Autorka bestsellerów New York Timesa
Co może zrobić ze swoim życiem samotna matka niemowlęcia? Carys na razie nie mogła wrócić do pracy, przecież nie miała z kim zostawić Sunny. Zresztą nie chciała wracać do swojej starej firmy -- nie, dopóki dyrektorem był ojciec Sunny. Poświęcała się więc w pełni córeczce i próbowała odpoczywać, kiedy mała zasypiała, co jednak nie zawsze się udawało. Przyczyną bezsennych nocy był hałas zza ściany. Sąsiad głośno cieszył się kawalerską wolnością.
Deacon, utalentowany projektant gier, był przystojny, przyjazny i miał poczucie humoru. Podobał się Carys. Ale nie miał najmniejszej ochoty na poważne relacje, w jego życiowych planach nie było też miejsca na dzieci. Którejś nocy role się odwróciły. Maleńka Sunny chorowała, głośno płakała i trudno ją było uspokoić. W końcu ktoś zapukał do drzwi. To był Deacon. I wcale nie przyszedł się awanturować. Na jego widok Sunny się uspokoiła. A potem -- na jego rękach -- usnęła.
Ten wieczór wiele zmienił. Carys i Deacon stali się sobie bliżsi. Stopniowo ich przyjaźń się pogłębiała. Śliczna Carys okazała się ciepłą, serdeczną kobietą. A Deacon miał w sobie pokłady wrażliwości i empatii, a do tego był czuły. Jednak oboje wiedzieli, że nie mogą być razem. Z wielu powodów. Tymczasem Deacon powoli zdawał sobie sprawę z tego, że nie może się wyrzec Carys. A ona coraz częściej łapała się na marzeniu o przystojnym sąsiedzie. Tylko że baśniowe zakończenia nie zdarzają się w prawdziwym świecie, prawda?
Czy może istnieć ktoś bardziej nieodpowiedni?
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2021-10-11
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 333
Tytuł oryginału: The Anti-Boyfriend
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marcin Kuchciński
,, Antychłopak" Penelope Ward to historia, która już od pierwszych stron pokazała mi, że szybko jej nie odłożę!
Carys to silna kobieta, którą życie poturbowało, zabierając marzenia, lecz ona mimo przeciwności losu się nie poddała! W jej życiu zaszły duże zmiany, wraz z pojawieniem się na świecie córki Sunny, każdy dzień to nowe wyzwanie, z którym musi zmierzyć się sama.
Deacon przystojny sąsiad Carys, który cieszy się, że swojego życia jak może, bierze wszystko pełnymi garściami, czerpiąc przyjemności ze spotkań z kobietami. Czy znajomość sąsiedzka przerodzi się w dość więcej? Czy tych dwoje ma szansę na rozwinięcie swojej znajomości? Tego Wam nie zdradzę, ale koniecznie zajrzyjcie do książki!
Penelope Ward uwielbiam, dlatego jak zobaczyłam książkę "Antychlopak" wiedziałam, że ja muszę przeczytać! Uważam, że to był bardzo dobrze spędzony czas z książką, ponieważ cała historia jest emocjonującym przeżyciem. Carys to postać, którą podziwiam za jej walkę i oddanie, jest osobą silną, choć zarazem upartą. Sytuacja, w jakiej się znalazła, nie sprawiła, że się poddała, ona stawiała kroki naprzód, by dać szansę na godne życie własnej córce! Deacon tu mamy postać, która zaskakuje z każdą stroną, na początku książki miałam wyrobione zdanie na jego temat, ale tak, jak w życiu nie powinno się oceniać człowieka przez pryzmat jego zachowania, bo to może być maska, za którą się skrywa, tak właśnie jest z Deaone!
W książce widzimy, jak rodzi się uczucie między bohaterami, a także jak ważna jest przyjaźń! Bardzo ważnym punktem jest samotne wychowywanie dziecka, co wiadomo, nie jest łatwym zadaniem, zwłaszcza tuż po porodzie i w pierwszych miesiącach życia niemowlaka. Książka jest emocjonująca, przy której ściska się serce, ale w tym wszystkim jest też humor, który dodaje książce lekkości. Polecam!
Carys jest samotną matką kilkumiesięcznej Sunny. Jedynym momentem, kiedy może sobie odpocząć, jest ten, gdy córka śpi. Niestety przez sąsiada, który mieszka za ścianą, nie jest jej to dane. Mężczyzna sprowadza sobie kobiety na noc do domu, a że ściany są cienkie, dziewczyna słyszy dosłownie wszystko, co spędza jej sen z powiek. Po jakimś czasie Carys nie wytrzymuje i gdy nadarza się ku temu okazja, zwraca uwagę sąsiadowi. Deacon nieco zmieszany całą tą sytuacją obiecuje, że będzie ciszej i jednocześnie proponuje pomoc dziewczynie. Kilka dni później role się odwracają, gdyż malutka Sunny trochę się pochorowała i Carys nie może znaleźć sposobu na uspokojenie jej. Gdy kobieta słyszy pukanie do drzwi, wie już, że musi ogromnie przeprosić za zaistniałą sytuację, jednak okazuje się, że Deacon wcale nie przyszedł się awanturować. Wręcz przeciwnie, zaproponował pomoc i wziął małą na ręce, po czym ku ich zdziwieniu, dziewczynka przestała płakać. Z każdym kolejnym dniem, seksowny sąsiad przychodził z kawą i pomagał Carys w różnych rzeczach, tym samym rozpoczynając cudowną przyjaźń, ale czy na przyjaźni się skończy?
Jest to historia o przyjaźni przeradzającej się w miłość, która wystawiana jest na wiele prób. Bohaterzy zmagają się ze swoimi demonami z przeszłości, stopniowo zbliżając się do siebie. Jedno ich spotkanie, które było dosyć niezręczne dla obu stron, zapoczątkowało coś wspaniałego. Powieść porusza dosyć delikatny temat, jakim jest wychowywanie dziecka z zespołem Downa. Jest to przedstawione z tego dobrego punktu, gdzie matka i bliskie jej osoby, tak naprawdę podchodzą do tego całkowicie normalnie. Niestety zdarzyły się sytuacje opisywane przez Carys, gdzie ludzie, zaglądając do wózka, od razu jej współczuli, co moim zdaniem było po prostu chamskie. Rozumiem, że choroba dziecka jakakolwiek by nie była, sprawia przykrość, ale jak podejdziemy do tego z innej strony, chociażby tej przedstawionej w książce, to tak naprawdę nie widać różnicy pomiędzy zdrowym czy chorym. Oczywiście w kwestii rozwoju brzdąca do swoich rówieśników jest spora przepaść, ale to nie znaczy, że to dziecko jest gorsze. Także bardzo spodobało mi się ujęcie tego tematu w sposób, jaki zrobiła to Autorka.
Od samego początku, na etapie poznawania bohaterów, towarzyszył mi ogrom przeróżnych emocji. Sytuacje w książce wywoływały uśmiech na mojej twarzy i sprawiały, że wybuchałam niekontrolowanym śmiechem. Były również momenty, gdzie się wzruszałam i łzy leciały mi jak grochy. Relacja bohaterów czasami bardzo mnie denerwowała, ponieważ nie potrafili przełamać swojej strefy komfortu, a gdy już coś zaczynało się dziać, zaczęli się od siebie odsuwać, bojąc się większego zaangażowania. Z każdym kolejnym rozdziałem ich historia poruszała mnie coraz bardziej, nie byłam w stanie oderwać się od książki. Przeżywałam z nimi wzloty i upadki, czerpiąc radość z tych dobrych momentów i cierpiąc z nimi w tych gorszych. Powieść pokazuje nam, że z każdym problemem jesteśmy w stanie sobie poradzić, gdy mamy przy sobie bliską osobę. Każdy topór wojenny można zakopać i nieważne ile lat minęło, czy co się w tym momencie stało. Nawet najgorsze demony przeszłości nie są w stanie złamać nas na tyle, byśmy nie potrafili ponownie ustać na nogach.
Książkę dostałam od Biura prasowego Helion, za co serdecznie dziękuję, gdyż ta historia bardzo mi się spodobała.
Recenzja booktour
[...]-Moja babcia zawsze powtarza, że jeśli myślisz pozytywnie i wierzysz, że wszystko pójdzie dobrze, to tak właśnie będzie. Nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne jest nasze odpowiednie nastawienie[...]
Q: Czy wy zawsze staracie się myslec pozytywnie?
Tak jak nasza Carys. Młoda dziewczyna, z wielkimi aspiracjami. Jednakże wypadek plus narodziny jej cudownej córki, przekreślił jej plany i marzenia. Ale ona się nie poddała i dzielnie stawiła czoło przeciwnością. Aż do czasu gdy całkowicie przypadkiem poznaje uroczego sąsiada, który zakłóca jej wieczory niecodziennymi uciechamiJak potoczy się ich znajomość? Czy wyleci na kolejny poziom? Tego musicie się sami przekonać.
Przyznam się szczerze, że z początku mega ciężko było mi się zabrać za czytanie. Nie zżyłam się z fabułą ani akcją. Miałam wrażenie że idzie to wszystko jak krew z nosa, pomimo tych gorących scen, które powodowały wypływ gorąca na policzki. A dzisiaj już chciałam odłożyć książkę i całkowicie zaprzestać czytać, do czasu gdy w książce doszło do momentu, w którym moje serce, mój puls zaczęły bić bardzo przyspieszonym rytmem. Dosłownie czułam się jak na kolejce górskiej. Chciałam nakopać bohaterowi w 4 litery i bohaterce. Serce waliło jak oszalałe aby na sam koniec się uspokoić.
Nie wiem czy lubię pióro autorki, ale fajnie było przeczytać o tym, jak z antychlopaka ktoś staje się mężem polecam
?Recenzja?
"Miłość jest ślepa - w tym sensie, że nie możesz sobie wybrać, w kim się zakochasz."
Carys to młoda kobieta półrocznej dziewczynki Sunny, która ma zespół Downa. Jest na progu swojej kariery baletnicy, ale los sprawił, że doznała kontuzji, która wykluczyła ją z baletu. Musiała zrezygnować... Samotne macierzyństwo i fakt, że ojciec dziecka ją zostawił, sprawiają, że życie zaczyna ją męczyć. Jest tym wszystkim przeciążona i jest na granicy ludzkiej wytrzymałości. Faktu nie ułatwia jej sąsiad, który prowadzi bujne życie towarzyskie, zakłócając jej upragniony spokój. Postanawia załatwić to raz na zawsze. Idzie i puka do jego drzwi. Tak zaczyna się znajomość, która będzie miała... No właśnie jaki koniec?
"Antychłopak" to książka inna niż wszystkie dotychczasowe książki, które dała nam autorka. W piękny sposób opisała nam historię samotnej matki i dziewczynki z zespołem dawna, a także mężczyzny, który będzie starał się im pomóc. Niezwykła, niespotykana i chwytająca za serce książka. Na takie warto czekać.
Relacja bohaterów od samego początku dała nam do wiadomości, że na przyjaźni to się na pewno nie skończy. Deacon dbał o swoją sąsiadkę ja i również o jej dziecko. To jak rozwijała się pomiędzy nimi więź, było najpiękniejszym widokiem.
Po książki autorki sięgam w ciemno. Czy to pisane solo, czy w duecie, za każdym razem potrafią mnie zachwycić i tak było też tym razem. Nie potrafiłam przerwać czytania. Nie potrafiłam wyjść ze świata bohaterów. Ta historia tak wbije się w serce człowiek, że opuści je dopiero w momencie, kiedy...
historia dobiegnie końca. Prosta historia, ale z przekazem. Pokazała, że dzieci z zespołem downa, to istoty, które nadają naszemu życiu upragnione słońce. One nie są inne, są po prostu takie, jakie mają być. Nie liczy się choroba, liczy się to, że każdego dnia ta mała istota potrafiła wywołać uśmiech. A Deacon był mężczyzną, który chciał im pomagać i starał się, jak tylko mógł. Zaskarbił sobie serca nie dwóch kobiet, ale trzech. Tą ostatnią byłam ja.
Nie ominie nas tutaj przeszłość, z którą będą musieli zmierzyć się bohaterowie. Będą łzy, będzie smutek, ale będzie też upragniona radość. W końcu po każdej burzy zawsze wychodzi słońce.
Koniecznie musicie sięgnąć po tę książkę i poznać bohaterów.
Czy książka mi się podobała?
Przeczytałam ją w jeden dzień, a to chyba jest najlepsza odpowiedź na to pytanie.
Nie mogłam i nie chciałam jej odłożyć. I bardzo żałuję (bo chciałabym ją u siebie zatrzymać, a mój portfel już błaga o litość), a jednocześnie cieszę się ogromnie, że książka pójdzie dalej i mam nadzieję, że kolejnej uczestniczce #bt również przypadnie do gustu.
Carys jest młodą samotną matką. Jej malutka córeczka Sunny jest radosnym niemowlakiem i oczkiem w głowie mamusi. Carys całe życie podporządkowała swojemu szczęściu, jednak kobiecie zaczyna doskwierać samotność. Oczywiście, Carys ma przyjaciółkę od serca, ale kobieta tęskni za męskim ramieniem, a ciało domaga się... zainteresowania.
Cóż, Carys musi sobie jakoś poradzić. Przecież nie zostawi półrocznej córeczki i nie pójdzie w tango! Wytrzyma, nie ma wyboru. Tylko jak to zrobić, gdy tuż za jej ścianą ,,jurny dzięcioł" dobitnie uświadamia Carys, na czym polegają namiętne relacje damsko-męskie, tylko... szkoda, że nie robi tego z nią. I z tym również jakoś sobie radzi, chociaż dochodzące do niej zza ściany szczegóły coraz bardziej pobudzają spragnioną wyobraźnię...
A sąsiad jest przystojny. Oj i to bardzo przystojny. I ,,jurny". Jak dzięcioł. Swoją drogą uwielbiam ich sąsiadkę, która właśnie tak określiła Deacona - mistrzostwo!
Przynajmniej Deacon i jego partnerki nie budzą malutkiej Sunny, chociaż Carys nie przesypia przez nich (i to, co sobie wyobraża) nocy. W końcu postanawia: zwrócę mu uwagę!
I właśnie spotkanie Carys i Deacona na klatce schodowej powoduje, że zaczyna między nimi iskrzyć. Kawa i zakupy w przeprosinach, potem pomoc w uspokojeniu gorączkującej Sunny... Dwójka bohaterów zbliża się do siebie i chyba każdy domyśla się, jak to się zakończy, ale... Co, jeśli ta relacja jest tylko przyjacielska?
I właśnie spotkanie Carys i Deacona na klatce schodowej powoduje, że zaczyna między nimi iskrzyć. Kawa i zakupy w przeprosinach, potem pomoc w uspokojeniu gorączkującej Sunny... Dwójka bohaterów zbliża się do siebie i chyba każdy domyśla się, jak to się zakończy, ale... Co, jeśli ta relacja jest tylko przyjacielska?
Co, jeśli Carys dostanie prezent urodzinowy, o którym marzy, odkąd spotkała Deacona? Czy ta sytuacja wpłynie na ich ,,związek"?
A jeśli biologiczny ojciec Sunny zechce uczestniczyć w życiu małej?
No i ogromna szansa, którą dostaje Deacon...
A może to nieprzepracowane traumy z przeszłości spowodują, że para nie może cieszyć się szczęściem i marzyć o przyszłości?
Oboje stracili coś, na czym im zależało. Carys i Deacon musieli porzucić marzenia o karierze, ale... nic nie dzieje się bez przyczyny, prawda? Jaka byłaby szansa, że w innej linii życia zamieszkaliby obok siebie? A może wtedy by nie cierpieli?
Książka jest przepełniona humorem i emocjami, a takie połączenie jak najbardziej lubię. Ma również dużo pikantnych scen, które również uwielbiam, ale... wyjątkowo nie mogłam się nimi delektować.
Wyobraźcie sobie, policzki robią się gorące, oddech Wam przyspiesza, a tu nagle dostrzegacie słowo ,,maczuga" albo ,,pusia". No i zamiast ekscytacji pojawia się rechot. To chyba jedyna rzecz, która mnie rozpraszała w tej lekturze, ale nie każdemu musi to przeszkadzać, więc absolutnie nie bierzcie tego jako jakikolwiek wyznacznik.
Jak będziecie mieć okazję to bez obaw sięgajcie po Antychłopaka. Gwarantuję dużo śmiechu, radości, smutku i niepewności oraz dwie ważne lekcje od życia. O jednej, nieprzepracowanych traumach, już wspomniałam.
A druga? Mam nadzieję, że podczas lektury sami ją wyłapiecie.
"Liczą się czyny, a nie słowa. Tylko czyny mogą dowieść twoich rzeczywistych intencji"
Carysa jest młodą,samotną matką. Na razie nie może wrócić do pracy, bo nie ma z kim zostawić malutkiej Sunny. Nie chce też wracać do swojej starej firmy, bo jej dyrektorem jest ojciec jej córeczki.
Deacon jest sąsiadem Carysy, projektuje gry komputerowe. To właśnie dzięki niemu młoda matka nie może w nocy spać. Mężczyzna korzysta z bycia singlem i nie ma ochoty na poważne relacje, a tym bardziej na dzieci.
Kiedy mała Sunny się rozchorowała, to właśnie Deacon przyszedł jej z pomocą. Ta sytuacja wiele zmienia.
Ostatnio nie mogę trafić na książkę, która mnie wciągnie jednak Penelope Ward znów to się udało. Historia Carysy i Deacona jest nieco przewidywalna ale bardzo urocza. Od samego początku polubiłam Caryse, Deacon pomimo tego, że on pierwszych stron był niezłym podrywaczem to okazał się delikatnym, wrażliwym i opiekuńczym facetem. Bardzo mi się podobało to, jak autorka przedstawiła małą
Powszechnie uważa się, że studia są czasem beztroski. Jednak w przypadku Teagan początek drugiego roku zupełnie nie pasował do tego opisu. Wszystko szło...
W przypadku Sevina religijna rodzina i staranne, pobożne wychowanie nie wystarczyły. Chłopak był grzesznikiem. Podążał za swoim pożądaniem i nie przejmował...
Ocena: 6, Chcę przeczytać, Mam,
Co może zrobić ze swoim życiem samotna matka niemowlęcia? Carys nie mogła wrócić do pracy, przecież nie miała z kim zostawić Sunny. Poświęcała się więc w pełni córeczce i próbowała odpoczywać, kiedy mała zasypiała, co jednak nie zawsze się udawało. Przyczyną bezsennych nocy był hałaśliwy sąsiad zza ściany.
Deacon, utalentowany projektant gier, był przystojny, przyjazny i miał poczucie humoru. Podobał się Carys. Ale nie miał najmniejszej ochoty na poważne relacje, w jego życiowych planach nie było też miejsca na dzieci. Którejś nocy role się odwróciły. Maleńka Sunny chorowała, głośno płakała i trudno ją było uspokoić. W końcu ktoś zapukał do drzwi. To był Deacon. I wcale nie przyszedł się awanturować.
Ten wieczór wiele zmienił, a Carys i Deacon stali się sobie bliżsi. Stopniowo ich przyjaźń się pogłębiała. Deacon powoli zdawał sobie sprawę z tego, że nie może się wyrzec Carys. A ona coraz częściej łapała się na marzeniu o przystojnym sąsiedzie. Jednak oboje wiedzieli, że nie mogą być razem. Baśniowe zakończenia nie zdarzają się w prawdziwym świecie, prawda?
Dawno nie byłam tak oczarowana bohaterami książki. Carys to kobieta, która wzbudza szacunek. Mimo tak wielu przeciwności losu umiała sobie poradzić. Bardzo ją polubiłam i trzymałam za nis kciuki. Deacon z kolei kupił mnie swoim urokiem, inteligencją i opiekuńczością. Potrafił okazać wsparcie i stanąć na wysokości zadania. Oboje byli niezwykle mocno poturbowani przez los. Szczęściem okazała się dla nich ich relacja, dzięki której wszystko stało się łatwiejsze.
Za sposób budowania tej relacji należą się bohaterce ogromne brawa. Wszystko rozwijało się między nimi w takim spokojnym, naturalnym tempie, dzięki czemu historia była jeszcze bardziej realistyczna. Dodatkowo świetnie została pokazana więź jaka połączyła bohaterów, ale też Deacona z Sunny. To jaki ta dwójka miała na siebie wpływ było wręcz magiczne. No właśnie, jak mogłabym nie wspomnieć tu o maleńkiej Sunny. Słoneczku, które dodawało blasku całej historii.
Książka wywołuje całą gamę emocji. Był śmiech, złość, wzruszenie, strach, smutek, ale też nadzieja i radość. W trakcie czytania miałam chwilę szoku i zastanowienia co będzie teraz, jak dalej się to wszystko rozwinie. Na szczęście wszystko potoczyło się dobrze.
"Antychlopak" porusza temat walki z własnymi demonami, pokazuje prawdziwą przyjaźń i miłość. Miłość między dorosłymi osobami, ale też miłość do dziecka i to jak wiele jesteśmy w stanie dla niego zrobić.
Jeśli się nie mylę było to moje pierwsze spotkanie z solową twórczością Autorki, ale zdecydowanie nie ostatnie. Książka napisana została lekkim stylem. Całość jest niesamowicie wciągająca i naprawdę ciężko jest się od niej oderwać. Jest to książka, która zostawia po sobie w czytelniku mądrość. Ciepła, poruszająca i dająca do myślenia. Naprawdę świetna historia, do której na pewno jeszcze wrócę. 🖤
Dziękuję Wydawnictwu EditioRed za egzemplarz.❤️