Życie siedemnastoletniego Aleksandra nie jest usłane różami. W domu wciąż brakuje pieniędzy, mama zaharowuje się w kolejnych pracach, a przy jego boku nie ma nawet przyjaciół, którzy mogliby pomóc w odczarowaniu szarej rzeczywistości. Dlatego jest bardzo podekscytowany internetową znajomością z Yuki - czuje, że nareszcie poznał bratnią duszę. Tym większe jest jego rozczarowanie, gdy w realu przyjaciółka okazuje się... niskim chłopcem o nastroszonych ciemnych włosach i wielkich, pełnych lęku brązowych oczach. Jak mógł dać się tak oszukać?!
Anita musi się opiekować czworgiem rodzeństwa i znosić krzyki pijanego ojca. Zawsze może liczyć na sąsiedzką pomoc Aleksa, jednak gdy jest już u kresu sił, nawet jego wsparcie to za mało. Chłopak mimo własnych problemów, które wywołują w nim napady agresji, nie zamierza odpuścić i chce odmienić jej los.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2021-05-05
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 296
Język oryginału: polski
Aleks to siedemnastolatek, który nie ma w życiu łatwo. W domu brakuje pieniędzy, mama pracuje, ile tylko może, a wokół nie ma żadnego przyjaciela, który mógłby rozjaśnić tą szarą rzeczywistość. Właśnie dlatego chłopak jest niesamowicie szczęśliwy, gdy poznaje Yuki. Internetowa przyjaciółka wydaje się być jego bratnią duszą.
Tym większe jest jego rozczarowanie, gdy znajoma okazuje się być niskim, przestraszonym chłopakiem.
Czy mimo wszystko, ta relacja będzie rozwijać się dalej?
Ta książka zachwyciła mnie jeszcze bardziej niż "Hurt/Comfort"!
Autorka znowu wspaniale opisuje to, co przeżywają młodzi ludzie. Wszystkie ich emocje, rozterki i zawahania zostały napisane w prawdziwy i naturalny sposób.
Bardzo spodobały mi się nawiązania do pierwszej książki tej autorki! W tej powieści mamy bohaterów z tamtej pozycji i sytuacje, przez które rozpoczęły się ich wątki. To było coś naprawdę ciekawego i cieszę się, że mogliśmy przeczytać np. o poprzedniej szkole Janka z "Hurt/Comfort".
Dodatkowo postacie są po prostu niesamowite! Moi ulubieńcy to zdecydowanie rodzeństwo Anity - szczególnie Szarlotka i Romek!
Ale przede wszystkim, relacje są przedstawione w fantastyczny sposób. To, jak zmieniają się pod wpływem lat i czasu, jak dojrzewają i rozumieją swoje błędy, było czymś niesamowitym. Bardzo polubiłam Aleksa, a raczej jego przemianę i to, kim się stał. Zmiana jego zachowania i podejścia do życia była świetna.
A najważniejsze w niej było to, że po prostu potrzebował przyjaciół, aby zrozumieć siebie i wszystko wokół.
Bo to właśnie przyjaźń jest najpiękniejszą i najważniejszą wartością w tej książce.
Jestem zachwycona tym, jak została przedstawiona. Tym, jak bohaterowie wspierają się nawzajem.
Mimo że czasami nie wiedzą jak. Nie mają pojęcia, czy to coś da.
Ale po prostu są dla siebie nawzajem.
I to jest najawspanialsze.
Już to pisałam, ale powtórzę: jestem zachwycona.
Nie mogę doczekać się kolejnej książki tej autorki, bo to, co ci bohaterowie nam pokazują i czego nas uczą, jest czymś niesamowitym.
Ocena: 8/10
Weronika Łodyga zadebiutowała na polskim rynku świetnie przyjętą książką „Hurt/Comfort”. Najnowsza powieść autorki „Angst with happy ending”, podobnie jak poprzednia, porusza ważne dla nastolatków problemy, w tym kwestie istotne również dla społeczności LGBT.
Aleks to siedemnastolatek po przejściach. Ma za sobą burzliwą przeszłość, nadal nie poradził sobie ze wszystkimi problemami, a każdego dnia dochodzą nowe. Chłopak mieszka tylko z zapracowaną matką, która łapie po kilka etatów, starając się ich utrzymać. Aleks próbuje jakoś dokładać się do domowego budżetu. Zna się trochę na sprzęcie elektronicznym, dlatego za niewielką sumę pomaga kolegom w naprawie ich urządzeń. Jego rzeczywistość jest szara i smutna, dodatkowo nie ma przy nim nikogo, kto mógłby jakoś go wesprzeć. Niby jest Anita, koleżanka z osiedla, jednak ona jest w jeszcze gorszej sytuacji. Zajmuje się rodzeństwem, bo matka pracuje, a ojciec pije i się awanturuje. Kiedy Aleks w Internecie poznaje Yuki i łapie z nią nić porozumienia, czuje, że wreszcie znalazł bratnią duszę. Kogoś, kto dobrze go rozumie, z kim może dzielić swoje radości i smutki. Tym większe jest jego rozczarowanie, kiedy podczas bardzo wyczekiwanego spotkania na żywo, pojawia się na nim nie Yuki, a Beniamin. Aleks czuje się urażony, dał się w ten sposób oszukać. Jak skończy się ta historia? Czy Aleksowi uda się okiełznać swoje demony i dojść z samym sobą do jakiegoś porozumienia?
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Niby miałam jakieś pojęcie przynajmniej o tym, że powieść porusza wątek LGBT. I zakładałam, że fabuła skupi się przede wszystkim na tym jednym aspekcie, a dokładniej na romansie między bohaterami. Tym bardziej, że opisywany wątek w książkach, które do tej pory czytałam, do tego właśnie zmierzał za każdym razem. Moje zdziwienie było więc ogromne, kiedy okazało się, że romansu nie ma w tej powieści w ogóle. Co więc w niej jest? Jest całkiem spora reprezentacja społeczności LGBTQ+. Są w książce oczywiście homoseksualiści, a nawet gej-homofob, pojawia się w niej jednak również wątek aseksualności, którego kompletnie się nie spodziewałam i który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jest mowa o przyjaźni, o błędach młodości, o relacjach rodzinnych, trudnych sytuacjach, z jakimi muszą radzić sobie nastolatki i o licealnej rzeczywistości młodych ludzi.
Sytuacja domowa Anity, koleżanki Aleksa, jest dramatyczna. Dziewczyna musi pogodzić naukę z zajmowaniem się domem i młodszym rodzeństwem, w tym niemowlakiem. Robi dokładnie wszystko to, co powinni robić matka i ojciec. Gotuje, wychodzi na spacery, plac zabaw, pomaga odrabiać lekcje, wstaje do najmłodszego dziecka w nocy, karmi, przewija, usypia. Praktycznie przejmuje obowiązki matki, bo ta ciągle pracuje, aby utrzymać rodzinę. Anita nie otrzymuje w zamian ani wdzięczności ani nawet troski. O ojcu nie warto nawet wspominać, bo on tylko jest. Ewentualnie pije i się awanturuje. Dziewczyna stara się stworzyć dzieciakom namiastkę prawdziwego domu, robi co może, lecz w końcu jej organizm nie wytrzymuje. Nikt nie widzi sytuacji rodziny, albo nie chce zobaczyć. Jedynym wsparciem dla tej rodziny jest Aleks, również nastolatek. On również robi, co może, chociaż ma przecież swoje problemy i niełatwą sytuację życiową. Ale to nadal za mało. Anita i Aleks wywarli na mnie ogromne wrażenie. Te dzieciaki są pomocne, troskliwe, odpowiedzialne. Aleks wykazuje się empatią i zaradnością. Mieszka tylko z mamą, ojca nie zna. Matka zaharowuje się na śmierć. I chociaż chłopak kiedyś przysparzał jej dodatkowych trosk, zmienił się i w wieku siedemnastu lat jest godnym zaufania, dojrzałym człowiekiem. Pomaga matce, wykonując drobne naprawy dla swoich kolegów, a pieniądze niepostrzeżenie dorzuca do domowego budżetu. Kiedy kobieta jest chora, dba o nią, idzie nawet posprzątać za nią czyjś dom, dając jej odpocząć. Potrafi ugotować i sam się sobą zająć. Wprawdzie na początku nie najlepiej potraktował Beniamina, kiedy dowiedział się, że chłopiec go oszukał podając się w Internecie za Yuki. Jednak i tę relację potrafił naprawić. Wyszła mu zresztą ta znajomość na dobre, bo uzmysłowiła mu wiele spraw, o których od dawna wiedział, a bał się je do siebie dopuścić. Brawa dla autorki za kreację postaci. Jestem nimi oczarowana. Przede wszystkim dogłębną i trafną analizą psychiki młodego człowieka. A także tym, jak bardzo rozbudowane i autentyczne są postaci. Każda z nich jest inna i żadna nie jest krystaliczna. Dręczą ich prawdziwe i prawdopodobne dla wieku nastoletniego problemy, popełniają błędy i poszukują swojej życiowej drogi. Wypadają bardzo przekonująco.
„Angst with happy ending” to mądra, wartościowa i pouczająca książka. Dobrze napisana, z szacunkiem dla nastoletnich problemów, zmagań z samym sobą i otoczeniem. Emocjonalna i dająca do myślenia. Dla nastolatków i ich rodziców. Serdecznie polecam!
Kojarzycie ten moment, gdy ktoś opowiada Wam o swoich problemach i Wy słuchacie, staracie się pomóc, aż wreszcie na koniec słyszycie słowa "ale Ty przecież nie masz żadnych problemów, więc nie zrozumiesz"? Nie wiem, na ile często to się zdarza, ale w swoim życiu osobiście nieraz i nie dwa coś takiego przeżyłam i widziałam jako obserwator. Gdy o tym myślę, czuję w sobie narastająco frustrację i rodzaj buntu. Czemu ktoś daje sobie prawo oceniać życie innych i to niekoniecznie znając podstawowe fakty z jego życia? Czemu ktoś daje sobie prawo do wartościowania problemów innych? Prawda jest taka, że niektórzy lubią o swoich problemach rozmawiać, bo daje im to ulgę, możliwość wyrzucenia z siebie cierpienia albo dostają współczucie, którego potrzebują. Są też osoby w sobie zamknięte, które w ogóle nie opowiadają o sobie w kontekście cierpienia. Wolą wszystko przeżywać wewnętrznie. Łatwo wtedy zapomnieć, że w ich życiu nie zawsze jest dobrze. Każdy ma prawo radzić sobie na swój własny sposób i nie ma w tym nic złego. Po prostu pamiętajmy, żeby nie oceniać innych, a już w szczególności, gdy nie mamy dostatecznie dużo informacji – prawie nigdy ich nie mamy. Zgodzicie się ze mną, czy inaczej widzicie tę sprawę?
Aleks mieszka razem ze swoją matką, która pracuje na dwa etaty, by móc utrzymać siebie i syna. Dla Aleksa najważniejsze są rozmowy ze swoją internetową przyjaciółką. Yuki rozumie go, wie zawsze, co powiedzieć, wie, jak go rozśmieszyć i sprawia, że chłopak ufa jej i jest gotowy opowiedzieć o swoich problemach. Jednak wszystko się zmienia, gdy Aleks nalega na spotkanie na żywo. Yuki nie jest chętna i uważa, że powinni pozostać przy internetowej przyjaźni, lecz nastolatek nie odpuszcza i nadal namawia dziewczynę na spotkanie. Wreszcie Yuki się zgadza, tylko wtedy wychodzi prawda, dlaczego nie chciała poznać Aleksa na żywo. Czy chłopak jest gotowy pogodzić się z nową dla niego rzeczywistością?
O pierwszej książce autorki już od dawna słyszałam wiele pozytywnych opinii. Czytelnicy zachwycali się i podkreślali wartościowość treści, które przedstawia w swojej historii. To mnie przekonało, by po nią sięgnąć, choć zanim to zrobiłam, to pojawiła się już kolejna powieść pisarki – "Angst with happy ending". I w taki o to sposób zamiast sięgnąć po "Hurt/Comfort", sięgnęłam po drugą opowieść. Miałam dość spore oczekiwania, ale w ostatnim czasie kilka razy sparzyłam się na literaturze młodzieżowej, więc podchodziłam z dozą ostrożności. Jak moje wrażenia?
Od pierwszych stron byłam zachwycona językiem, który używa Weronika Łodyga. Przemówiła do mnie prostota językowa dająca mi poczucie naturalności. Ani razu nie poczułam infantylizmu w stylu pisarki, ale czułam, że to powieść pochodząca ze szkolnej rzeczywistości, gdzie mamy już osoby dość rozsądne i mające wiele mądrych przemyśleń, ale zarazem dopiero wchodzące w drogę dorosłości rozumianej jako dojrzałość. Podobało mi się to docenienie młodych ludzi i podkreślenie, że jak każdy człowiek mogą mieć najróżniejsze problemy, a dojrzewanie jest tylko jednym z nich. Dzięki udanej narracji trzecioosobowej wspaniale bawiłam się, czytając, ale też miałam wiele przemyśleń.
Książkę charakteryzują niezmiernie błyskotliwe spostrzeżenia doprawione dawką humoru. Niesamowicie wciągnęłam się w te treści i traciłam poczucie czasu. Choć przyznam, że momentami brakowało mi kontekstu, dlaczego rozmowy pomiędzy Aleksem a Yuki były tak bardzo ważne. Musiałam całkowicie zaufać pisarce na słowo, że tak było, a sama zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Nie jest to do końca wada, ale z chęcią zobaczyłabym jeszcze więcej, by zrozumieć, dlaczego w ten sposób rozwinęła się cała sytuacja.
Doceniam również kreację bohaterów, ponieważ mimo małych mankamentów wielowymiarowość ich osobowości zachwyca i pozwala poczuć, że to prawdziwi ludzie, a nie tylko postacie stworzone na potrzeby książki. Nie każdy pisarz umie tak kunsztownie przekształcić fikcję na rzeczywistość. Polubiłam też samego Aleksa, ponieważ ma on w sobie wiele zalet i wad. I tutaj ponownie powracamy do naturalności. Aleks nie posiadał wad, bo tak wypada wykreować bohatera, żeby aby nie był wyidealizowany. Aleks ma wady, ponieważ jest to część jego, którą musimy zaakceptować i zrozumieć, że jak my oczekujemy, że ktoś będzie lubił nas za to, kim jesteśmy, to nie chcemy, żeby lubił nas wyłącznie za same zalety. Jesteśmy wypadkową obu rzeczy i w "Angst with happy ending" to właśnie wybrzmiewa. I nie ogranicza się do jednostek, a przechodzi również na relacje ukazane w subtelny sposób.
Wychwalam powieść i wychwalam, a nie doszłam jeszcze do najważniejszego aspektu w moim mniemaniu. Mówię tutaj o tematyce i to tematyce nieograniczającej się do jednego tematu, ale pokazującej całą gamę problemów i szczęśliwych chwil. Gdy czytałam, miałam wrażenie, że wybrzmiewają pseudomądrości. Brzmi to raczej źle, jednak czym bardziej nad tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że książka podkreśla oczywistości, ale oczywistości zapomniane, pomijane, a istotne w życiu każdego. Weronika Łodyga w obrazowy sposób przekazała prawdę, że ludzie nie składają się z jednej cechy. Tak naprawdę po co nadajemy sobie etykietki? Jeśli nawet jest ona prawdziwa, a doskonale wiemy, że często tak nie jest, to jest jedną rzeczą, jednym elementem pośród całej gamy najróżniejszych cech, wydarzeń i uczuć. Ich całość nas tworzy, a nie jakiś jeden element. Oczywiście on jest też jednostkowo ważny, w szczególności, gdy sama osoba tak uważa, ale nie jest jeden. Bardzo mi się to podobało. W "Angst with happy ending" mocno wybrzmiewa tematyka orientacji seksualnej, co mocno doceniam, bo stanowczo nadeszły czasy, gdy trzeba coraz więcej mówić o tym i dać wreszcie ludziom o innej orientacji niż heteroseksualna takie same prawa, poczynając od prawa do wolności, bycia sobą i szczęścia rozumianego w indywidualny sposób.
"Angst with happy ending" to bardzo wartościowo pozycja z gatunku literatury młodzieżowej. Choć z sercem na ręku mogę powiedzieć, że i dla dorosłych jest też doskonałą pozycją, która może otworzyć oczy na wiele istotnych spraw i być może nawet zmienić postrzeganie. Cieszę się, że miałam przyjemność zapoznać się z nią i bez wątpienia sięgnę też po debiut autorki.
Debiut Weroniki Łodygi całkowicie mnie zachwycił i sprawił, że autorka ta z miejsca znalazła się na liście moich ulubionych polskich autorów. Kiedy dowiedziałam się, że w maju pojawi się jej kolejna powieść - nie przesadzam - zaczęłam krzyczeć z radości. Nie mogłam doczekać się momentu, gdy będę mogła wciągnąć się w świat Aleksa i Beniamina. Kiedy trzymałam już tę książkę w rękach, niemal od razu zaczęłam ją czytać. Czy ta historia zachwyciła mnie równie mocno, co Hurt/Comfort?
Aleks jest zagubionym chłopakiem, a wszystkie problemy najchętniej rozwiązałby za pomocą przemocy. Z wielką ochotą też zamykałby się w pokoju na całe dnie, by nikt absolutnie go nie nachodził i nie zarzucał kolejnymi problemami. Wie jednak, że zawsze może liczyć na Yuki, swoją internetową przyjaciółkę. Pisze z nią godzinami, zwierza się ze swoich trosk i tajemnic, oczywiście z wzajemnością. Jednak co by się wydarzyło, gdyby jego Yuki nie była tym, za kogo się podaje?
Pierwsze sto stron czytałam kilka godzin. Sama nie wiem, dlaczego tak mocno nie potrafiłam wkręcić się w tę historię - chociaż bardzo tego chciałam! Aleks, czyli główny bohater tej powieści, od początku zaczął wzbudzać moją irytację. Jego zachowanie było demotywujące i mogłoby zdołować największego optymistę na świecie. Oczywiście, podejrzewam, że taki był zamysł autorki - chciała stworzyć takiego pesymistycznego bohatera, by stanowił on duże przeciwieństwo dla Beniamina, ale do tego jeszcze przejdę. No nie polubiłam się z tym chłopakiem, niestety.
Beniamin z kolei od samego początku chwycił mnie za serce. Jego życiowe przejścia nie zabiły w nim optymizmu i takiej nadziei na lepsze jutro. Jasne, bywały chwile słabości, ale kto ich nie ma? Uważam tego chłopaka za niezwykle uroczego, kochanego i z ręką na sercu mówię, że chciałabym mieć takiego Beniamina w swoim życiu. Jestem pewna, że z nim bym się nigdy nie nudziła.
Pióro Weroniki Łodygi po raz kolejny zasługuje na uznanie. Czuć, że autorka potrafi pisać i doskonale wie, co chce przekazać na kartach swojej powieści. Wątki poruszane w tej książce są niezwykle istotne dla naszego społeczeństwa, a w szczególności dla młodych ludzi, których światopoglądy dopiero się kształtują. Homofobia, z którą nikt nic nie robi, a która rośnie z każdym dniem – to mnie przeraża. Chociaż brak akceptacji dotyczy nie tylko tej jednej literki ze skrótu LGBT+, ale i pozostałych!
Co jeszcze jest ważne - to nie jest romans. Przez chwilę miałam nadzieję na to, że faktycznie gdzieś ten wątek romantyczny się pojawi, ale tak się nie wydarzyło. Jednak z mojego punktu widzenia, to dobrze. Autorka mogła skupić się w stu procentach na problemach swoich bohaterów, nie dokładając im jeszcze złamanych serc czy czegokolwiek w tym kierunku.
Angst with happy ending to książka naprawdę dobra i mądra. Choć nie zachwyciła mnie tak mocno, jak poprzednia powieść tej autorki, to i tak będę ją polecać. Twórczość Weroniki Łodygi to ogromny krok naprzód i zdecydowanie silny głos po stronie wszystkich osób, które zmagają się z brakiem akceptacji swojej orientacji, czy tego, kim po prostu są. Jeżeli niestraszne Wam powieści młodzieżowe z wątkiem LGBT+, to koniecznie musicie poznać książki Weroniki Łodygi.
Czy ktoś wie jaki jest dzisiaj dzień??
17 maj 😁. Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii.
"Angst with happy ending" idealnie pasuje do dzisiejszego dnia. Po książce spodziewałam się romansu i jakie było zdziwienie, że go tutaj nie dostałam. Ale nie jest źle, bo historia jest wartościowa, smutna.
Fabuła jest ciekawa, od pierwszych stron mnie wciągnęła. Jestem zachwycona piórem autorki, przez historię się po prostu przepływa. A to jest duży plus.
Autorka porusza swojej książce ważne problemy społecznościowe m.in. alkoholizm, adopcja, homoseksualizm, depresja, ale nie tylko. Czytało się ją z przyjemnością. Natomiast kreacja bohaterów świetna, są wyraziści i autentyczni. Tacy młodzi, a z problemami. Na samym początku nie polubiłam Aleksa, strasznie mnie irytował, nie pochwalałam jego zachowania. Myślę, że taki był zamysł autorki. Natomiast Benjamin wywołał pozytywne i ciepłe uczucia.
"Angst with happy ending" moim zdaniem to dobra książka. Mi się podobała.
Okładka zwróciła moją uwagę. Jest zielona, z postaciami bez twarzy, Ostatnio najczęściej na Instagramie widzę takie grafiki, i są one ciekawie zrobione, ale zaczyna ich być zbyt dużo. A tego, co jest za dużo, wkrótce może człowieka denerwować, przynajmniej mam tak ja. Jest satynowa w dotyku, posiada skrzydełka, które ochronią ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytać możemy kilka słów o autorce, a na drugim fragment książki. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oczu, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Literówek brak. Tak się zastanawiam, ale zielonych okładek, to ja nie mam zbyt wiele w swojej kolekcji.
Moje pierwsze spotkanie z piórem autorki... wypadło nieźle. Chociaż po takich pochwałach w stronę debiutu pisarki, spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego. Myślałam, że książka mnie oczaruje i że zrozumiem bez czytania "Hurt/comfort" jego fenomen. Niestety tak się nie stało. Chociaż powiem Wam szczerze, że jeśli Kasia z Niekulturalna poleca, to coś musi być dobre, dlatego zamierzam się o tym przekonać na własnej skórze, w przyszłości.
Czytało się dobrze, płynnie, bez blokad. Momentami wydawało mi się, że opisów jest za dużo, że przytłaczają czytelnika, co wpływa niezbyt dobrze na ocenę. Nastawiłam się chyba za bardzo i przez to książka nie spełniła tych moich wymagań...
Często miałam dość naszego Aleksandra. Jego myśli, zachowanie... wprost mnie irytowało. I to przez większość książki. Znaczy rozumiem, że sytuacja, w której się znalazł w relacji z Yuki każdego mogła zdenerwować okropnie, ale zachowanie w szkole, udawanie, że go nie ma, gdy innym dzieje się krzywda czy tez przykrość... Jego myśli też mnie irytowały, strasznie... Bo co, chłopak nie może się zakumplować z chłopakiem? Tylko od razu z samymi dziewczynami?
ALE.
Jest Anita. I to chyba przez wzgląd na nią czytałam tę książkę z większym zainteresowaniem. owszem, byłam ciekawa poprowadzenia relacji i wątku Yuki i Aleksa, ale to Anita wydała mi się ciekawą postacią. Nie miała łatwo, oj nie. Współczułam jej z całego serca i od samego początku, gdy tylko pojawiła się w książce, współczułam jej.
Bohaterowie są realni, z krwi i kości, których śmiało moglibyśmy spotkać w naszym życiu.
Cieszę się, że autorka poruszyła tak ważne kwestie, ale odnoszę wrażenie, że było ich za dużo? I trochę potraktowane po macoszemu, a można było wprowadzić więcej dramatyzmu, przez co my, czytelnicy, moglibyśmy odczuć emocje postaci. A tak? Nie czułam nic, prócz smutku i żalu, że los tak podtyka kłody pod nogi Anicie czy mamie Aleksa. Nikt nie ma lekko w życiu. Ci bohaterowie również.
Nie chcę Wam spoilerować, ale uważam, że gdyby skupić się na trudnych dwóch wątkach - w zupełności by to wystarczyło.
Myślę, że książka powinna być skierowana głownie do młodzieży, przed którą jeszcze całe życie. Ja, jako osoba doświadczona już przez życie, a jeszcze nie wiekowa - wiedziałam, że takie sytuacje mają miejsce i nic nie stanowiła dla mnie zdziwienia. Część spraw znam z autopsji, więc tym bardziej nie są mi obce.
Z drugiej strony zaś fajnie przedstawione zostało życie nastolatków. Ich wybory, myśli, decyzje. To, jak postępują każdego dnia nawet w szkole, co mogłoby się wydawać głupotą. A to jednak tam, tak wiele się dzieje. Myślę, że śmiało młodzi ludzie mogą po nią sięgnąć, gdyż mogą odnaleźć w niej część siebie.
Reasumując uważam, że jest to niezła historia, którą polecam przede wszystkim nastolatkom. Młodym ludziom, którym się wydaje, że pozjadali wszystkie rozumy, że są najmądrzejsi i nic złego ich spotkać nie może. A jednak, może. Dlatego zachęcam sięgnąć po tę powieść i przekonać się, jakie potrafi być życie. By móc zobaczyć efekty pewnych decyzji. Ta książka jest o młodych ludziach, którzy odkrywają siebie, przyjaźnią się, ale i zachowują momentami poniżej krytyki. Nie towarzyszy nam tutaj sielanka, bo sytuacja Anity nie jest przyjemna i łatwa.
Myślę, że jeśli będę miała okazję poznać debiut autorki, chętnie to zrobię i wtedy zdecyduję, czy kiedyś jeszcze coś z jej pióra przeczytam.
Jak się cieszę, że się myliłam z historią miłosną i spotkałam się z piękną historią o przyjaźni, o jej zawieraniu oraz budowaniu. Tak mało się książek tego typu. Dodatkowo w książce znajdujemy motyw depresji, myśli samobójczych (a nawet próby), aseksualności, patologicznej rodziny, samotnego rodzicielstwa, homoseksualizmu, nękaniu w szkole, biedy... i pewnie jeszcze coś bym znalazła. Trochę za dużo tego jak na jedną książkę
Głównym bohaterem i równocześnie narratorem jest Alex - chłopak z problemami, który przyjaźni się (choć według niego oni po prostu się do niego przyczepili) dwoma osiłkami, którzy dokuczają homoseksualnemu chłopakowi. Już od początku się dziwiłam, że Alex się z nimi trzyma.
Alex poznaje Beniamina, którego poznał przez internet i o którym myślał, że jest dziewczyną. Od tego się cała historia rozpoczyna. Od tego też można by rzec, że zaczyna się przemiana bohatera.
Wątkiem pobocznym jest pewna patologiczna rodzina. Jeden z lepiej poprowadzonych wątków w tej książce. Historia Anity i jej rodzeństwa była ciekawa, smutna i tragicznie rzeczywista. Podobało mi się.
Główny wątek czyli przyjaźń Alexa z Beniaminem - uwielbiam strony poświęcone ich relacji. Czekam na coś więcej, ale spoko, że było jak było. Wydaje mi się, że gdyby nie to,iż Alex już się zaprzyjaźnił z Beniem w sieci, to nie potrafiłabym uwierzyć w tą relację. Jednak to, że już się znali, a spotkanie i wszystko inne potem to były następne jakby kroki, sprawiało, że ja kupiłam tą ich przyjaźń.
Ogólnie była to dobra lektura. Wczułam się w losy bohaterów, potrafiłam im współczuć ale też i kibicować. Było zabawnie, smutnie... ciekawie, dlatego też zdecydowanie polecam
Spodziewałam się troszeczkę czegoś innego, ale nie jestem niezadowolona z książki. Zmieniłabym tylko zakończenie.
Powrót bohaterów bestsellera Hurt/Comfort! Tym razem w odsłonie graficznej. Magda, najlepsza przyjaciółka Artura, dowiaduje się, że nowa żona jej taty...
Czy magiczny turniej jest w stanie rozbudzić inne uczucie niż tylko potrzebę rywalizacji? Piętnastoletnia Julia po wakacjach wraca kontynuować naukę w...
Przeczytane:2023-03-22, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
Dzisiaj znowu witamy się z książką Pani Weroniki Łodygi!
Jeśli czytaliście moją "recenzje" pierwszej książki to pewnie zauważyliście, że było tam więcej minusów niż plusów.
W tej książce było lepiej!
Był jeden minus, który troszeczkę mnie irytowała, a mianowicie wątek z Anitą.
Wydaje mi się, że ta postać i ogólnie jej rodzinka jest jedynym nawiązaniem do pierwszej książki, ale wydarzenia z tej części działy się przed wydarzeniami z pierwszej części, co było dla mnie trochę zbyt dziwne.
To może nie jest zbyt istotne ale jeśli wcześniej bym o tym wiedziała to zaczęłabym od tej książki a później sięgnęłabym po hurt comfort, żeby iść z całą historią naprzód, a nie cofać się co chwile.
W sumie przez całą książkę zastanawiałam się, czy to aby na pewno ta sama osoba, ale dziwnym zbiegiem okoliczności byłoby nazwanie całej rodziny tak samo....
Nie zrozumcie mnie źle, ten wątek pozwolił nam bliżej poznać Anitę i jej problemy i naprawdę było to ciekawe, ale ja bym to zrobiła według chronologii, żeby nie było problemów.
Jeśli chodzi o całą resztę.
Mamy dwóch głównych bohaterów.
Aleks- chłopak, który w przeszłości robił wiele złych rzeczy, a obecnie jest bardzo wycofany ze świata towarzyskiego.
Wydaje mu się, że jest zobojętniały na wszystko, ale tak naprawdę przeżywa to bardzo wewnętrznie.
Beniamin- chłopak, który wiele w życiu przeżył, a teraz poszukuję przyjaciela, który byłby dla niego wsparciem.
Cała historia rozwija się bardzo szybko, są momenty smutne, radosne i rozczulające.
Chłopcy mimo ciężkiego początku znajomości szybko się do siebie przekonują i przyzwyczajają.
Jeden uczy drugiego wrażliwości, a drugi uczy pierwszego walki o swoje.
Książka była przyjemna i szybko się ją czytało możliwe, że z ciekawości całej metamorfozy chłopców.
Mimo wszystko liczyłam na coś więcej...
Ocenka: 6/10