodych ludzi? Rozumiem, że ta książka jest fikcją literacką, ale z powodzeniem mogłaby stać się relacją z miejsca masakry.


Czytałam z duszą na ramieniu, choć przewidywałam jak skończy się ta opowieść. A zakończenie nie mogło być szczęśliwe. Żadnego happy endu. 
Nie jesteśmy lepsi, bo przeżyliśmy. Nie jesteśmy mądrzejsi ani nie zasługujemy na coś więcej. Nie jesteśmy silniejsi. Ale jesteśmy tutaj. Jesteśmy tu i pamięć o tym dniu nigdy nas nie opuści. Nie wolno nam o nim zapomnieć. Będziemy pamiętali rannych. I tych, którzy zginęli.
Książka Nijkamp czyta się po prostu sama. Jest napisana bardzo przystępnym językiem, który trafi do każdego odbiorcy. Sama historia jest przerażająca i makabryczna. Ktoś powie pewnie, że takie jest życie, ale gdyby to ode mnie zależało to nie byłoby przyzwolenia na coś tak bardzo tragicznego w skutkach.


Powieść Chłopak, który bał się być sam polecam jako interesującą i wciągającą lekturę, ale także jako przestrogę. Od siebie dodam jeszcze jedno: sięgnijcie po tę książkę, bo warto. Sprawdźcie jak wyglądały koszmarne pięćdziesiąt cztery minuty pewnego liceum. Zdecydowanie polecam.

Link do opinii

Godzina. Tyle trwa akcja książki. W ciągu tak krótkiej chwili mnóstwo ludzi umiera, zostaje rannych, wyznaje sobie miłość. Ktoś zostaje mordercą, ktoś ofiarą.

Strzelanina w szkole to nie byle błahy temat. Ta książka skojarzyła mi się z filmem "Słoń" oraz jedną z moich ulubionych piosenek "Foster The People - Pumped up Kicks" i z pewnością nawiązuje do zdarzeń z roku 1999. Nigdy poza wyżej wymienionymi nie zagłębiałam się w temat, nie czytałam artykułów, więc bardzo byłam ciekawa interpretacji autora, to jak zagłębi się w psychikę bohaterów.

I się nie zawiodłam.

Książka przesycona jest emocjami. Rysopis postaci jest tak idealny. Fabuła ze względu na główny wątek nie jest przynudzająca. Po prostu niczego nie brakuje tej książce, nawet moich łez na końcowych stronach. Czyta się ją na raz, a tak wtapiamy się w uczucia i historię innych, że niemożliwe jest ją odłożyć.

To smutna powieść, w której strach, przerażenie cały czas nam towarzyszą. Ściskanie żołądka i oczekiwanie na szczęśliwe zakończenie, choć z każdą stroną przekonujemy się, że kolejna osoba go nie zazna. Czytało się to szybko, a równocześnie z takim bólem.

O tym, że człowiek, a zwłaszcza nastolatek porzucony przez wszystkich popada w obłęd. Porzucony, gdy szuka pomoc, a jest ignorowany, jest niebezpieczny, tym bardziej, kiedy nie chcę tylko niszczyć siebie, a i innych.
Tyler. Nie można powiedzieć, że ma lepsze lub gorsze życie od nas. Tego, co uczynił nikt z nas nie może usprawiedliwić. Mimo to czujemy dla niego współczucie. Nie jest to typowy czarny charakter z komiksów, który na każdym kroku myśli o zniszczeniu świata. Człowiek z krwi i kości, któremu przy trzymaniu broni trzęsą się dłonie, wzbierają łzy w kącikach dłoni i myśli tylko o tym jak bardzo chciałby być kochany.

Autumn, Sylv, Claire, Tomas. Wszyscy mają powiązania z Tylerem. Jego siostra, jej dziewczyna, jego była dziewczyna. Ludzi, którzy utracili bliską im osobę, a teraz on próbuję ich wszystkich zniszczyć. Ich historię są przeróżne, jedne szczęśliwsze, inne mniej. O pasjach, miłości, przyjaźni, które im zostały odebrane. Przeżycia tak różnorodne i wywołujące wiele emocji, a mam wrażenie, że w pewnych momentach bohaterowie odczuwali jedynie...pustkę. Ogarniającą ich całą duszę, po straconym bracie, bliskim. Nie przekoloryzowane, bardzo rzeczywiste, którą może mieć zwykły człowiek spotkany na ulicy. Bo tym w sumie byli. Uczniami, którzy chcieli ukończyć szkołę. O niewłaściwej godzinie znaleźli się w niewłaściwym miejscu.
I mimo, że nawet nie dane jest nam poznać imienia pobocznego bohatera, to smutek jest za każdym pociągnięciem spustu pistoletu...

"Aula to nie teren łowiecki-to strzelnica.
Kostnica."

Link do opinii

W szkole średniej mieszczącej się w małym, prawie że zapomnianym miasteczku w Alabamie, rozpoczął się kolejny semestr dręczenia nauczycieli uczniów kartkówkami i sprawdzianami. Znaczy się, prób nauczenia młodych umysłów czegoś nowego i bardzo przydatnego w dalszych etapach edukacji. Zanim jednak wszyscy zasiądą w ławkach – lub przy biurkach – i rozpoczną pierwszą godzinę lekcyjną, muszą zgodnie udać się do auli, gdzie pani dyrektor przytoczy swoje słynne słowa na temat wytężonej pracy i sumiennej nauki.

Znużeni oklepanym wykładem „władczyni” placówki szkolnej uczniowie tylko odliczają sekundy, aby wydostać się z tego miejsca. Chcą czym prędzej odbębnić ten nieprzyjemny dla siebie obowiązek i mieć go po prostu z głowy. Niestety nikt jeszcze nie przypuszcza, że kiedy tylko oderwą się od krzeseł i powędrują w kierunku drzwi, te ani odrobinę nie drgną.

Zostaną przez kogoś zablokowane!

Tym razem apel otwierający kolejny semestr przedłuży się, jednakże ludzie wysłuchujący nowej osoby stojącej na scenie zmienią swoje nastawienie. W jednej chwili porzucą wszelkie plany rozważane na dalsze godziny i zostaną zmuszeni spędzić więcej czasu z tym kimś.

Z kimś, kto nie planuje dla nich szczęśliwego zakończenia i zrobi dosłownie wszystko, aby poczuli to samo, co on sam czuł przez wiele lat.

Czy zgromadzeni wewnątrz auli ludzie, przyglądający się krwawemu osądowi, będą w stanie zapanować nad strachem i spróbują przetrwać tę rzeź? A może ich własne lęki same popchną ich w ręce szaleńca?


Po ostatnim rozczarowującym spotkaniu z powieścią młodzieżową (Dla przypomnienia – mowa tutaj o „Silence” Natashy Preston.), postanowiłam nieco odetchnąć od tego gatunku. Niestety nie mogłam wprowadzić tego planu w życie, kiedy na mojej drodze stanęła książka „Chłopak, który bał się być sam” autorstwa Marieke Nijkamp. Poruszająca dość aktualny temat powieść nie mogła zostać przeze mnie zignorowana. Tym samym przymusowa przerwa poszła się... obściskiwać w kącie z innymi planami, a ja – pełna obaw – rozpoczęłam lekturę. I wiecie co? Nie żałuję tego kroku!

Spokojny, prawie że melancholijny nastrój opanowujący uczniów (jak i samych nauczycieli) teoretycznie nie zdradzał tego, że słynne przemówienie pani dyrektor, które większość znała już na pamięć, stanowi zapowiedź do czegoś potwornego. Trudno się temu dziwić – przecież co mogłoby się wydarzyć podczas wykonywania tej rutynowej czynności przez osobę panującą nad placówką szkolną? Niestety takie myślenie często bywa mylne. Przecież zawsze może znaleźć się ktoś, kto postanowi przerwać tę wieloletnią tradycję i wprowadzić nieco świeżości w dany schemat. „Świeżości”, która będzie w stanie przysłonić najpiękniejsze chwile życia i zostanie z nimi przez długie lata, zawzięcie dręcząc na każdym kroku pod postacią lęków oraz koszmarów sennych...

Diametralna zmiana również na mnie odcisnęła swoje piętno. Praktycznie wyczuwałam tę unoszącą się w powietrzu atmosferę grozy, która starała się opanować całkowicie moje ciało. Nieprzyjemne ciarki na plecach, dudniące od nadmiaru wrażeń serce czy szalejąca w żyłach adrenalina to tylko nieliczne skutki uboczne, jakie było mi dane zaznać. Przez większość czasu w mojej głowie narastały myśli, które wykrzykiwałam wewnątrz umysłu: „Błagam, niech uda im się przeżyć. Niech ten szaleniec zatraci się w swoim chorym monologu, nie zwracając na nich najmniejszej uwagi”. Dodatkowo minuty nasycone strachem sprawiały wrażenie, jakby wskazówki zegara w ogóle przestały pracować, dając szaleńcowi większe pole do popisu. Po prostu zaczynałam się czuć tak, jakbym sama została zamknięta wewnątrz sali gimnastycznej i wraz z pozostałymi próbowała jakoś przetrwać tę krwawą masakrę! Całkowicie wczułam się w tę historię, co spowodowało u mnie wybuch płaczu powodujący nieumiejętność przeczytania epilogu. Dopiero kiedy wyschły pierwsze łzy udało mi się z nim zapoznać, a tuż po zamknięciu książki ponownie popadłam w ten smutny nastrój. I niech ktoś mi powie, że książki nie potrafią oddziaływać na człowieka...


„Naszą największą siłą jest przerażenie, bo boimy się tylko wtedy, kiedy mamy coś do stracenia – nasze życie, ludzi, których kochamy... godność”.


Bohaterowie tej książki, jednocześnie jej narratorzy, są doskonale wykreowani. Jak na dłoni widać, że każdy z nich mierzy się ze swoimi osobistymi demonami, starając się je okiełznać najlepiej jak potrafią. Ale nawet osobiste problemy nie są w stanie powstrzymać ich przed działaniem i starają się zapobiec olbrzymiej tragedii z rąk kogoś, kto uważa się za najbardziej pokrzywdzonego. I chociaż ich nastoletni wiek mógłby jedynie więcej zaszkodzić, niżeli pomóc, to właśnie naznaczenie wieloma przykrymi życiowymi doświadczeniami spowodowało, że nie działali impulsywnie. Nim uczynili jakikolwiek krok, rozważali każdy jego „za” i „przeciw”, analizując możliwy scenariusz. Wiadomo jednak, że nikt nie jest nieomylny, co powoduje wiele nieplanowanych ruchów, ale sama odwaga stanięcia twarzą w twarz z niebezpieczeństwem jest godna pochwały. Brakowało mi jedynie perspektywy samego sprawcy tego krwawego zamieszania, dzięki czemu mogłabym go znacznie lepiej poznać, ale cóż – nie można mieć wszystkiego, nieprawdaż? Natomiast, co się tyczy samych dorosłych...

Najbardziej zabolała mnie postawa dziennikarzy. Jak na dłoni widziałam, że nie obchodził ich stan uczniów i nauczycieli pechowej szkoły, tylko na siłę szukali możliwości wywołania sensacji, aby ich materiały zyskały pikantnych faktów. Media DOSŁOWNIE zachowywały się, jak hieny, żerując na tej tragedii. A samo prowokowanie zamkniętych w szkole ofiar szaleńca do kontrowersyjnych wypowiedzi ukazał jedynie marny poziom ich działania.

Marieke Nijkamp nie boi się poruszać arcytrudnych tematów, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. W tej średnio objętościowej książce zawarła wiele ważnych pojęć, na które każdy młody, a nawet starszy czytelnik powinien zwrócić uwagę. Bez zbędnego biadolenia, bez wymuszonego rozciągania, klarownie ukazała tak realistyczną historię, że głowa mała. Autorka prawie wykrzykuje nam w twarz, że każdy z nas powinien umieć odnaleźć w sobie odwagę. Odwagę, której brakuje drugiej osobie i reagować nawet na najdrobniejszy element sygnalizujący, że u kogoś dzieje się coś niedobrego. Upomina, aby tego nie bagatelizować, bo nasza obojętność, pomimo znania całej prawdy, może przynieść więcej szkód, niżeli pożytku. A dokładając do tego lekki, przyjemny (jak na tę tematykę) w odbiorze styl pisania, wykonała kawał dobrej roboty. Chylę czoła, pani Nijkamp!


Podsumowując:

Kiedy już powoli traciłam wiarę w jakościowo dobre książki młodzieżowe, lekarstwem na moje zwątpienie okazała się powieść „Chłopak, który bał się być sam” autorstwa Marieke Nijkamp. Ta powieść spowodowała, że przez dłuższy czas nie potrafiłam otrząsnąć się po toczących się tutaj wydarzeniach, przez co moje myśli były przesycone sprzecznymi emocjami. Ja po prostu żyłam tą historią. W moim przypadku doprawdy nie dziwię się, że ta książka zdobyła status bestsellera New York Times. Bezapelacyjnie sobie na niego zasłużyła!

Link do opinii
Avatar użytkownika - RudaRecenzuje
RudaRecenzuje
Przeczytane:2019-03-10,

Nowy semestr w Opportunity tradycyjnie rozpoczyna nijakie wystąpienie szkolnej dyrektorki. Zaraz po nim wszystko się jednak zmieni, a nudę na twarzy uczniów zastąpi strach i lęk przed tym, co ich czeka. Jeden z nich postanowił zamienić ich życie w koszmar, zamiast książek zabierając do szkoły broń.

Choć po książki młodzieżowe sięgam z wielką przyjemnością, mam wobec nich coraz większe wymagania. Staram się wybierać jedynie te, które rzeczywiście mogą mnie zaskoczyć swą tematyką. Unikam romansów, strzegę się wątków miłosnych, błahe kwestie działają na mnie jak płachta na byka. Dobrze wiem jednak, że wśród powieści dla młodszych czytelników zdarzają się prawdziwe perełki. „Chłopak, który bał się być sam” jest tego najlepszym przykładem.

Od tej powieści po prostu nie mogłam się oderwać. Do lektury podchodziłam dość ostrożnie, z jednej strony licząc na to, że naprawdę mnie zaintryguje, z drugiej zaś starając się nie nastawiać przesadnie na młodzieżowe arcydzieło. Tymczasem już pierwsze strony przekonały mnie, że wybór książki Marieke Nijkamp to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Autorka oferuje nam bowiem utwór bardzo wyrazisty i emocjonalny, o mocnym i dosadnym przekazie, skłaniający do refleksji, a co najważniejsze napisany konkretnie i na temat.

Autorka zdaje się świetnie wiedzieć, co dokładnie chce przekazać swoim odbiorcom. Przez cały czas czułam, że fabuła książki została wcześniej dogłębnie przemyślana, w przy jej spisywaniu Nijkamp posłużyła się fantastyczną mieszanką świetnego stylu i odpowiedniej dozy przemyśleń i uczuć. Przede wszystkim podoba mi się, w jaki sposób historia ta została ukazana. Jej autorka zestawiła ze sobą bohaterów, którzy z różnych powodów pozostawili ślad na sercu Tylera. Wkradli się w jego umysł, zagrali na jego emocjach, pozwolili mu poczuć czym się różni dobro od zła. Każdy z nich otrzymał w tej powieści swój głos. I każdego z nich mogliśmy lepiej poznać i zrozumieć.

Nijkamp stawia przed nami plejadę znakomicie skonstruowanych postaci. Ich pierwszoosobowe wypowiedzi przykuwają uwagę czytelnika, skłaniając go do głębszego i bardziej refleksyjnego zagłębienia się w tę opowieść. Autorka postarała się, żeby każdy z nich wywarł na nas odpowiednie wrażenie, nie pozwalając na obojętność. Zajmują istotne miejsce, bowiem doprowadzili Tylera na samą krawędź. Jakie motywy miał nasz bohater? Czym się kierował podejmując taką decyzję? Czy można było tego uniknąć?

Mocne rozpoczęcie, akcja zaskakująca rozmachem, zmiany fabuły, nowe wątki- to tylko kilka elementów, które sprawiają, że powieść czyta się bardzo szybko i naprawdę przyjemnie. Autorka intryguje świetnym wstępem, a potem dba o to, by emocje nie opadły. Bez wątpienia powieść zyskuje na wartości dzięki uzupełnieniu jej obyczajowym tłem. Powrót do przeszłości poszczególnych bohaterów i argumenty przemawiające za decyzją Tylera popychają akcję nieco w stronę psychologii, sprawiając, że powieść mocniej oddziałuje na czytelnika, dłużej zostaje w pamięci, po prostu budzi ciepłe uczucia.

Styl autorki świetnie pasuje do klimatu tej historii. Prosty i lekki dobrze wpisuje się w nurt literatury młodzieżowej, umożliwia szybsze poznanie historii, nie sprawia czytelnikowi kłopotów, nie zatrzymuje w dążeniu do zakończenia. A przy tym styl ten jest dojrzały i dopracowany. Każde słowo zdaje się zajmować  swoje miejsce, wszystko zostało odpowiednio wyważone, zestawione, dopasowane. Lektura stanowi prawdziwą przyjemność.

„Chłopak, który bał się być sam” to bardzo wartościowa pozycja, dobra nie tylko dla młodszych czytelników. Poza umileniem nam popołudnia, zostawi po sobie garść przemyśleń.

Link do opinii
Avatar użytkownika - arcytwory
arcytwory
Przeczytane:2018-04-00, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Przeczytane przez M.,

Na premierę tej książki w polskich księgarniach czekałam bardzo długo. I się doczekałam! A mowa o "Chłopaku, który bał się być sam". Czy warto było czekać? Jak dla mnie tak (siostra może potwierdzić, że nie mogłam się oderwać od niej!)
Kolejny nudny dzień w szkole. Właśnie zaczyna się nowy semestr. Dyrektorka wygłasza na auli przemówienie z tej okazji. Kiedy kończy, uczniowie idą do swoich sal. Jednak nikt nie opuszcza auli. Drzwi są zablokowane. I wtedy ktoś zaczyna strzelać...
Historię przedstawioną w książce poznajemy w krótkich rozdziałach. Każdy z nich jest z perspektywy czterech osób. Claire, była dziewczyna strzelca, ćwiczy na zewnątrz. Autumn, siostra napastnika, razem ze swoją dziewczyną Sylv jest na miejscu masakry. Brat Sylv, Tomás, znajduje się poza aulą i próbuje uwolnić swoją siostrę.
Na początku trudno było mi rozróżnić postacie i ich powiązania z sobą. Jednak szybko ten problem znika dzięki temu, że autorka stopniowo podaje kolejne informacje o nich. Marieke Nijkamp świetnie mówi o lękach, marzeniach bohaterów, także tego negatywnego. Pojawiają się wydarzenia z przeszłości. Wiele z nich nawiązuje do tego, co pchnęło napastnika do urządzenia masakry w szkole. Autorka także opisuje myśli człowiek w chwilach zagrożenia życia. Co jest gotowy poświęcić? Co jest pretekstem do zabicia wielu osób?
Nie jest to lekka pozycja. Gatunkowo książkę można uznać i za literaturę młodzieżową, jak i za kryminał. Marieke Nijkamp nie boi się poruszać trudnych tematów. Strzelanina, homofobizm, przemoc... Napięcie w książce jest duże od pierwszych stron i stale rośnie. Emocje ani na moment nie opadają. Autorka dba o to, pisząc prostym językiem. Unika także krwawych opisów, co uznaje za minus. Ale nie można mieć wszystkiego.
Osobiście nie podobało mi się zakończenie. Było zbyt wyidealizowane. Popsuło to trochę moją opinię o książce, ale wciąż uważam ją za świetną lekturę. Polecam temu, kto nie boi się trudnych tematów.

Link do opinii
Inne książki autora
Zanim odejdę
Marieke Nijkamp0
Okładka ksiązki - Zanim odejdę

Corey i Kyra były niegdyś najlepszymi, nierozłącznymi przyjaciółkami. Wszystko zmieniło się, gdy Corey wyprowadziła się z ich rodzinnej miejscowości...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy