Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2014-06-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Czas trwania:19 godz. 17 min min.
Czyta: Kazimierz Kaczor
Kiedyś sięgnęłam już po jakąś książkę pana Piekary, która w ogóle mnie nie zainteresowała. Nie podobał mi się język, styl i sama historia, wszystko było jakieś dziwne, ale to było bardzo dawno temu. Piekara jest autorem, który tworzy książki bardzo różnorodne, więc stwierdziłam, że warto spróbować jeszcze raz. No i tak w przedsprzedaży kupiłam "Ani słowa prawy", a więc wznowienie przygód Arivalda z Wybrzeża. W razie czego zawsze mogłabym ją oddać mamie, która go uwielbia, ale po przeczytaniu książki chyba zajmie miejsce na mojej własnej półce =D
"Ani słowa prawdy" to zbiór opowiadań o przygodach Arivalda z Wybrzeża. Arival był już bardem, a nawet najemnikiem, na którego kolanach umarł krasnoludzki król. W dosyć niecodziennych okolicznościach odziedziczył księgę, różdżkę oraz kulę. I tak właśnie mając ponad 50 lat postanowił zostać magiem. Warto dodać, że magiczne zdolności ujawniają się w wieku około 4 lat, dzieci rozpoczynające naukę w wieku 8 lat to już naprawdę rzadkość. Co więcej nie ma magów samouków, bo większość uczy się w akademii, ewentualnie od innych magów, co jest jednak rzadkością. Sam więc pan Arivald jest naprawdę wyjątkową osobą, a jego zdolności magiczne są nader interesujące. Jest bardzo samokrytyczny, co wcale nie oznacza, że zamierza się z kimś dzielić brakami w wiedzy. Szczególnie, że dzięki swojemu sprytowi i nadludzkiej sile często wychodzi cało z opresji i nie każdy musi wiedzieć, jak tego dokonał. Nie znając podstawowych zaklęć, zostaje mistrzem a to już coś!
Arivald to postać cudowna! Nie da się go nie lubić, nie da się z nim nie śmiać i nie da się go nie podziwiać. Jego przygody bywają naprawdę trudne, ale sam jest tego świadom, że gdzie i on tam i szczęśliwe zakończenie.
Arivald różni się od innych magów zamiłowaniem do podróży, nadludzką siłą i brakami w wiedzy, przez które jest bardzo swojski :
Arivald odszedł od stołów, od rozbawionych i pijanych ludzi. Plażą doczłapał się do własnego domku i raz jeszcze rzucił okiem na groźne zastępy drewnianych rycerzy. Usiadł za stołem i rozłożył Księgę Czarów. Czuł przepełniającą go Moc. Kiedy uczyni to, co zamierzał od dawna, wtedy naprawdę stanie się magiem. Potężnym magiem Arivaldem.
Księżniczka była niewyspana, choć dawno minęło południe, ale na prośbę Arivalda wyszła z sypialni.
- Co tak wcześnie? - spytała, ziewając.
- Mam dla ciebie prezent, pani - odparł z dumą.
- Prezent? - zainteresowała się księżniczka, zapominając o senności.
- Tak, pani. - Czarodziej położył na stole dwa niewielkie kamyki.
- One zamienią się w to, o czym zawsze marzyłaś.
- Brylantowe kolczyki! - Księżniczka klasnęła w dłonie.
- Otóż to - stwierdził z godnością Arivald.
- Poczekaj, zaraz zawołam wszystkich! - krzyknęła i natychmiast wypadła z komnaty, wołając: - Magnusie, Hrubelu, Tardzie, Bomborze!
Kiedy się zjawili, księżniczka obwieściła:
- Arivald stworzy dla mnie brylantowe kolczyki. Tylko mają być duże - zastrzegła. Wszyscy zastygli w podziwie, z szacunkiem wpatrując się w skupioną twarz maga i w uniesioną różdżkę.
- Marraris, develtos, sambargo! - krzyknął Arivald, po czym wykonał kilka skomplikowanych ruchów i stuknął różdżką w kamienie. Błysnęło, pod sufit uniósł się dym, a kiedy opadł, obecni ujrzeli siedzącą na stole wielką, paskudną ropuchę. Wyjątkowo wielką i wyjątkowo paskudną.
- Oj! - pisnęła zaskoczona księżniczka.Dworzanie na chwilę zamarli, jakby zmienili się w posągi, i wreszcie gruchnęli śmiechem. Bombor aż się zatoczył i wpadł pod stół. Ropucha uciekła.Arivald zwiesił głowę i wolno schował różdżkę za pas. Chciał się odwrócić i odejść, kiedy księżniczka rzuciła mu się na szyję i ucałowała w policzek.
- Przecież właśnie takiego cię kochamy - szepnęła. Spojrzał po twarzach dworzan i uśmiechnął się. Był pewien, że następnym razem nikt nie będzie się bał stuknąć z nim pucharem ani poklepać go po ramieniu. Dzieci znów poproszą o czarodziejskie sztuczki. A to przecież było najważniejsze na świecie.
Przyznajcie, że Arivald jest niezwykły. Jednak nie tylko on, cały świat fantastyczny, który go otacza jest interesujący wraz z groźnymi elfami, czy silnymi krasnoludami. Pan Piekara zmienia się w starego wiejskiego gawędziarza, który opowiada cudowne historie, prostym językiem, pozbawionym zbędnych metafor. Tekst jest również opatrzony adekwatnymi ilustracjami.
Książka naprawdę warta jest przeczytania przez wszystkich! Dorośli, młodzież i starsze dzieci będą świetnie się bawić podczas przygód tego niezwykłego maga, naprawdę polecam tą historię. Nie jest wstrząsająca, ale niesamowicie wciąga, między innymi przez ten gawędziarski styl i postać samego Arivalda. Dawno już się tak dobrze nie bawiłam przy czytaniu.
Rozszerzona wersja książki "Arivald z Wybrzeża", która ma dodane dwie nowe historie.
"Życie warto poświęcać tylko dla Boga. Bo kiedy Bóg woła, to odpowiadam: "jestem!", nie zważając czy wzywa mnie dla chwały, czy dla męczeństwa." Ostatni...
Inkwizytor Mordimer Madderdin powraca!Arnold Lowefell i Mordimer Madderdin znowu się spotykają. Tym razem, by wspólnie wziąć udział w misji w przeklętej...
Przeczytane:2014-10-06,