Młoda kobieta trafia na staż do wydawnictwa, szybko dostaje ofertę stałej pracy i zostaje w wymarzonym miejscu na wiele lat, biorąc na siebie coraz większą odpowiedzialność za autorów oraz jedną z najlepszych i najbardziej prestiżowych serii wydawniczych na rynku, tytułową Andromedę. Wszystko dzieje się pod okiem Gunnara, kierownika literackiego z ogromnym doświadczeniem zawodowym, powszechnie znanego i szanowanego. Z biegiem lat ich relacja w pracy przeradza się w coś, co dla obu jest trudne do zdefiniowania. Może chodzi o głębokie wzajemne zrozumienie i prawdziwą przyjaźń? A może tak naprawdę o coś innego?
Akcja powieści Therese Bohman rozgrywa się w Sztokholmie, w wydawnictwie bliźniaczo podobnym do tego, w którym ukazują się powieści autorki. To opowieść o tradycji i nowoczesności, nadziejach i rozczarowaniach, idealizmie i brutalnej rzeczywistości.
"Therese Bohman pracuje w Andromedzie na skrajnościach, które, jak się okazuje, mają z sobą wiele wspólnego. O sztafecie pokoleń pisze inteligentnie, a zestawiając przeszłość z teraźniejszością, umiejętnie miesza gorycz z nostalgią, sprawstwo z tym, co po prostu się wydarza, młodość z doświadczeniem. Dwoje bohaterów łączy pochodzenie, brak dyplomu, i wstyd, a dzieli płeć, różnica wieku i czas, w którym mogli ziścić swój sen."
Georgina Gryboś, ,,Literacka Kavka"
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2023-03-07
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 176
Tytuł oryginału: Andromeda
Język oryginału: szwedzki
Tłumaczenie: Justyna Czechowska
Bohman Therese to znana i ceniona pisarka ze Szwecji. Jej debiutancka powieść pt. „Utonęła” pochodzi z 2010 roku. Od tamtego czasu autorka wydała jeszcze trzy inne powieści: „Ta druga”, „O zmierzchu” i „Andromeda”. Wszystkie trzy zostały wysoko ocenione zarówno przez krytyków jak i czytelników. „O zmierzchu” otrzymała nominację do Nagrody Augusta – najbardziej prestiżowej szwedzkiej nagrody. Ostatnia powieść pt. „Andromeda” jest uważana jednocześnie za najlepszą z nich wszystkich.
Powieść „Andromeda” to historia o kobiecie pracującej w jednym z najbardziej prestiżowych wydawnictw w mieście. Częściowo jest to historia oparta na faktach, gdyż autorka sama pracuje w bliźniaczo podobnym wydawnictwie, gdzie dochodzi do podobnych scen – często z życia wziętych – i sytuacji.
Powieść jest podzielona na dwie części; w każdej z nich praca w wydawnictwie jest opisywana z innej perspektywy. W pierwszej części oczami młodej stażystki, która właśnie zaczęła w tym miejscu pierwszą pracę mogącą się stać trampoliną do jej błyskawicznej wydawniczej kariery. W drugiej części poznajemy historię człowieka, który zaczynał karierę w wydawnictwie, jako typowy chłopiec na posyłki, czyli od wszystkiego, długo i żmudnie piął się po kolejnych stopniach kariery, by wreszcie znaleźć się w miejscu, o którym wiele osób może tylko pomarzyć: został kierownikiem działu literackiego. Okazało się, że oprócz błyskotliwej kariery w jego życiu osobistym dzieje się wiele bardzo ciekawych rzeczy. Mężczyzna przyciąga jak magnes zupełnie niepasujące do siebie kobiety; najpierw Marianne, z którą się rozstaje, a potem, po wielu latach, znów do niej wraca, w międzyczasie jest jeszcze Suzanne – szalona karierowiczka, która traktuje swojego szefa, jako kładkę dająca jej dostęp do znacznie bardziej satysfakcjonującej kariery, a kiedy to się nie udaje, jest bardzo rozczarowana. W końcu mężczyzna z drugiego rozdziału trafia na kobietę opisywaną w rozdziale pierwszym.
On nazywa się - Gunnar Abrahamsson, ona – Sofie Andersson.
Ich wzajemne relacje są bardziej, niż skomplikowane; czytelnik od początku jest przekonany, że coś między nimi jest. Coś pomiędzy chemią, która przyciąga do siebie ludzi, niczym magnes, a starą, dobrą platoniczną miłością, pozwalającą usychać z tęsknoty z wypowiadanymi suchymi ustami wyznaniami miłosnymi. Główni bohaterowie nie są do końca przekonani, co się między nimi naprawdę dzieje. Mają ochotę spróbować i przekonać się, co się wtedy stanie, ale ciągle brakuje im może nie możliwości, ale na pewno odwagi. Oboje mają w miarę uporządkowane życie; Gunnar ma żonę, z którą wybiera się na wakacje, czy przyjęcia. Sofie pracuje przez większość dnia, a wieczory spędza na czytaniu maszynopisów. Mimo ustawicznego braku czasu udaje się jej wzbudzić zainteresowanie w koledze pracującym w tej samej redakcji w Rydens, w Richardzie. I choć spotykają się przez jakiś czas, to ten związek nie daje jej tak długo wyczekiwanej satysfakcji. Ciągle jej w nim czegoś brakuje. A mimo to krążą wokół siebie z Gunnarem, wychodzą w czwartki na lampkę wina i poważne, wydawnicze rozmowy i nie potrafią się odnaleźć. Ich więź przerywa w końcu śmierć Gunnara, który kilka lat wcześniej poważnie zachorował. Ich miłość nigdy nie ujawniła się w pełni, nie została odpowiednio nazwana. To w gruncie rzeczy smutna opowieść o tym, że człowiek nie potrafi docenić czegoś, co miał, osoby, u której boku spędzał mnóstwo czasu, zarówno w wydawnictwie, jak i poza nim, i tak naprawdę nie potrafił tego w żaden sposób docenić. Dopiero, kiedy to stracił, zrozumiał, jak wielka była to strata.
Oprócz rodzącego się między Sofie a Gunnerem uczucia możemy również zaobserwować, jak wygląda praca w dużym wydawnictwie. A ponieważ obie części pisane są w narracji pierwszoosobowej, czujemy się, jakbyśmy sami pracowali właśnie w takim, niezwykłym miejscu, gdzie zamienia się słowa na papierze, w magiczne i dobrze sprzedające się historie. Albo jak odrzuca się maszynopisy – zdaniem wielu redaktorów i korektorów nie nadające się do niczego.
Z tej historii możemy się również dowiedzieć, że często o karierze jednej osoby przesądza nie talent i znajomości – choć one także są ważne podczas wspinania się po szczeblach kariery – a wielkie szczęście, dopasowanie do drugiej osoby aż tak wielkie, że rozumiecie się niemal bez słów. Wydawać by się mogło, że takie rzeczy we współczesności nie mają już miejsca, ale to na przełomie kilkunastu lat przytrafiło się dwójce głównych bohaterów – zostali wybrani, by przez kolejne lata piąć się po szczeblach zawodowej kariery. Coś dzięki temu zyskać, a coś w zamian stracić. Tak właśnie wygląda życie. Nie tylko w wydawnictwie, ale w każdym innym biurze, korporacji, czy w fabryce.
Powieść bardzo dużo mówi nam o ludzkich wyborach, decyzjach i ich konsekwencjach, a przede wszystkim o uczuciach. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to uczucia grają tu pierwszorzędną rolę. Wypełniają one zarówno Gunnara, jak i Sofie oraz wszystkich otaczających ich ludzi. Czasami są dobre, czasami podłe, niezmiennie ludzkie.
Sam tytuł powieści odnosi się do serii, która w pewien sposób na jakiś czas ich połączyła, ale były to więzy bardzo, jak się okazało, nietrwałe.
I to właśnie choćby dla sposobu, w jaki są tu opisywane uczucia, należałoby przeczytać tę historię.
A zapewniam, że w kilka minut można by było znaleźć wiele innych, równie dobrych, jeśli nie lepszych powodów. I choć niewiele można tu znaleźć zwrotów akcji, szalonych pościgów, odkryć tajemnicę grobowców, czy muzeów, to czyta się ją naprawdę doskonale. Tu przygodą jest życie dwojga ludzi, którzy do swoich dnia próbują zrozumieć, co tak naprawdę ich do siebie zbliżyło i połączyło.
I to jest prawdziwa wartość tej powieści. Nota bene rozmieszczona na całych stu siedemdziesięciu stronach.
„Andromeda oferuje coś pięknego” [1]
„To na tym tarasie odbywają się przyjęcia. Stojąc na górze, człowiek ma wrażenie, że całe miasto do niego należy, wszystko leży u jego stóp. Z wolna otacza cię zmierzch, podpełza coraz bliżej, a gwar gości się wzmaga, zapala się mnóstwo girland z lampionami” [2].
Sofie rozpoczyna staż w renomowanym wydawnictwie i niespodziewanie dzięki jednej przypadkowo wyrażonej uwadze - na temat wydanej powieści - zwraca na siebie uwagę Gunnara, kierownika działu literackiego. Odtąd tych dwoje połączy specyficzna intelektualna więź, a Sofie szybko i niestandardowo awansuje w pracy, wykorzystując swój talent.
„Andromeda” to podróż w głąb świata wydawców i spojrzenie na tworzenie literatury od kuchni, ale to także historia o wędrówce przez życie i poszukiwaniu w nim bezpieczeństwa, prawdy i zrozumienia. Nieprzypadkowo Therese Bohman czyni – nieco zresztą przekornie - mottem powieści cytat niemieckiego poety, prekursora romantyzmu – Novalisa o podążaniu ku domowi. Sofie i Gunnar w niejednoznacznej i złożonej relacji jaka ich połączy, znajdować będą te same wartości, zmierzać ku wspólnym celom, odczuwać podobną nostalgię za czasami, które ich ominęły.
„Literatura zawiera tak wiele wspomnień, szczegółów, które żyją nadal, ponieważ ktoś zechciał je sformułować, spisał je i wplótł w opowieść” [3]. Bohman nadaje „Andromedzie” nieco filozoficzny, niemal poetycki wymiar i prowadzi czytelnika przez meandry codzienności w wydaniu metafizycznym. „Codziennie znikają całe światy. Całe systemy wspomnień i relacji ulegają zagładzie, a potem wszystko po prostu toczy się dalej” [4]. I w tę nić złożoności, wielości bytów, ale i rutyny wikła szwedzka pisarka swoich bohaterów, nadając im cechy przeciętnych ludzi, jednak pozostających w tej swojej zwyczajności w ciągłej niezgodzie ze sobą i otaczającym ich światem. Sofie buntuje się przeciwko poważnym związkom, nawiązuje jedynie powierzchowne relacje. Gunnar pozornie szczęśliwy w małżeństwie, pozostaje jednak tak naprawdę wciąż wyalienowany i idzie pod prąd. Zaskakująco tych dwoje w – zdawałoby się wyłącznie zawodowej relacji – odnajdzie intelektualną i emocjonalną przestrzeń dla siebie.
„Andromeda” obnaża niedoskonałości, burzy mity rodzinne i pokazuje życie takim, jakie jest, bez romantycznej narracji. „To zabawne, jak ludzie wyobrażają sobie, że kiedyś wszystko było bardziej uporządkowane: mniej rozwodów, rodziny trzymały się razem, ludzie byli zdrowsi i uczciwsi, a społeczeństwo – nieskomplikowane. Jeśli zeskrobać wierzchnią warstwę, ujawnia się bajzel. Niemal w każdej rodzinie znajdą się bękarty i adoptowane dzieci, ktoś, kto dorastał u ciotki albo babki zamiast u rodziców, ktoś o słabych nerwach albo upośledzony, ktoś, kto wyszedł do stodoły i się powiesił” [5].
Bohamn posługuje się prostym, a jednak niezwykle subtelnym językiem. W pozornie łatwy i przystępny sposób pisze o rzeczach, uczuciach i relacjach niezmiernie złożonych i skomplikowanych. Tak jakby rozłożenie ich na czynniki pierwsze spowodowało, że stały się zrozumiałe. Odwrotnie rzecz się ma z bohaterami – na pierwszy rzut oka jednoznaczne postacie okazują się być wielowarstwowe. Bohman pogłębia ich analizę psychologiczną, jakby mimochodem, przy okazji snucia refleksyjnej opowieści o codzienności.
„Dziwne, jak życie po prostu się wydarza. W młodości byłem przekonany, że wszystkie ważne decyzje podejmuje się po dokładnym przemyśleniu, że za każdym wykonanym krokiem stoją głębokie dociekania i że każda zmiana to wynik negocjacji z samym sobą. Wszystko, co zawarte w życiu, jest rezultatem aktywnych wyborów. Ale rzeczy po prostu się wydarzają” [6].
[Recenzja została opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Safona – fragment wiersza za: Therese Bohman, „Andromeda”, przeł. Justyna Czechowska, wyd. Pauza, 2023, str. 31.
[2] Therese Bohman, „Andromeda”, przeł. Justyna Czechowska, wyd. Pauza, 2023, str. 5.
[3] Tamże, str. 30.
[4] Tamże, str. 78.
[5] Tamże, str. 80.
[6] Tamże, str. 120.
Czytelnikom, którzy znają Wydawnictwo Pauza nie trzeba przedstawiać szwedzkiej pisarki Therese Bohman, autorki takich książek jak: „Utonęła”, „O zmierzchu”, czy „Ta druga”. Najnowszą pozycją jej autorstwa na naszym rynku jest „Andromeda”. To nie tylko bardzo dobra proza bardzo dobrej pisarki, ale też niesamowita uczta dla ducha, dla tych, którzy kochają książki o książkach. To jest po prostu to, co miśki lubią najbardziej.
Rzecz dzieje się oczywiście w Szwecji, w znanym wydawnictwie, do którego trafia studentka na staż. Nieśmiała, nie odzywa się na zebraniach, bo nie chce się ośmieszyć, nie chce powiedzieć czegoś niestosownego, co by świadczyło o braku doświadczenia i wiedzy. Ale kiedy się już odważyła, to została zauważona przez Gunnara, kierownika literackiego w dziale literatury pięknej. I tak zaczęła się jej przygoda z literaturą wyższych lotów i jednocześnie przyjaźń ze starszym panem, który widzi w niej ogromny potencjał i intuicję, staje się jej mentorem, uczy ją, jak w tej branży wykorzystać swoją wrażliwość i wyczucie dobrej literatury. Wyczula ją na rozpoznawanie miernych rękopisów, które nie rokują. Ale też zwraca uwagę na klasykę, od której on zaczynał swoją fascynację literaturą. Sam stworzył serię o nazwie „Andromeda”, która była dziełem jego życia.
Książka jest podzielona na dwie części; w pierwszej narrację prowadzi ta dziewczyna, a w drugiej – jej mentor. Jest pokazana analogia w ich starcie zawodowym. Oboje spotkali w swoim życiu osobę, która zauważyła ich nieprzeciętność i wprowadziła w świat wydawców.
Niesamowite w tej książce jest to, że jesteśmy wewnątrz wydawnictwa i poznajemy trochę pracę z książką od środka. Widzimy, jak to działa, ponieważ autorka wykorzystała tu swoje doświadczenia jako pisarki z wydawnictwem.
Ale też bardzo ciekawie zostało pokazane prowadzenie ucznia przez mistrza i wprowadzanie adepta w arkana sztuki wydawniczej.
Oprócz tego mamy tu przyjaźń opartą na zrozumieniu potrzeb intelektualnych drugiej strony. Wydaje się, że ich relacja jest czysta, bez podtekstów chociażby seksualnych czy chęci zrobienia kariery przez taką znajomość. Może tak w życiu się nie zdarza, życie jest bardziej interesowne.
Dookoła tej relacji uczeń-mistrz jest dużo zawiści i zazdrości ze strony współpracowników. Niektórzy z nich pamiętają podobną sytuację sprzed lat, gdy Gunnar miał być wykorzystany do nieczystej gry o pozycję w wydawnictwie i gorzko żałował tamtej relacji.
„Andromedę” bardzo polecam, zwłaszcza wielbicielom książek o książkach, ale nie tylko. Dobrze się czyta. Therese Bohman ma dobre pióro. I uznanie dla tłumaczki (tłumaczyła pani Justyna Czechowska).
Trudny temat, dylematy, różne oblicza miłości, ponownie dawka emocji.
Historia pewnej znajomości, przedstawiona z dwóch perspektyw. Sophie, młoda stażystka w wydawnictwie, trafia pod skrzydła Gunnara. Bardzo dobrze im się współpracuje, zaprzyjaźniają się. Druga część książki, to opowieść Gunnara. Bardzo mi się ten zabieg spodobał. Dobra książka.
Andromeda to opowieść o relacji tworzącej się pomiędzy młodą stażystką a doświadczonym i szanowym kierownikiem ambitnego wydawniczego projektu. Spójność dusz tych, wydawałoby się, zupełnie obych ludzi jest wręc namacalna - jeśli ma się okazję śledzić ich relację, a autorka tej historii daje czytelnikom taką możliwość. Choć wydawałoby się, że są oni z zupełnie różnych światów bardzo szybko okazuje się, że łączy ich pogląd na większość spraw, zarówno tych wielkiej wagi, jak i tych tworzących szarą codzienność. Historia nie porywa, jest jednak interesującą odskocznią od codzienności.
Karolina Andersson, badaczka modernizmu cieszącą się uznaniem w środowisku historyków sztuki, jest w średnim wieku, nie ma dzieci ani stałego partnera...
Zatrudniona dorywczo w szpitalnej stołówce samotna, bezimienna młoda kobieta z prowincji poznaje bogatego lekarza. Carl wpada jej w oko od razu...
Przeczytane:2023-09-23, Ocena: 5, Przeczytałem, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023,
Nie spodziewałam, że tak mi się ta książka spodoba. Nie jest to gatunek, po który sięgam, a jestem zachwycona.
Najbardziej spodobały mi się cytaty i styl pisania. "Nudna" książka, stała się czymś, od czego nie mogłam się oderwać.
Jestem zafascynowana relacją, która była pomiędzy bohaterami. Nie jestem w stanie jej określić.
Na pewno będę mieć w planach inne książki tej autorki.