Kultowa powieść skandynawska, która na długo zostaje w sercu. Przetłumaczona na trzydzieści języków, sfilmowana, sprzedana w ponad dwunastu milionach egzemplarzy.
Walka z naturą. Walka o miłość. Walka o szacunek. Na Północy trzeba umieć żyć!
W skutej lodem dziewiętnastowiecznej Norwegii ludzie mają twarde i dumne serca. Niełatwe życie regulowane jest przez rytm przyrody i wielowiekową tradycję szanowaną ponad wszystko. Czy ktoś stamtąd może pokochać miłością gorącą i szczerą, której nie złamią wichry losu?
Stary chłopski ród Björndal od lat słynie z męstwa i uporu, budząc strach i respekt pozostałych mieszkańców równiny. Zdobyte przez rodzinę bogactwo przyniosło władzę, ale sprowadziło też ludzką zawiść i zagrożenia, którym musi ona sprostać.
Nieodpuszczone grzechy z przeszłości nie dają spokoju. W tym surowym świecie członkowie rodziny muszą odnaleźć drogę do szczęścia i odkupienia nie tylko własnych win, ale także ich przodków.
Niniejsza edycja zawiera w jednym woluminie obie części sagi: A lasy wiecznie śpiewają i Dziedzictwo na Björndal.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2021-11-30
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 560
Tytuł oryginału: Og bakom synger skogene; Det blser fra Dauingfjell; Ingen vei gr utenom
„Dusza ludzka posiada czasem głębokie tajemnice, o których nawet najbliżsi nie mają pojęcia.”
Przenosimy się w czasie do skutej lodem dziewiętnastowiecznej Norwegii. Żyjący tu ludzie są zahartowani, odważni, nieugięci. Ogromna nienawiść, pielęgnowana latami między ludźmi z Północy a Południem wydaje się być w końcu zażegnana. Czy jednak na długo? Stary chłopski ród Björndal, to ludzie, którzy przez lata ciężką pracą zdobywali majątek, doszli do władzy, słyną z męstwa i wytrwałości. Są silni, uparci wzbudzają szacunek wymieszany ze strachem. Zawiść, niechęć i mściwość szerzą się dookoła, a grzechy z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Torgeir Björndal wyrusza w las, ma zamiar zapolować na niedźwiedzia, poznajemy jego syna Daga i jego przejmujące losy…
Surowy, wymagający klimat, przepych i piękno otaczającej przyrody. Z ogromną przyjemnością oddałam się czytaniu, delektowałam się i zachwycałam słowem. Akcja powieści toczy się niespiesznie i niezmiennie intryguje. Fabuła przenosi nas w czasie do miejsc skutych lodem i ludzi, którzy nieustannie zmierzają się z przeciwnościami losu. Autor czaruje słowem, jego styl jest płynny, bardzo lekki, naturalny, pełen prostoty. Z wnikliwością i łatwością oddaje wewnętrzne rozterki zmagania, niepokoje, obawy, strach bohaterów. A ci rewelacyjnie ukazani, to ludzie, którzy wzbudzali we mnie szacunek, są godni podziwu. Ich życie jest bardzo ciężkie, wypełnione pracą od świtu do zmierzchu. Stale walczą o przetrwanie, o szacunek, o miłość. Zmagają się z trudnym losem z uniesioną głową, nie narzekają, nie skarżą się, przyjmują na siebie to, co niesie im los jako rzecz naturalną. Są bardzo dumni, powściągliwi, głęboko związani z tradycją.
Przepiękne opisy przyrody, bywają długie, jednak kompletnie mi to nie przeszkadzało, czytałam je z przyjemnością i ciekawością. Lasy, ciemne, niezmierzone, budzące strach i niepewność. Potęga i majestat gór, żywioł wody. Natura, pory roku wyznaczają rytm życia bohaterów, są silnie i nierozerwalnie z nią złączeni. Miłość, która jest szczera i gorąca. Czy ma szansę na spełnienie, na szczęśliwe zakończenie? Mądrość płynąca z doświadczenia, szukanie tego co w życiu najważniejsze. Jednak to „najważniejsze” dla każdego co innego znaczy…
Powieść została napisana w 1933 r. przetłumaczona ją na trzydzieści języków, została sfilmowana, jej sprzedaż sięga ponad dwustu milionów egzemplarzy. Niniejsza edycja zawiera w jednym woluminie obie części sagi: „A lasy wiecznie śpiewają” i „Dziedzictwo na Björndal”. Powieść nie jest łatwa w odbiorze, jednak niezmiennie wzbudza ogromne, sprzeczne emocje.
Rewelacyjna, niepowtarzalna, piękna! Groźna, posępna, nieprzyjazna Północ. Ludzie, którzy nieustannie walczą z naturą, walczą o przetrwanie, o miłość, o swoją godność. Nie jest to powieść, którą czyta się szybko, dałam sobie czas i jestem zachwycona. Usłyszałam śpiew lasów… W książce dominuje smutek, zaduma, spokój. Zostanie w mojej pamięci na zawsze, jestem tego pewna. Wiem, że niejednokrotnie do niej wrócę. Z całego serca polecam!
„Ludzie z północy mieli wrodzony instynkt walki. Walczyli o życie i mienie z naturą, z dzikimi zwierzętami i z ludźmi”[1]. W powieści „A lasy wiecznie śpiewają” spotkamy tych twardych, żyjących w rytmie, jaki wyznacza im przyroda, ludzi. Bogaty chłopski ród Björndal od lat wzbudza strach i zawiść. Na jego czele stoją potężni, odważni mężczyźni, którym nawet niedźwiedź nie straszny. Skuty lodem zakątek świata stał się tłem, dla wspaniałej sagi rodzinnej.
Od razu się wam przyznam, że mam słabość do norweskich sag obyczajowych. Trudne warunki, z jakimi przyszło zmierzyć się ich bohaterom, to ich znak rozpoznawczy. Razem z postaciami martwię się, jaka będzie zima, czy uda się do niej dobrze przygotować. Razem z nimi rozmyślam przy blasku świec. Dlatego sięgnęłam po powieść Trygve Gulbranssena, która jest zaliczana do klasyki literatury. Miałam pewne obawy, bo słyszałam, że wiele w niej opisów przyrody, ale coś mi mówiło, że warto dać jej szansę. Nie pożałowałam.
Jest to niewątpliwie literatura przez duże „L”, ale obok tego ma cechy telenoweli. Wątki codziennych zgryzot przeplatają się z romantycznymi, aby przejść w głębokie przemyślenia na temat bogactwa, miłosierdzia, Boga i. in. Efekt jest oszałamiający. Wzdychamy, świetnie się bawimy, a za chwilę przystajemy, żeby pomyśleć.
Dwór w Björndal to wyjątkowe miejsce. Pogardzani przez szlachciców chłopi, którzy zahartowani ciężką pracą dochodzą do bogactwa, którzy mają szacunek do tego co oferuje świat, którzy mają otwarte umysły. „Tutaj bogactwo nie krzyczało głośno ze wszystkich stron”[2], ale było wyraźnie wyczuwalne. Trygve Gulbranssen w subtelny sposób, gdzieś między wierszami, pokazuje przemiany społeczne XIX wieku, kiedy przekazywane z ojca na syna przywileje to za mało, żeby być wielkim. Kiedy szacowne rody musiały ugiąć się pod ciężarem długów i pozorów. Jest w książce taka znamienna scena, kiedy „(…) talary wzgardzonej Doroty miały uratować od zguby siedzibę pańskiego rodu, który kiedyś uważał ją za osobę niegodną ich dostojności.”[3]
A co z opisami, których się tak obawiałam? Natura okazała się równorzędnym bohaterem tej powieści. Bez szumu lasu, wycia wilka, kamienistych przełęczy ta książka nie byłby taka sama. Byłaby z czegoś ogołocona. Co jest dla mnie ważne, przez wspomniane opisy nie traciłam wątku, a nawet miałam wrażenie, że jest on wzbogacany o dodatkowe doznania.
„A lasy wiecznie śpiewają” jest jak wino, albo inny trunek, który darzycie sympatią. To nie jest książka, którą czyta się przy okazji czekana na autobus, czy wizyty w toalecie. Jej czytanie trzeba odpowiednio celebrować. Przygotować sobie wygodne miejsce, ciepły koc i drobnymi łyczkami spijać słowa, które wyszły spod pióra Trygve Gulbranssena.
[1] Trygve Gulbranssen, „A lasy wiecznie śpiewają”, tłum. Henryk Goldman i Henryk Leśniewski, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2021, s. 30-31.
[2] Tamże, s. 190.
[3] Tamże, s. 226.
“A lasy wiecznie śpiewają” to skandynawska saga ukazująca życie chłopskiego, ale znaczącego rodu Bjorndall na przełomie XVIII i XIX wieku w niełaskawym dla ludzi klimacie Północy. To tam natura rządzi się swymi odwiecznymi prawami, a śmierć ma takie samo znaczenie jak życie. Doświadczyli tego kolejni mężczyźni, panowie na Bjorndall - Torgeir, ojciec Dag, młody Dag, ich matki i żony. Nielekko obchodził się z nimi los, oj nielekko. Odczuli potęgę przyrody i nieokiełznaną siłę natury, ale także ludzką nienawiść i zazdrość, przeżywali zmienne koleje losu, nieobce były im rozterki duchowe, zmagania z samym sobą, wewnętrzne dylematy. Jedni umierali, nie zawsze ci ci najstarsi, czasem niespodziewanie i młodzi, rodziły się następne pokolenia, więc ród “ludzi lodu” trwał niezmiennie, bo to wieczne odradzanie się decyduje o sile przetrwania.
Ciężką, codzienną pracą w surowym klimacie Norwegii, a czasem wysiłkiem ponad siły, niebywałym uporem i wytrwałością zdobyli majątek, ale by zasłużyć na ludzką wdzięczność i szacunek swych poddanych musieli przejść długą drogę wewnętrznej przemiany i w końcu zrozumieć, że najważniejszym obowiązkiem człowieka jest miłosierdzie i pomoc bliźnim. Ten lekko moralizatorski wydźwięk powieści nie przytłacza jednak czytelnika, wręcz przeciwnie, z empatią i współczuciem śledziłam duchowe dylematy Ojca Daga czy jego syna, by w końcu zrozumieć ich postępowanie i choć w pewnym stopniu utożsamić się z tymi bohaterami, bo przecież “Dobrzy ludzie mają moc”.
Tak, “A lasy wiecznie śpiewają” to piękna powieść o prawdziwym, pełnym życiu z wszystkimi jego radościami i smutkami, powieść o silnych ludziach, żyjących w zgodzie z groźną naturą i czujących respekt w stosunku do niej. To także opowieść o sile tradycji przekazywanej w niezmienionej postaci z pokolenia na pokolenia, kultywowaniu zwyczajów, sile więzów rodzinnych. Myślę, że tych wartości brakuje nam bardzo w dzisiejszym świecie, tak jak brakuje pełnego szacunku i uważności stosunku do przyrody, którą współczesny człowiek za bardzo uczynił sobie poddaną…
Trudno nie wspomnieć też o licznych w utworze opisach przyrody - surowej, wymagającej, tak mocno determinującej życie i uczucia bohaterów. Groźny, górski klimat wszechobecny w powieści tylko podkreśla jej nastrój, pasując do równie surowej i oszczędnej narracji. Wysokie granie skute lodem, ogromne przestrzenie, przepaście, ukryte jeziorka, przejmujące lodowate wiatry, potężne drzewa, dostojne zwierzęta zostały bardzo sugestywnie i przekonująco opisane.
A lasy, te bezkresne lasy, zielone latem, białe zimą, śpiewają swoją odwieczną pieśń o przemijaniu i odradzaniu się, o odwadze, wytrwałości, o radości i cierpieniu, o miłości i nienawiści. Ta niekończąca się, jednostajna pieśń o sensie i mądrości życia ciągle wybrzmiewa na nowo w koronach drzew, w szumie gałęzi, w szeleści liści, w śpiewie ptaków, w pomrukach zwierząt…
Ta książka na długo pozostanie w mojej pamięci, bo to wyjątkowa lektura!
Bardzo chciałam przeczytać tę książkę ze względu na opisy przyrody i okładkę, która jest kojąca. Jestem olbrzymią fanką przyrody, dlatego m.in. przeprowadziłam się na Warmię&Mazury! Piękne opisy przyrody w Norwegii sprawiają, że oczami wyobraźni jesteś tam na miejscu.
IG: Czytomanka
👉Historia zaczyna się opisem konfliktu między mieszkańcami północy a ludźmi żyjącymi na równinie. Bardzo przypomina mi to sytuacje obecną; fani szczepionek, kontra przeciwnicy. Społeczność Björndal to ludzie dumni, uparci, odważni, ale też niezwykle zawzięci, co ich czasami gubi. Opowieść o walce człowieka z naturą, ale także z samym sobą.
👉Autor w swojej książce stworzył niezwykły klimat. Była tu miłość, przygody, śmierć, problemy, opisy przyrody. Każdy znajdzie coś dla siebie. Czytało się ją szybko, choć momentami wydawała się nużąca. Najbardziej podobał mi się opis życia codziennego i przyrody, gdzie oczami wyobraźni czułam jakbym tam była...
❗Ocena: 7/10
„A lasy wiecznie śpiewają” to jedna z najbardziej kultowych skandynawskich sag. Jej lektura jest bardzo przyjemna, a autor stworzył niesamowicie przytulny klimat, który sprawia że od książki jest się ciężko oderwać.
Akcja osadzona jest w XVIII i XIX wieku, kiedy to ludzie żyli zupełnie inaczej niż dzisiaj. Nie było pośpiechu, ludzie znali wartość rodziny, mieli swoją dumę i przez pokolenia gotowi byli bronić swojego dziedzictwa. Ich życie uzależnione było od natury, pór roku i często tak nieprzewidywalnych żywiołów. To od nich powinniśmy się uczyć szacunku do tradycji. Autor przedstawił nam wiele opisów, które mogą o tym świadczyć. Ich ilość może momentami przytłoczyć, jednak uwierzcie, że tutaj każde słowo ma ogromne znaczenie i stwarza jedną spójną całość. Przepiękne opisy przyrody sprawiają, że zimne lasy Björndal stają się nam bliskie i jeszcze lepiej możemy rozumieć życie ludzi w skutej lodem Norwegii.
Bohaterowie są cudowni, choć początkowo wkrada się mały chaos. Nagle pojawiają nam się postacie które nie posiadają własnej historii i nie wnoszę niczego szczególnego do lektury, aby za chwilę zniknąć.
„A lasy wiecznie śpiewają” to długa, choć świetna lektura. Motyw tradycji, przyjaźni i rodziny jest tutaj mocno odczuwalny, a sposób ich opisania przepiękny. W wielu momentach książka chwyta za serce i zmusza nas do zastanowienia. Dzięki niej możemy poznać styl pisarzy z początku 1900 roku, a uwierzcie, że obecnie już nikt tak nie pisze. Chętnie jeszcze kiedyś do niej wrócę. Zdecydowanie polecam!
P.S. Za sprawą Wydawnictwa Zysk i S-ka ukazały się dwie części sagi zawarte, w jednej pozycji - A lasy wiecznie śpiewają oraz Dziedzictwo na Bjorndal.
Trygve Gulbranssen spełniał się zawodowo jako dziennikarz (także sportowy) i korespondent, był również przedsiębiorcą (przemysł tytoniowy). Jednak sławę zyskał jako pisarz. Jego „A lasy wiecznie śpiewają” oraz ich kontynuacja – „Dziedzictwo na Björndal” szybko stały się bestsellerem i na stałe weszły do klasyki. Sagę przetłumaczono na trzydzieści języków, a w 1959 r. sfilmował ją Paul May. Norwegia podzielona na Północ i Południe. Pielęgnowana od lat nienawiść między mieszkańcami tych regionów wydaje się być wreszcie zażegnana, gdy wybuchają kolejne spory i konflikt na nowo wzbudza wielkie emocje. Nad tym wszystkim panuje las, ciemny i majestatyczny, który zajmuje w powieści miejsce jednego z bohaterów. Las jest przedstawicielem natury, która wyznacza rytm życia mieszkańców zimnej krainy. Nic nie dzieje się bez ingerencji przyrody, a bohaterowie wyrośli w przekonaniu, że tylko natura i boskie nakazy mogą zapewnić im pomyślne życie. Elementy przyrody ponadto stają się symbolami ludzkiego istnienia. Na przykładzie braci (Dag i Tore – starsi) widać, jak wielką moc sprawczą mają nad ludźmi siły wyższe (przyroda, Bóg) – gdy mężczyźni są pomocni, odpowiedzialni i sprawiedliwi – natura wynagradza ich plonami, gdy pielęgnują w sobie dumę i swój majątek planują wykorzystać dla szkody bliźnich – spotyka ich kara, w tym śmierć starszego brata. Po tej stracie zrozpaczonego Daga pochłania cierpienie, z którego wydobywa go panna Teresa. Siła uczuć i upór kobiety pozwolą rozpocząć dzieje rodu jakby od początku. Najpierw opowieść dotyczyć będzie wspomnianej pary, potem ich potomstwa. Jak udowodni norweski autor – historia lubi się powtarzać, ludzkie dramaty także, choć może o nieco innym zabarwieniu i intensywności. Niepodzielnie główną rolę w tej powieści gra norweski krajobraz, ze swymi patetycznymi lasami i górami, niską temperaturą i żywiołową wodą. Na tle tak potężnej siły ukazani są drobni, milczący i powściągliwi ludzie. Dumni, charakterni, ale przeżywający uczucia wielkie i wzniosłe, z których przeważają raczej te negatywne (ból, samotność, rozpacz, żal, gniew, zazdrość). Wspaniali bohaterowie, których czytelnik musi obserwować z wnikliwością i wyostrzoną uwagą, żeby nie dać się zaskoczyć porywami ich emocji. Są to ludzie zespoleni z przyrodą i oddający jej należny hołd. Wiele tu miejsca zajmuje także tradycja, wierzenia i przesądy, instynkt wspólnoty rodowej, poczucie obowiązków i odpowiedzialności oraz lojalność wobec sił, w które bohaterowie wierzą. Spokojne tempo powieści daje przyjemność obcowania z nią dłużej. Narrator nie pędzi jak szalony, nie ma tu zwrotów akcji jak z prozy sensacyjnej, ale są widoki, są osoby, są decyzje i uczucia. Zaskoczeniem może być jak bogaty wachlarz emocji ukazał pisarz, biorąc pod uwagę skrytość jego bohaterów. Mnóstwo tu symboli, nawiązania do tradycji, rozważań o ludzkim istnieniu, o ingerencji w człowieczy byt przyrody i Boga. Polecam szczególnie tym czytelnikom, którzy książką się delektują, bo tylko tacy wyciągną z powieści Gulbranssena naprawdę dużo.
Kolejny pisarz z lat 1894-1962 roku, którego książki zachwycają do dzisiaj. Mam ogromny szacunek do autorów, którzy potrafią pisać jakby wielopokoleniowo. Nie ważne, czy książkę przeczyta ktoś z roku 1960 czy z 2022. Ona wciąż będzie zachwycała. W ogóle jest dosyć gruba i ma nieco mniejszy druczek. Jest również nieco większa niż inne w twardej obudowie.
Historia przedstawia nam losy dziewiętnastowiecznej Norwegii, gdzie nawet niedźwiedzie mają twarde serca. Tam nikt nie patrzy na kogoś, robi to, co do niego należy bez względu na to jak widzą to inni. Życie jest dla nich walką z dnia na dzień, a kiedy nadejdzie śmierć zwyczajnie się z nią godzą. Każdy tutaj żyje według zasad pór roku. W ciepłe dni zaciekle pracują, a te naprawdę zimne mocno dają im się we znaki. Jedna z bohaterek była tutaj bardzo zniesmaczona chwilą, kiedy ma wyjść za mąż. Niby cała ceremonia, ubiory i zabawa napawała ją optymizmem, jednak kiedy tylko przypomniała sobie o cielesnym oddaniu, które będzie musiało mieć swoich świadków od razu jej ciałem wstrząsnęła odraza. Musiała nauczyć się żyć według zasad ludzi z Bjorndal do czego nieco przygotowywał ją pastor.
Tak naprawdę ciężko jest tutaj streścić całą historię. Będzie to opowieść o starym rodzie i jego zwyczajach. Ludziach, którzy według nich żyją i tych, którzy dopiero mieli tam osiąść. To ród przedstawicieli pełnych uporu i męstwa. Zawsze dążyli do tego, by budzić w innych respekt. Będzie podział na bogatych i tych biedniejszych. Niekiedy zawiść będzie wrogiem numer jeden, a cała przeszłość przypomni o sobie. Tutaj niekiedy czas będzie płynął bardzo leniwie, a niekiedy przybytek wrażeń sprawi, że sami poczujemy się nim przytłoczeni. Będziemy sobie zadawali pytania ile jeszcze bohaterowie muszą znieść, by osiągnąć spokój? Tym bardziej, że niespodziewanie historia będzie co jakiś czas przeskakiwać mocno do przodu. Nie mniej jednak bardzo ją polecam, bo wyciśnie z nas nie tylko to, co złe, ale i poleją się łzy. To taka opowieść, która nawet po skończeniu wciąż tli się w naszych sercach...
W norweskim Serbinowie
Od lat mam słabość do sag rodzinnych. Jeśli saga ma skandynawski rodowód, sięgam po nią tym chętniej. Powieść "A lasy wiecznie śpiewają" opowiada o losach rodu żyjącego na Björndal, gdzie - jak to bywa w skandynawskiej prozie - całe życie bohaterów jest zdeterminowane przez przyrodę, która ich otacza.
Gdybym miała porównać dzieło Trygve Gulbranssena do jednej z rodzimych historii, to najbardziej przypomina mi ono "Noce i dnie" Marii Dąbrowskiej (chociaż akcja tej drugiej rozgrywa się później). W obu przypadkach fabuła skupia się wokół majątku, który zamieszkują kolejne pokolenia, na ich codzienności, troskach i radościach. Gulbranssen dużo mniejszą wagę przywiązał do zbudowania głębi bohaterów - wyraźnie czuć, że to miejsce jest najważniejszym elementem całej historii, a ludzie są tylko narzędziami, które pomagają w przedstawieniu go.
"A lasy wiecznie śpiewają" oraz "Dziedzictwo na Björndal" są obrazem bardzo małej, zamkniętej społeczności osadzonej na norweskiej prowincji. Gulbranssen niewiele uwagi poświęcił budowaniu relacji między bohaterami, a jeśli już to robił, miało to w sobie sznyt rodem z telenoweli. Rzuca się to w oczy zwłaszcza w drugim tomie, kiedy rozterki i kryzysy pary głównych bohaterów wynikają z tego, że po prostu nie rozmawiają oni ze sobą, zamiast tego manifestując urazę.
Powieści Trygve Gulbranssena są zaliczane do klasyki literatury norweskiej ze wszystkimi jej zaletami - surowością, determinowaniem fabuły przez przyrodę, emocjonalnym minimalizmem (przynajmniej tak wygląda to na zewnątrz). Dla miłośników literatury skandynawskiej mogą stanowić uzupełnienie księgozbioru i niezobowiązującą rozrywkę, ale na początek przygody prozą krajów nordyckich poleciłabym raczej coś bardziej współczesną twórczość, która kładzie większy nacisk na bohaterów.
Kontynuacja książki "A lasy wiecznie śpiewają". Jest początek XIX wieku, surowa przyroda wywiera ogromny wpływ na postawy bohaterów. Wychowanie...
Walka z naturą... Walka o miłość... Walka o szacunek... Na Północy trzeba umieć żyć! W skutej lodem dziewiętnastowiecznej Norwegii ludzie mają twarde...