Plan Supermana, Batmana i Wonder Woman na pokonanie Perpetui nie powiódł się - nawet przy pomocy Lexa Luthora, Lobo i Ligi Sprawiedliwości z Nightwingiem na czele. Co gorsza, Najmroczniejszy Rycerz zdobył wystarczającą ilość energii antykryzysu, aby przekształcić wszystko, co istnieje, w Multiwersum, Które się Śmieje. Bohaterowie nie mają dużego wyboru: muszą przywrócić wszystkie wersje przeszłości, jakie istniały, albo zginąć.
Czy to koniec multwiersum, jakie znamy? Jaki kształt przybierze, kiedy rozegra się ostateczna bitwa? Odpowiedź znajdziecie w ostatnim, czwartym tomie serii ,,Batman Death Metal" kończącym niezwykłą sagę autorstwa Scotta Snydera i Grega Capullo, twórców serii ,,Batman" i ,,Batman Metal". Ta szalenie ambitna opowieść zawiera wszystkie dodatkowe epizody autorstwa znakomitych artystów jak James Tynion IV (,,Justice League Dark"), Joshua Williamson (,,Flash", ,,Suicide Squad"), Geoff Johns (,,Zegar Zagłady") czy Francis Manapul (,,Flash").
W albumie znajdują się materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach: ,,Dark Nights: Death Metal" #6-7, ,,Dark Nights: Death Metal - The Last Stories of The DC Universe" #1, ,,Dark Nights: Death Metal - The Secret Origin" #1, ,,Dark Nights: Death Metal - The Last 52: War of The Multiverses" #1.
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2022-04-13
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: Batman Death Metal 4
MULTIWERSUM, KTÓRE SIĘ ŚMIEJE
,,Death Metal" wreszcie dobiega końca. Wreszcie, bo chociaż jako ogół, jest to dobra, epicka opowieść, miewała momenty nużące czy zbędne. Teraz dostajemy wielki finał. Finał widowiskowy i pełen wielkich wydarzeń. I chociaż mimo tego całego rozmachu rzecz nie zaskakuje szczególnie, jako czysta, niewymagająca rozrywka dla fanów DC sprawdza się dobrze.
Superman, Batman i Wonder Woman mieli plan. Miało się udać. Perpetua miała zostać pokonana. Nie udało się. To jednak najmniejszy z problemów, bo oto Najmroczniejszy Rycerz na dodatek zdobył tyle energii antykryzysu, a tym samym wszystko zmienić w... Multiwersum, Które się Śmieje. Teraz jedynie przywrócenie wszystkich poprzednich przyszłości może coś pomóc, ale czy na pewno? Czy uda się to zrobić? I jakie będą skutki dla multiwersum?
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2022/04/batman-death-metal-tom-4-scott-snyder.html
Książeczki z tej ciekawie opracowane serii będą przydatne w procesie wczesnego kształcenia. Dzięki nim dzieci poznają wiele nowych słów oraz pierwsze...
Nowa seria przygód Franklina, opisana łatwym, prostym językiem i wydrukowanych dużymi literami - w sam raz dla dzieci, które uczą się czytać. Te krótkie...
Przeczytane:2022-05-07, Ocena: 4, Przeczytałem,
Najważniejszym pytaniem jest jednak to, jak prezentuje się album Batman Death Metal Tom 4 i czy jest on godnym uwagi zakończeniem serii? Odpowiedź na to pytanie może być …. „różna”. Scott Snyder wykorzystał bowiem poprzednie części do odpowiedniego zbudowania klimatu oraz do ustawienia na planszy pionków w odpowiednich dla nich miejscach. Teraz „moc” historii służy mu jako paliwo do wielkiej ostatecznej bitwy. Potyczki, która potrafi być smakowitym kąskiem dla miłośników komiksów superbohaterskich. Po jego „konsumpcji” u części ludzi może jednak pojawić się gorzki posmak w ustach albo nawet lekka popkulturowa zgaga.
Na początek zajmijmy się jednak tym, co w komiksie jest udane. Na pewno nie można odmówić twórcy umiejętności kreślenia opowieści, która potrafi zachwycić swoją widowiskowością. Ostatni tom Batman Death Metal kipi w wielu fragmentach epickością, którą fani dobrze znają z innych wielkich „bohaterskich eventów”. Ciekawie ukazuje on tutaj również mniej lub bardziej znanych bohaterów w zaskakujących połączeniach, które potrafią być niezwykle intrygujące. Snyder bawi się również całym uniwersum DC. Łamiąc wiele schematów i jednocześnie kreśląc wątki będące hołdem do wielu ważnych wydarzeń z historii marki.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak… przeciętnie? Wszystkie wskazany zalety albumu mogą wydawać się podstawą widowiskowych „fajerwerków”. Oczekiwania szybko zostają jednak ostudzone i zamiast pokazu sztucznych ogni otrzymujemy małą (ale głośną) petardę.
Autor, tworząc swoje szalone dzieło, łapał się wielu różnych złożonych wątków, które teraz odbijają mu się czkawką. Fabuła w pewnych miejscach staje się nie tyle trudno zrozumiała, co wręcz kompletnie irracjonalna i niespójna (nawet dla największych fanów). Łyżką dziegciu są również pojawiające się w albumie dialogi. W pewnych fragmentach są one śmieszne, infantylne lub wręcz irytujące. Można wręcz odnieść wrażenie, że w kilku momentach do klawiatury komputerowej posadzono szympansa i kazano mu coś „pisać” (z całym szacunkiem dla szympansa).