Awaria małżeńska

Ocena: 5.18 (44 głosów)
Inne wydania:

Jak wygląda dom bez żon?

Pewnego dnia Mateusz i Sebastian, dwaj obcy sobie faceci, stają się bliźniakami syjamskimi złączonymi wspólnym losem tymczasowych samotnych ojców. Tylko czy dadzą radę sprostać wyzwaniom?

- Śpisz już?

- No, zasypiam.

- Musisz mi pomóc - szepnął konspiracyjnie.

- Czy ja mogę ci pomagać o innej porze niż północ?

- Nie. Bo nie zasnę - powiedział nerwowo. - Musisz mi pomóc go uciszyć. Albo załatwić na amen. Krzyczy, śpiewa, raz jest księżniczką, a raz rycerzem.

- Jezu... o kim ty mówisz?

- O Furbym! Jak ja mam go uśpić? Siedzę od godziny, kołyszę go, a jak tylko odstawię, to drze mordę!

- Za ogon.

- Co za ogon?

- Pociągnij za ogon i trzymaj dziesięć sekund

Informacje dodatkowe o Awaria małżeńska:

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021-04-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788381954303
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski

Tagi: Literatura obyczajowo-rodzinna

więcej

Kup książkę Awaria małżeńska

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Awaria małżeńska - opinie o książce

Czytanie tej pozycji było dla mnie czystą przyjemnością. Śmiałam się niemal przez cały czas, więc lektura tym bardziej sprawiła mi ogrom radości. Autorki w sposób troszkę podkoloryzowany ukazały co dzieje się, gdy mężczyźni zostają sami z dziećmi podczas pobytu żon w szpitalu. Ogrom przygód i codziennych problemów pozornie nie do rozwiązania oraz życzliwe donosicielstwo dzieci dodatkowo utrudniały mężczyznom codzienne życie, które przez nieobecność żon już samo w sobie było trudne. 

Ja sama sięgnęłam po tę książkę podczas kilkudniowego pobytu w szpitalu, więc była mi ona bardzo bliska i jeszcze lepiej wczułam się w atmosferę w niej panującą. Zdecydowanie świetna komedia dla kobiet i nie tylko. Jednak książka zawiera w sobie także przesłanie odnośnie prowadzenia naszej codzienności i nad niektórymi wątkami warto się głębiej pochylić. Ja zdecydowanie będę ją polecać wszystkim znajomym :)

Link do opinii

Historia zaczyna się od wypadku autobusowego, w którym uczestnicy Ewelina i Justyna. Obie kobiety są matkami dwójki dzieci, a w małżeństwach przezywają kryzys. Niestety wypadek nie kończy im się szczęśliwie. Obie panie trafiają do szpitala ze złamaniami a ich pobyt tam nie zapowiada się krótki.


Teraz to mężowie muszą przejąć obowiązki żon. Ich życie obróci się o 180 stopni.


Czy obie panie pozwolą sobie odpocząć? Czy mężowie poradzą sobie z nową rzeczywistością?


Przekonacie się sami jak tylko przeczytacie książkę.


Twórczość obu autorek miałam okazje poznać wcześniej, wiec byłam bardzo ciekawa co wyszło przy ich współpracy. Historia była naprawdę interesująca. Jako żona i matka byłam bardzo ciekawa jak mężczyźni poradzą sobie z odwróceniem ról.


Książkę czytało się przyjemnie. Nie raz wywołała u mnie uśmiech na twarzy. Bo wiadomo to zazwyczaj panie są od ogarniania domu i dzieci, a tu panowie są zmuszeni zapoznać się z obsługa pralki, mopa, żelazka i innych domowych urządzeń. To musi być zabawne.


Jednak spodziewałam się czegoś naprawdę świetnego, bo twórczość Magdaleny Witkiewicz uwielbiam, a tu książka nie wywołała u mnie tylu emocji co wcześniejsze książki tej autorki. Aczkolwiek nie była zła, była po prostu inna, może temu mnie nie porwała.


Historia pięknie pokazuje, że gdy człowiek jest przysłowiowo przyparty do muru, to sobie zawsze poradzi. A dodatkowo pokazuje, że często nie doceniamy tego co druga osoba w związku dla nas robi. Pozwala dostrzec, że dom sam się nie posprząta, obiad sam się nie ugotuje, jak ważna jest współpraca w małżeństwie i wspieranie się nawzajem. Historia ukazuje również jak ważny i potrzebny jest szacunek do drugiej osoby. Bardzo często słyszę, że jeśli kobieta nie jest nigdzie zatrudniona to pewnie całymi dniami nic nie robi tylko leży. Jest to strasznie krzywdzące bo nie raz taka kobieta nawet nie ma czasu w spokoju i samotności (czytaj bez dzieci) zrobić siku.


Książka naprawdę ciekawa, jednak moim zdaniem wypadła trochę słabiej niż poprzednie historie Magdaleny Witkiewicz, z książkami Nataszy Sochy niestety nie mogę porównać bo czytałam tylko jedną książkę i to dawno temu🙈.

Link do opinii

Jeśli macie ochotę na miłą zabawę, przyjemny rekaks i dobrą książkę to zachęcam do sięgnięcia po powieść Magdaleny Witkiewicz i Nataszy Sochy "Awaria małżeńska". Ta przezabawna komedia pomyłek dostarcza radości, odpręża i generuje niekontrolowane wybuchy śmiechu, dlatego dla bezpieczeństwa własnego i otoczenia rozważcie lekturę w samotności. Uwierzcie mi, że poza towarzystwem bohaterów nic więcej nie będzie Wam potrzebne.

Jeden nieprzewidziany wypadek, który może wydarzyć się niemal wszędzie i każdemu, uruchamia lawinę zdarzeń i generuje całą gamę przeróżnych sytuacji. Wyobraźcie sobie, że nagle i niespodziewanie Wasz mąż i ojciec Waszych dzieci musi przejąć wszystkie Wasze domowe zadania i obowiązki, zorganizować codzienność i sprostać wymaganiom rodziny oraz nadal wykonywać swoje zadania zawodowe. Zapewne niejeden mężczyzna poradziłby sobie z takim ambarasem, ale część mężów i ojców stanęłoby przed ogromnym wyzwaniem podobnie, jak miało to miejsce w przypadku powieściowych bohaterów...

W takiej sytuacji znalazł się Sebastian - mąż Eweliny i tato kilkulatków: Emilki i Bruna. Dotąd mężczyzna nie angażował się zbytnio w życie rodziny, zajmowała go przede wszystkim praca i własne przyjemności. Kiedy żona na skutek gwałtownego hamowania autobusu trafia do szpitala z poważnym złamaniem, postawiony przed faktem opieki nad dziećmi, dopilnowania spraw i obowiązków szkolno-przedszkolnych oraz ogólnej logistyki domowej musi nauczyć się rodzinnego życia od podstaw.
Drugim "wybrańcem" jest Mateusz - mąż Justyny, ojciec nastoletniej Olgi i kilkuletniego Kacpra. On również staje przed faktem godzenia codziennych obowiązków z pracą, tak, jak to do tej pory świetnie robiła jego żona. Justyna jest drugą poszkodowaną w tym samym wypadku i przez ponad trzy tygodnie będzie musiała pozostać w szpitalu. A Mateusz... będzie musiał sprostać codzienności.

Mamy tu do czynienia z przezabawnymi sytuacjami, a męska nieporadność życiowa bohaterów jest po prostu rozbrajająca. Dżesika - specjalistka od ptaszków, pani "ornitolog" jest genialnym przykładem na tę nieudolność. Ale nie dajcie się zwieść pozorom... "Awaria małżeńska" to także opowieść, która zwraca uwagę na gorzką prawdę o życiu, o pewnym modelu rodziny charakterystycznym w naszej kulturze i dopasowanym do męskiej i kobiecej mentalności. Liczne przejaskrawienia oraz napiętnowanie niektórych postaw i zachowań sprawiają, że wymowa tej historii mocniej zapada nam w pamięć, skłania do refleksji i przemyśleń.

Na szczęście model rodziny przedstawiony w powieści odchodzi powoli w przeszłość, a mężowie i partnerzy coraz bardziej interesują się życiem swoich dzieci. Partnerstwo wypiera dawne zwyczaje i przyzwyczajenia. A dla wszystkich Pań niech te słowa będą kluczowe i warte zapamiętania:

" Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wersję siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym, nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić. Nadmiar doskonałości również."

Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha stworzyły moim zdaniem niemal perfekcyjny duet. Inteligentne dialogi, cięte riposty słowne, komizm sytuacji i genialne pomysły na ubarwienie fabuły to elementy, które idealnie współgrają ze sobą tworząc interesującą, zabawną historię. Cieszę się, że wreszcie udało mi się po nią sięgnąć. Polecam serdecznie.

Link do opinii
Avatar użytkownika -

Przeczytane:2019-03-10,

Amory jednej panny oraz nieznajomość przepisów ruchu drogowego pewnego rudego kocura spowodowały łańcuch wydarzeń przyczynowo – skutkowych.
W wyniku wypadku, dwie wcześniej nieznane sobie kobiety lądują na oddziale ortopedycznym, a zaskoczeni mężowie zostają wrzuceni na głęboką wodę codziennych obowiązków, którymi dotąd zajmowały się ich żony.
Tak zaczyna się powieść duetu dwóch wspaniałych pisarek znanych z tego, że są świetnymi obserwatorkami życia codziennego. Prywatnie są przyjaciółkami i dzięki serdecznej relacji, jaka je łączy udało im się napisać zgrabną komedię. W „ Awarii małżeńskiej „ widać cięty język Nataszy Sochy oraz typowe cechy prozy Witkiewicz, gdzie trudno połapać się, co która napisała, gdyż akcja jest płynna i spójna. Panie z właściwą sobie werwą i ironią opisują prozaiczne zajęcia zwyczajnej rodziny, z humorem opowiadają o trudnych niekiedy rzeczach. Swoją drogą jestem pełna podziwu dla współpracy autorek, które dzieli dość spora odległość, jeśli chodzi o miejsca zamieszkania, a pomimo to nie przeszkodziło im to w harmonijnej współpracy i stworzeniu powieści.
Przyznaję, że nie ma możliwości nie uśmiechnąć się podczas lektury tej książki. Jednak pod tą lekką opowieścią kryje się gorzka prawda – żony często zatracają się w obowiązkach domowych, całą uwagę skupiając na dzieciach i mężach, ignorując swoje pasje i zainteresowania na własne życzenie. A wcale tak być nie musi i wydaje mi się, że mentalność współczesnych kobiet obecnie się zmienia i coraz częściej obserwuje się podział obowiązków domowych.
Trochę przeszkadzał mi pewien miszmasz z członkami rodzin, w trakcie lektury miałam problem, które dziecko jest, z której rodziny, która to ich mamusia albo czyj to tatuś. Bohaterowie jak i ich dzieci są w podobnym wieku stąd to lekkie zawirowanie, ale kiedy ogarnęłam, kto jest, kim, było już dużo łatwiej.
Sytuacje i dialogi są przejaskrawione, ale myślę, że to celowy zabieg, bo ta powieść jest raczej satyrą, aby w ironiczny sposób pokazać, że nie jesteśmy niezastąpione i wszystko robimy lepiej. Są momenty w życiu, kiedy powinnyśmy zwolnić i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.
Drogie żony dajcie mężom szansę na wykazanie się i większy udział w życiu rodziny. Nie odgrywajmy roli udręczonej pani domu i nie przejmujmy wszystkich obowiązków, pozwólmy sobie zwyczajnie pomóc i cieszmy się życiem.

- „ Czyli nie musimy być idealne ? (…) - Po co ? Przecież macie zorganizowanych mężów i bardzo fajne dzieciaki . „

Lepszego podsumowania nie potrzeba. Pozwólmy, więc się wyręczać w obowiązkach domowych i mieć czas dla siebie oraz na rozmowy z bliskimi i wspólne spędzanie czasu. Nie musimy być idealne kochajmy i pozwólmy się kochać.

„ Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wersję siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym, nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić. Nadmiar doskonałości również „


Jeszcze na koniec taka moja mała dygresja trochę już „ wyrosłam „ z awarii małżeńskich i tego typu życiowych zmagań i pewnie, dlatego patrzę na powieść trochę inaczej niż większość czytelniczek z pewnym dystansem i sceptycznie. Sądzę też, że z tego z tego samego powodu książka, aż tak mnie nie zachwyciła jak się spodziewałam, po licznych pozytywnych opiniach, ale polecam gdyż historia Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz skłania do przemyśleń i refleksji.

Link do opinii

Zabawna komedia o dwóch słomianych wdowcach,którzy ni z tego ni z owego muszą zająć sie własnymi dziećmi.Dotychczas ojcami bywali raczej z nazwy,teraz przyszła pora by wreszcie zakosztować co nieco rodzicielskich wzlotów i upadków.Czy niewydarzonym tatusiom uda sie stanąć na wysokości zadania,czy uda im się zastąpić matki,które na dłużej musza pozostać w szpitalu i jak ma sie do tego niejaka Dżesika w złotych szpilkach ,która jak twierdzi zajmuje się ptakami,gównie w nocy?I co na to dzieciaki i ich matki?Muszę przyznać,że dobrze sie bawiłam przy czytaniu tej książki.Humor sytuacyjny i słowny jest tu na najwyższym poziomie.Chętnie poczytałabym więcej książek duetu Socha-Witkiewicz

Link do opinii
Ta książka to dla czytelnika sama przyjemność. Były momenty, że śmiałam się w głos. Bohaterowie świetnie wykreowani , sytuacje z którymi mierzyli się na co dzień przedstawione w bardzo dowcipny sposób. Nic tu nie jest naciągane, a porcja dobrego humoru na pewno poprawi nastrój w deszczowy lipcowy dzień. Ja się świetnie bawiłam i z czystym sumieniem polecam, komedia obyczajowa pierwsza klasa.
Link do opinii
,,Awarię małżeńską" napisały dwie świetne autorki, dlatego obok tej książki nie mogłam przejść obojętnie. Pochłonęłam ją w jeden dzień. Nieraz zaśmiewałam się w głos. I przekonałam się, że nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia, zorganizowania, ogarnięcia. Czasem z lekką pomocą, ale jednak wszystko się da. Książka ta pokazuje, że warto zmienić swoje priorytety. Nie zawsze idealnie wypucowany dom czy praca po godzinach sprawi, że będziemy szczęśliwsi. Bo przecież nic nie zastąpi nam chwil spędzonych z rodziną. Akcja powieści toczy się między dwoma rodzinami. W wyniku wypadku dwie kobiety na dłuższy czas trafiają do szpitala. Od tego czasu ojcowie rodzin stają przed prawdziwym wyzwaniem. Muszą całkowicie przejąć obowiązki domowe swoich żon. Nie jest to łatwe gdyż do tej pory w domu byli niemalże gośćmi. Teraz stają przed nie lada wyzwaniem. Dzieci w wieku szkolny i przedszkolnym, zwierzęta domowe, teściowe. Jedynym darem od losu dla obydwu mężczyzn jest tajemnicza Dżesika. Wyzwaniem dla Mateusza i Sebastiana jest obudzenie rano dzieci, ogarnięciem ich i wysłaniem do szkół. Ale to jeszcze nic. Po kilkunastu dniach udaje im się to wszystko skoordynować. Prawdziwym wyzwaniem są prace domowe i dodatkowe przychówku. Awaria to komedia gdzie humor wyziera z każdego kąta, uśmiech nie schodzi z twarzy przez całą lekturę, chociaż czasem błysnęły też w oczach łzy wzruszenia. Po przeczytaniu jej chciałoby się przeczytać jeszcze raz (i chyba tak zrobię). Mimo swojej lekkości skłania do myślenia, do zastanowienia się nad swoim życiem. Bo czyż nie jest tak, że my matki polki uważamy się za niezastąpione. Wszystko zrobimy najlepiej, dzieci niańczyłybyśmy najchętniej do starości nie pozwalając im na samodzielność, a mężów uważamy za fajtłapy, które bez nas sobie w życiu nie poradzą. Autorki pokazują nam gorzką prawdę, którą ciężką nam na co dzień zaakceptować. Pokazują, że bez nas świat się nie zawali. Dlatego dajmy rodzinie trochę luzu, pozwólmy im się wykazać, odciążyć nas trochę. Przecież nie wszystko musi być zrobione od linijki. Dla mnie to cudowna książka, nie tylko komedia pomyłek. Jest ona także nafaszerowana wieloma mądrościami życiowymi, o których na co dzień nie pamiętamy. To książka o odnajdywaniu się na nowo, o wybaczaniu, o poszukiwaniu siebie nawzajem, o zrozumieniu co w życiu naprawdę jest ważne. O miłości, która w obliczu przeciwności losu odbudowuje się na nowo i umacnia się, o przyjaźni, która rodzi się w trudnym dla wszystkich momencie. Bardzo polecam ,,Awarię małżeńską". Same wiecie, że Witkiewicz i Socha piszą rewelacyjne książki. Może potraficie sobie wyobrazić co mogło powstać z połączenia piór tych dwóch autorek chociaż nie sądzę. Ja przeczytam ją jeszcze raz. Tak na spokojnie, będę się nią delektować. I może dostrzegę w niej jeszcze coś co tym razem mi umknęło.
Link do opinii
Inteligentna zabawa z konwencjonalną powieścią obyczajową. Dwie przedsiębiorcze kobiety zostawiają ukochanych mężów, by to oni zajęli się domem. Obie pary pzeżywają kryzysy w małżeństwie, a nagła nieobecność żon wymusi na panach różne decyzje, co oczywiście prowadzi do zabawnych komplikacji. Bunt gospodyń jednak nie trwa długo, a przynosi zaskakujące efekty. Autorki zadbały, by było i do śmiechu, i do refleksji, a bohaterów nie sposób nie polubić. Lektura trafiła w moje gusta, nie zawiodłam się na tym autorskim tandemie. Pomysł może nie był nietuzinkowy czy nowatorski, ale bezbłędne wykonanie rekompensuje wtórność schematu fabularnego.
Link do opinii
W skutek gwałtownego hamowania autobusu z powodu kota, Justyna i Ewelina ze sporymi obrażeniami trafiły do szpitala. Ich mężowie, którzy nie pomagali zbytnio w domu zostają sami z dziećmi. Sytuacja ta w krzywym zwierciadle ukazuje, jak mężczyźni potrafią sobie radzić, gdy obok nich nie ma osoby, która się wszystkim zajmuje.
Link do opinii
Któregoś dnia autobus miejski gwałtownie hamując bardzo uprzykrzył podróż jadącym nim pasażerom. Kilkoro z nich trafiło do szpitala z mniejszymi lub większymi obrażeniami, a wśród tych nieszczęśliwie poszkodowanych znalazły się dwie młode kobiety - Justyna i Ewelina. Ich mężowie Mateusz i Sebastian musieli zatem stanąć twarzą w twarz z obciążeniami rodzicielskimi, a co za tym idzie musieli wziąć na swoje barki utrzymanie domu, zakupy, obowiązki przedszkolno-szkolne, czyli wszystko to, czym do tej pory zajmowały się ich żony. Kobiety unieruchomione w szpitalu mogły jedynie albo odpoczywać i dochodzić do zdrowia nie przejmując się tym jak radzą sobie mężowie, albo ostro ingerować w to, co dzieje się w domach pod ich nieobecność. Co wybrały? Tego nie zdradzę. Czy panowie poradzili sobie z wyzwaniem jakie zafundował im los? Tego też nie zdradzę, ale... gorąco zachęcam do tego aby przekonać się o tym osobiście. Ta książka to cudowny relaks dla kogoś, kto zmęczony pracą chciałby w jakiś sposób odreagować stres dnia codziennego. Pełna humoru przeplatanego czasami ironią, potrafi doprowadzić do łez... śmiechu. Bardzo dostępnie a zarazem dość dosadnie przedstawione rozumowanie mężczyzn w niektórych sprawach domowych i wychowawczych kojarzy się z ich bezradnością. Czasami zastanawiamy się nad tym jak to jest możliwe, że panowie potrafiący naprawić skomplikowaną usterkę w samochodzie, czy potrafiący wykonać najpiękniejszy mebel lub naprawić sprzęt domowy, w sprawach wyjątkowo przyziemnych i naturalnych potrafią być bezradni jak dzieci. Ale... tak zwany rzut na głęboką wodę może dokonać cudu i małymi kroczkami, powoli, pokonując wiele niespodziewanych przeszkód wreszcie dokonują niemożliwego, czyli dają sobie radę w sytuacjach, które ich do tej pory przerastały. To opowieść o zmaganiach się z codziennymi obowiązkami a także o relacjach damsko męskich; ciepła i bardzo optymistyczna historia, chociaż zbudowana na pewnego rodzaju dramacie. Początkowo miałam wrażenie, że autorki wymyśliły tę powieść, aby ponaśmiewać się z bezradności niektórych mężczyzn, ale wczytując się w tę historię młodych mężów i tatusiów doszłam do wniosku, że chyba jednak starały się udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych i jak się chce, to można wiele. I chociaż fabuła jest pełna cynizmu i drwin to uważam, że jest to powieść, która w lekki i humorystyczny sposób udowadnia nam (kobietom), że nasz tok myślenia jest zupełnie odmienny od toku myślenia mężczyzn. Niby o tym wszyscy wiemy, a jednak kiedy dotyczy to nas samych zawsze się dziwimy - jak można czegoś nie rozumieć, co jest tak oczywiste? Trochę karykaturalnie początkowo przedstawieni mężczyźni udowadniają, że bycie na pełnych etatach: domowym i zawodowym jest możliwe. Jak często kobiety same doprowadzają do tego, że biorą wszystko na swoje barki ,,uwalniając" swojego mężczyznę od tych zwykłych, codziennych obowiązków. Uważamy, że same zrobimy to lepiej, a potem narzekamy, że wszystko na naszej głowie. Po zamknięciu ostatniej strony książki zastanawiałam się nad morałem tej powieści. Mój wniosek, tak jak zapewne wielu innych czytelniczek jest taki, że my kobiety próbujemy odgrywać rolę kogoś, kto jest ponad wszystkim, perfekcyjna matka, perfekcyjna żona, która jest tak właściwie kapłanką naszego domowego ogniska... czy warto się tak poświęcać, bezsensownie odsuwając od większości obowiązków płeć męską? Może powinniśmy zauważyć, że oni naprawdę potrafią ogarnąć więcej niż nam się wydaje. Ciekawie przedstawione osobowości postaci i zabawne dialogi, to tylko część pozytywnych stron tej powieści. I chociaż początkowo myliłam osoby, nie mogąc się przestawić z jednej na drugą, bo obydwa małżeństwa były mniej więcej w tym samym wieku i posiadały mniej więcej w tym samym wieku potomstwo, to w końcu zaczęłam ich odróżniać całkiem dobrze. W powieści są poruszone wątki zdrowego żywienia, myślę, że były one zbyt dosadne, lekko nawet przesadzone dla zwykłego zjadacza chleba, ale z pewnością są osoby, które nie tkną Nutelli zakupionej w sklepie. Polecam tę zabawną książkę nie tylko paniom, ale panom również. Myślę, że usatysfakcjonuje ona czytelników w różnym wieku od młodzieży po seniora. To typowa lektura dla pełnego relaksu i chociaż autorki poruszyły w niej poważne tematy, to zrobiły to delikatnie, okraszając cudownym humorem.
Link do opinii
Na pierwszych kartkach powieści poznajemy dwie kobiety, Ewelinę i Justynę, których połączył jeden kot, który wylądował pod kołami autobusu. Lądują razem w jednej sali szpitalnej, dzieląc się wspomnieniami i doświadczeniem. Osieracają mężów, którzy od tej pory muszą zająć się domem i dziećmi. Dziewczyny postanawiają jak najlepiej wykorzystać wolny czas na odpoczynek, za to ich partnerzy oczu zmrużyć nie mogą, bo cały ich świat staje do góry nogami. Jak do tej pory nawet nie wiedzieli, do jakich szkół chodzą ich dzieci, tak teraz muszą je nie tylko przygotowywać rano i zaprowadzać, ale stawić czoło konkursom szkolnym, dodatkowym zajęciom i czasem po szkole! Czy poradzą sobie w tak trudnej, nowej roli? Jak bardzo pomoże im piękna, ponętna kobieta imieniem Dżesika, która przez pomyłkę została odebrana jako Pani ornitolog? Czy cała sytuacja naprawi serca i związki dwóch par? Mamy tutaj przykład typowej satyry. Autorki w tej kwestii spisały się doskonale, nigdy aż tak nie śmiałam się z tego co czytałam! Co chwilę wychwytywałam momenty idealnie pasujące do mojej sytuacji czy zachowań mojego partnera. Co rusz wysyłałam mu fragmenty i razem zgodnie kiwaliśmy głowami. Jednak myślę, że Panie delikatnie przesadziły. Bohaterowie byli podkoloryzowani, starały się wykazać jak najwięcej ich wad, ośmieszający ich całkowicie. Nie pozostawiły suchej nitki ani na Sebastianie ani na Mateuszu. Niekiedy pojawiały się stereotypy mężczyzn czy kobiet. Fabuła była przezabawna, choć całość trochę mi mąciła w głowie. Często łapałam się na zastanawianiu która kobieta jest z którym facetem i które dzieci ich są. Na koniec na pewno nie wiedziałam, która teściowa jest kogo i ile lat mają poszczególne dzieci ani nawet jakie złamania pozostawił wypadek u obu kobiet! Myślę, że historia pisana z perspektywy dwóch osób przyczyniła się trochę do zamieszania, jednak spodziewałam się większego bałaganu, a było w miarę spójnie. Wątki doskonale się łączyły i zadziwił mnie moment spotkania dwóch partnerów. Doskonale się to zgrało z całością. Po lekturę sięgnęłam w ramach "Lektury miesiąca" na grupie Przeczytaj & Podaj dalej, jednak wiem, że na pewno nie przeczytałabym jej bez takiego jakby kopa w postaci wyboru innych uczestników grupy. Myślę, że nie jest to dla mnie, choć jakbym miała kiepski humor- książka wydawałaby się idealna! Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - atena
atena
Przeczytane:2016-07-30,
Dawno się tak nie ubawiłam czytając książkę. Co prawda nie do śmiechu było bohaterkom, które połączył autobus linii 122, w którym miały wypadek. Obie połamane, obolałe, trafiają na długie tygodnie do szpitala, a dziećmi (każda ma dwójkę) mają zajmować się ich mężowie. I tu zaczyna się super sprawa jak to tatusiowie zajmują się dziećmi, pracują zawodowo, gotują obiady itp. Czytając porównywałam obydwu panów ze swoim mężem i próbowałam sobie wyobrazić, jak on znalazłby się w takiej sytuacji. Polecam (nawet panom)
Link do opinii
Avatar użytkownika - leonia
leonia
Przeczytane:2016-05-30,
Dawno się tak nie ubawiłam podczas czytania. Pełna humoru a także ironii opowieść o dwóch rodzinach, która bawi ale także uczy. Autorki w świetny sposób pokazały, że nie ma ludzi idealnych i każdy związek polega na sztuce kompromisu. "(...) ludzie perfekcyjni tylko na pierwszy rzut oka wydają się być partnerami, o których marzymy. Tyle że z czasem ich doskonałość staje się największą wadą" - bardzo mądre słowa. Polecam
Link do opinii
Świetna, lekko napisana powieść, przy której można się zarówno uśmiać, jak i popłakać. Powieść w zasadzie dla kobiet, ale panowie powinni ją przeczytać ;)
Link do opinii
Awaria małżeńska kategoria: literatura współczesna liczba stron: 371 cena: 36,90 zł wydawnictwo: FILIA ocena: 9/10 O JEDNEGO KOTA ZA DALEKO ,,- Nie wiem gdzie jest kawa zbożowa dla dzieci - burknął Mateusz przez telefon. Justyna przewróciła oczami. - W szafce po prawej stronie, w amarantowej puszce. - Nie ma. Patrzę i nie ma. - Jest. Stoisz na wprost zlewu? - Tak. - Szafka po prawej stronie. Dolna. - Wiem, gdzie jest prawa strona. - Mateusz wydawał się być zniecierpliwiony. Justyna z trudem opanowała chęć, by na niego wrzasnąć. Ale przecież jest połamana, obolała i dodatkowe nerwy tylko by jej zaszkodziły. - Cudownie. To teraz zerknij na półkę. Widzisz herbatki? - Tak. Jaśminowa, rumiankowa i coś tam jeszcze. - Obok stoi amarantowa puszka. - Nie ma. - A co stoi??? - Czerwony okrągły pojemnik." ~ Awaria małżeńska, s. 51 W czasie kiedy miała premierę ta książka: utknęłam między awarią męża a awarią Internetu. Sprawa byłaby o wiele bardziej prostsza, gdyby nie fakt, że te dwa żywioły nie mogą mieć awarii równocześnie. A kiedy już się tak dzieje... W domu jest istna katastrofa. Jest jednak na to wszystko jeden prosty sposób. Wystarczy znaleźć sobie przytulny kącik, zabrać ze sobą książkę i udać, że się nie istnieje. A to wychodzi mi zawsze najlepiej. Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha wspólnymi siłami wydały ,,Awarię małżeńską". I jak sama nazwa wskazuje: to znów będzie książka o mężczyznach, o relacjach męsko-damskich i wszelakich awariach z tym związanych. Nie obędzie się bez dzieci, kurtyzany i Furbym, który nie pozwala spać. A wszystko to okraszone sarkastyczno-humorzastym dowcipem, dla którego warto zarwać noc. Książka zaczyna się niewinnie: od majtek. Później jest już stęchlizna szpitala, gipsy, stado lekarzy i wiecznie nieodbierający telefonu mąż. Ten ostatni nie dość, że przyprawia nas o ból głowy, to jeszcze ma pretensje o to, że my się go czepiamy. A ja się drodzy Panowie nie czepiam. O to to nie. Jestem jedynie w stanie wysokie pobudzenia, przez co nie mogąc zapanować nad gniewem, wybucham strumieniem niepohamowanych słów i... później jest jak zwykle. Zołza, zrzęda, maruda, choleryk i takie tam. Historia opowiada przezabawne losy Mateusza i Sebastiana, którym żony zostawiły pod opieką dzieci i dom. Zarówno dzieci, jak i dom są tematami dość łatwymi do ogarnięcia, o ile kiedykolwiek miało się z nimi na dłuższą metę do czynienia. Na ten przykład mój mąż nie ma nic przeciwko prasowaniu, odkurzaniu, myciu podłóg.... Natomiast jeśli chodzi o gotowanie i zmywanie - uważa, że to babski obowiązek. Zresztą chyba wszyscy mężczyźni tak mają. Przypomina mi się sytuacja jak mój tata, który pierwszy raz gotował sam sobie obiad, dzwonił do mamy spytać: ile to jest ta szczypta soli. W historii, którą przytaczają nam autorki właśnie ta kwestia jest poruszona. Co zrobi Pan Domu, kiedy u jego boku zabraknie żony... A dzieciom trzeba będzie dać jeść, odrobić z nimi lekcje, dom ogarnąć, ubrania wyprać i wyprasować, a i jeszcze po drodze musi się wyspać i iść do pracy. Doba to dla tych biednych mężczyzn za mało. Kategorycznie trzeba zmienić zegarki. Na takie z 28-cyfrową tarczą. Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha podkręcają atmosferę. Ta zabawna lektura, ma na celu nie tylko wytknięcie błędów szanownym Panom... Ale i otwiera oczy paniom na te wszystkie błędy, jakie popełniają w stosunku do swych mężów. Bo my to się chyba tak nauczyłyśmy: wyręczać wszystkich. Najpierw męża: bo nie umie, bo popsuje, bo jest zmęczony. A potem własne dzieci: bo za wolno to robią... Bo ja to zrobię szybciej i będę pewna, że jest to dobrze zrobione. Błąd! Dziewczyny, błąd! W życiu już tak się przyjęło, że to kobieta jest tym głównodowodzącym. A czasem można odpuścić. Tak po prostu. Przestać być panią perfekcyjną. ,,W rozstaniach najgorsze jest też to domniemanie, że może byliśmy gorsi od tych, co przyszli po nas. Że nasz chodzący ideał znalazł sobie kogoś, kto był zarówno kurwą, sprzątaczką i matką polką w jednym. A nam - mimo że tak cholernie się starałyśmy - to się nie udało. Bierzemy na siebie wszystkie winy. Pokutujemy. Zajadamy się słoikiem nutelli, a potem nie możemy spojrzeć na wynik na wadze. I to jest straszne, że potrafimy tak bardzo się poniżyć w swoich oczach. Jeśli to czytasz i czujesz się najsamotniejszym wyrzutkiem na świecie, wiedz... że tak nie jest. Jesteś piękna, pomimo że masz o 5kg za dużo i zmarszczki, których już sama nie potrafisz zliczyć. Jesteś piękna, nawet jak masz zły dzień i cały świat jest tak cholernie do dupy. Jesteś piękna, tak po prostu i nie powinnaś nigdy więcej myśleć inaczej." ~ eyesOFsoul, Katarzyna Starostka Awaria małżeńska to literatura lekka i przyjemna, mówiąca o rzeczach codziennych, które zdarzają się każdej z nas. Te 371 stron uczy i bawi jednocześnie. Autorki w dość prosty sposób przekazują, że przyjaźń może zrodzić się z potrzeby chwili, a wybaczenie to wcale nie musi być żmudny proces przynoszenia kwiatów poszkodowanej. Ponadto nie da się nie pokochać tych dwóch nieporadnych panów, którzy próbują sprostać zadaniu ,,kura domowego". Muszę przyznać, że niektórym dialogom towarzyszył mój gromki śmiech! Czytało się szybko. Kreacja bohaterów wydała mi się jak najbardziej spójna i zorganizowana, pomimo że sami bohaterowi zorganizowaniem nie grzeszyli. Poruszane tematy były mi dość bliskie. Dlatego też jestem przekonana, że i Tobie, drogi Czytelniku, powinny one odpowiadać. Jeśli chodzi o polską literaturę - jest to mój styczniowy number one. PS Drogie Autorki, liczę że to nie Wasza ostatnia wspólna praca. Czekam na kolejne! _______________________ Katarzyna Starostka ~ eyesOFsoul (C)
Link do opinii
Awaria małżeńska to lekka powieść obyczajowa, pełna specyficznego humoru, który dodaje jej oryginalności i wprowadza swoisty powiew świeżości. Polecam wszystkim kobietom, ale nie tylko! Panowie też powinni oddać się lekturze i przekonać się, że codzienne obowiązki to nie bułka z masłem. Autorki pokazały, jak powinno się robić dobrą komedię. http://ksiazkomiloscimoja.blogspot.com/2016/03/galimatias-za-sprawa-kota.html#disqus_thread
Link do opinii
DOSKONAŁA, CUDOWNA, MEGA ŚMIESZNA, BARDZO ŻYCIOWA I ZABAWNA. DOSŁOWNIE REWELACYJNA!!! W sumie, to mogłabym już nic więcej nie pisać, prawda? No dobra... spróbuję coś jeszcze dodać :) Dwa małżeństwa, z dwójką dzieci każde z nich. W ich życie już dawno wkradła się szara, nudna codzienność. Mężczyźni pracują na dom i rodzinę, a po powrocie do domu odpoczywają po ciężkim dniu. W życie rodzinne nieszczególnie się angażują. Cały dom jest więc na głowach żon-matek. To one piorą, gotują, sprzątają i zajmują się dziećmi. Doskonale znają ich potrzeby, upodobania, zainteresowania, przyzwyczajenia i znajomych. Chyba nie tak powinna wyglądać przykładna rodzina... nic więc dziwnego, że między małżonkami ogień dogasa. Widać to po oczach, codziennych gestach i.. w łóżku. Wygląda znajomo??? Wszystko zmienia się w jednej chwili, za sprawą ... kota. Tak, tak to niewiarygodne, jak taka jedna, mała istota może odmienić życie tylu osób! (a przecież poznajemy los tylko dwóch rodzin, ciekawe do jakich zmian doszło w życiu innych pasażerów feralnego autobusu). Po prostu komedia!!! Biedni mężowie nagle muszą stać się ojcem i matką dla swoich dzieci, kucharką, sprzątaczką i... lekarzem pierwszego kontaktu. Do tego wszystkiego właśnie rozpoczyna się rok szkolny i trzeba przygotować do niego dzieci... ubaw po pachy! Na kolejnych kartach książki poznajemy różne perypetie "słomianych wdowców" na gruncie szkoła-praca-dom. Wszystko jest dla nich nowe, nieznane, niezrozumiałe i piekielnie trudne! Jak wiadomo, mężczyźni mają problemy z ogarnięciem kilku rzeczy na raz, a gdy są to zupełnie nowe doświadczenia to dosłownie grożą katastrofą. Czy mężczyznom uda się stanąć na wysokości zadania? Z czym przyjdzie im się zmierzyć? I jak to wszystko wpłynie na ich małżeństwa? Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha to rewelacyjny duet. Widać, że autorki są dla siebie bratnimi duszami, bo myślą i czują podobnie. Potrafiły się idealnie zgrać i dzięki temu stworzyły rewelacyjną, prześmieszną historię. Znajdziemy tu mnóstwo przezabawnych sytuacji, ale też wyciągniemy z książki lekcję. Długotrwała rozłąka Eweliny i Justyny z mężami spowodowała, że kobiety przemyślały kilka spraw, spojrzały na swe życie, postępowanie i decyzje z innej perspektywy i... zauważyły wiele błędów. Jestem przekonana, że każda czytelniczka z politowaniem pokiwa głową nad zmaganiami z rzeczywistością męskich bohaterów i przyzna, że niektóre z nich spokojnie mogły wydarzyć się w ich domach. Jednak wnioski Eweliny i Justyny wynikające z zaistniałej sytuacji też dają nam wszystkim do myślenia. Zastanówmy się, czy w naszych kłopotach małżeńskich (rodzinnych) nie ma więcej naszej winy? Czy to zawsze winni są tylko mężczyźni? Spróbujmy spojrzeć na swoje życie z innej strony i dajmy szansę naszym związkom. Przecież nigdy nie jest tak, że nie mogłoby być lepiej, prawda? Po przeczytaniu sceny z robótkami ręcznymi zakręciła mi się łezka w oku. Pomyślałam, że to musiała napisać Magda Witkiewicz. Czy mam rację? Jak Wam się wydaje? - ja myślę, że sprawą Eweliny i Sebastiana zajęła się właśnie Magda Witkiewicz, a Justyny i Mateusza, jej partnerka "od pióra". Książkę polecam każdemu dorosłemu człowiekowi. To komedia, dzięki której można boki zrywać, ale potrafi też nami potrząsnąć i zmusić byśmy przejrzeli na oczy. Życie mamy przecież tylko jedno, na pewne rzeczy może kiedyś być za późno.
Link do opinii
Nazwiska autorek i przewrotny tytuł gwarantują świetną zabawę i to już od pierwszej strony. Pokazana w krzywym zwierciadle historia dwóch małżeństw. Super komedia. Justyna i Ewelina po wypadku komunikacyjnym lądują na długie trzy tygodnie w szpitalu. Jedna z połamaną doszczętnie nogą, druga ręką. Każda z nich ma dwoje dzieci, które wymagają opieki. Mimo, że dzieci mają ojców, ale wiadomo, że to nie to samo, bo ... No właśnie. Sebastian został dwa tygodnie wcześniej poproszony o wyprowadzenie się z domu, gdyż nie sprawdza się jako mąż. Mateusz to w oczach Justyny ciapa, który nie radzi sobie w domu zupełnie. Obaj panowie stają w obliczu kataklizmu, Taki jest ich punkt widzenia. Ale cóż, nie poddają się. Stawiają dzielnie czoła porannym i wieczornym rozgardiaszom związanym z dziećmi. Bo przecież oni żyli dotąd w swoim świecie i myśleli, że wszystko samo się robi.
Link do opinii
Świetna komedia z humorem (oraz ironią), który idealnie do mnie trafiał co skutkowało chichotaniem niezależnie od miejsca gdzie czytałam książkę. Boskie teksty, zabawne scenki, rozbrajająca niewiedza i ciekawe pomysły na rozwiązywanie różnorodnych problemów. Autorki postawiły też na popularyzowanie twórczości innych, bowiem wspomniały o Nesbo, Kingu czy Cobenie. Oprócz tego w powieści znajdziemy też prawdy z życia wzięte, które mogą skłonić do przemyśleń i prób ratowania związków i relacji, bo czasem jest jeszcze na to szansa. Witkiewicz i Socha pokazały jak ważne jest zacieśnianie więzi dzieci z ojcem oraz że mama, mimo że kocha ogromnie też czasem potrzebuje oddechu. A zakończenie? Każdy czytelnik myśli, że jest przewidywalne, prawda? Nic bardziej mylnego, ja poczułam się ogromnie zaskoczona a uśmiech zagościł na twarzy... Podsumowując - ogromnie się cieszę, że sięgnęłam po "Awarię małżeńską", bo to gwarancja dobrej zabawy. Książka aż kipi od ciekawych pomysłów, trafnych spostrzeżeń dotyczących codziennego życia, ale jakże czasem zaskakującego. Bohaterowie zostali dobrze wykreowani, niektórzy otrzymali dość charakterystyczne cechy czy zajęcia. Powieść doskonale spełnia się zarówno w kategorii rozrywkowej, ale też uczy a jest przecież lekka i przyjemna. Ja polecam! Chyba nie tylko kobietom... całość recenzji: http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/02/magdalena-witkiewicz-natasza-socha.html
Link do opinii
To było do przewidzenia, że z połączonych sił Magdaleny Witkiewicz i Nataszy Sochy musi wyjść coś wspaniałego. I nie zawiodłam się, bo bez dwóch zdań - wyszło. To chyba jedyna książka, przy której tak świetnie się bawiłam i co chwila się śmiałam, bo jak tu się nie śmiać, skoro wszystko jest tak bardzo prawdziwe? Książka pokazała, w jaki sposób biedny, rudy kotek może naprawić aż dwa małżeństwa! Ewelina i Justyna to dwie mężatki, każda z dwójką dzieci, niezadowolone ze swojego małżeństwa. Wiecznie narzekają na swoich mężów, krytykują, a jedna z nich nawet wyrzuciła męża z domu. Ich losy łączy autobus linii 122, a bardziej wypadek tego autobusu, w którym jechały kobiety. Przyczyną wypadku był wcześniej wspomniany kot (a może raczej przypalona fasola?), który stracił swoje ostatnie życie. Połamane kobiety trafią na jedną salę do szpitala na długi czas. Teraz ich obowiązki muszą przejąć mężowie, którzy są kompletnie zieloni w temacie zajmowania się domem. Kobiety są przerażane i pewne, że mężczyźni nie poradzą sobie w nowej roli, szczególnie gdy zbliża się początek nowego roku szkolnego. Początkowo rzeczywiście mężczyźni radzą sobie kiepsko, bo jak pogodzić tu dwójkę dzieci, pracę, dom, sprzątanie i pranie? Na dodatek robienie ludzików z kasztanów i zwierzątek z ziemniaka? A co się stanie gdy do tego dołożymy jeszcze brak pomocy ze strony teściów? Jak wszystkie dobrze wiemy, mężczyźni to nie kobiety i nie mają podzielności uwagi, w przeciwieństwie do nas nie potrafią robić 1000 rzeczy na raz. Dlatego też Sebastian i Mateusz nie odnajdują się w nowej roli, wszystko im nie wychodzi, bo nie mają wprawy w zajmowaniu się domem, co więcej ich relacje z dziećmi też nie są najlepsze. Jednak z biegiem czasu wszystko się zmienia. Mężczyźni radzą sobie lepiej, uczą się na błędach i wiedzą, że mleka nie stawia się na ostatniej półce na drzwiach lodówki. Sięgają również po pomoc tajemniczej pani ornitolog - Dżesiki, która czasami pomaga im w domowych obowiązkach. Autorki w swojej książce wykreowały wspaniałych bohaterów o różnych charakterach, którzy nie są mdli ani nudni. Nudne nie są także dialogi, wręcz przeciwnie - kipią humorem i dowcipem. Pod koniec powieści, bohaterowie przechodzą swoistą przemianę. Każde z nich zauważa wcześniej popełniane błędy, brak zrozumienia i wsparcia, dzięki czemu rudemu kotkowi naprawdę udało się uratować 2 małżeństwa. Co więcej ojcowie zbliżają się do dzieci, bawią się z nimi, a gdy sytuacja tego wymaga, uczą się robić na drutach i słuchają audiobooków o znanym piłkarzu. Książka jest oczywiście napisana fajnym, prostym i swojskich językiem. Autorki zdecydowanie mają lekkie pióra. Powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie, w dodatku są liczne powody do śmiania, bo z niektórych sytuacji naprawdę nie można się nie śmiać. Podsumowując, "Awaria małżeńska" to przezabawna i przedowcipna powieść o panujących stereotypach. Jeśli chcecie spędzić miłe popołudnie z kilogramową dawką śmiechu i z ponad 300 stronicami dobrze napisanej komedii to zdecydowanie sięgnijcie po "Awarię małżeńską". Gwarantuję, że nie będziecie żałować!
Link do opinii
Dwie znane pisarki wspólnie "popełniły" książkę. Mam na myśli Nataszę Sochę i Magdalenę Witkiewicz oraz ich powieść ,,Awaria małżeńska". Początek to medyczny opis doznanych urazów, a potem... ciąg przyczynowo-skutkowy, który doprowadził do tego, że na ulicy Grunwaldzkiej w Gdańsku pod kołami autobusu miejskiego linii nr 122 we wtorek o godz. 17.31 zginął kot. Ktoś by powiedział, że niby nic takiego, jednak nic bardziej mylnego. Przez tego kota albo i dzięki niemu życie dwóch gdańskich małżeństw fiknęło koziołka i stanęło na głowie. I to na kilka tygodni. Kobiety w szpitalu, a mężczyźni do garów. To będzie gorsze niż awaria pralki, lodówki i odkurzacza naraz! Kumulacja stresu i chaosu, doprawiona całkowitym brakiem organizacji mojego męża, mam nadzieję, że niebawem byłego... (s. 17) Tak twierdzi Ewelina Wiśniewska, która ma uszkodzony bark i rękę. Kobieta niedawno wyrzuciła męża Sebastiana z domu i chce rozwodu, ale w sytuacji, kiedy ma spędzić co najmniej 3 tygodnie w szpitalu, ślubny (vel Burak) musi wrócić do domu i zająć się dziećmi, czyli 6-letnim Brunonem i 8-letnią Emilką. W tym wypadku ucierpiała także Justyna Mazurkiewicz, a raczej jej noga. Jej mąż Mateusz, niedojda i idiota, musi zająć się 11-letnią Olgą i 5-letnim Kacprem oraz królikiem. To Mateusz uważa, ze: To przecież tylko dzieci i parę dodatkowych aspektów z nimi związanych. (s. 69) Jakże to mylne! Jakże uproszczone! Jak bardzo teoria różni się od praktyki obaj panowie przekonywać się będą w każdej sekundzie swojego życia przez najbliższe kilka tygodni. Życie przedszkolno-szkolne właśnie się rozpoczyna, więc panowie mają z czym się zmierzyć. Pranie, sprzątanie i gotowanie to pikuś przy tym, co wymyślają nauczyciele, zadając uczniom prace domowe lub wymyślając konkursy. Ale panowie mają pomysły, czasami bardzo ekstrawaganckie, ale przy tym bardzo pomysłowe i nowatorskie. Mateusz i Sebastian ciągle pakują się w problemy rodzinne ku uciesze ich żon i czytelnika. Muszą prowadzić przedsiębiorstwo zwane domem... A tymczasem w szpitalu kobiety w końcu mogą się wyspać, o ile o północy lub o 6.00 nie obudzi ich pilny telefon od męża. Mogą się zrelaksować, poczytać, posłuchać muzyki, porozmawiać i zastanowić nad własną rodziną i rolą wszystkich jej członków. Mogą też zrobić szpitalny rachunek sumienia! Mogą przewietrzyć mózg i wyjść ze schematów, które tak naprawdę same utarły i wepchnęły w nie wszystkich w rodzinie. Lecz wychodzi też na to, że kobiety są jednak wyrachowane. Ale to nie tylko poważne kryzysy, takie jak zdrada czy chorobliwa zazdrość, rozbijają związek. Miłość skutecznie wychładzają drobnostki, codzienność i rutyna, z którą nie potrafimy sobie poradzić. A kiedy nasz związek się w końcu rozpada, ze zdziwieniem rozkładamy ręce - jak to się stało? (s. 209) Autorki w tej powieści obnażają życie rodzinne większości (jak mniemam) Polaków. Ujawniają prawdy o facetach: brak podzielności uwagi, uciekanie od obowiązków rodzicielskich, unikanie obowiązków domowych, luźne więzi z dziećmi i brak informacji o nich, chory mężczyzna to umierający mężczyzna. Z jednej strony je obnażają, ale z drugiej po części obalają, a wystarczy kot na drodze. Ciekawy sposób na zmniejszenie ilości prac do wykonania to delegowanie zadań - sztuka przekazywania pracy innym oraz sztuka planowania dnia. Przy okazji splotu wydarzeń przypadkowych autorki przytaczają kilka ciekawych statystyk, m.in. że kobieta na gotowaniu w domu poświęca 3 lata swego życia. Szok! Poruszają też temat zdrowia seksualnego kobiet. I dają odpowiedź na wiele pytań, np.: Kiedy ingerencja lekarza w sprawy rodzinne pacjentów przynosi wymierne efekty dla całej rodziny? Dlaczego warto zatrudnić luksusową prostytutkę jako opiekunkę do dzieci? Co to jest tajny miecz laserowy? Jak zapanować nad czasem? Dlaczego kobiety sięgają po wibrator? Dlaczego kot zasłużył na pośmiertny pomnik? Kreacja bohaterów jest idealna. Stają przed oczami czytelnika jako żywi w swej nieporadności, zmęczeniu, ale też pomysłowości i odnajdywaniu się w nowych sytuacjach. Na szczególną uwagę zasługuje Dżesika, luksusowa prostytutka, która przypadkiem i przez niefrasobliwość zostaje zatrudniona jako opiekunka do dzieci. Bardzo ciekawa postać, na przykładzie której widać, jak to pozory mylą! Wszechwiedzący narrator czasem wyprzedza wydarzenia i czytelnik wie, co spotka bohaterów, ale oni nie mają o tym pojęcia. Zakończenie daje nadzieję na kontynuację. Tylko się zastanawiam, czy to żart, czy prawda. Przyznam szczerze, że trochę się zawiodłam. Liczyłam na niekontrolowane wybuchy śmiechu, a tu nic. Ani jednego, choć przy czytaniu wcześniejszych książek pani Magdy zawsze były 1-3 sceny, kiedy płakałam ze śmiechu.. tym razem tylko uśmiechałam się pod nosem z opisywanych sytuacji i wypowiedzi bohaterów. W powieści dominuje komizm sytuacyjno-językowy, ale brak jest humoru w czystej postaci. Może przez ten nieco reporterski styl, taki sprawozdawczy z przebiegu wydarzeń. Według mnie to on przytłoczył humor. No i wyłapałam wpadki. Na początku powieści mowa jest, że wypadek był we wtorek, a kilkanaście stron dalej, ż piątek, bo mamusia wyjeżdża z mężem na weekend do SPA, a po weekendzie zaczyna się rok szkolny. W różnych wersjach się spotyka, że koty mają siedem (film o kocie Rademenesia ,,Siedem życzeń) lub dziewięć żyć. No i babola znalazłam, ups. ,,Awaria małżeńska" to dobra lektura, by nieco bardziej krytycznie spojrzeć na siebie i partnera oraz na swoje małżeństwo, zrobić wewnętrzny rachunek sumienia i dokonać zmian w życiu. Powieść odziera maskę z polskich rodzin, w których rutyna zabija miłość i oddala ludzi od siebie, bo praca, bo pieniądze, bo stres... Ale przy tym wszystkim też uczy, że codziennie trzeba dbać o miłość, umieć iść na kompromis, cieszyć się każdą wspólną chwilą i docenić czas z bliskimi, zwłaszcza dziećmi, które tak szybko rosną...
Link do opinii
Avatar użytkownika - awiola
awiola
Przeczytane:2016-02-07,
"(...) ludzie perfekcyjni tylko na pierwszy rzut oka wydają się być partnerami, o których marzymy. Tyle że z czasem ich doskonałość staje się największą wadą". Być perfekcyjną mamą, żoną, kochanką, pracownicą i wszystkim naraz. Ile kobiet we współczesnym społeczeństwie narzuciło sobie takie właśnie role? Myślę, że mnóstwo. Ile kobiet będzie narzekać, że mąż nie umył naczyń, gdy tak naprawdę nie dano mu tej czynności wykonać. Kobieta bowiem zawsze wie lepiej, jak sprostać domowym obowiązkom, by było idealnie. Czyżby? Autorkami "Awarii małżeńskiej" są dwie przyjaciółki, dwie autorki cieszące się wielkim uznaniem. Magdalena Witkiewicz to absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów, jest z wykształcenia marketerem. Miłośniczka literatury oraz swoich dwóch pociech, która obecnie mieszka w Gdańsku. Natasza Socha to dziennikarka, felietonistka oraz pisarka. Miłośniczka zwierząt, mężatka z dwójką dzieci. Swój czas dzieli między Poznaniem, a niewielką niemiecką wsią. Lubi jeździectwo. Justyna i Ewelina, zupełnie nie znające się ze sobą kobiety, zostają ofiarami tego samego wypadku autobusowego, którego przyczyną jest wbiegający pod koła, kot. Bohaterki trafiają na kilka tygodni na ten sam oddział chirurgii urazowej. Tymczasem, ich mężowie, Mateusz oraz Sebastian muszą znienacka zaopiekować się dziećmi i ogarnąć całe domowe pielesze. Zadanie w ich mniemaniu niewykonalne. Samo życie - tymi dwoma słowami mogłabym w wielkim skrócie opisać to, co przygotowały dla czytelnika Magdalena Witkiewicz oraz Natasza Socha. I już na samym wstępie mogę dać dobrą radę wszystkim, którzy zamierzają nad tą książką się pochylić - nie zaczynajcie jej czytać wieczorową porą, gdyż nie spoczniecie dopóki nie odłożycie jej ostatniej strony. "Awaria małżeńska" to bowiem prześmieszna komedia obyczajowa, pełna wyjętych z prawdziwego życia sytuacji, która rozśmieszy największego ponuraka. Ile razy bowiem słyszeliście, że mąż koleżanki nie wie, do jakiego przedszkola chodzi jego córka? Ile razy zdumiewaliście się tym, że mąż nie ma pojęcia, jakie bajki ogląda wasze dziecko i co je na śniadanie? A to przecież dość normalna sytuacja, bowiem obecnie mężczyźni niestety w małym stopniu uczestniczą w życiu rodzinnym, w tych normalnych, przyziemnych czynnościach domowych. I na ten właśnie temat postanowiły napisać wspólną książkę dwie autorki. Temat, który bardzo często przewija się w rozmowach pomiędzy kobietami, a z którego można czerpać umiejętnie pełnymi garściami. Chwytliwy temat to jedno, a wykonanie to oczywiście drugie. I w tym obszarze Magdalena Witkiewicz oraz Natasza Socha nie zawodzą, bowiem spora ilość śmiesznych dialogów pomiędzy ojcami i ich dziećmi, a także żonami, wywołują mnóstwo niekontrolowanych wybuchów śmiechu, nad którymi trudno zapanować. W zasadzie cała ta książka to zbiór wielu gagów wzbudzających radość i pokrzepienie dla wielu kobiecych serc, które sądzą, że ze swoim problemem są zupełnie same. Realizm ukazanych sytuacji i ich przekomiczna osnowa, tworzą rewelacyjną powieść dla każdego, zarówno dla kobiety, jak i dla mężczyzny. Ufam, iż w czytelniczkach perypetie Eweliny i Justyny wzbudzą szeroko zakrojone refleksje dotyczące dążenia do perfekcyjności w każdym calu, a u czytelników płci męskiej przemyślenia odnośnie ważnej roli ojca i męża. Obydwie autorki piszą w bardzo podobnym stylu, dlatego w odróżnieniu od innych książek tworzonych wspólnie, w tej, w zasadzie nie dało się odczuć różnicy pomiędzy prozą pisarek. Płynne przechodzenie narracyjne od wdrażania się jednego bohatera w gotowanie obiadów po odrabianie lekcji przez drugiego, doskonale zobrazowało to, jak rewelacyjny tandem stworzyły Magdalena Witkiewicz oraz Natasza Socha. Myślę, że wielu polskim małżeństwom przydałaby się taka mała awaria małżeńska, jak ta, opisana w książce. Lepiej jednak nie łamać sobie różnych części ciała, bowiem bezpieczniej jest przeczytać wspólne dzieło Witkiewicz i Sochy, które bawi, wzrusza oraz skłania do szerokich przemyśleń. Czytelniczki, niech więc wasz mąż gotuje obiad i myje podłogę, wy zaś pędźcie szybko do księgarni po "Awarię małżeńską".
Link do opinii
Na każdą nową książkę Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz czekam z utęsknieniem. Tym razem dostałam "dwa w jednym". Autorki postanowiły połączyć swe siły i skupić się na jednej, wspólnej powieści. Jako że obydwie piszą dobre obyczajówki, mają poczucie humoru i są dobrymi obserwatorkami życia, to wyszła im całkiem niezła historia, taka z życia wzięta. Ewelina i Justyna lądują w szpitalu na skutek wypadku autobusowego, do którego doszło przez kota, który wpadł pod koła kierowcy. Kot nie przeżył, a pasażerki z połamanymi kośćmi, podejrzeniem wstrząśnienia mózgu trafiły do jednej sali szpitalnej. Obydwie są matkami dwójki dzieci i żonami swoich mężów. Sebastian Wiśniewski, mąż Eweliny, którego ta ma już dosyć i małżeństwo ich wisi na włosku, oraz Mateusz, mąż Justyny, to dwaj mężczyźni, którzy muszą wpaść nagle i niespodziewanie w wir obowiązków domowych i otoczyć opieką swoje dzieci. Cały ład i porządek dotychczasowego bytowania obydwu mężczyzn, został zburzony przez wypadek żon i wszystko wskazywało na to, że taki stan rzeczy będzie trwał przez najbliższe tygodnie. Wszystkie czynności w domu, które do tej "robiły się same" według nie poczuwających się do żadnych obowiązków domowych mężczyzn, nagle przestały funkcjonować. Pranie, prasowanie, gotowanie, sprzątanie, opieka nad dziećmi, szkoła i lekcje to kosmos dla panów, którzy nagle musieli oswoić się z tym tematem i wdrożyć w swoje życie to "samo życie", z którymi tak się utarło w wielu rodzinach, że to kobiety radzą sobie z nim same.... Sebastian i Mateusz poprzez swoje nieogarnięcie tematu Dom i Rodzina, wpadają w liczne sytuacje, z którymi radzą sobie lepiej lub gorzej. Z czasem nabierają doświadczenia, ale po drodze zaliczają wpadki, które wprowadzały mnie co chwilę w dobry humor. Autorką udało się wprowadzić fajny klimat. Niby przedstawiły facetów w krzywym zwierciadle życia i ukazały ich w dosyć ironicznym świetle, ale bohaterów tych nie da się nie polubić i obdarzyłam ich sporą sympatią. Obydwaj nie grzeszą kreatywnością, dobrymi chęciami w podbramkowych sytuacjach i humorem. Do ekipy dołącza w pewnym momencie również Dżesika. Z wyboru prostytutka, a z powołania doskonała opiekunka dzieci, która pomaga facetom ogarnąć cały temat i zawirowania dnia codziennego. Ona również bierze udział w licznych wątkach sytuacyjnych, okraszonych sporą dawką dowcipu. Natasza Socha i Magdalena Witkiewicz nadały książce tempa. Akcja jest dynamiczna i ciągle coś dzieje się. Nie dają Sebastianowi i Mateuszowi chwili wytchnienia i co rusz stawiają przed nimi nowe wyzwania :) Nie sposób nudzić się z bohaterami "Awarii małżeńskiej", która powinna stać się lekturą obowiązkową dla naszych mężów i partnerów, u boku których tworzymy rodzinę. Książka serwuje przy okazji komicznej fabuły, lekcję prawdziwego, codziennego życia. POLECAM.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Zoja
Zoja
Przeczytane:2023-02-25, Ocena: 6, Przeczytałam,

To książka o tym, jak trudno zająć się domem i dziećmi pod nieobecność żon.

Sebastian i Mateusz muszą dużo się nauczyć. Czy sprostają nowym wyzwaniom?

A dotąd zabiegane żony i mamy będą mogły wrócić do rodzin, szczęśliwe i docenione?...

Link do opinii
Avatar użytkownika - Ewfor
Ewfor
Przeczytane:2021-05-04, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie czytelnicze 2021,

Ta książka to cudowny relaks dla kogoś, kto zmęczony pracą chciałby w jakiś sposób odreagować stres dnia codziennego. Nawet pogoda tegorocznej majówki nie zepsuła mi dobrego humoru, kiedy zabrałam się za czytanie tej książki.

Pełna humoru przeplatanego czasami ironią, potrafi doprowadzić do łez… śmiechu. Bardzo dostępnie a zarazem dość dosadnie przedstawione rozumowanie mężczyzn w niektórych sprawach domowych i wychowawczych kojarzy się z ich bezradnością. Czasami zastanawiamy się nad tym jak to jest możliwe, że panowie potrafiący naprawić skomplikowaną usterkę w samochodzie, czy potrafiący wykonać najpiękniejszy mebel lub naprawić sprzęt domowy, w sprawach wyjątkowo przyziemnych i naturalnych potrafią być bezradni jak dzieci.

Ale… tak zwany rzut na głęboką wodę może dokonać cudu i małymi kroczkami, powoli, pokonując wiele niespodziewanych przeszkód wreszcie dokonują niemożliwego, czyli dają sobie radę w sytuacjach, które ich do tej pory przerastały. A my kobiety… chyba powinnyśmy się zastanowić nad czy naprawdę warto brać wszystko na swoje barki.

To opowieść o zmaganiach się z codziennymi obowiązkami, a także o relacjach damsko męskich; ciepła i bardzo optymistyczna historia, chociaż zbudowana na pewnego rodzaju dramacie, bo złamanie jakiejkolwiek kości i pobyt w szpitalu to już nie jest miła sprawa, zwłaszcza dla cierpiącego z bólu.

Początkowo miałam wrażenie, że autorki wymyśliły tę powieść, aby ponaśmiewać się z bezradności niektórych mężczyzn, ale wczytując się w tę historię młodych mężów i tatusiów doszłam do wniosku, że chyba jednak starały się udowodnić, że nie ma rzeczy niemożliwych i jak się chce, to można wiele.

I chociaż fabuła jest pełna cynizmu i drwin to uważam, że jest to powieść, która w lekki i humorystyczny sposób udowadnia nam (kobietom), że nasz tok myślenia jest zupełnie odmienny od toku myślenia mężczyzn. Niby o tym wszyscy wiemy, a jednak, kiedy dotyczy to nas samych zawsze się dziwimy – jak można czegoś nie rozumieć, co jest tak oczywiste?

Trochę karykaturalnie początkowo przedstawieni mężczyźni udowadniają, że bycie na pełnych etatach: domowym i zawodowym jest możliwe. Jak często kobiety same doprowadzają do tego, że biorą wszystko na swoje barki „uwalniając” swojego mężczyznę od tych zwykłych, codziennych obowiązków. Uważamy, że same zrobimy to lepiej, a potem narzekamy, że wszystko na naszej głowie.

Po zamknięciu ostatniej strony książki zastanawiałam się nad morałem tej powieści. Mój wniosek, tak jak zapewne wielu innych czytelniczek jest taki, że my kobiety próbujemy odgrywać rolę kogoś, kto jest ponad wszystkim, perfekcyjna matka, perfekcyjna żona, która jest tak właściwie kapłanką naszego domowego ogniska… czy warto się tak poświęcać, bezsensownie odsuwając od większości obowiązków zarówno płeć męską jak i nasze dzieci? Może powinniśmy zauważyć, że oni naprawdę potrafią ogarnąć więcej niż nam się wydaje.

Ciekawie przedstawione osobowości postaci i zabawne dialogi, to tylko część pozytywnych stron tej powieści. I chociaż początkowo myliłam osoby, nie mogąc się przestawić z jednej na drugą, bo obydwa małżeństwa były mniej więcej w tym samym wieku i posiadały mniej więcej w tym samym wieku potomstwo, to w końcu zaczęłam ich odróżniać całkiem dobrze.

W powieści są poruszone wątki zdrowego żywienia, myślę, że były one zbyt dosadne, lekko nawet przesadzone dla zwykłego zjadacza chleba, ale z pewnością są osoby, które nie tkną Nutelli zakupionej w sklepie.

Polecam tę zabawną książkę nie tylko paniom, ale panom również. Myślę, że usatysfakcjonuje ona czytelników w różnym wieku od młodzieży po seniora. To typowa lektura dla pełnego relaksu i chociaż autorki poruszyły w niej poważne tematy, to zrobiły to delikatnie, okraszając cudownym humorem.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Amarisa
Amarisa
Przeczytane:2020-12-09, Ocena: 4, Przeczytałam,

O książce, jak zawsze, przeczytać możecie na moim blogu.

Zapraszam:

https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-awaria-malzenska-natasza-socha-magdalena-witkiewicz/

Link do opinii
Avatar użytkownika - Aggatta
Aggatta
Przeczytane:2020-06-02, Ocena: 5, Przeczytałam,

"Awaria małżeńska" to opowieść o dwóch sypiących się małżeństwach i o tym jak to jeden przejechany kot może narozrabiać. Sytuacja spowodowana wypadkie i późniejszymi wydarzeniami wszystkim wychodzi na dobre. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - losar
losar
Przeczytane:2019-11-18, Ocena: 6, Przeczytałam,

Komedia o dwóch słomianych wdowcach. A może jednak tragedia?

Czasem wystarczy potrącić kota , by życie małżeńskie stanęło na głowie. Jak wygląda dom bez  żon ?

Pewnego dnia Mateusz i Sebastian, dwaj obcy faceci, stają się sobie bliscy niczym syjamskie bliźnięta, złączone wspólnym losem samotnych ojców. Tylko czy dadzą radę sprostać wyzwaniom?

Ta błyskotliwa, współczesna "komedia małżeńska ",napisana z dużym poczuciem humorunie tylko demaskuje problemy zapracowanych i zabieganych polskich rodzin, ale też uczy jak bardzo ważna jest w życiu tolerancja, kompromis i codzienna porcja miłości. 

Link do opinii
Inne książki autora
Nadzieja w spiżarni ukryta
Magdalena Witkiewicz0
Okładka ksiązki - Nadzieja w spiżarni ukryta

Mieli wszystko. Prawie... Pracę, którą kochali, piękny dom na wsi, w urokliwej scenerii lasu i pobliskiej rzeczki, i siebie. Brakowało im jednego - czasu...

Nie ma jak u mamy
Magdalena Witkiewicz0
Okładka ksiązki - Nie ma jak u mamy

Tęskniliście za Milaczkiem? Młodą kobietą, która nieustająco poszukuje miłości swojego życia? Milenka, którą pokochały polskie czytelniczki...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy