W królestwie Antianu, położonym na nieskończonym oceanie, istnieje siła zwana Wolą, z której mogą korzystać wyłącznie bogowie. Życie mieszkańców królestwa podporządkowane jest surowym prawom. Tagard Logor Szalan, młody szlachcic zamiłowany w maszynach, pragnie rewolucyjnych zmian. W trakcie eksperymentów dokonuje niesamowitego odkrycia, które może zmienić bieg historii: uczy się, jak zasilać maszyny Wolą. Czy będzie jednak w stanie pogodzić ambicje inżyniera ze szlacheckimi obowiązkami oraz pragnieniem położenia kresu okrutnemu porządkowi, który reguluje życie w Antianie?
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 2021-09-08
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 704
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Nie zastanawiało was czasem, ile można osiągnąć mocą swej woli? Czy wola, niezbadana dotąd przez nikogo, a więc w zasadzie niemierzalna, może sprawić, że nie czujemy bólu, lub podwaja się nasza siła? Wola byłaby wtedy narzędziem gotowym do wykorzystania... a co jeśli dałoby się tchnąć ją w martwy przedmiot... i go ożywić?
"Bóg maszyna" odpowiada na to pytanie. Ale w zasadzie odpowiada i zadaje masę innych pytań, które do tej pory wiją się w mojej głowie niczym elektryczne węgorze, pobudzając impulsami mózg do myślenia.
O czym jest książka? Pozornie jest opowieścią o młodym wynalazcy, który kroczy bardzo niebezpieczną ścieżką. W Antianie kalecy ludzie - czy to urodzeni z ułomnością czy stający się ułomnymi w wyniku wypadku - tracą prawa przysługujące człowiekowi i stają się niewolnikami. Tagard, główny bohater "Boga maszyny" nie tylko chce naprawić ten stan rzeczy, ale sięgnąć o wiele dalej - i wyżej. Powoli zaciera się granica pomiędzy tym, co można uczynić, by zmienić świat na lepsze, a tym co sprawia, że jest miejscem mrocznym i niesprawiedliwym.
Oś fabularna skupia się na dążeniu Tagarda do skonstruowania maszyny, którą zasilałaby jedynie jego wola, swoiste perpetuum mobile, posłuszne tylko jemu. Gdyby Tagard miał całą armię posłusznych mu machin, mógłby naprawić świat, wprowadzić swoje własne prawo, które nie dyskryminowałoby kalek. Mógłby stać się królem... bogiem, czyż nie trzymałby własnoręcznie stworzonego życia na smyczy swojego rozkazu?
Kiedy siadałam do napisania tej recenzji, byłam pewna, że napiszę, że "Bóg maszyna" jest przestrogą przed braniem sobie zbytnio do serca myśli "cel uświęca środki". Tagard zmienia się, próbując naprawić co popsute. Niektóre z jego decyzji przerażają nawet jego, a najlepszy przyjaciel a zarazem sługa, odsuwa się od niego. "Zmieniasz się, panie".
Ale myślę, że książka uwrażliwia nas także na to, jak środowisko, w którym żyjemy wpływa na nas, jak wymaga i zabiera, jak sprawia, że sięgamy po takie a nie inne środki. A także, jak kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą. Sporo tego, prawda? A to wszystko zgrabnie wplecione w fabułę, problemy, których zwykle nie widzimy, niesprawiedliwość, której nie zauważamy, bo "tak się już dzieje od lat". Zamykamy oczy, lub dostosowujemy się w inny sposób. Co jednak, jeśli można inaczej? I ile trzeba będzie zapłacić za swoje wybory?
"Bóg maszyna" to mądrą, warta przeczytania książka, a co najważniejsze, podążanie za akcją to sama przyjemność. Styl autorki - to debiut! - jest nieskazitelny, a intryga niezwykle pomysłowa, tak jak i dopracowany świat i żywe, intrygujące postacie, które nie są jednoznaczne i na temat których wielokrotnie zmienimy zdanie podczas lektury. Jeśli polubisz głównego bohatera, niejeden raz skrzywisz się, gdy zrobi coś głupiego, bądź ewidentnie złego. Lubię postacie, które ewoluują w miarę jak powieść posuwa się do przodu, nawet, jeśli jest to droga ku zatraceniu.
Ważną rolę odgrywa w książce nauka, jej waga i moc. Nauka, samozaparcie i dążenie do mistrzostwa w ostatecznym rozrachunku ratują bohaterowi życie. Powieść jest w pewnym sensie pomnikiem wystawionym wiedzy, która zawsze powinna być szanowana, bez względu na wyznawane wartości czy poglądy - tak długo, jak nie krzywdzi innych.
I tak, będzie druga część. Autorka zostawiła nas w wyjątkowo wrednym miejscu - miejscu, w którym akcja może pójść w dowolnym kierunku. To wredne miejsce będzie mnie prześladować, póki nie wpadnie mi w ręce kolejny tom.
Gdy nadarzyła się okazja by przeczytać tę powieść, nie zastanawiałam się ani przez chwilę. Każda fantastyka jest bliska memu sercu i chętnie zaczytuję się takimi historiami. Trochę przeraziła mnie objętość powieści, która liczy sobie ponad 700 stron, jednak moje obawy okazały się na wyrost. Pochłonęłam tę cegiełkę w trzy dni a lektura uprzyjemniła mój wolny czas.
Książka od pierwszych stronic zaintrygowała mnie i wciągnęła. Świat Antianu wykreowany przez autorkę jest niezwykle ciekawy, pięknie przedstawiony i tajemniczy. Poznajemy tu życie mieszkańców, bezwzględną walkę o władzę i dyskryminowanie osób niepełnosprawnych.
Pomysł na fabułę pani Gajzler miała genialny. Główny bohater Tagard Logor Szalan jest szlachcicem, który zafascynowany jest maszynami i eksperymentami na nich. Pewnego razu mężczyzna dokonuje przełomowego odkrycia, które może zmienić losy. Jego spokój zakłóca dylemat pomiędzy obowiązkami szlachcica a inżynierią.
Czego dokona ten zdolny młodzieniec ? Z jakim wyzwaniem przyjdzie mu się zmierzyć? Dlaczego ukrywa on swoją zażyłą przyjaźń z Gawierem?
Wspaniale czytało mi się tę książkę i odkrywanie losów mieszkańców królestwa Antianu. Wypatruję kontynuacji tej historii, ponieważ zakończenie mnie zaskoczyło i wywarło na mnie piorunujące wrażenie. Moja dusza odkrywcy została rozbudzona i chciałabym móc zagłębić się w drugiej części.
Dodatkowo pióro pisarki jest tak lekkie i wspaniałe stylowo, iż pozazdrościć może jej wielu autorów. Postacie są interesujące, widzimy u nich kształtowanie się charakterów przez dokonywane wybory oraz przez osoby, z którymi się stykają. Ta lektura jest naprawdę fascynującą i wartościową pozycją, którą powinniście koniecznie poznać. Wszystko tu pasuje i nie ma się do czego przyczepić.
Jesienne długie wieczory pozwolą wam znaleźć czas na zagłębienie się w tej powieści, a jeżeli jesteście fanami książek fantasy to ta pozycja jest idealna właśnie dla was. Jesteście zaciekawieni i zaintrygowani? To w takim razie zapraszam do sięgnięcia po „Bóg maszyna”.
Książka „Bóg Maszyna” Joanny W. Gajzler opowiada losy młodego szlachcica Tagarda Logor Szalana żyjącego w królestwie Antianu. Tagard nie interesuje się zbytnio sprawami związanymi ze swoim pochodzeniem, fascynują go maszyny i pragnie zostać inżynierem. Pewne wydarzenie sprawi jednak, że będzie musiał podjąć ważne decyzje, dotyczące swojej przyszłości.
Autorka znalazła znakomity sposób, aby opisać fantastyczny świat Antionu. Poznajemy nie tylko jego historię i politykę, ale również mity. Tego, jak powstał świat i skąd się wzięły stygmaty na ciałach jego mieszkańców, dowiadujemy się ze znakomicie wplecionych w fabułę scen państwowego święta. Opisy ważności tytułów szlacheckich oraz tego, jakie są stopnie pokrewieństwa w rodzinie królewskiej, także nie są nudne. Joanna W. Gajzler wszystko zaserwowała nam powoli, wyraźnie i w odpowiednich momentach.
Odpowiednikiem magii ze świata fantasy jest tutaj Wola. Siła, dzięki której można wpływać na innych ludzi. Każda żywa materia jest nią obdarzona, jednak zwykłym ludziom nie wolno z niej korzystać. Fascynacja Tagarda maszynami i jego dążenie do poznania Woli sprawiają, że dokonuje on niezwykłego odkrycia, które może całkowicie zmienić znany mu świat.
W królestwie Antionu najważniejszą osobą jest oczywiście władca – Król-Bóg, którego Wola zdolna jest sterować nie tylko umysłem, ale i ciałem innej osoby. Jego pragnienie jest prawem, a tego, kto to prawo złamie czeka śmierć. Dla niektórych śmierć nie jest jednak karą, ale sposobem na godnej odejście. Ci, którzy ulegli wypadkowi i stracili kończynę, powinni popełnić samobójstwo, aby nie przynieść wstydu swojej rodzinie.
W tym świecie najbardziej pogardzanymi i najczęściej poniżanymi są kaleki. Każdy, kto urodzi się bez ręki, czy nogi, albo chociażby bez stygmatu, zostaje wysłany do Domu Kalek w celu złamania Woli i nauczenia jak być posłusznym sługą lub niewolnikiem. Pierwsza scena książki ukazuje nam perspektywę Gawiera, sługi głównego bohatera. Dzięki temu możemy lepiej poznać nie tylko los kalek, ale także ich odczucia. Mimo że Gawier jest jedyne postacią drugoplanową, to uważam go za kogoś ważnego, przejmuję się jego kalectwem i związanym z tym trudnym życiem.
Tagard marzy o postępie. Chce, aby wszyscy byli wolni i równi, a w osiągnięciu tego ma pomóc mu nauka i maszyny. Żeby osiągnąć swój cel, nie zawaha się przed niczym, będzie zdolny złamać prawa zarówno boskie, jak i ludzkie.
Muszę przyznać, że postać Tagarda bardzo mi się spodobała. Bez względu na to, jakie podejmował decyzje i co myślał, ja mu kibicowałam. Nawet wtedy, kiedy nie do końca zgadzałam się z jego wyborami. Został opisany tak wiarygodnie, że traktowałam go jak prawdziwą osobę, a nie bohatera powieści.
„Bóg Maszyna” doskonale oddaje nam psychikę głównego bohatera. Pokazuje to, jak pewne wybory kształtują nasze życie. Czasami jeden nieostrożny ruch zaważa na wszystkim. Czy nasze ideały zmienią się, kiedy wejdziemy do świata, który jest tak różny od tego, co znamy i w co wierzymy? I najważniejsze pytanie, czy w świecie pełnym intryg i walki o władzę, pozostaniemy sobą, czy też staniemy się kimś zupełnie innym?
Powieść ta co chwilę mnie zaskakiwała. Nie mogłam przerwać czytania, ponieważ musiałam zobaczyć co będzie dalej. Często też nie dowierzałam w to, co się stało. Tak wiele zaskoczeń, jednak dobrze wytłumaczonych fabularnie, spotyka się w książkach niezmiernie rzadko. Zwłaszcza u debiutantów.
Książka Joanny W. Gajzler „Bóg Maszyna” mnie zachwyciła! Polecam ją każdemu, kto lubi temat dylematów moralnych i tego, jak podejmowane decyzje wpływają na czyjeś życie. Jest to powieść kompletna, w której niczego bym nie zmieniła. Jeśli pojawi się kolejna część, to kupię ją w ciemno. Przeczytajcie koniecznie!
Mam wrażenie, że pierwotnie historia pojawiła się na wattpad albo AO3. Styl trąca fanfikiem. Czy to książka młodzieżowa? Mam takie wrażenie.
Ale za to jaki ciekawy świat! Świat kastowy, przedrewolucyjny, poddany boskiej woli - średniowiesze, ale ze stylistyką osiemnastowiecznego Londynu. Gdyby tylko bardziej uściślić reguły gry i wyłożyć je przystępnie, tak, jak do tej pory, to byłoby leszcze lepiej. I nie, nie zgodzę się, że to steampunk - za mało maszynerii, za dużo pierdolenia o polityce.
Na plus postacie, z nielicznymi wyjątkami. I jednym z wyjątków jest Tagard - ale dopiero, kiedy odwala Szał W Kopalni. Mam wrażenie, że po tym wydarzeniu stał się bardziej szalony w działaniach, mniej przewidywalny, bardziej... nielogiczny. Tak to miał poukładane, co chce, a kilka rozdziałów dalej dąży do celu, który nie mam pojęcia, po co mu.
Ilya, wbrew temu, co o sobie mówi, jest typową hrabianką z dobrego domu i tak też się zachowuje. Raczej nie tylko dlatego, że się od niej takiego zachowania oczekuje. Ciekawe, że tak długo zwlekała z wyjawieniem pewnego Sekretu Ojca, przecież tyle mówiła, jak to Tagard może jej zaufać.
Cała reszta to dodatek, chociaż przez książkę się przewija Gawier, Teremi, Selimar, Prawiden, to nadal dodatki do tych dwoje. Trochę szkoda, bo dodatkowe postacie sporymi momentami były ciekawsze, niż pan Tagard.
Sama fabuła jest okej, nic nadzwyczajnego. Uwiera mnie trochę zmiana priorytetów Tagarda, no ale dobrze, zgodzę się. Z czym się nie zgodzę, to opieranie zarzutów (wobec Mordercy) na braku dowodów. Tagard podejrzewa i atakuje bez twardych dowodów, nawet bez poszlakowych, swój osąd opiera na fakcie dziedziczenia i zwykłego nielubienia ofiary. Na siłę wpychanie rozwiązania, bez logicznego uwierzytelnienia.
Niemniej, fakt faktem, dobrze mi się czytało, choć to cegła piekielna. Zakończenie, jeśli je mocno ścisnę i wyduszę, obiecuje dalszy ciąg. Chciałabym! Ale już nie z duetem Tagard & Ilya w roli głównej. Może ktoś z pobocznych?
Florka wraz z zespołem magicznego gabinetu weterynaryjnego powraca i musi stawić czoła nowym niecodziennym wyzwaniom. Jesień w Zrębkach jest deszczowa...
Kto nie marzy o ucieczce na wieś - doskonałym leku na wypalenie i zniechęcenie życiem? Florka Kuna, młoda wiekiem, ale bogata w nieprzyjemne doświadczenia...