Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 680
"Wahadło Foucaulta" po raz pierwszy zostało opublikowane w 1988 roku. Na rynku wydawniczym w Polsce miało swą premierę pięć lat później. Przyznam się, że to nie pierwsza moja próba zmierzenia się z tą lekturą. Dopiero za czwartym razem udało mi się dobrnąć do końca. Dlaczego? Umberto Eco stworzył tym razem powieść pełną odniesień do kabały. Przepełnioną wyrazami zaczerpniętymi wprost ze słownika języka francuskiego. Jakby tego było mało dodał do tego opis kreacji fikcyjnego spisku. Natomiast sam jej tytuł nawiązuje do rzeczywistego wahadła zaprojektowanego przez francuskiego fizyka Jeana Bernarda Léona Foucaulta dowodzącego obrotu Ziemi wokół własnej osi, które ma tu znaczenie symboliczne...
A zatem o czym opowiada "Wahadło Foucaulta"? Znudzeni swoją pracą, po przeczytaniu zbyt wielu rękopisów o okultystycznych teoriach spiskowych, trzej próżni mężczyźni (Belbo, Diotallevi i Casaubon) wymyślają własną teorię spiskową dla zabawy. Nazywają ją "Planem". Ma być to mistyfikacja, która połączy średniowiecznych templariuszy z innymi grupami okultystycznymi poczynając od starożytności do czasów współczesnych. A punktem, z którego wszystkie moce ziemi mogą być kontrolowane będzie właśnie wahadło Faucaulta w Paryżu. Nasi bohaterowie ogarnięci obsesją zapominają, że to tylko gra. Co gorsza, inni zwolennicy teorii spiskowych biorą ich wymysł na poważnie. I wtedy właśnie kończy się zabawa a zaczyna niebezpieczna przygoda...
Nie da się ukryć, że aby pojąć całość stworzonej tu historii trzeba znać język francuski i mieć rozeznanie w okultyzmie. Przydałaby się także wiedza o kabale i choćby podstawowe informacje o włoskim socjalizmie lat 60. ubiegłego wieku. Pojawia się tu także wiele nawiązań do historii średniowiecza, jednak żeby je zauważyć niezbędna okazuje się dość obszerna wiedza na ten temat. Niestety, ale oczekiwane napięcie zostało tu zagubione w bagnie dialogu i tła. "Wahadło Foucaulta" stało się w pewnej części historią o wizerunku twórców teorii spiskowych. Dodatkowo zagłębia się w dziedzinie semiotyki i epistemologii, a nawet ontologii. Pokazuje jak tworzone są mity. Podaje powody do krytycznego myślenia o historii i rozważa co jest prawdą, a co wyobrażeniem. Krytykuje w żartobliwy sposób naukowców i ich dokonania, które miały często istotny wpływ na bieg historii. Przytacza kontrowersje wokół tematów, które zazwyczaj nie mają nic wspólnego z templariuszami lub tajnymi stowarzyszeniami. Lektura ponadto uzmysławia, że jednostki postrzegają obiekty jako całość nawet wtedy gdy nie są one kompletne dzięki temu, że umysł wypełnia luki opierając się na wcześniejszych doświadczeniach.
Odniosłam wrażenie, że autor popisuje się tu swą wiedzą i bawi się ze mną w kuglarza, prawie tak samo jak jego bohaterowie. Tak tu dużo wyspecjalizowanych i różnorodnych informacji, że można się zastanawiać, jak jednemu człowiekowi udało się dopasować je wszystkie do siebie. Rozpoczynając od templariuszy i kultów religijnych kończąc na tajemnicach alchemii. Roi się tu również od aluzji do oświeceniowej filozofii, historii i rytuałów. Pojawiają się tu także pytania o dążenie do znalezienia sensu i zrozumienia tajemnic życia. Dlatego książka jest bardzo trudna w odczycie. Przyznam się, że byłam zdezorientowana i przytłoczona ogromem wiedzy. Momentami miałam wrażenie, że poznaję pewną historię, a autor między wierszami próbuje przemycić inną. Mimo wszystko myślę, że nie należy jej treści brać zbyt poważnie. Uważam, że jej urok polega na szyderstwie i sarkazmie. Złośliwe a zarazem sprytne poczucie humoru i realizacja tak wielu wątków tworzy jakby gobelin. Zamiast próbować znaleźć jakieś skomplikowane powiązania pomiędzy powieścią Umberto Eco i wynalazkiem Jeana Bernarda Léona Foucaulta popatrzcie w beztroski sposób na pierwsze 300 stron tej książki, gdzie prawie nic nie dzieje, o wiele łatwiej przyjdzie wam to wszystko "strawić".
Podchodziłem do tej pozycji kilka razy,wreszcie dobrnąłem do końca.Warto było choć Kopalinski trzymany był w drugiej dłoni aby wszystko zrozumieć
Czy Biblia miałaby szansę u współczesnego wydawcy? „Muszę powiedzieć, że na początku lektury i po pierwszych stu stronach byłem nastawiony entuzjastycznie...
Cztery prezentowane tu teksty stały się częścią tej książeczki dlatego, że jestem do nich przywiązany i nie chciałem, by uległy rozproszeniu. Jednak fakt...
Przeczytane:2023-12-08, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2023, Egzemplarz recenzencki, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, czytam regularnie, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023,
Lubicie czytać o teoriach spiskowych? Za dzieciaka czytałem mnóstwo powieści i książek z pogranicza historii i fikcji, przedstawiających wielkie plany zdobycia władzy nad światem, przepotężne gabinety cieni czy organizacje rzekomo trzymające władzę w swoich rękach. Nie wiem, jak te wszystkie Dany Browny i inne takie wpłynęły na mój rozwój, ale dziś lubię przyglądać się fake newsom i zwracać uwagę na siłę dezinformacji. A tak sobie myślę, że ci wszyscy autorzy spiskowych teorii dziejów mogliby się uczyć od mistrza Umberta Eco.
Wahadło Foucaulta jest dziełem najbardziej wymagającym od czytelnika, wymagającym wytrwałości. Każdy, który poczuł się zachęcony do przeczytania po zobaczeniu sformułowania “powieść sensacyjna”, powinien się choć na chwilę wstrzymać i zastanowić, jakiej sensacji szuka. Jeżeli szuka książki o profesorze, który jako specjalista rzuca informacjami z artykułów z wikipedii i zostaje wplątany w sensacyjną historię, w której niespodziewanie udaje mu się uratować świat, to cegła od Eco może nie trafić w czytelnicze gusta. Warto pamiętać, że Eco nie jest pisarzem tworzącym opowieści o profesorach, lecz profesorem, który zaczął pisać, by trochę eksperymentować z tekstem, badać granice gatunkowe i poprzez swoich bohaterów snuć dysputy z zakresu historii, filozofii etc.
Kierunek swoich literackich zainteresowań wyznaczył już w powieściowym debiucie, czyli Imieniu róży - mieszanie gatunków popularnych i eseju, zwrócenie uwagi nie tylko na treść, ale także na formę, skupienie nie tyle na rozwoju akcji, co rozbudowanie fabuły i wprowadzanie namnażających się dygresji. W Wahadle Foucaulta jest podobnie - trójka bohaterów z Mediolanu zaczyna tworzyć plan przejęcia władzy nad światem, ciągnący się od czasów templariuszy, a później różokrzyżowców, który mieli realizować Jacques de Molay, czyli ostatni mistrz zakonu templariuszy, Hrabia Saint Germain czy tytułowy Jean Foucault. Casaubon, Diotallevi i Belbo pod wpływem pradawnego tajemniczego tekstu, przyniesionego do wydawnictwa przez pułkownika Ardentiego zaczynają popadać w obsesję na punkcie wymyślanej teorii. Wszelkiego rodzaju spiski stanowią jednak jedynie punkt wyjścia dla snucia wielowymiarowych rozważań przez postaci, a akcja, choć toczy się dość powolnie, prowadzi w stronę mroku – ludzkiego, dziejowego.
Eco po raz kolejny nie zawodzi, dając swoim czytelnikom pożywkę intelektualną, która wystarczy na długi czas. Dzisiaj, kiedy jesteśmy narażeni na bombardowanie fałszywymi informacjami z każdej strony, kiedy dezinformacja staje się jedną z najpotężniejszych broni, a teorie spiskowe, nawet te najbardziej absurdalne, zyskują na popularności, czytanie Eco może być bardzo pomocne. Ba, to koło ratunkowe, które pozwoli nie zatonąć w ogromnej fali wymysłów hochsztaplerów i samozwańczych ekspertów.
I jeszcze trochę o wydaniu - powiedzieć, że ta seria z Eco jest cudna, to jakby nic nie powiedzieć. Powiększająca się rodzina wygląda coraz to lepiej, jest mały zachwyt. Nawet tak obszerny tom trzyma się i czyta dość łatwo, bo książka jest lekko, ładnie się otwiera i strony są komfortowo zaprojektowane – nawet mimo niewielkiego rozmiaru czcionki wzrok się nie męczy. I nawet obwoluta jakoś mocno nie denerwuje, choć do czytania zdejmuję, a Wy?