Powieść o blogerkach książkowych i pisarkach spotykających się corocznie na plaży w Sopocie. 67 kobiet, 8 mężczyzn i kot. Miłość, książki i zaginięcie topowego autora. Śledztwo zmierza do tragicznego finału.
Wydawnictwo: RW2010
Data wydania: 2018-06-18
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: b.d
Liczba stron: 186
W literackim światku
Powieść o spotkaniu pisarek z blogerkami Karola Kłosa „Blogerki na plaży” przywodzi na myśl relację artystyczną z pojedynku pań na gorącym piasku nad morzem w Sopocie podczas szczytu wakacyjnego. Nabuzowanym hormonami młodzieńcom trzeba od razu wyjaśnić, że chodzi tu o pojedynek na słowa, autografy i recenzje, a nie o szarpanie się w kisielu. Literackie spotkania być może nie są tak bardzo widowiskowe, aczkolwiek dla książkoholików uzależnionych od literatury i zakochanych w książkach stanowią one czas i miejsce tak bardzo upragnione jak młodziutka owieczka dla głodnego wilka, a raczej jak mysz dla kota, biorąc pod uwagę tematykę powieści.
Powieść Kłosa nawiązuje do słuchowiska radiowego „Dziwny przypadek” zrealizowanego na podstawie opowiadania Agathy Christie o tym samym tytule. Z zamierzenia jest więc tajemniczo, mrocznie i niebezpiecznie. Zaginiony pisarz, ogłoszone zaręczyny, niepozorny detektyw, śledztwo, a w tle mnóstwo książek. Aluzje literackie do mistrzyni kryminału nadają powieści dodatkowy wymiar, który podczas lektury wzbogaca doznawane wrażenia niczym lukier na pączku. Naturalnie, cukier uzależnia, ale też i samo wspomnienie królowej Agaty podnosi ciśnienie każdemu bibliofilowi.
Powieść „Blogerki na plaży” nie jest utworem realistycznym, chociaż występują w nim dość szczegółowe relacje z toczącego się spotkania włącznie z precyzyjną listą sponsorów i uczestników. Możemy więc tu mówić o połączeniu rzeczywistości realistycznej a nawet dokumentalnej oraz historycznej z fikcją literacką, dzięki temu powieść ta włącza się w pewien dość wyraźny nurt współczesnej literatury. W przypadku autora jest to kontynuacja owego trendu bowiem jego poprzednie książki „Latarnik” oraz „Latarniczka” mieszały rzeczywistość z fikcją, realizm z fantastyką i dokumentalizm ze zmyśleniem równie często jak „Blogerki na plaży”.
Anioły nieustannie wpływają na zmiany klimatyczne Ziemi. Wrony rozmawiają ludzkim głosem. Latarniczka pisze listy do dyrekcji, a czytelnicy lokalnej gazety...
Latarnia morska, brzeg morza, szum fal, wczasowicze na plaży, praktykantki, picie alkoholu, bitwa u bramy ogrodu, problemy sąsiada, a do tego bezrobocie...
Przeczytane:2018-06-30, Ocena: 5, Przeczytałam,
Czytając powieść Karola Kłosa „Blogerki na plaży” bardzo szybko zrozumiałem, że jest to zwyczajna mistyfikacja. Te wszystkie triki zmierzające do ukrycia tożsamości narratora są zwyczajnie nieefektywne. Od razu jest wiadomo, że tą powieść napisała grupa blogerek spotykających się na sopockiej plaży. Pewnie dobrze się podczas pisania bawiły, piły piwo lub kolorowe drinki z dużą ilością kostek lodu. Ich markowe sandałki leżały w suchym, plażowym piasku obok ręczników, na których wyciągnęły swoje gibkie i sprężysta ciała do słonecznej kąpieli. Kilka mew bezczelnie fruwało nad głowami, licząc zapewne na jakiś smaczny kąsek. Błyszczący ekran Maca odbijał błękitne niebo i kilka białych, puszystych chmurek, dlatego wykrzywiały swoje łabędzie szyje aby dostrzec pisany tekst. Wymyślając perypetie słodkiego kociaka stukały długimi tipsami w klawiaturę laptopa. Każda z nich mogłaby być tym kociakiem, a akcja nie uległaby zmianie. No, może byłoby jeszcze bardziej kolorowo, bo jak wszystkim wiadomo, koty nie rozróżniają zbyt wielu kolorów.
Również brałem udział w jednym z takich spotkań. Możliwość spotkania w jednym miejscu kilku pisarek i otrzymania autografów z dedykacjami od każdej z nich przy okazji jednego spotkania to niezwykła okazja do zaoszczędzenia kupy czasu. Wolny czas jest jedną z najbardziej deficytowych rzeczy we współczesnym, zabieganym świecie, w którym wszyscy wszędzie zawsze się śpieszą. Dlatego z radością przywitałem informacje o spotkaniu blogerek książkowych oraz autorek poczytnej literatury na plaży w Sopocie. Muszę jednak przyznać, że relacja ze spotkania zamieszczona w powieści Kłosa znacznie odbiega od realizmu literackiego, nie wspominając już nawet o rzetelności dziennikarskiej. Większość podanego czytelnikom materiału to zmyślenia, półprawdy, a nawet kłamstwa. Niezależnie od tego kto jest autorem czy autorką, dziwię się, iż zdecydowano się na publikację. Tak wielka liczba światków opisywanych wydarzeń powinna była skłonić do zachowania większego realizmu w opisach, większego prawdopodobieństwa akcji, oraz większej rzetelności w przekazywaniu informacji.